Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

( 7 ) .

Pogotowie przyjechało po 10 minutach,dziewczyna cały czas płakała gdy zabierali go do szpitala.

-Zobaczysz że wyjdzie z tego,Marek jest silny.
-Martwię się o niego,najpierw dziadek teraz on.
-Wszystko będzie dobrze,jedziemy do szpitala -powiedział pan Antek.

Gdy dotarli na miejsce,w rejestracji udzielono im informacjii gdzie został przewieziony młody człowiek.Pan Antek powiadomił swoją rodzinę którzy po jakimś czasie znaleźli się w szpitalu.

-Co z nim?-zapytała Klaudia podchodząc do ojca.
-Operują go,idź do Sabriny bo ona najbardziej to wszystko przeżywa.

Po około dwóch godzinach wyszedł lekarz,pan Antek podszedł do niego pytając o jego zdrowie.

-Pacjent ma obrzęk mózgu i liczne złamania kości,zaraz przewieziony zostanie na oddział IOM.
-Czy z tego wyjdzie?
-Rokowania są pomyślne ale najbliższe godziny będą decydujące.
-Dziękuję za informację-Czy możemy go zobaczyć?
-Dziś to niemożliwe,pacjent jest nieprzytomny.
Proszę zostawić swój numer telefonu i porozmawiać z lekarzem prowadzącym.

Starszy człowiek jeszcze raz podziękował lekarzowi,usiadł obok Sabriny widząc w jej oczach ból i łzy.

-Sabrino jedziemy do domu-potrząsnął za jej ramiona by wreszcie się ocknęła.
-Co z nim?
-Wyjdzie z tego,jutro przyjedziemy rano.
-No dobrze choć wolałabym zostać by go zobaczyć .
-Wiem dziecko a teraz zabieramy cię do nas,nie możesz wrócić do siebie .
-Ale....
-Nie jesteś tam bezpieczna,ten człowiek może wrócić.

Gdy dojechali do domu Klaudia zabrała ją do swojego pokoju,dziewczyny długo rozmawiały ze sobą.
Klaudia pozwoliła wypłakać się w jej ramionach.

-To wszystko przezemnie,to ja powinnam tam leżeć a nie on.
-Nie mów tak,to nie twoja wina.Nikt nie ma prawa krzywdzić drugiego człowieka,niestety Leon to drań i zabójca.
-Zabije go jak Marek umrze-powiedziała ze złością.
-Leon ma wiele na sumieniu ale prawo go omija.
-Ja jestem prawnikiem i mu nie odpuszczę.Mam zamiar wpakować go do wiezienia.
-Nie wiem czy to ci się uda-ludzie nie będą gadać,za bardzo się boją.
-Spróbuję może znajdzie się osoba która ze mną porozmawia?
-Wątpię ale próbuj może ci się uda.

Sabrina nie spała całą noc,zwlekła się z łóżka ledwo żywa.Ubrała te same rzeczy i ruszyła do szpitala.Znalazła się pod drzwiami oddziału na którym leżał Marek.

-Przepraszam,przyszłam do narzeczonego-powiedziała do pielęgniarki wychodzącej z oddziału.
-O kogo chodzi?
-Marek Radosny trafił tu wczoraj,czy mogę wejść do niego?
-Nadal jest nieprzytomny,proszę ubrać fartuch ochronny i wejść na chwilę .
-Dziękuję .

Gdy tylko weszła na salę w jej oczach od razu zebrały się łzy,usiadła na krześle patrząc na mężczyznę.Głowę miał zabandażowaną,wyglądał tak spokojnie jakby spał-zamknięte oczy oraz liczne siniaki i zadrapania mówiły jej co innego.Respirator oddychał za niego pompując tlen,kable podłączone do monitora pokazywały pracę serca oraz inne parametry życiowe.
Połamane obie ręce i prawa noga też nie wyglądały najlepiej.

-Proszę wróć do mnie szybko,nie mogę cię stracić-wstała i pocałowała go w spierzchnięte usta.-Po chwili maszyna zaczęła głośno piszczeć......

Ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro