Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6. Ślubuje ci miłość, wierność i...

/Anna/

Kiedy się obudziłam od razu poszłam się umyć. Zosia, Basia, Maryna i Martyna szykowały wtedy moją suknie, buty i resztę rzeczy. Po kąpieli ubrałam szlafrok i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić nam śniadanie. Gdy tylko zjadłam z dziewczynami śniadanie Basia zaczęła robić mi fryzurę, Martyna robiła mi makijaż, Maryna malowała moje paznokcie, a Zosia poszła kupić idealny bukiet. Gdy byłam już w sukni, butach i welonie, a w rękach trzymałam bukiet pod dom przyjechała limuzyna z kierowcą, moimi rodzicami oraz Kubą. Poszłyśmy do limuzyny. Kierowca wyszedł z limuzyny i otworzył nam drzwi. Po wejściu do limuzyny uśmiechnęłam się.

/Wiktor/

Kiedy się szykowałem do ślubu coraz bardziej się źle czułem. Starałem się nie pokazywać tego. Nowy pewnie by zaczął panikować.  Wszedłem do łazienki. Piotrek czekał z chłopakami pod domem. Oparłem ręce o umywalkę ciężko oddychając. Przemyłem twarz wodą i wytarłem ręcznikiem. Poszedłem do chłopaków.

-Wszystko w porządku?- Spytał się Adam kładąc na moje ramie rękę.

-Tak wszystko w porządku.- Powiedziałem idąc do auta. Jednak... Kiedy nacisnąłem na klamkę... Auto wybuchło z głośnym hukiem. Odleciałem na kilka metrów. Czułem piekące uczucie na skórze. Następnie uderzyłem o coś po czym była ciemność.

/Gabriel/

Byłem przerażony. Doktor Banach odleciał na kilka metrów uderzając mocno o drzewo. Podbiegłem do niego z Adamem i Piotrkiem, a Kędzior wezwał pomoc. Kiedy przyjechała karetka od razu zadzwoniłem do Zosi która po chwili odebrała.

-No gdzie wy jesteście? Czekamy już pod kościołem.- Powiedziała wściekła Zosia.- Macie jeszcze 10 minut, a jak nie przyjedziecie macie kłopoty.- Dodała.

-Zośka posłuchaj mnie. Twój tata miał wypadek.- Powiedziałem podniesionym głosem.

-C-Co? Jak to? Gdzie? Kiedy?- Spytała się przerażona Zosia.

-Przyjedźcie lepiej do szpitala. Tam wszystko wam powiem.- Powiedziałem kiedy zespół Artura przekładał doktora Banacha na deskę, a potem na nosze. Rozłączyłem się.

-Nowak! Jedziesz z nami!- Krzyknął doktor Góra wsiadając do karetki. Sam szybko wsiadłem do karetki i zamknąłem drzwi. W szpitalu wyjaśniłem wszystko Zosi, doktor Anie, Martynie, Marynie i Basi. Doktor Reiter razem z rodzicami, Zosią, Martyną i Basią poszły do kawiarni. Sam usiadłem pod salą czekając na informacje. Maryna trzymała mnie za rękę.

-Będzie dobrze na pewno.- Powiedziała kiedy wyszła Górska. Lekarka powiedziała, że doktor Banach ma krwiaka i zatrucie lekami na... Potencje? Te leki mi się nie podobały. Ktoś musiał je dodać do czegoś co jadł lub pił doktor Banach. Oczywiście zgłosiłem moje podejrzenia na policje. Po około 4 godzinach doktor Banach był już w sali pooperacyjnej. Wysłałem o tym wiadomość Zosi która po kilku minutach przyszła z doktor Reiter. Narzeczona doktora od razu weszła do sali i usiadła przy nim.

/Wiktor/

Otworzyłem powoli oczy i zauważyłem, że jestem w szpitalu.

-Boże Wiktor.- Usłyszałem głos Anny. Spojrzałem na nią.- Już dobrze. Złapią tego co ciebie tak urządził.- Powiedziała pomagając mi usiąść. Zauważyłem jak do sali wchodzi Nowy i pozostali. W tym rodzice Ani oraz... Ksiądz?! Spojrzałem na Anie, a ta się uśmiechnęła. Ania wstała, a obok niej stanęła Maryna, a obok mnie Nowy.

-Podajcie sobie prawe dłonie.- Powiedział ksiądz, a ja i Ania wykonaliśmy polecenie.- Powtarzajcie słowa przysięgi.- Dodał ksiądz.- Ja Wiktor. Biorę sobie ciebie Anno za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powiedział ksiądz.

-Ja Wiktor. Biorę sobie ciebie Anno za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powtórzyłem z uśmiechem patrząc na Anie.

-Ja Anna. Biorę sobie ciebie Wiktorze za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powiedział ksiądz.

-Ja Anna. Biorę sobie ciebie Wiktorze za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powtórzyła słowa księdza Ania również z uśmiechem.

-Co Bóg złączył niech człowiek ich nie rozdziela. A teraz możecie włożyć sobie obrączki.- Powiedział ksiądz gdy Gabryś podał mi obrączkę którą włożyłem na palec Ani, a ona założyłam mi. Następnie się pocałowaliśmy. Wszyscy bili brawa. Po chwili przyszedł Kuba z kawałkami tortu.

-Przepraszam, że tak długo ale sprawdzali czy w torcie nie ma czegoś hehe.- Powiedział Kuba drapiąc się po karku. Wzięliśmy i zaczęliśmy jeść. Po czasie wszyscy wyszli. Jednak Ania wróciła po kilku minutach przebrana. Usiadła obok mnie. Zaczęła mnie głaskać po głowie.

-Prześpij się kochanie. Jak stąd wyjdziesz to pojedziemy na nasz miesiąc miodowy.- Powiedziała Ania całując mnie w czoła. Po kilku minutach zasnąłem. Byłem szczęśliwy, że ja i Ania jesteśmy małżeństwem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro