Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Problemy.

/Wiktor/

Minął tydzień od kąt byłem świadkiem śmierci Kacpra. Byłem na jego pogrzebie. W tym tygodniu mieliśmy różne wezwania ale najczęściej były wezwania do ofiar zaatakowane przez mordercy. Niestety niektóre z tych osób byli nimi moi lub Ani znajomymi ze szkoły. Obecnie jechałem z Nowym i Piotrkiem do ofiar zatrucia. Po wejściu do budynku miałem złe przeczucia.

-Dzień dobry. Co się stało?- Spytałem się kiedy zauważyłem dwie nieprzytomne osoby. Zacząłem z Nowym i Piotrkiem udzielać im pomocy. Po czasie Nowy usiadł przy ścianie.- Nowy co się dzieje?- Spytałem się kiedy zacząłem się źle czuć.

-T-To czad... Ewakuujemy się.- Powiedział Piotrek ledwo wstając i podchodząc do Nowego.

-I-Idźcie... Zaraz dołączę.- Powiedziałem gdy Piotrek razem z Nowym opuścili pomieszczenia, a potem dom. Kiedy szedłem w stronę wyjścia upadłem na ziemie tracąc przytomność.

/Piotrek/

Na zmianę z Nowym wdychaliśmy tlen przez maskę. Wezwałem dwa zespoły, straż pożarną i policje. Miałem złe przeczucia. Wiktor od kilku minut nie wychodził z tamtego domu. Po chwili przyjechały karetki, policja i straż pożarna. Martyna i Kuba.

-Piotrek, Nowy nic wam nie jest?- Zapytał się Kuba kiedy podałem Nowemu maskę z tlenem.

-Na szczęście nie. Ale Wiktor jest w środku.- Powiedział Nowy wdychając przez maskę tlen. Nagle zauważyłem jak strażacy wynoszą nieprzytomnego Wiktora.

/Anna/

Kiedy zauważyłam jak strażacy wynoszą nieprzytomnego Wiktora byłam przerażona.

-Wiktor!- Krzyknęłam przerażona. Pobiegłam do Wiktora i sprawdziłam czy oddycha.- Kędzior tlen na maskę ruchy!- Krzyknęłam głaszcząc narzeczonego po głowie. Po chwili przybiegł Kędzior z noszami oraz Misiek z butlą z tlenem. Chłopaki przełożyli Wiktora na nosze. Założyłam mu maskę z tlenem, a następnie pojechaliśmy z nim do szpitala. Gdy chłopaki zawieźli mojego narzeczonego na sor ja pobiegłam się przebrać. Po czym pobiegłam pod sale Wiktora. Usiadłam na krześle przed salą i zaczęłam czekać. Po czasie wyszedł lekarz.- Co z Wiktorem?- Spytałam przerażona wstając z krzesła.

-Anka spokojnie. Wiktor podtruł się trochę czadem ale wyjdzie z tego.- Powiedział lekarz, a ja weszłam do sali mojego narzeczonego. Usiadłam przy nim i złapałam go za rękę.

-Wszystko będzie dobrze Wiktorku.- Powiedziałam całując go w czoło. Po czasie zasnęłam przy nim. Wiedziałam, że muszę poprosić Zosie o rade na temat sukni ślubnej. W pewnej chwili zauważyłam jak Zosia wchodzi do sali.- Zosiu wszystko będzie dobrze. Wiktor się obudzi.- Powiedziałam, a Zosia usiadła obok mnie. Przytuliła się do mnie.

-Ania... Tomek on...- Powiedziała Zosia bliska płaczu, a ja bardziej ją przytuliłam. Po czasie Wiktor się obudził. Kiedy Wiktor się obudził Zosia spała. Gdy mój narzeczony mógł iść do domu poszłam z nim i Zosią do domu. W domu położyłam Zosie na łóżku i przykryłam kołdrą.- Czemu mu to się stało?- Spytała się Zosia ze łzami w oczach.

-Zosiu... Wiedziałaś, że Tomek jest nie uleczalnie chory.- Powiedziałam głaszcząc ją po głowie. Kiedy Zosia zasnęła poszłam do Wiktora. Zasnął na kanapie. Usiadłam i przykryłam się kocem. Dałam jego głowę na moje kolana. Przykryłam go kocem. Po czasie zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro