Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Obudził mnie piękny zapach wydobywający się z kuchni.. Hmm? Przecież ja nie zamawiałem nic.. Otworzyłem oczy i przetarłem je siadając.. Rozciągnąłem się i zsunąłem z łóżka wstając do końca.. Byłem w tym samym ubraniu co wczoraj.. Drapiąc się po głowie wyszedłem z sypialni i udałem się do kuchni. Rano zawsze powoli myślę..

- Yuki ? - Spytałem widząc białowłosego w kuchni.

- Witaj Gabriel'u.. - Powiedział cicho robiąc coś na desce..

- Zrobisz mi kawę ? Umieram.. - Mruknąłem siadając na stołku barowym kładąc głowę na blacie.. Cóż , nie powiem mu , że nie mogę umrzeć.. Dzisiaj muszę go odwieźć do sierocińca.. Chyba wiem co będę robił... Ale to zostawię na później...

- Jasne.. - Usłyszałem w odpowiedzi.. Yuki nastawił wodę i wziął kubek w którym wczoraj piłem i wsypał do niego dwie łyżeczki kawy.. Cóż , mógłbym wypić i z jednej , ale jak chce...

- Dzisiaj odwożę Cię do sierocińca.. - Powiedziałem znudzonym głosem.. Jak na zawołanie chłopak zgarbił się lekko i posmutniał.. Co się tam musi dziać , że on tak bardzo nie chce tam wracać.. ?

- Wiem o tym. - Mruknął i już z mniejszym zapałem robił śniadanie. Nie wiem co on tam robi , ale mam nadzieję , że da się to zjeść. Jak już wcześniej wspomniałem anioły nie muszą jeść , ani spać. Ale nie którzy to robią dla samej frajdy.. Ja jestem jednym z nich. Zamknąłem powieki na chwilę.

- Gabriel.. Śniadanie.. - Usłyszałem głos Yuki'ego.. Zasnąłem ? Bardzo możliwe.. Podniosłem głowę do góry i spojrzałam na talerz.. Jajecznica ? Ale... Mmmm... Pachnie wspaniale.

- Dzięki młody.. - Mruknąłem i zacząłem jeść..

- Kawę też Ci zrobiłem. - Burknął i sam usiadł zaczynając spożywać jedzenie. Na prawdę , co się tam dzieje ? Jadłem patrząc na twarz chłopca.

- Co tak na mnie ciągle patrzysz , mam coś na twarzy? - Usłyszałem speszony głos pisklęcia.. Racja , cały czas się na niego gapię jak jakiś pedofil.

- Nie , nie masz. Po prostu się nad czym zastanawiałem i po prostu zagapiłem się na twoją śliczną twarzyczkę. - Powiedziałem bez zastanowienia , co on nagrodził pięknym szkarłatnym rumieńcem. Chyba znalazłem sobie nowe hobby. Zawstydzanie go. Zachichotałem cicho jak jakaś nastolatka. Co się ze mną dzieje , do cholery?! Również się lekko speszyłem , ale nie pokazałem tego po sobie. Zająłem się jedzeniem tej pysznej jajecznicy. - Gdzie się nauczyłeś tak gotować ? - Spytałem kończąc swoją porcję.

- W sierocińcu. - Mruknął bardzo cicho. Zapamiętać- Temat sierocińca jest zakazany.

- Gotowałeś dla nich ? - Spytałem dla upewnienia się.

- Kazali mi. - Szepnął na prawdę cicho i gdyby nie moje wyczulone zmysły na pewno , bym tego nie usłyszał.

- Jak to "Kazali mi" ? Rozwiń swoją wypowiedź. - Poprosiłem. Ten speszył się jeszcze bardziej oblewając się rumieńcem. Dobra to już nie jest tak zabawne jak na początku. Coś się tam dzieję i ja dowiem się co. Nie usłyszałem na moje pytanie odpowiedzi. Westchnąłem cicho i wziąłem łyk mojej już lekko ostygniętej kawy. Wolałem go już nie męczyć. Dowiem się jak już go tam zabiorę. Skończyłem jeść śniadanie i wstawiłem talerz do zlewu. - Zbieraj się. Jedziemy Cię odwieść.. - Powiedziałem chcąc już mieć to za sobą. Młody nie dokańczając śniadania odstawił talerz na blat przy zlewie. - Czekaj. Dam Ci jakąś bluzę. Na dworze jest zimno. Możesz się przeziębić. - Powiedziałem idąc w stronę swojej sypialni.

- No i co z tego..? - Usłyszałem jego cichy szept , którego chyba nie powinienem usłyszeć , więc przemilczałem go. Będąc już w pokoju podszedłem do szafy i wygrzebałem jakąś za małą już na mnie szarą bluzę i wracając do niego podałem mu ją.

- Załóż. Bynajmniej będzie Ci jako tako ciepło. - Powiedziałem. Yuki bez sprzeciwu założył ją na siebie. O boże.. Znaczy... No... Ten... On wygląda w niej prze słodko.. Na to powinni wymyślić paragraf. Ta bluza na pewno jest na niego o 2-3 nr za duża. Ale jemu to chyba nie przeszkadza , bo wtulił się w nią i powąchał.. POWĄCHAŁ ?!?!?!!!! Patrzyłem na niego z lekko wytrzeszczonymi oczami. Chyba on też zdał sobie sprawę z tego co zrobił , bo odsunął bluzkę od twarzy i oblał się jeszcze większym rumieńcem. On jest za słodki.. Na prawdę. Czy on zdaje sobie z tego sprawę jak na mnie działa ? A tak na pewno nie powinno być. Nie teraz. Westchnąłem cicho i ruszyłem do przedpokoju udając , że nie widziałem tego co zrobił. Ubrałem buty i poczekałem , aż chłopak doczłapał się do mnie i sam ubrał na stopy buty.

- Chodź.. - Otworzyłem mu drzwi i wypuściłem pierwszego. Potem zakluczyłem je i zeszliśmy na parter. Wyszliśmy z kamienicy , a młody zaczął mnie prowadzić do swojego "znienawidzonego" sierocińca. Bynajmniej tak wywnioskowałem z jego mowy ciała i tego jak się zachowywał.

Po dobrych 40 minutach wreszcie byliśmy przy dość zniszczonym i ledwo się trzymającym budynku. To coś na pewno jest sierocińcem..? Przecież to jest rudera , a nie budowla! Wszedłem za nim i rozejrzałem się. Na ścianach pleśń i odpadający tynk. Chyba go już poniekąd rozumiem. Jeszcze ten zapach jakby coś tutaj gniło. A ble.. Panele skrzypiały i na pewno , gdybym postawił stopę na nie właściwej desce ona by się złamała po de mną. Współczuję. W naszą stronę zaczęła iść dość pulchna kobieta po 40-sce.. Jej paciorkowate oczy , aż mówiły , że nie ma dobrych intencji. A ja czułem od niej nienawiść i pogardę. I niby jak miałbym pokochać takie robactwo jak to?!

- Yuki! Gdzieś ty był. Umierałam ze strachu o ciebie.. - Powiedziała przymilnym tonem widząc z kim pisklę jest. Ughh..

- Pani Kayato... P-Przepraszam. Zasiedziałem się u Gabriel'a.. - Powiedział delikatnie się jąkając. Zasiedziałem się , powiadasz? No ciekawie , ciekawie.

- Rozumiem , rozumiem. Ale następnym razem zadzwoń do mnie i nie siedź na głowie tak prze miłego chłopca jak on. - Chłopca?!! No stara prukwo doczekałaś się.

- Widzisz Yuki. Wszystko w porządku. To ja już pójdę. Do następnego młody - Posłałem mu miły uśmiech , a z jego oczu wyczytałem nieme pomocy. No wybacz młody. Wkopałeś się. Kłamstwo nie jest dobre.. Eh i mówi to upadły anioł , brawo dla Ciebie Gabriel'u.. Brawo.. Zacząłem się kierować w stronę wyjścia patrząc przez ramię na pisklę. Wyszeptał ciche "pomocy". Udałem , że tego nie widziałem i uśmiechnąłem się sztucznie do kobiety. - Do widzenia Pani. - Skinąłem jej głową i wyszedłem z tego przytułku. Ah , wreszcie świeże powietrze.. A teraz... Odsunąłem się od drzwi i zajrzałem przez brudne okno.

- YUKI! Ile razy Ci mówiłam , że masz wracać przed 17 do ośrodka ? Kara Ci dużo nie dała ? Teraz przez tydzień nie będziesz nic jadł. Boże , jak mogłam przyjąć tak durne i nic nie warte dziecko jak ty.. - Warczała do niego. Nie wzywaj Pana Boga na daremno Kayato. On Ci nie pomoże..

- P-Przepraszam p-proszę P-Pani.. A-Ale.. - Nie dane mu było dokończyć , bo jej wielka i gruba dłoń wylądowała na jego policzku , a ja usłyszałem plaśnięcie. Ouu. Już wszystko wiem.

- Żadne przepraszam! Jesteś nie wdzięcznym dzieciakiem. Powinieneś już dawno zdechnąć. Jak długo jeszcze masz zamiar żyć na mój rachunek?! - Znów przymierzała się do uderzenia chłopca. Widziałem jak kulił się i zaciskał mocno powieki. Wystarczy. Zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi. Ręka kobiety zatrzymała się w połowie drogi do policzka pisklęcia, a on podskoczył w miejscu i uchylił nie pewnie powieki i spojrzał w moją stronę. Jego oczy zaiskrzyły się od łez i nadziei.

- Nie powinna Pani bić niewinnych dzieci Pani Kayato. - Powiedziałem oschłym tonem.

- P-Panie G-Gabriel'u... - Wyjąkała przestraszona kobieta. O właśnie. O taki rezultat mi właśnie chodziło.

- Dla Pani Crozzeria.. - Powiedziałem pierwsze lepsze nazwisko jakie wpadło mi do głowy. Yuki podbiegł do mnie i schował się za mną kurczowo ściskając palce na mojej koszulce. - Ten chłopiec idzie ze mną. Od dzisiaj ja nad nim przejmuję opiekę..

- A-Ale.. - Chciała coś powiedzieć , jednak ja jej nie pozwoliłem.

- Bez żadnego ale Pani Kayato. A może powinienem powiedzieć Miko ? Masz wiele grzechów na swoim koncie. - Odparłem oschle. - Znęcanie się nad dziećmi , liczne próby gwałtu. No ładnie sobie nagrabiłaś. - Wyrecytowałem jej grzechy , które wręcz krzyczały mi w myślach. Nie , nie mam zamiaru się ujawniać. Potem wyczyszczę im pamięć. No Yuki'emu zmodyfikuję. Nie chce , by później miał lukę w pamięci , co odbije się na nim później.

- A-Ale s-skąd t-ty... -Wyjąkała wystraszona zaczynając się cofać..

- Skąd wiem? - Spytałem , na co kobieta przytaknęła. - Masz to wyrecytowany w duszy. Jesteś taka ciemna , że twoja dusza na pewno nie trafi do nieba. Nie masz co liczyć na łaskę pana.. - Prychnąłem na ostatnie zdanie.

- A-Ale.. - Dalej chciała coś wyjąkać jednak bezskutecznie. W końcu potknęła się i upadła na swój tłusty tyłek. Z moich pleców wyrosły duże czarne jak smoła skrzydła. Czułem jak Yuki zaciska mocniej palce na mojej koszulce i lekko się trzęsie..

- T-Ty.. J-Jesteś..- Próbowała dalej..

- Tak. Jestem upadłym aniołem. Nie mam nazwiska. Mam tylko imię , które brzmi Gabriel. I na pewno sprawię , że będę Ci się śnił po nocach za to co zrobiłaś tym biednym istotkom. Właśnie przez takich jak ty straciłem swoją pozycję w niebie. - Cóż. To kłamstwo ,ale ona nie musi o tym wiedzieć.

- Przenajświętszy Boże.. Ja się do Ciebie modliłam Gabrielu! - Wykrzyczała zdenerwowana. Przechodzimy do innej tury zachowania? A co później będzie , rozpacz? Dobre sobie.

- Jak miło. - Prychnąłem.. - Na pewno się modliłaś.. W końcu tyle grzechów popełniłaś.. Jak widzisz nie jestem już tak dobrym aniołem jak kiedyś. Ty również nie jesteś dobra. Mogę Ci obiecać , że będziesz się smażyć w piekle.. - Powiedziałem ozięble.. Kobieta zaczęła się trząść , a z jej paciorkowatych oczu leciały łzy. Ha! Powinieneś być jasnowidzem. Jest i rozpacz.

- P-Przepraszam.. J-Ja n-nie c-chciałam. - Wyszlochała..

- Na pewno nie chciałaś. Nie kazałaś im macach twojego obrzydliwego cielska. Na pewno. - Powiedziałem z pogardą. - Już czas na mnie Miko. - Oznajmiłem i machnąłem ręką przed jej twarzą ,a ta zemdlała. Schowałem skrzydła i spojrzałem na chłopca. Trząsł się ze strachu i bezgłośnie szlochał. Wziąłem go w ramiona i wyniosłem z budynku. - Nie masz się czego bać Yuki. Nie zrobię Ci krzywdy. Już wtedy, gdy Cię pierwszy raz ujrzałem nie mogłem Ci nic zrobić. - Przyznałem niechętnie.

- P-pierwszy r-raz u-ujrzałeś ? - Spytał jąkając się uroczo.

- Tak. - Powiedziałem. Cóż , puki jeszcze nie ma zmodyfikowanej pamięci mogę mu co nie co opowiedzieć. - Zobaczyłem Cię wczoraj , gdy obserwowałem ludzi. Widziałem ja tamci mężczyźni ciągną Cię do zaułka. To , że Ci pomogłem było impulsem. Nie wiem dlaczego dokładnie to zrobiłem. Może jeszcze coś z dobrego anioła się we mnie obudziło. Nie mam bladego pojęcia. I tak dochodzimy do chwili obecnej.

- C-Czyli t-ty j-jesteś..

- Tak. Jestem upadłym aniołem jeśli o to Ci chodziło Yuki. - Powiedziałem łagodnie i wzbiłem się w powietrze uprzednio na nowo rozprostowując skrzydła. Usłyszałem cichy pisk ze strony chłopca. Zachichotałem cicho. - Nie masz się czego bać. Otwórz oczka i spójrz w dół. - Poradziłem. Pisklę zrobiło to z lekkim wahaniem jednak w końcu spojrzało w dół i rozszerzyło oczy ze zdziwienia. - Pięknie prawda?

- T-Ty t-to w-widzisz c-codziennie ? - Spytał speszony.

- Tak. Może i za pierwszym razem jest to niesamowite , jednak później przyzwyczajasz się do tego widoku. - Odpowiedziałem. - Dobrze. Wracajmy do domu.. - Skierowałem lot w stronę mojej kamienicy.

- C-Co z-ze mną zrobisz ? - Spytał , gdy już siedzieliśmy w salonie.

- W jakim sensie Yuki? - Spojrzałem na niego udając niezrozumienie , jednak dobrze wiedziałem o co mu chodzi. Nie chce mu modyfikować pamięci , ale muszę. Nie chce , ale muszę. Eh..

- C-Co t-teraz z-zrobisz..? M-Masz z-zamiar u-usunąć mi p-pamięć ?- Spytał mocno się jąkając. Jest taki uroczy. Położyłem mu dłoń na policzku tak , by wzrok skierował na mnie..

- Zmodyfikuję Ci ją. - Przyznałem. Otworzył szerzej oczy i lekko uchylił usta. Spojrzałem na nie. Zagryzłem wargę i wróciłem wzrokiem do jego niebieskich tęczówek.

- N-Nie r-rób t-tego. - Powiedział cicho spuszczając wzrok na swoje palce.

- Muszę. Nie chce tego.. Ale takie są zasady. Człowiek nie może się dowiedzieć o nas. O istotach o boskiej mocy. - Oznajmiłem cicho. Pierwszy raz nie chce robić czegoś tak bardzo jak tego.

- P-Proszę. N-Nikomu n-nie p-powiem. Z-Zachowam to d-dla s-siebie.. P-Proszę.. - Spojrzał w moje oczy. W jego kącikach zebrały się łezki. Dlaczego poczułem ukłucie w okolicy serca? Co mi jest?!

- Yuki. Nie utrudniaj mi tego.. Proszę.. Yuki. - Spojrzałem na niego błagalnie. Jego łzy zaczęły spływać po policzku i mojej dłoni. Dlaczego tak bardzo nie chce by ten chłopak płakał...? Gabriel'u ogarnij się. Znasz go jeden pieprzony dzień i już sobie za dużo wyobrażasz.

- N-Nie.. - Usłyszałem cichy szept , a potem ciepłe i wilgotne wargi na swoich. Otworzyłem szeroko oczy.. Czy on...

Pocałował mnie...??!!


************************************




Mamy drugi rozdział kochani.. Jak go oceniacie ? Może być ? Dużo błędów ? Fabuła trzyma się kupy? Nie przesadziłam z tą Kayato? Piszcie mi swoje opinie. Jestem strasznie zestresowana swoją pierwszą książką w tej tematyce. Na górze macie jak wygląda Yuki.. Szukałam chłopca o opisie jaki dałam.. Trudno było.. A teraz..


Au revoir!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro