Rozdział IX
Poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. To czasem pomaga. Wyszłam z wanny i starannie wytarłam się ręcznikiem. Później przebrałam się we wcześniej przygotowane rzeczy, czyli: czarną bluzkę, z krótkim rękawem i krzyżem, ciemne, prawie czarne, rurki i czarne trampki. Włosy umyłam, wysuszyłam i rozczesałam, zostawiając rozpuszczone. Na rękę wsunęłam srebrny zegarek i przerzuciłam małą torbę przez ramię.
Zeszłam na dół. Pół godziny. Kiedy zakładałam kask mama podała mi adres spotkania. Pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie.
Na miejsce dotarłam w kilkanaście minut. Zaparkowałam motor i oparłam się o niego, zawieszając kask na kierownicy.
- Avery? - usłyszałam głos taty. Uśmiechnęłam się sztywno. - Słyszałem, że to wróciło.
- Owszem. Wróciło. - powiedziałam, a mój głos był pozbyty jakichkolwiek emocji.
- Wiem, że możesz być zła, ale... - przerwałam mu.
- Tak, jestem zła! Nie myślałeś o nas, tylko o sobie! Nie wiem jak mama mogła wyjść za kogoś takiego jak ty! Może byłeś kiedyś inny, ale teraz jesteś zupełnie innym człowiekiem. - wyrzuciłam z siebie wszystko co myślałam. Specjalnie się nad tym nie zastanawiając.
- Rozumiem. Jestem idiotą, ale czasu nie cofnę. - powiedział, a ja przyjrzałam mu się ze zmrużonymi oczami. W jego oczach nie było ani jednej, małej iskierki żalu, smutku lub czegokolwiek innego. Prychnęłam.
- Możesz innych kłamać, ale nie okłamuj swojej rodziny. - fuknęłam.
- Avery... - chciał coś powiedzieć, ale jakaś kobieta do niego podeszła.
Była młodsza od taty o kilka lat. Miała blond włosy, sięgające za łopatki, całkiem ładną figurę, ale w twarzy miała tony botoksu. Chciało mi się rzygać.
- Ach, to pewnie twoja córeczka. Everyn, tak? - spytała przesłodzonym głosikiem.
- Avery. - fuknęłam.
- Po co tu przyszłaś? - spytał ją tata.
- Chciałam zobaczyć gdzie się podziałeś.
- Ja już idę. - powiedziałam zwracając się do ojca. Oglądanie go z inną kobietą niż mama, jest strasznie trudne.
- Avery, poczekaj. - powiedział, ale ja zignorowałam jego słowa i odjechałam.
Na początku chciałam jechać do domu, ale postanowiłam zatrzymać się w punkcie widokowym. Zatrzymałam motor kilka metrów od krawędzi. To miejsce jest piękne. Klif porośnięty gęsto drzewami i krzewami, a w dole czysta, zimna woda. Podeszłam do krawędzi i usiadłam. Zaczęłam machać nogami. Wyłączyłam się całkowicie i przynajmniej pustka tego rodzaju nie jest nieprzyjemna. Siedziałam tam kilka minut, napawając się ciszą i spokojem, ale postanowiłam wracać. Mama może się martwić.
Westchnęłam i podniosłam się, wracając do mojej yamahi. Szybko wsiadłam na maszynę i pojechałam z powrotem do domu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już 9 rozdział za nami;( To tak szybko leci, ale co zrobić? Okej, mam nadzieję, że historia się podoba i jeżeli to czytacie, to możecie zostawić po sobie jakiś ślad. Do następnego! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro