( 2 ) .
Pakowanie skończyła późnym wieczorem zupełnie zapominając o jedzeniu,dopiero głośne burczenie w brzuchu przypomniało jej że od rana nie miała nic w ustach.
Wyciągnęła z lodówki zapiekankę z mięsem i po podgrzaniu jej w mikrofali przystąpiła do konsumpcjii.
Następnie wykonała telefon by kupić bilet na pociąg do Zastrajanowa a z tamtąd parę kilometrów i będzie na miejscu.
Został jej jeszcze telefon by powiadomić że przyjeżdża.
Wykręciła numer który do niej dzwonił i czekała na sygnał, po chwili odezwał się w słuchawce głos mężczyzny.
-Marek Radosny słucham
-Dobry wieczór dzwonił pan dziś do mnie w sprawie dziadka.
-Nie spodziewałem że tak szybko pani zadzwoni ,kiedy pani będzie?
-Przyjadę jutro ,nic mnie tu nie trzyma .Im szybciej będę tym lepiej.Prosze po mnie wyjechać,będę w Zastrajanowie ok 14.30.
-Jak panią poznam ,pani....?
-Sabrina jestem,będę w zielonej sukience.
-Dobrze to do jutra.
-Dobranoc-odpowiedziała.
Wzięła szybki prysznic i zmęczona szybko zasnęła.
Rano o godz.7.00 obudził ją dźwięk budzika.Szybko wstała wykonując poranną toaletę ,zjadła bułkę z żółtym serem popijając zieloną herbatą i po zapakowaniu bagażu do taksówki pojechała na Dworzec Kolejowy.
Denerwowała się bo pociąg miał 15 minutowe opóźnienie,gdy wreszcie przyjechał wsiadła do niego i przez te parę godzin które ją czekały zagłębiła się w lekturze swojej ulubionej książki,,Dziennik Bridget Jones,,.
Nawet nie wiedziała kiedy zajechała,wysiadła by rozprostować kości i wlokąc duży bagaż czekała na swój transport.
Wszyscy pasażerowie już dawno opuścili peron a ona została sama rozglądając się wokół.
Po jakimś czasie usłyszała za swoimi plecami głos mężczyzny
-Pani Sabrino ,przepraszam za spóźnienie,samochód nie chciał...
Gdy tylko odwróciła się mężczyzna zaniemówił,zobaczył piękną dziewczynę z rudymi włosami i brązowymi oczami ,zielona sukienka podkreślała jej karnacje i dodawała jej uroku.
-Proszę dać bagaż i wsiadać do mojego rumaka-powiedział pieszczotliwie o swoim samochodzie.
-Dzięki jestem trochę zmęczona i jeszcze ten upał.
-Niestety nic nie poradzimy,lato w pełni.
-Panie Marku czy z moim dziadkiem jest naprawdę źle?
-Mówmy sobie po imieniu Sabrino -Myślę że powinnaś porozmawiać z dziadkiem bo ja nic ci nie powiem.
-Nic nie rozumiem.
Przez całą drogę do rancza nie rozmawiali,Sabrina ukratkiem spoglądała na Marka i bardzo jej się podobał.
Pociągła twarz i oczy otoczone wianuszkiem czarnych rzęs i te seksowne usta które bardzo ją pociągały.
Widać że ciężka praca dobrze wpłynęła na jego sylwetkę,masywne ramiona i te duże ręce które mogły wiele,miała niegrzeczne myśli związane z nim.
Otrząsnęła się ze swoich myśli i skupiła się na drodze.
Gdy dotarli na miejsce,zobaczyła nie to samo ranczo.Nowo pobudowana stodoła ,ogromne ogrodzenia w których znajdowały się konie i bydło.
Było czysto ,jedynie rąk do pracy brakowało co dało się zauważyć.
Dwóch starszych mężczyzn wyszło ze stodoły witając przyjezdnych.
-Dzień dobry ,witamy serdecznie.
-Dziękuję,wiele lat temu tu byłam jako mała dziewczynka i dużo się zmieniło .Wykonaliście kawał dobrej roboty.
-To głównie zasługa Marka pracuje od rana do wieczora tak że nie ma czasu na randki-uśmiechnął się pod nosem.
-Wujku już nic więcej nie mów .
-Sabrino może najpierw się odświeżysz zanim pojedziemy do szpitala?-spojrzał na nią tak że zarumieniła się.
-Wypije tylko coś zimnego i możemy jechać-wachlowała się ręką jakby to miało jej pomóc ugasić żar który czuła w swoim ciele.
-Miło było was poznać-powiedziała do mężczyzn kierując się w stronę domu.
-Wzajemnie -odpowiedzieli i skupili się ponownie na swojej pracy.
Sabrina wreszcie dotarła na miejsce.Teraz czeka ją rozmowa z dziadkiem która zaskoczy dziewczynę.
Zapraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro