10.
Ariel odchylił się na krześle. Coś było nie tak.
Jego dwie podopieczne z Czarnego Boru, Daria i Marta, praktycznie z dnia na dzień zmieniły swój stosunek do niego. Zmiana zaszła w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie łączyły się z nim z własnej woli, a kiedy on próbował, nie zawsze odbierały, co mogło się zdarzyć, ale nie w takim nasileniu. A kiedy już z nim rozmawiały, to wyczuwał dystans, jakiego nie było wcześniej.
Kleo też wydawała się jakaś taka... speszona? ukrywała coś przed nim? Trudne do uwierzenia, ale....
Nie rozumiał tego. Coś się musiało wydarzyć. Jeszcze na etapie przygotowań do imprezy urodzinowej, którą im w dużym stopniu zasponsorował, wszystko było w porządku. Dziewczyny były normalnie wesołe, szczere i otwarte. Dziękowały mu za wyłożenie kasy na rezerwację baru, za zasponsorowanie w zasadzie prawie wszystkiego - z niewielkim wkładem tego chłopaka, Tomka.
Po imprezie każda z nich opowiadała o wrażeniach. No, w opowieści Darii wyczuwał pewne zahamowania, jakby zdarzyło się coś, o czym nie chciała mówić. To już było dziwne, bo Daria od momentu kiedy pomógł jej w kryzysie, była mu oddana całą sobą i nie miała zahamowań, żeby opowiadać mu o wszystkim, co się zdarzyło. Ale dał jej czas, nie cisnął, założył, że jak już sobie wszystko poukłada, opowie mu o tym.
A później coś się stało. Daria jeszcze bardziej się usztywniła, Marta rzadziej z nim rozmawiała a jak już, to tylko o codziennych drobiazgach. Kleo z kolei starała się zachowywać tak, jak zwykle, ale wykazywała większą niepewność w rozmowach.
Nie był przyzwyczajony do tego, żeby nie wiedzieć. Zawsze wiedział, co się dzieje z tymi dziewczynami.
Znał je już ponad dwa lata i widział, jak z zamkniętych, obrażonych na cały świat dziewczynek wyrastają młode, pewne siebie kobiety. Towarzyszył każdej z nich w najtrudniejszych chwilach: wezwał do Marty pomoc, która poruszyła lawinę i w ostateczności doprowadziła do skazania jej ojca; uratował Darii jeśli nie życie, to z pewnością zdrowie, to fizyczne i psychiczne; obronił Kleo przed molestowaniem ze strony ojczyma.
Dla tych dziewcząt zrezygnował ze swojej świętej zasady - anonimowości. Bo z uwagi na ich niepełnoletność, musiał się ujawnić przy sprawie Darii. A Kleo, no cóż.... - uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie szczupłą nastolatkę, w której wychowanie włożył tyle wysiłku....
(wszystkie przytoczone tu sytuacje zostały opisane w poprzednich dwóch częściach).
A teraz coś musiało się stać, że dziewczyny usztywniły się i nie są już tak otwarte, jak jeszcze niedawno.
Oczywiście zdawał sobie sprawę, że w końcu nie będą go potrzebować. I to "w końcu" mogło przyjść już niedługo. Nawet powinno. Po to z nimi pracował od dwóch lat, wzmacniając je, pomagając im rozpoznać własne zasoby i ucząc je z nich korzystać.
Dziewczyny nie zdawały sobie sprawy, ale w ciągu tych ponad dwóch lat podarował im bardzo kosztowny prezent - w gabinecie lub w klinice za każdą taką konsultację brał 300 zł i wiecej.
Dwuletnie wsparcie dla każdej z dziewcząt to była równowartość średniej marki samochodu. A to, że doprowadził je do zawarcia przyjaźni, którą następnie starał się wzmacniać, było dla nich bezcenne. Teraz miały siebie, mogły się wspierać w trudnych chwilach i wspólnie cieszyć w dobrych.
I oczywiście zakładał, że w końcu przestaną go potrzebować. Dlatego sfinansował im tę imprezę, jako swoisty prezent pożegnalny. Ich symboliczne wejście w dorosłość miało być zakończeniem pracy nad ich wychowaniem i przygotowaniem do samodzielnego, spełnionego życia. Życia, w którym będą silne i świadome granic, których nikomu nie pozwolą przekroczyć. I nigdy już nie pozwolą się uderzyć ani skrzywdzić w inny sposób.
"No nic - pomyślał. - Przy najbliższym osobistym spotkaniu z Kleo wszystkiego się dowiem.
Otworzył kalendarz, żeby spojrzeć na obowiązki w najbliższych tygodniach i zastanowić się, kiedy może spędzić weekend w Nielinowie, gdzie wynajmował mieszkanie, w którym spotykał się z Kleo.
***
- Hej, śpiochu, wstawaj! - Zośka pocałowała Darka. - Dziś wielki dzień!
Związek pomiędzy nimi ponownie rozkwitał. Ostatnio Zośka zaproponowała, żeby teraz pomieszkali trochę u niej, tak na próbę i sprawdzili, czy będzie im razem dobrze.
Darek sporo nad tym myślał, wielokrotnie obrócił w głowie wszystkie "za" i "przeciw" i przystał na tę propozycję.
Kochał Zośkę i chciał z nią być, nawet jeśli jeszcze nie do końca jej ufał. Nie zapomniał, że kiedyś zamierzał jej się oświadczyć. Pierścionek, który wtedy kupił, miał przez cały czas, choć teraz schowany głęboko w szufladzie.
Ponieważ dobrze im było razem, naturalną koleją rzeczy było pytanie - co dalej? Nie miał odwagi jeszcze jej się oświadczyć, z uwagi na jej dawne uzależnienie od byłego chłopaka. Zośka z kolei też odnosiła się do niego z dużą nieśmiałością i widział, że trawi ją poczucie winy za poprzednie zerwanie. Więc też nie naciskała.
Pomieszkali kilka tygodni "u niego", czyli w mieszkaniu wynajętym od przyjaciela, który wyjechał przed kilkoma laty do większego miasta. Teraz Zośka zaproponowała, żeby zamieszkali "na próbę" u niej, żeby sprawdzić, które warunki im bardziej odpowiadają.
Mieszkanie, które wynajmował od Sebastiana, było niewielkie, miało dwa pokoje. No i nie było jego. Ale było w Czarnym Borze, wszędzie w miasteczku mógł dojść pieszo.
Zośka miała z kolei trzypokojowe, w domu rodziców, ale poza granicami miasteczka. Można było tam dojechać busem albo w ostateczności dojść piechotą, ale dojazd do sklepów, szkoły, urzędów i lekarzy był jednak nieco trudniejszy.
Co prawda w każdej chwili mógł korzystać z samochodu Zośki, co zresztą często czynił, gdy tego potrzebował.
Nie przeszkadzała mu nawet myśl, że dzielą dom z jej rodzicami. Zośka miała całkowicie niekrępujące lokum - na piętrze, z osobnym wejściem, z zupełnie innej strony domu. Nawet miała własną furtkę w ogrodzeniu.
Mieszkanie było na tyle wyciszone i wyizolowane, na ile się dało. Pierwotnie rodzice Zośki planowali, że zamieszka tam syn. Ale wyjechał za granicę i przyjeżdżał tylko sporadycznie. Więc puste lokum szybko zajęła córka i już w liceum szpanowała wśród koleżanek własnym mieszkaniem.
Z rodzicami Zośki Darek też się dogadywał, chętnie pomagał jej ojcu w gospodarstwie rolnym, lubił mądrość i duże doświadczenie życiowe starszego mężczyzny. A ojciec Zośki cenił jego zapał i chęć do pracy.
Oboje starsi państwo nie ingerowali w życie córki, nie dopytywali o szczegóły, nie dawali "dobrych rad".
Wszystko układało się dobrze, Darek i Zośka znów zakładali że ich związek będzie docelowo "na zawsze", dlatego postanowili sprawdzić, gdzie będzie im się mieszkało lepiej.
Darek uchylił jedno oko i przygarnął dziewczynę tak, że straciła równowagę i upadła obok niego. Przetoczył się i teraz to on był na górze. Popatrzył na nią:
- Jesteś moja... - szepnął. A ona, poważniejąc, odparła:
- Marzę o tym...
Oboje jednak zdawali sobie sprawę z lęku o stałość tej relacji, szczególnie gdyby znów przyjechał Olgierd.
Dlatego po krótkiej chwili pieszczot wstali i zaczęli pakować rzeczy, które Darek uznał za niezbędne. Nie było tego dużo, nadal cały jego dobytek mieścił się w plecaku i kilku torbach:
- Nie dorobiłeś się na nauczycielskiej pensji - uśmiechnęła się, widząc co zabiera.
- Tak jak ty - odbił piłeczkę. - Może to dobry moment, żeby zacząć dorabiać się razem?
- Zobaczymy - odparła. - Nie przyspieszajmy niczego. Bo jak znowu spieprzę to, co jest pomiędzy nami, łatwiej będzie ci odejść.
Wziął ją za ręce i przytulił. Popatrzył w zmartwione oczy:
- Zosiu, skarbie, dlaczego uważasz, że spieprzysz?
- Bo głupia jestem! - chlipnęła. - Bo Olgierd znowu może przyjechać, a jak nie będę się pilnować, znowu mogę wpaść... Wiesz, że on na mnie dziwnie działa, jak narkotyk....
A później, patrząc mu znacząco w oczy, dodała:
- Darek, musisz mi pomóc. Musisz mnie pilnować, żebym w razie czego nie uciekła do mojego narkotyku. Ja się będę pilnować z całych sił, ale ty też powinieneś mieć nade mną kontrolę.
- Zosiu, Zosiu - uśmiechnął się uspokajająco. - Nie martw się. Jesteś zbyt mądra, żeby drugi raz dać się omamić temu.... - tu zmęłł w ustach nieprzyzwoite słowo. - Nie będę musiał cię pilnować, bo sama to świetnie zrobisz....
Mówił to bardziej przekonująco niż czuł w rzeczywistości. Miał nadzieję, że Olgierd to już tylko pieśń przeszłości, koszmar, z którego dziewczyna się wyzwoliła. Bo nie uśmiechało mu się pilnowanie jej, żeby przypadkiem nie uciekła do dawnego chłopaka. Ale nie potrafił dać głowy, że tak się nie stanie....
Starając się zagłuszyć te wątpliwości, uśmiechnął się i pocałował ją czule i delikatnie:
- Chodźmy stąd. Zamierzam być z tobą szczęśliwy i ty ze mną też będziesz. I żaden były chłopak nie stanie nam na drodze....
***
Tomek czuł, że chyba odzyskał zaufanie Darii. Przestała go unikać, pozwoliła mu na wspólną naukę, zdarzało się, że po szkole czy pracy chodzili na spacery. A kiedy brał ją za rękę albo przytulał, nie uchylała się. A wręcz przeciwnie, jego delikatne karesy sprawiały jej przyjemność.
Była spokojniejsza, nie gnębiły jej wyrzuty sumienia i poczucie, że zrobiła coś złego.
Tomek mocno się starał, żeby utrzymać ten stan. Nigdy w życiu nie zabiegał tak o żadną dziewczynę, jak teraz. Dbał o nią, opiekował się, tłumaczył jej lekcje... Mimo, iż marzyła mu się powtórka z kuchennej sytuacji z imprezy, nie nalegał na nic więcej poza przytulaniem, objęciem, pocałunkami i naprawdę delikatnymi pieszczotami. Tak, żeby Daria czuła się przy nim bezpieczna, chciana i kochana.
I udało mu się. Zniknęła jej rezerwa i ten niepokojący wyraz oczu, który kojarzył mu się z przebywaniem na granicy życia i śmierci.
Była przy nim swobodna, wesoła, spokojna. Pozwalała sobie na czułości pod jego adresem, całując go z własnej woli czy przytulając się do niego. Lubiła czytać z nim z jednej książki, przytulona do niego. On też to lubił.
Spotykali się jak kiedyś, trzy razy w tygodniu, na wspólną naukę: dwa razy u niej i raz u niego. Dobrze się stało, że wrócili do tego rytmu, bo nadszedł kwiecień i nauczyciele zwiększyli tempo sprawdzania wiedzy: praktycznie każdego dnia był jakiś sprawdzian, kartkówka lub odpytywanie ustne. Więc trzeba było regularnie, codziennie się uczyć.
Któregoś popołudnia, gdy akurat byli u niego, dziewczyna odważyła się na coś więcej. Półleżeli na jego łóżku a Tomek czytał fragment z podręcznika, kiedy Daria poczuła dawno zapomniane "motyle w brzuchu". Patrzyła z boku na zgrabny zarys szczęki i lekko różowe policzki Tomka, jego ładnie wykrojone, wąskie usta i nagle poczuła silną chęć przytulenia się do niego, pocałowania i ponownego zasmakowania przyjemności, z którą zetknęła się na sławetnej imprezie urodzinowej.
Wtedy całą radość z wejścia w dorosłość przygniótł silny wstyd i poczucie winy, które nie pozwoliły jej cieszyć się życiem. Pożądanie, które ją teraz ogarnęło było tak silne, że przestała nad sobą panować. Poruszyła biodrami, mocniej przytulając się do chłopaka. Przylgnęła do jego podbrzusza i poczuła, jak w odpowiedzi jego penis twardnieje, wypychając spodnie.
Tomek uśmiechnął się:
- Daria, skarbie, odsuń się troszkę ode mnie. Bo robi się ciasno pomiędzy nami.
- I gorąco - dodała dziewczyna, patrząc na niego zalotnie.
Dopiero teraz zrozumiał, że zrobiła to specjalnie. Znieruchomiał a ona, widząc że zrozumiał, ponownie poruszyła biodrami.
Tomek przytrzymał ją w pasie:
- Nie dokazuj, miła, nie dokazuj.... - zacytował fragment piosenki.
- Ogrzej mnie... - zanuciła kusząco. Cieszyła się, że udało jej się wygrzebać z pamięci ten fragment piosenki Michała Bajora. Nie chciała być gorsza od Tomka.
Rozchyliła usta i przesunęła koniuszkiem języka po dolnej wardze. Chłopak westchnął:
- Daria, kochanie, za co mnie tak karzesz? Sprawdzasz moje opanowanie? Nie jestem z żelaza....
- Nie musisz być z żelaza. Może nabrałam ochoty na seks? - kusiła go czułym tonem i odważnymi, jak na nią, słowami. Przewrócił ją na plecy a sam oparł się na przedramionach nad nią:
- A jeśli nabrałaś? Co mam zrobić? Nie chcę, żebyś znów miała pretensje do siebie i do mnie.
W odpowiedzi dziewczyna zaczęła mu rozpinać koszulę a następnie wsunęła pod nią rękę. Zaczęła wodzić po jego torsie. Chłopak wstrzymał oddech:
- Skarbie, na pewno wiesz, co robisz? Nie jestem z żelaza...
- Kochaj mnie. Chcę się przekonać, czy to naprawdę takie wspaniałe, jak pamiętam - te słowa wypowiadała pewnie, ale jednocześnie zarumieniła się. Nieśmiałość przebijała z całej jej postaci, pomimo kuszącego zachowania.
Zdawał sobie sprawę, jak dużo musiało ją to kosztować. I jak bardzo musiała go pragnąć, skoro odważyła się na to.
Nie pozwolił jej już nic powiedzieć. Całował ją namiętnie, jednocześnie pozbawiając odzieży. Zanurkował ustami pomiędzy jej piersi a jego ręka odnalazła drogę do zwieńczenia ud.
Daria mimowolnie zacisnęła kolana, ale po chwili, gdy nie odpuszczał pieszczoty, rozchyliła je ponownie.
- Jesteś pewna? - zapytał jeszcze raz, gotów w każdej chwili się wycofać. Ale kiwnęła głową.
Następne kilka minut pamiętał jak przez mgłę. Ogarnęło go tak silne pożądanie, że nie mógł myśleć. Rozbierali się wzajemnie i wzajemnie pieścili, starając się dać sobie jak najwięcej przyjemności. Kiedy w nią wszedł, jęknęła cicho i napięła się. Znieruchomiał:
- Boli cię? A może... - zrobił ruch, jakby chciał się wycofać.
Przytrzymała go i mocno pocałowała:
- Ani mi się waż. Chcę, żebyś mnie kochał. Tu i teraz. Bądź facetem i nie każ mi tego powtarzać. - zakończyła zdecydowanie, modląc się w duchu, żeby chłopak naprawdę nie dał się prosić. Bo jej świeżo nabyta odwaga w tym miejscu miała swoją granicę.
Nie kazał. Wszedł w nią zdecydowanie, mocno, do samego końca. Czuł, jaka jest ciasna i jak jej wewnętrzne mięśnie okalają jego penisa. Poczuł, że za chwilę będzie gotowy do wytrysku. Dlatego całował ją i pieścił, starając się dać jej maksymalną przyjemność.
I widział po jej reakcjach, że dawał. Jęczała, wzdychała, zwijała się pod nim. Instynktownie uniosła biodra wyżej, jakby chcąc przyjąć go jeszcze bardziej. Wykorzystał to i wbijał się w nią raz za razem: silnie, gwałtownie, może chwilami nawet trochę boleśnie.
A kiedy już nie potrafił nad sobą zapanować i poddał się przyjemności, zadbał również o nią i tak długo ją pieścił, aż Daria wygięła się i jęknęła.
Odpoczywali, trzymając się wzajemnie w ramionach. Tomek patrzył na jej spokojną twarz i zadowoloną minę a dziewczyna odpowiadała mu uśmiechem.
- Teraz to było tak, jak trzeba - odezwała się z miną kota, który właśnie wychłeptał miseczkę śmietanki. - Było dobrze. I mieliśmy do dyspozycji wygodne łóżko - zaśmiała się. Spodobała mu się jej reakcja, z jednym drobnym zastrzeżeniem:
- Było bardzo dobrze - poprawił. - Przynajmniej mnie. I cieszę się, że nabrałaś do nas zaufania, do siebie i do mnie.
Popatrzyła na niego rozanielonym wzrokiem.
***
Kiedy wychodziły po skończonych lekcjach, zauważyły jakieś poruszenie przy drzwiach wejściowych. Daria, jako najwyższa, popatrzyła w kierunku zamieszania:
- Ale numer! Model przyjechał!
Marta zarumieniła się. To prawda, Radek stał w holu obok drzwi a wokół niego kręciło się kilkanaście dziewcząt. Rozmawiał z nimi, rozdawał autografy, pozwalał robić z sobą selfie.
Jak zwykle, wyglądał nienagannie: w jasnych spodniach, wyprasowanej kraciastej koszuli i swetrze związanym na ramionach, z elegancko wystylizowaną fryzurą i założonymi na głowie okularami odblaskowymi wyglądał jak prawdziwy wzorzec męskiej urody.
Marta zwolniła, ale chłopak już ją zauważył. Pomachał w jej kierunku, więc chcąc nie chcąc, podeszła. Posłała mu wymuszony uśmiech:
- Cześć! Co tu robisz?
- Czekam na ciebie! Już godzinę! Myślałem, że skończysz wcześniej - wydał usta w grymasie udawanego zniecierpliwienia, ale za chwilę obdarzył ją olśniewającym uśmiechem. Przyciągnął ją do siebie a otaczającym go dziewczętom oznajmił:
- Dziękuję za miłe spotkanie, ale jest już moja dziewczyna. Do zobaczenia następnym razem! - i dodał innym, poważniejszym tonem - Proszę nie robić zdjęć i nie upubliczniać informacji o mojej dziewczynie, ok?
Chwycił Martę za rękę i wybiegł z nią ze szkoły.
- Poczekaj! - zatrzymała go. - Wracam z dziewczynami, nie mogę ich tak zostawić!
- Możesz - roześmiała się Daria, wychodząc ze szkoły. - Ja i tak idę do baru, Tomek już tam jest.
- A ja... - zająknęła się Kleo. - A ja mam spotkanie na komunikatorze.
Pozostałe dziewczyny dotąd nie pogodziły się z informacją o jej związku z Arielem, więc wszystkie trzy konsekwentnie omijały ten temat.
- Podrzucę was, mam samochód - zaproponował Radek. - Tylko powiedzcie, dokąd.
- Dziewczyny są zajęte - powiedziała Marta z naciskiem. - A my musimy pogadać...
- Zabrzmiało groźnie - skomentowała Daria. - Ale Marta ma rację, chyba musicie porozmawiać. Pa!
Odeszła w jedną stronę, Kleo zaś skierowała się w drugą. Jeszcze niedawno poszłyby razem, wykorzystując okazję, żeby pogadać, pośmiać się, poplotkować. Ale nie teraz.
Od kiedy Kleo podzieliła się z przyjaciółkami swoim sekretem, bardzo powoli wracały do dawnej zażyłości. Rozmawiały w szkole, wymieniały plotki w szkolnym barze, nawet wychodziły razem. Ale jeszcze nie zdecydowały się, żeby spędzić więcej czasu wspólnie, tak jak kiedyś.
Radek zaprosił Martę do samochodu, sportowego Nissana. Kiedy już była w środku, zaczęła gniewnie:
- Co to miało być?
- Co? - zapytał niewinnie Radek, ruszając. Wiedział, że Marta jest zła i nie chciał kłótni na oczach jej koleżanek.
- Ta demonstracja - Marta z trudem opanowywała emocje. - Po co przyjechałeś po mnie do szkoły? Czemu powiedziałeś, że jestem twoją dziewczyną?
- Bo jesteś. Nie mam zamiaru tego ukrywać. - odparł nonszalancko.
Ten pokaz pewności siebie zdenerwował ją:
- Jestem? A zapytałeś mnie chociaż, co ja o tym myślę?
Chłopak skupił się na wyjeździe z miasteczka. Chciał znaleźć spokojne, odludne miejsce. Pamiętał, że dookoła są lasy i pomyślał, że gdzieś tam znajdzie jakiś parking albo polanę, żeby porozmawiać.
Pierwotnie zamierzał zabrać Martę w jakieś mile miejsce. Ale dziewczyna była zirytowana i obawiał się, że może zrobić mu publiczną scenę.
Po chwili poszukiwań trafił na leśny parking, na szczęście pusty. Zatrzymał samochód i odwrócił się do niej:
- Martuś... - szepnął. - Nie gniewaj się. Nie chciałem zrobić nic złego....
Powiedział to tak ciepło, że dziewczyna czuła, jak z chwili na chwilę jej irytacja wyparowuje.
Starała się jeszcze pokazać, że jej nie przeszło:
- To teraz mi wytłumacz, co co strzeliło do głowy. Mało ci było, że poszłam z tobą na galę? Na szczęście paparazzi przywykli, że za każdym razem pojawiasz się z inną dziewczyną, a później na ściance udzielałeś wywiadów sam, więc nie zwrócili na mnie uwagi. Ale coś takiego? Taka demonstracja? Przecież raz - dwa zaczną o mnie pisać na "Kundelku". I jeszcze mówisz o mnie "moja dziewczyna"?
Mówiła już spokojniej, bo trudno jej było utrzymać irytację, gdy patrzyła w jego ciepłe, zatroskane oczy. A jeszcze trudniej, gdy wziął ją za rękę i zaczął palcami rysować wzory we wnętrzu jej dłoni i na nadgarstku.
- No wiesz, nie przypuszczałem, że o coś takiego mi zrobisz wyrzuty - zaczął łagodnie, choć i w jego tonie pobrzmiewały pierwsze tony irytacji. - Każda z tych dziewczyn, które pożegnałem przed chwilą, bardzo chętnie przyjęłaby tytuł "mojej dziewczyny". A ty się boczysz?
- Radek - wzięła głęboki oddech. - Nie jesteś takim sobie anonimowym chłopakiem. Jesteś znaną osobą. Piszą o tobie w mediach, paparazzi robią ci zdjęcia. Żyjesz w zupełnie innym świecie. Cieszę się, że cię znam, jesteś fantastycznym chłopakiem, ale nie wiem, czy łączy nas coś więcej poza przyjaźnią...
Uśmiechnął się zawadiacko:
- Tak to nazywasz? Przyjaźnią? Czy przyjaciele uprawiają razem seks?
Wiedział, że tak bezpośrednia rozmowa wytrąci ją z równowagi i właśnie to zamierzał zrobić. Był trochę urażony. Nie chciał tego pokazać, ale nie przywykł do tego, żeby jakaś dziewczyna wyrzucała mu nadmierne zainteresowanie. Zawsze było odwrotnie, to on musiał unikać niechcianych relacji.
Nie tego się spodziewał. Teraz, gdy zrobił sobie półtoramiesięczne wakacje od pracy, nagle miał tyyyle czasu. Pomyślał, że może przyjechać po Martę, zabrać ją gdzieś i miło spędzić kilka chwil. Miał nadzieję na seans w kinie albo obiad w jakiejś sympatycznej knajpce, może spacer.
Zakładał, że kiedy Marta go zobaczy, doceni niespodziankę. Specjalnie dowiedział się, o której dziś kończy lekcje. Zerwał się ze swoich, żeby być na czas. A ona....
- Zdarzyło się - odparła. - Było wspaniale. Lubię ciebie, naprawdę. Lubię z tobą rozmawiać, słuchać cię. To, o czym opowiadasz, to zupełnie inny świat. Taka egzotyka. Ale nie nadaję się do udawania twojej dziewczyny, nie wyobrażam sobie siebie w innych social mediach niż własne ani jako bohaterki artykułu na "Kundelku".
- Udawania mojej dziewczyny? - powtórzył głucho. Tego się nie spodziewał.
- No tak... - powtórzyła niepewnie, widząc, jak chłopak poszarzał na twarzy. - Fajnie było na gali, ale już nie musisz....
- Masz rację, nie muszę.... - znów było go stać jedynie na powtórzenie jej słów.
Milczał przez chwilę, a później westchnął:
- Odwiozę cię do domu.
Nie tego się spodziewała. Myślała, że pogadają jak ludzie, wyjaśnią sobie nieporozumienie, a później odnajdą ten wspólny język i wróci zażyłość z ostatnich miesięcy. Ale kiedy Radek zdecydował o zakończeniu spotkania, zabrakło jej odwagi, żeby mu się przeciwstawić.
Dlatego siedziała w milczeniu, gdy samochód jechał w kierunku jej osiedla i kiedy zatrzymał się pod jej blokiem. Bąknęła tylko niewyraźne "cześć" i wysiadła.
Tego wieczora nie mogła zasnąć. Zresztą przez całe popołudnie nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, nosiło ją z kąta w kąt, a wieczorem te emocje jeszcze wzrosły. Leżała, myślała i, paradoksalnie, czekała na telefon, który tym razem nie zadzwonił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro