2. Spytki
Nie mogłem przestać myśleć o Apple. To chyba po prostu dlatego, że nie na co dzień spotyka się gadające owoce, ale to się zaczęło wymykać z pod kontroli.
-Draco! Ty jeszcze żyjesz?- spytał Blaise.
-Co?- spytałem wyrwany z rozmyślań.
-No raczej ja się pytam co się stało, że tak dziwnie się zachowujesz.
-Dziwnie?- chyba rzeczywiście trochę za bardzo się zamyśliłem.
-A nie jedzenie podczas kolacji, tylko gapienie się w ściane jest normalne?
-Sorry, rozmawialiśmy o czymś?
-No w sumie nie, ale ta ściana nie wygląda na wystarczająco ciekawą bym ci nie przerywał gapienia się w nią.
-Jak miło.
-Zawsze do usług- w tym momencie Zabini udał, że się kłania.
Po kolacji
Szedłem do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, gdy zobaczyłem turlający się kształt. Odrazu pomyślałem o Apple. Poszedłem więc za nim.
Po chwili zrozumiałem, że to nie mogło być jabłko, bo było pomarańczowe, ale uznałem, że już nie warto zawracać.
Gdy pomarańczowe coś skręciło za róg usłyszałem straszny krzyk dobiegający z tamtąd. Zacząłem biec w tamtą stronę i zobaczyłem...
-Zabierzcie to odemnie!- krzyczało jabłko.
Pomarańczowe coś przygniatało Apple do ściany. Dopiero, gdy poderwałem to z podłogi, zrozumiałam że to pomarańcza.
-Zostaw mnie- krzyczała.-Zostaw mnie ja mówię!
-O co tu chodzi!- krzyknąłem, wtedy pomarańcza wyrwała się i poturlała z wielką szybkością w przeciwną stronę korytarza.
Stałem oniemiały na środku korytarza.
-Nie przejmuj się, już się do nas nie zbliży.- powiedział Apple.
-A ja muszę zadać ci parę pytań.
-No dawaj.
-Po pierwsze, jesteś dziewczyną, czy chłopakiem?
-Dziewczyną! Ty zboczeńcu!- próbowała uciec, ale chwyciłem ją.
Rzeczywiście, to było dość niefortunne pytanie, ale przecież musiałem wiedzieć. Położyłem ją na parapecie.
-Po drugie gdzie ty mieszkasz?
-W zamku- *ja: facepalm*
-Ale gdzie w zamku geniuszu, Hogwart jest duży.
-Raz tu, raz tam... -ewidentnie próbowała wymigać się od odpowiedzi, a ja jej pozwoliłem.
-Po trzecie skąd się wzięłaś w Hogwarcie?
-Nie jestem do końca pewna, ale chyba przywiózł mnie jakiś uczeń, ktoś walną jakimś zaklęciem i zyskałam świadomość. Zaczęłam się ukrywać, jesteś chyba jedynym człowiekiem który o mnie wie.
-Po czwarte o co chodziło z tą pomarańczą?!
-Chyba chciał mnie zjeść.
-Ale jest owocem, to ją się je.
-To on, a ty się nieznasz na życiu, tymbardziej jedzenia, więc mi nie mów co jest niemożliwe.
-Draco!-nagle usłyszeliśmy głos Zabiniego-Draco do cholery co ty odpierdzielasz, mieliśmy grać w szachy!
-Muszę iść, ale spotkamy się jeszcze prawda?
-Tak, a ty mi obiecasz, że nikomu o mnie nie powiesz?
-Obiecuję.
Kroki Blaise'a były coraz głośniejsze. Apple zeskoczyła z parapetu i poturlała korytarzem, a ja poszedłem w stronę Diabła.
-W końcu cię znalazłem. Co ty tu robiłeś?!
-Nic takiego...
-Stary z tobą dzieje się coś dziwnego.
"Tak, ale na dobrą sprawę z całą tą szkołą dzieje się coś dziwnego"-pomyślałem.
Oto drugi rozdział tej fascynującej opowieści! Mam nadzieje, że się wam podobało :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro