11.
Prawie nie spała w ciągu najbliższych kilku nocy, zastanawiając się, co powinna zrobić. Brakowało jej wieczornych rozmów z Radkiem; przywykła do tych kontaktów, pełnych ciepła, zrozumienia, zwierzeń i radości.
Kilkakrotnie brała do ręki telefon, żeby do niego napisać. Ale nie wiedziała, co. Czy przepraszać za swoje słowa, czy wręcz przeciwnie, podtrzymać je i nadal robić mu wyrzuty?
W tamtej rozmowie, przed kilkoma dniami, czuła się usprawiedliwiona. Radek naprawdę przesadził: nie zapytał jej o zdanie, wystawił ją na żer plotkarzom i łowcom sensacji.
Już wieczorem jej komunikator grzał się od wiadomości od koleżanek ze szkoły i z miasteczka. A następnego dnia stała się obiektem różnorodnych reakcji, od sympatii do zazdrości, a z całą pewnością nadmiernego zainteresowania.
Dotąd mało kto się nią interesował, poza Kleo i Darią nie miała serdecznych przyjaciółek. Miała też kilka koleżanek, z którymi spotykała się na zajęciach w domu kultury, wymieniała plotki czy rozmawiała na szkolnych imprezach.
A teraz zagadywały ją również dziewczyny, które jeszcze niedawno jej nie dostrzegały. I to wcale nie było miłe, bo wiele z nich traktowało ją, jakby była jakąś femme fatale, która uwodzi i usidla chłopaków. Niektóre wręcz wyzywały ją od latawic czy puszczalskich.
Dostawała mnóstwo nieżyczliwych wiadomości. Na szczęście te najbardziej chamskie były tylko w internecie, w realnym świecie żadna z koleżanek aż tak nieuprzejmie się do niej nie zwracała.
Daria zawsze wysłuchiwała jej żali, ale co mogła poradzić? Podczas szerszych dyskusji często stawała w jej obronie, zarówno tych na korytarzach jak i w internecie, na grupach znajomych - jak to Daria, potrafiła napyskować koleżankom, aż im uszy więdły. Ale niczego więcej nie mogła zrobić. A te najgorsze, najbardziej jadowite wiadomości dostawała na priv. I nawet nie mówiła o nich nikomu.
Poza tym, Daria teraz była z Tomkiem a Tomek to przecież serdeczny przyjaciel Radka.
"Eeeech, jakie to wszystko trudne" - Marta wzdychała w rozterce.
Nawet nie mogła tego przegadać z Arielem, bo od czasu gdy Kleo ujawniła swój sekret, Marta straciła sympatię i zaufanie do psychologa. Nie, nie tak - poprawiła się.
Tego, że Ariel jej pomógł, wezwał pomoc gdy była tak strasznie pobita przez ojca a później ją wspierał, dodawał odwagi i pewności siebie, nigdy mu nie zapomni. Zawsze będzie mu za to wdzięczna. Za to, że pomógł Darii, też. Te dwie rzeczy sprawiły, że Marta będzie mu oddana duszą do końca życia. I za to, że pomógł jej uwolnić się od poczucia winy i od strachu.
Ale to, że on, taki doświadczony profesor, w międzyczasie sypiał z jej nastoletnią przyjaciółką, jedną z nich trzech, spowodowało, że Marta straciła do niego zaufanie. Było jej z tym strasznie ciężko, bo dotąd traktowała Ariela jak wyrocznię.
A Radek się nie odzywał.
"No tak - myślała z przekąsem - nabałaganił, wpędził mnie w kłopot, a później zerwał znajomość".
Ale tęskniła. Przyzwyczaiła się do jego telefonów, do opowieści z celebryckiego światku, do ciepłego, troskliwego tonu... no i do tego słodkiego, infantylnego "Martuś", którego tylko on używał...
A teraz czuła się samotna. Rozumiała, że podczas ostatniego spotkania zareagowała bardzo impulsywnie. Może zbyt impulsywnie? I że Radek się obraził. Albo zrobiło mu się smutno.
"Ale przecież mogliśmy o tym pogadać" - dumała, przekręcając się z boku na bok kolejnej bezsennej nocy.
Wyciągnęła laptopa i otworzyła plik z notatkami. Pierwotnie miał jej posłużyć do sprecyzowania myśli na piśmie, tak jak zawsze, gdy czuła się smutna, zagubiona czy kiedy rozsadzały ją emocje.
Tę metodę podsunął jej Ariel podczas jednej z sesji. To on zaproponował, żeby przelewała swoje emocje na papier albo do wordowskiego pliku w komputerze.
"Napisz wszystko, tak jak czujesz - radził. - Pozbądź się wątpliwości i niepokojów, powierzając je kartce papieru. Zobaczysz, że to pomaga. Tu i teraz, bo ubranie emocji w słowa pozwala im się przyjrzeć i poradzić sobie z nimi, teraz i w przyszłości - bo gdy zajrzysz do zapisków, będziesz miała dowód na to, że kiedyś już pokonałaś takie trudności.
Przez ostatni rok ten plik przybrał formę dziennika czy pamiętnika, gdzie zapisywała swoje najskrytsze myśli, obawy i nadzieje. Teraz też otworzyła na pustej stronie i zaczęła pisać...
A kiedy napisała, przeczytała kolejny raz, poprawiła i wysłała.
***
Następnego dnia notatka zawisnęła na oficjalnym profilu Radka w social mediach a już kilka godzin później media typu "Kundelek" zachwyciły się dojrzałością przemyśleń młodego aktora na temat hejtu na osobach niepublicznych. W notatce, mającej charakter osobistych rozważań, był poruszony temat prywatności i naruszania granic. Nie ludzi znanych, bo ci poniekąd żyją z dobrych układów z paparazzi i plotkarskimi portalami, ale osób z nimi związanych.
Marta z satysfakcją śledziła opinie i komentarze dotyczące tej sprawy. Radek nadal nie odezwał się do niej, ale zamieścił na swoim profilu jej notatkę, nie zmieniając w niej ani słowa. Uznała to za dobry znak dla ich relacji.
Dlatego wieczorem to ona wystukała jego numer i z bijącym sercem czekała:
" Odbierze? Nie odbierze? Odb....
- Dobry wieczór, Martuś - usłyszała ciepły, sympatyczny głos:
- Cieszę się, że dzwonisz...
***
Daria cieszyła się swoim szczęściem. Pierwszy raz w życiu miała chłopaka tak "na poważnie". Pomimo tego, że dużo czasu spędzali razem, nie męczyło ich to. Razem pracowali, uczyli się i kochali. Ale kochali się tylko u niego. Daria krępowała się uprawiać seks w swoim pokoju, gdy wiedziała, że za ścianą jest mama. A u Tomka był spokój. Nikt poza nim i osobami, które zapraszał, nie miały wstępu do jego mieszkania. Wejście było od zupełnie innej strony domu niż do reszty budynku, prowadziła do niego oddzielna furtka i wąska wyłożona płytkami chodnikowymi ścieżka.
Dlatego jego mieszkanie gwarantowało swobodę i dyskrecję. Bardzo chwaliła to sobie, bo po pierwszych rozterkach polubiła tę sferę ich znajomości. Uwielbiała, kiedy chłopak brał ją w objęcia i sama często inicjowała pieszczoty, patrząc z satysfakcją, jak bardzo jej karesy działają na niego.
Właśnie półleżeli, przytuleni, na jego wygodnej kanapie, czytając wspólnie podręcznik do geografii. To znaczy: czytał go Tomek, bo Daria wołała bujać myślami "w krainie niebieskich migdałów".
- Skarbie, skup się - przywołał ją do porządku. Udawał, że nie czuje naporu jej jędrnych piersi i nie parzy go jej ręka położona na jego udzie. - Gospodarka Afryki sama nie wejdzie do głowy.
- A może? - jej ręka kusząco powędrowała po jego nodze, niebezpiecznie zbliżając się do biodra.
- Stworzyłem potwora - westchnął, obejmując ją.
On też uwielbiał się z nią kochać. Przez ten ostatni rok Daria stała mu się bliska jak nikt. Pod tą energiczną i trochę szorstką powierzchnią kryła się interesująca dziewczyna: obowiązkowa, trzeźwo myśląca, wymagająca wobec siebie i opiekuńcza wobec innych, wbrew pozorom bardzo nieśmiała. Ale żeby to dostrzec, trzeba było przebić się przez zewnętrzną powłokę, tę którą prezentowała wszystkim dookoła.
On zauważył, jaką jest naprawdę, pracując z nią w barze. I zapragnął, chyba pierwszy raz w życiu, być z kimś na poważnie. Nie z "kimś" - poprawił się - tylko z nią. Daria wywoływała w nim potrzebę opiekuńczości i chęć odsunięcia od niej wszystkich trosk.
Kiedyś rzucił żartem pomysł ożenku z nią. Wyśmiali go wszyscy: Radek, Daria, cioteczna siostra. Ale ten pomysł kołatał mu się w głowie przez cały czas. Gdyby się z nią ożenił, zapewniłby jej poczucie bezpieczeństwa. Stać go było na to.
Mógłby kupić mieszkanie tu albo w jakimkolwiek innym mieście, mógłby jej zafundować spokojne życie bez trosk, mógłby pokazać jej świat.
Pamiętał, jak celebrowała tamten wyjazd na obóz: potraktowała go jak spełnienie marzeń, gwiazdkę z nieba, a przecież to był zwykły, wcale nie wypasiony turnus, dość skromny, z noclegiem w namiocie. Dla niego był to jeden z wyjazdów, wcale nie najbardziej atrakcyjny.
Dlatego pragnął zaopiekować się nią, pokazać jej mnóstwo rzeczy, sprawić, że będzie się zachwycała wszystkim, co zobaczy.
Mogłaby studiować albo pracować albo inaczej się rozwijać bez obaw o materialną stronę życia.
W sumie nie musiałby się z nią żenić, ale zdawał sobie sprawę, że Daria nie zaakceptuje długiego, poważnego związku bez zobowiązań. Teraz była taka chętna, bo miłość fizyczna była dla niej nowością. Weszła w nią z emocjami, zachłysnęła się wolnością i możliwościami. Ale wiedział, że to nie potrwa długo, wrodzona "porządność" w końcu weźmie górę w jej postrzeganiu świata.
Więc postanowione - pomyślał. Ożeni się z nią, bo tylko w taki sposób będzie mógł się nią zaopiekować. Bo nie mógł patrzeć, jak szarpie się sama z życiem, próbując sobie poradzić ze wszystkim. A gdyby protestowała, to przecież nie muszą się pobierać na całe życie. Ot, na teraz, na kilka lat, zanim Daria nie stanie pewnie na nogi.
Ale cieszył się, że teraz jest tak bardzo otwarta. Był jej pierwszym mężczyzną, widział jej początkowe rozterki i zmaganie się z poczuciem winy, dlatego jej aktualna aktywność bardzo mu odpowiadała. Choć i tak była nieśmiała. Swoje potrzeby wyrażała spojrzeniem, uśmiechem, przytuleniem się. Albo, tak jak teraz, dotknięciem. Na tym jej odwaga się kończyła, to on musiał podchwycić jej inicjatywę i dalej pociągnąć. A kiedy już przejmował od niej pałeczkę, pozwalała mu się pieścić, całować i kochać. A on dbał, żeby im obojgu było dobrze.
Uśmiechnął się i zamknął ją w ramionach.
***
Ariel przyjechał! Idąc do niego, Kleo drżała. Drżała też, gdy stanął w drzwiach i popatrzył na nią uważnie.
Ale nic nie powiedział. Poczekał, aż dziewczyna zrobi kawę jemu a sobie herbatę i przebierze się w jedną z sukienek, które miała w mieszkaniu. Wtedy popatrzył na nią i zapytał cicho:
- Księżniczko, czy jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć?
Pokręciła głową. Nie umiała kłamać, nie jemu. I zdawała sobie sprawę, że on to widzi.
Widział. Patrzył na jej próby uniknięcia odpowiedzi i uśmiechał się łagodnie:
- Księżniczko! - nie podniósł głosu, tylko nieznacznie zmienił ton. Zadrżała ponownie, spuściła wzrok, ale znów pokręciła głową.
- Widzę, że coś się dzieje. Z tobą i twoimi przyjaciółkami. Chcę wiedzieć, co.
Przez chwilę milczała, zbierając myśli. A później podeszła do szafy, wyjęła z niej gruby, skórzany pas i przyniosła mu:
- Możesz mnie zbić.
Wyciągnęła rękę, ale jeszcze nie wziął go od niej.
- Najpierw chcę, żebyś mi powiedziała, co się dzieje - zażądał.
Westchnęła, ale twardo trzymała się wcześniej przemyślanej roli:
- Ariel, nie mogę ci powiedzieć. Bo wtedy zakończysz naszą relację. Więc może zbij mnie a później o wszystkim zapomnimy, dobrze?
Uśmiechnął się. Co się musiało zdarzyć takiego, że Kleo, oddana mu ciałem i duszą, tak obsesyjnie broni się przed opowiedzeniem mu o tym. Chyba wiedział. Pamiętał, za jakie potencjalne przewinienie groził jej zerwaniem znajomości. Ale chciał, żeby to ona powiedziała.
Nadal nie wziął pasa a ona stała przed nim, niepewna, co ma w tej sytuacji zrobić. W końcu usiadła na podłodze obok niego.
- Czekam, Kleo - okazał zniecierpliwienie. - Za co należy ci się bicie według ciebie? Co takiego zrobiłaś?
- Zbij mnie, Ariel. Albo pozwól.... - przyszło jej do głowy coś innego. Drżącymi rękoma zaczęła manipulować wokół jego rozporka.
Rozbawiła go. Nie bronił się, czekał, co dziewczyna wymyśli. Domyślał się, o co chodzi. Groził zerwaniem znajomości tylko w jednym wypadku, gdyby komuś powiedziała o ich znajomości. Więc pewnie powiedziała. I domyślał się, komu. Nie bez powodu Daria i Marta w ostatnim czasie tak niechętnie się z nim kontaktowały. Nie był zdziwiony, że w końcu komuś się zwierzyła. Raczej zdumiewało go, że tak długo trzymała ich znajomość w tajemnicy. Dla jej przyjaciółek z pewnością to był szok.
Westchnął i uśmiechnął się nieznacznie. To, co miałoby ogromne znaczenie z nastolatką, teraz straciło na ważności. Kleo jest prawnie dorosła i wszystko, co z nim robi, to z własnej woli. Nikt nie ma prawa się w to wtrącić. I niczym mu już nie grozi.
Nawet, gdyby opowiedziała przyjaciółkom czy komukolwiek o przeszłości, on zadbał o dowody, że jej nie uwiódł, kiedy była niepełnoletnia.
A z dorosłą Kleo już może się nie ukrywać. Może ją zabrać tu i tam, pokazać jej różne miejsca, bawić się z nią w innych realiach niż to mieszkanie.
Taaak, pomyślał, przyszłość rysuje się interesująco.
A Kleo? Nie zaszkodzi, jeśli jeszcze trochę się poboi. I poniesie konsekwencje. W końcu sama uważa, że zasługuje na karę...
Rozsiadł się wygodniej i przymknął oczy, czując drobne palce Kleo na swoim przyrodzeniu. A następnie jej usta.
"Nabrała wprawy" - pomyślał.
Był moment, że trochę ją przymusił. Wsunął dłoń w jej włosy i przytrzymał głowę, aż zaczęła się krztusić. Wtedy znów odpuścił.
A ona, zmęczona, popatrzyła na niego i uśmiechnęła się.
Położyła głowę na jego udzie i odpoczywała przez chwilę, do momentu, aż on się podniósł:
- Skoro nie chcesz mi powiedzieć, co się stało, musisz ponieść konsekwencje. Wiesz o tym, prawda? - zapytał złowieszczo.
Pokiwała głową.
- Zdejmij bieliznę i załóż szpilki. Zostań w sukience. Przyjmij pozycję do bicia - polecił.
Posłusznie wykonała polecenie. Położyła się na biurku, wypinając pośladki. Pozwoliła zakuć ręce do biurka. I czekała.
Najpierw pieścił ją przez sukienkę, aż zaczynała się giąć pod jego dłońmi. Później ukląkł za nią i całował jej nogi, od stóp obutych w pantofelki poprzez łydki i kolana, aż doszedł do ud. Wtedy mimowolnie zaczęła je zaciskać. Przytrzymał je, uniósł jej sukienkę do pasa i odsłonił pośladki. Teraz je całował, delikatnie i czule, jednocześnie pozwalając palcom penetrować drogę do jej najskrytsze go miejsca, aż Kleo zaczęła wzdychać z ogarniającej ją przyjemności.
I wtedy zaczął uderzać pasem. Mocno, raz za razem. Wymierzył jak zwykle dziesięć razów, przerwał na chwilę a później dodał jeszcze dwa. Miał zamiar pięć, ale się powstrzymał. Kleo i tak już płakała.
Wtedy wszedł w nią od tyłu, mocno, brutalnie, aż pisnęła z bólu i zaskoczenia. Trzymając ją za biodra, uderzał miarowo penisem o jej pośladki, wsuwając i wysuwając się z wilgotnej szczeliny. Na tak gwałtowną pieszczotę Kleo reagowała równie silnym podnieceniem. Przestał, kiedy doznała spełnienia. A wtedy przesunął penis pomiędzy jej pośladki i zaczął napierać na tę drugą dziurkę.
Kleo, dotąd potulnie poddająca się jego działaniom, teraz zaprotestowała:
- Nie, proszę!
- Ciii, nie zrobię ci krzywdy. Zaufaj mi i rozluźnij się. Wtedy poczujesz tylko lekki dyskomfort - odparł. Jeszcze przez chwilę napierał, używając żelu nawilżającego, aż posłusznie otworzyła się dla niego. Wsunął tylko czubek penisa; zgodnie z obietnicą nie zamierzał jej krzywdzić, tylko zaznaczyć swoją dominację nad nią. Dziewczyna jęknęła, a on odczekał jeszcze chwilę i wysunął się tak delikatnie, jak potrafił:
- Widzisz, księżniczko? Nie bolało, prawda?
Pokręciła głową, choć w oczach miała łzy.
- Ale na razie wystarczy, jeszcze nie jesteś gotowa - mruczał tym seksownym, zawsze ją podniecającym tembrem.
Znów pieścił czerwone, po biciu, pośladki. Delikatnie, z umiarem, tak by nie przysporzyć jej bólu. A później uwolnił jej dłonie, pomógł się wyprostować i przytulił ją jak dziecko.
Kleo przywarła do jego piersi i dopiero teraz pozwoliła sobie na płacz. Tulił ją i kołysał w ramionach, pozwalając wyrzucić z siebie cały smutek i żal, strach przed jego reakcją i poczucie winy, że go okłamuje.
- Płacz, księżniczko - mruczał. - Płacz przynosi ulgę.
Płakała więc a on jej towarzyszył, aż szloch przeszedł w coraz cichsze łkanie. A wtedy uniósł jej zalaną łzami twarz do góry i scałował z niej całą wilgoć, jaka spłynęła z jej oczu. Popatrzył na nią ciepło:
- Mojaś ty, księżniczko....
I delikatnie pocałował jej usta, lekko zdrętwiałe od szlochu. Raz, drugi, trzeci. Aż poczuł, że ona odpowiada na te pocałunki i wtula się w niego coraz bardziej, obejmując go w pasie.
Długo później, gdy już zapomniała o płaczu a jej oczy i usta śmiały się do niego, powiedział łagodnie:
- Możesz się uspokoić. Nie zakończę teraz naszej znajomości bez względu na to, co zrobiłaś. I poczekam, aż sama mi powiesz.
- Dziękuję, Ariel - odparła z ulgą. Teraz, gdy usłyszała to zapewnienie, poczuła, że świat jest piękny a ona szczęśliwa.
***
Darek otworzył oczy i popatrzył, jak Zośka krząta się po pokoju. Układała w szafie uprasowane rzeczy. Popatrzyła na niego z uśmiechem:
- Cześć, skarbie! Obudziłam cię?
- Nie, Zosiu - zaprzeczył. - Ale zostaw te ciuszki i chodź do mnie. Powiem ci " dzień dobry".
Kiedy usiadła obok, objął ją, przytulił i pociągnął z sobą na materac. Nie broniła się, upadła obok niego z głośnym śmiechem. A kiedy już oboje byli w pozycji horyzontalnej, pokazał jej, jak bardzo ją kocha. A ona jego. I jak dobrze do siebie pasują.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro