Rozdział XV
Tydzień po zakończeniu szkoły, wczoraj dowiedziałam się, że ciocia zachorowała na raka, jest po 24.
Stałam oparta o barierkę, nad przepaścią. Patrzyłam w majaczącą się w dole wodę. Zaczęłam cicho szlochać. Moja rodzina i przyjaciele wiedzą, że tu przychodzę. Zaraz ktoś tu przyjdzie. Nie mam dużo czasu. Przeszłam na drugą stronę, tak że czubki moich butów nie dotykały skały. Po moich policzkach łzy spływały z każdą chwilą bardziej. Uspokoiłam oddech i skoczyłam.
- Avery! - usłyszałam krzyk. Drake?
Ale było za późno. Spadałam w dół, słysząc krzyk chłopaka. Po kilku sekundach uderzyłam w chłodną taflę.
Moje płuca domagały się powietrza. Walczyłam sama ze sobą, żeby tylko się nie wynurzyć. Kiedy zaczęło robić mi się ciemno przed oczami, poczułam silne ramiona wyciągające mnie na brzeg.
Nabrałam powietrza i zachłysnęłam się wodą. Drake pomógł mi położyć się na bok, tak żebym wykaszlała wodę. Nabrałam dużo powietrza, przez co zaniosłam się jeszcze większym kaszlem. Chłopak złapał mnie za rękę w geście pocieszenia i oddał mi swoją kurtkę. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego gniewnie.
- Czemu to zrobiłeś? - spytałam.
- A ty? - spytał łagodnym tonem.
Chciałam odpowiedzieć coś jadowitego, ale zamiast tego zaczęłam płakać i wpadłam w ramiona chłopaka. Drake pocieszał mnie, aż się uspokoiłam. Odsunęłam się od niego i uświadomiłam coś sobie.
- Zabierzesz mnie do lekarza? - spytałam ze strachem.
- Powinienem - odparł z wahaniem, a ja wystraszyłam się.
- Nie, proszę cię - powiedziałam przez łzy - Nie chcę tam wracać. - Drake przytulił mnie i zaczął głaskać po plecach.
- Dobrze. Nie zabiorę cię do lekarza - szepnął i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - odparłam bardziej się w niego wtulając.
- Chodź. Odwiozę cię. - powiedział wstając i wyciągnął do mnie rękę, którą przyjęłam.
Drake POV
- Czemu dzwonisz o tej godzinie? - spytałem nie otwierając oczu. Jedyne o czym marzyłem, to pójść z powrotem spać.
- Halo? - usłyszałem głos przyjaciółki Avery, Niny.- Drake? Chodzi o Avery. - wyprostowałem się gwałtownie, a sen gdzieś zniknął.
- Co się stało?
- Ona... Zniknęła. - dopiero teraz zwróciłem uwagę na jej głos. Płakała.
- Może jest na imprezie, albo coś... - zaproponowałem.
- Nie Drake, ona zostawiła wiadomość. - powiedziała szlochając.
- Czekaj, czy ty sugerujesz... - nie dane mi było dokończyć.
- Tak, właśnie o to chodzi.
- Okej, wiem gdzie może być. Zostańcie w domu, gdyby miała wrócić.
- Okej. - po jej słowach rozłączyłem się.
Szybko się ubrałem i ruszyłem do garażu. Wsiadłem do auta i pojechałem do pierwszego miejsca, które mi przyszło do głowy: klif. Mówiła, że to miejsce jest dla niej ważne i, że tam może myśleć. Nie wiem czemu, ale to miejsce według mnie idealnie pasowało do dzisiejszej sytuacji.
Dotarłem tam w kilka minut. Zaparkowałem samochód i szybko ruszyłem w stronę urwiska. Kiedy ją zobaczyłem, do razu ją zawołałem. Ale było za późno. Ona w tym momencie skoczyła. Byłem przerażony. Szybko dobiegłem do barierek i zbiegłem na dół, po skalnych "schodkach".
Zostawiłem kurtkę na brzegu i wskoczyłem do wody. Złapałem dziewczynę i wyciągnąłem ją na brzeg. Pomogłem jej położyć się na boku i czekałem, aż wykaszle całą wodę. Złapałem ją za rękę. Nie wiedziałem co robić. Nadal czułem ten paraliżujący strach, kiedy widziałem jak skacze.
Wiecie jak to jest patrzeć jak osoba, którą kochacie nie chce już żyć i próbuje się zabić?Strach was paraliżuje, nie możecie się ruszyć, ale musicie, bo inaczej ona może umrzeć. Nie wiem co bym zrobił, gdybym ją stracił. Zrozumiałem za późno, że ją kocham.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro