Rozdział 8
Steve
Po wyjściu Natashy i Visiona w pokoju zapanowała cisza.
- Czy to wszystko co powiedziała Natasha to prawda, Steve? - milczenie przerwał lekko załamany głos Clinta.
- Tak - wydusiłem - ale nie wiedziałem, że Tony nie żyje.
- Co takiego wydarzyło się na Syberii, że do tej pory nam o tym nie powiedziałeś? - zapytał, ale ze słyszalnym zdenerwowaniem.
- Myślę, że to nagranie to odpowiedź na oba pytania - odpowiedziałem smutno.
Clint od razu zgarnął płytę ze stołu i ją włączył, nie zważając na innych. Nikt jednak nie protestował, bo wyglądali na równie zaciekawionych. Wszyscy więc usiedli na kanapie, nie licząc mnie i Bucky'ego, ja usiadłem trochę dalej w obawie przed reakcją pozostałych, za to on nawet się nie poruszył do momentu rozpoczęcia nagrania, wtedy tylko lekko się wzdrygnął.
(od połowy)
Nagranie się skończyło, a wszyscy w pokoju (oprócz mnie i Bucky'ego) nadal wpatrywali się w ekran, mimo że był teraz czarny. Jako pierwszy z szoku otrząsnął się Clint.
- Jak długo wiedziałeś, że jego rodzice nie żyją?
- Od Waszyngtonu - odpowiedziałem ponuro. Wanda, Scott, Sam i Clint wyglądali na zszokowanych, ich spojrzenia przeskakiwały, ze mnie na Bucky'ego i z powrotem.
- Wiedziałeś od dwóch lat i nic mu nie powiedziałeś?! - wrzasnął - Musiał dowiedzieć od jakiegoś obcego i to w dodatku przebywając w jednym pomieszczeniu z zabójcą jego rodziców!
- Nie chciałem żeby to się tak skończyło - znowu to mówię, chociaż wiem, że powtarzanie tego nie ma sensu
- Skoro nie chciałeś, to mogłeś mu powiedzieć wcześniej o rodzicach! Mogłeś chociaż spróbować go uspokoić zamiast go atakować! Czy w ogóle myślałeś o konsekwencjach twoich działań, czy po prostu chciałeś ratować Barnes'a nie ważne w jaki sposób?! - warknął
- Masz rację we wszystkim, ale ty też nie jesteś w całej tej sytuacji całkowicie niewinny! - moje nerwy puściły - Też walczyłeś przeciwko niemu nawet nie znając powodu walki! A nawet jeszcze nie dalej niż pół godziny temu go nienawidziłeś!
- Masz rację. Ale po pierwsze to ufałem ci, myślałem, że przecież ten wielki kapitan nie może walczyć przeciwko temu co dobre, bo przecież on wie co jest dobre. Ale jak teraz zobaczyłem Natashe i usłyszałem co ona mówi, zrozumiałem, że w ten sposób nie dość, że skrzywdziłem przez to moją rodzinę, to jeszcze moją najlepszą przyjaciółkę, walcząc przeciwko Tony'emu zrobiłem jej największe świństwo i jeszcze do tego obrażałem go przy niej. Teraz żałuję tego, że nie wysłuchałem też Tony'ego. On też był moim przyjacielem i wiem że jeśli było by na odwrót to on by zobaczył czy u ciebie wszystko w porządku i by ci pomógł. - powiedział
- Steve, on ma rację - wtrącił się Sam - To prawda, że my też walczyliśmy przeciwko niemu, ale to co ty zrobiłeś to jest coś gorszego, on uważał cię za jednego z najbliższych przyjaciół, prawie rodzinę, a ty ukrywałeś przed nim prawdę, a potem wbiłeś mu nóż w plecy. Ty zabiłeś go tarczą jego ojca i odszedłeś nie oglądając się za siebie. Widzisz, że to inna sytuacja niż ta na lotnisku.
Nie miałem odpowiedzi na to, bo on ma rację. Oni mają rację. Zabiłem kogoś kto przez lata pomagał mi, kto był moim przyjacielem. Nie zasłużyłem na miano bohatera. Jestem mordercą. Dopiero teraz wiem jak się czuł Tony po Ultronie. Obwinialiśmy go, tak jak oni obwiniają mnie. Tylko, że ja jestem winny, a on nie był.
- O jakim liście mówiła Natasha? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Wandy. Wszyscy momentalnie spojrzeli na mnie, nawet Bucky, który do tej pory wydawał się być nieobecny.
- Napisałem do Tony'ego list, po tym wszystkim, chciałem go przeprosić i chciałem żeby wiedział, że może na mnie liczyć, że może na nas liczyć. - wyjaśniłem
- Dobrze wiemy, że to nie wszystko, Natasha nie zdenerwowałaby się tak, gdybyś napisał tylko to. Co jeszcze tam napisałeś? - powiedział zdenerwowana Wanda, co zdziwiło chyba nie tylko mnie ale wszystkich innych, pomimo napiętej sytuacji.
- Od kiedy tak martwisz się o Starka, przecież dopiero co był najbardziej znienawidzoną prze ciebie osobą - byłem trochę zdezorientowany
- Może i tak, ale po tym wszystkim co zobaczyłam i usłyszałam, zrozumiałam, że on nie zasłużył na to wszystko, pomagał mi mimo, że tego nie chciałam, dopiero teraz do mnie dotarło, że gdy zakazał mi opuszczać kompleks, to on się o mnie troszczył, po prostu nie chciał, żeby inni mścili się na mnie . A z resztą, teraz to nie ma znaczenia. Powiedz nam co jeszcze napisałeś w tym cholernym liście, że aż tak zdenerwowało Natashe! - to chyba zszokowało mnie jeszcze bardziej.
- Napisałem, że Avengers to jego rodzina, że cieszę się, że osoby którym zaufałem mnie nie zawiodły i że myślę że, nie mówiąc mu prawdy oszczędzałem bardziej siebie niż jego - i właśnie w momencie gdy wypowiedziałem te słowa, zrozumiałem, że ten list był naprawdę głupim pomysłem - Jeśli chcecie znać cały to myślę, że Vision albo Natasha mają go ze sobą.
Nikt się nie odzywał, wszyscy zastanawiali się nad moimi słowami. Spodziewałem się krzyku, ale nic takiego nie nadeszło. Zamiast tego Clint odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Do Natashy. Chce zobaczyć ten list i przekonać się czy te porozumienia były warte tego wszystkiego.
- Ale przecież jesteśmy drużyną nie możemy się teraz rozdzielać.
- My nie jesteśmy drużyną, a przynajmniej ja już nie należę do tej drużyny od momentu, w którym zobaczyłem jak oszukałeś i zabiłeś człowieka, który zrobił dla nas więcej niż można sobie wyobrazić, który był naszym przyjacielem. Zabiłeś Tony'ego, Steve, ja już ci nie ufam. Przez ciebie zostawiłem rodzinę i nie wiem czy mam szanse do niej wrócić. Teraz ta drużyna to fikcja. - i ruszył nawet nie oglądając się za siebie.
- Czekaj Clint, idę z tobą - powiedział Scott - Też chce wiedzieć czy to było warte zostawienia córki. I śmierci Starka. - dodał szybko.
I nagle wszyscy opuścili pokój i ruszyli poszukać Natashy i Visiona, nawet Wanda. Zostałem tylko ja i Bucky. Chociaż myślę, że on też poszedłby z nimi gdyby się nie bał ich reakcji. Nawet ja chce tam pójść, ale wiem, że oni za to wszystko bardziej obwiniają mnie niż Bucka, więc to byłoby bezsensowne.
- Najgorsze jest w tym wszystkim to, że zabiłeś Starka, a jeszcze gorsze to to, że ci w tym pomogłem - i wyszedł zostawiając mnie samego w wielkim pustym pokoju z głową wypełnioną myślami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro