Rozdział 6. Ślubuje ci miłość, wierność i...
/Anna/
Kiedy się obudziłam od razu poszłam się umyć. Zosia, Basia, Maryna i Martyna szykowały wtedy moją suknie, buty i resztę rzeczy. Po kąpieli ubrałam szlafrok i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić nam śniadanie. Gdy tylko zjadłam z dziewczynami śniadanie Basia zaczęła robić mi fryzurę, Martyna robiła mi makijaż, Maryna malowała moje paznokcie, a Zosia poszła kupić idealny bukiet. Gdy byłam już w sukni, butach i welonie, a w rękach trzymałam bukiet pod dom przyjechała limuzyna z kierowcą, moimi rodzicami oraz Kubą. Poszłyśmy do limuzyny. Kierowca wyszedł z limuzyny i otworzył nam drzwi. Po wejściu do limuzyny uśmiechnęłam się.
/Wiktor/
Kiedy się szykowałem do ślubu coraz bardziej się źle czułem. Starałem się nie pokazywać tego. Nowy pewnie by zaczął panikować. Wszedłem do łazienki. Piotrek czekał z chłopakami pod domem. Oparłem ręce o umywalkę ciężko oddychając. Przemyłem twarz wodą i wytarłem ręcznikiem. Poszedłem do chłopaków.
-Wszystko w porządku?- Spytał się Adam kładąc na moje ramie rękę.
-Tak wszystko w porządku.- Powiedziałem idąc do auta. Jednak... Kiedy nacisnąłem na klamkę... Auto wybuchło z głośnym hukiem. Odleciałem na kilka metrów. Czułem piekące uczucie na skórze. Następnie uderzyłem o coś po czym była ciemność.
/Gabriel/
Byłem przerażony. Doktor Banach odleciał na kilka metrów uderzając mocno o drzewo. Podbiegłem do niego z Adamem i Piotrkiem, a Kędzior wezwał pomoc. Kiedy przyjechała karetka od razu zadzwoniłem do Zosi która po chwili odebrała.
-No gdzie wy jesteście? Czekamy już pod kościołem.- Powiedziała wściekła Zosia.- Macie jeszcze 10 minut, a jak nie przyjedziecie macie kłopoty.- Dodała.
-Zośka posłuchaj mnie. Twój tata miał wypadek.- Powiedziałem podniesionym głosem.
-C-Co? Jak to? Gdzie? Kiedy?- Spytała się przerażona Zosia.
-Przyjedźcie lepiej do szpitala. Tam wszystko wam powiem.- Powiedziałem kiedy zespół Artura przekładał doktora Banacha na deskę, a potem na nosze. Rozłączyłem się.
-Nowak! Jedziesz z nami!- Krzyknął doktor Góra wsiadając do karetki. Sam szybko wsiadłem do karetki i zamknąłem drzwi. W szpitalu wyjaśniłem wszystko Zosi, doktor Anie, Martynie, Marynie i Basi. Doktor Reiter razem z rodzicami, Zosią, Martyną i Basią poszły do kawiarni. Sam usiadłem pod salą czekając na informacje. Maryna trzymała mnie za rękę.
-Będzie dobrze na pewno.- Powiedziała kiedy wyszła Górska. Lekarka powiedziała, że doktor Banach ma krwiaka i zatrucie lekami na... Potencje? Te leki mi się nie podobały. Ktoś musiał je dodać do czegoś co jadł lub pił doktor Banach. Oczywiście zgłosiłem moje podejrzenia na policje. Po około 4 godzinach doktor Banach był już w sali pooperacyjnej. Wysłałem o tym wiadomość Zosi która po kilku minutach przyszła z doktor Reiter. Narzeczona doktora od razu weszła do sali i usiadła przy nim.
/Wiktor/
Otworzyłem powoli oczy i zauważyłem, że jestem w szpitalu.
-Boże Wiktor.- Usłyszałem głos Anny. Spojrzałem na nią.- Już dobrze. Złapią tego co ciebie tak urządził.- Powiedziała pomagając mi usiąść. Zauważyłem jak do sali wchodzi Nowy i pozostali. W tym rodzice Ani oraz... Ksiądz?! Spojrzałem na Anie, a ta się uśmiechnęła. Ania wstała, a obok niej stanęła Maryna, a obok mnie Nowy.
-Podajcie sobie prawe dłonie.- Powiedział ksiądz, a ja i Ania wykonaliśmy polecenie.- Powtarzajcie słowa przysięgi.- Dodał ksiądz.- Ja Wiktor. Biorę sobie ciebie Anno za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powiedział ksiądz.
-Ja Wiktor. Biorę sobie ciebie Anno za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powtórzyłem z uśmiechem patrząc na Anie.
-Ja Anna. Biorę sobie ciebie Wiktorze za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powiedział ksiądz.
-Ja Anna. Biorę sobie ciebie Wiktorze za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powtórzyła słowa księdza Ania również z uśmiechem.
-Co Bóg złączył niech człowiek ich nie rozdziela. A teraz możecie włożyć sobie obrączki.- Powiedział ksiądz gdy Gabryś podał mi obrączkę którą włożyłem na palec Ani, a ona założyłam mi. Następnie się pocałowaliśmy. Wszyscy bili brawa. Po chwili przyszedł Kuba z kawałkami tortu.
-Przepraszam, że tak długo ale sprawdzali czy w torcie nie ma czegoś hehe.- Powiedział Kuba drapiąc się po karku. Wzięliśmy i zaczęliśmy jeść. Po czasie wszyscy wyszli. Jednak Ania wróciła po kilku minutach przebrana. Usiadła obok mnie. Zaczęła mnie głaskać po głowie.
-Prześpij się kochanie. Jak stąd wyjdziesz to pojedziemy na nasz miesiąc miodowy.- Powiedziała Ania całując mnie w czoła. Po kilku minutach zasnąłem. Byłem szczęśliwy, że ja i Ania jesteśmy małżeństwem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro