Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

( 11 ) .

Witajcie,wrzucam dopiero co napisany .Nie mam zupełnie pomysłu jak pociągnąć to dalej .Pomysły mile widziane.Zapraszam.

Sabrina czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach,każdego wieczoru brał ją do swego łóżka jednak nie posunął się dalej .Wiedziała że pragnął czegoś więcej ,widziała to w jego spojrzeniu.Często prowokowała go swoim ubiorem pokazując za duży dekolt czy nosząc prześwitujące ubranie.

Tak naprawdę nie byli narzeczeństwem a tak się zachowywali.
Wszyscy z rancza to zauważyli i uśmiechali się pod nosem widząc jak Marek zachowuje się gdy jakiś nieznajomy zaczynał flirtować z Sabriną.
Zawsze zjawiał się i przytulał ją do siebie pokazując że jest jego.

Pewnego wieczora gdy Sabrina pomagała przy czyszczeniu koni Marek nagle zniknął .Dziewczyna wiedziała że często uciekał na swoim koniu choć nigdy do tego się nie przyznał.
Postanowiła z nim o tym porozmawiać ,gdy poszła do boksu zobaczyła że koń cały czas w nim jest.

Miała jakieś złe przeczucia że coś mogło go spotkać,wiedziała że Leon siedzi i napewno nie ma szans by wyszedł z paki.
Jednak obawy pozostały,postanowiła iść do domu zadzwonić do pana Antka.

Gdy tylko weszła do środka i oświeciła światło doznała szoku,Marek ubrany w czarny garnitur i z różami w ręku podszedł do zaskoczonej dziewczyny wręczając kwiaty.
Muzyka grała gdy poprosił ją do tańca.Z pokoju obok wyszli dziadek Roman oraz Klaudia z rodzicami.Wszyscy ubrani w odświetne stroje.

Sabrina wiedziała że zaraz coś się wydarzy,spojrzała na Marka który uklęknął przed dziewczyną.

Myślała że serce zaraz wyskoczy jej z piersi gdy zobaczyła jak otwiera małe okrągłe pudełko a w środku pierścionek.

-Tak długo na ciebie czekałem,kocham cię od pierwszego wejrzenia.Czy zostaniesz moją żoną?

Sabrinie łzy spływały po twarzy gdy wypowiadał te słowa.Stała ze ściśniętym gardłem patrząc na wszystkich zebranych.

-Sabrino....-Marek niecierpliwił się czekając na odpowiedź.

-Tak zostanę nią.Ja też....cię kocham-odpowiedziała.

Wszyscy zaczęli bić głośne brawa i wołać gorzko,gorzko.

Marek przyciągnął ukochaną do siebie i namiętnie zaczął całować.
Sabrina była cała czerwona na twarzy a Marek aż pękał z dumy że wreszcie będzie jego na zawsze.

Klaudia podeszła do pary przerywając im,pociągnęła Sabrine za rękę i pomogła przebrać jej się w fioletową zwiewną rozkloszowaną sukienkę z odkrytymi plecami oraz ułożyła jej włosy podpinając do góry.

Gdy wróciły wszyscy siedzieli przy stole jedząc i rozmawiając.
Nagle rozmowy ucichły,każdy patrzył na wchodzące dziewczyny.Marek odwrócił się spoglądając na swoją piękną kobietę.

-Pięknie wyglądasz kochanie ,aż mnie ręce świerzbią by sprawdzić co masz pod ubraniem-szepnął do jej ucha gdy siadała obok niego.

Do późnego wieczora siedzieli i tańczyli,goście pojechali do domu a dziadek dawno poszedł spać zostawiając młodych samych.

-Choć tu do mnie,chce się nacieszyć tobą Sabrino.

Sabrina bez słowa wstała i usiadła na jego kolanach kładąc ręce na jego szyję.

-Czekałem kiedy zostaniemy sami.Twoja skóra jest taka gładka -sunął ręką po jej plecach wkładając ją pod sukienkę i kładąc na jej piersi.

-Przestań proszę-powiedziała zawstydzona .

-Nie,pozwól mi dziś kochać się.Nie mogę się powstrzymać mając obok siebie ciebie w łóżku i nie mogąc cię dotknąć.

-Ale ja nie wiem czy tego chcę i ...

-Co chcesz mi powiedzieć?

-Ja boję się,ja nigdy nie....-uciekła wzrokiem nie patrząc na niego.

-Chcesz powiedzieć że jesteś dziewicą?-zapytał zaskoczony.

Kiwnęła głową czerwieniąc się.

-Bardzo się cieszę że będę twoim pierwszym i ostatnim mężczyzną,a teraz idziemy odpocząć bo przed nami przygotowania do ślubu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro