Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44. Wyjazd.

Droga szybko mi zajęła. Po drodze zauważyłam, że w torbach były maskotki. Był pluszowy cerber, biała sowa, Hermiona i Snape. Cała czwórka maskotek miała przyczepiona kartką, że to z uniwersum Harry'ego Pottera. Jednak kiedy dochodziłam do domu wiedziałam jedno. Wiedziałam, że pójdę od razu do Masona i wszystko od A do Z mu powiem. Nie chce by myślał, że okłamywałam go. Powiem mu prawdę, że Włoch był, jest i zawsze będzie moim ojcem. Mam nadzieję, że nie stracę ani jego ani ojca. Zauważyłam jak z domu wychodzi Mason. Od razu podchodzi do mnie i przytula mnie.

-Wszystko w porządku? Nic się nie działo?- Zapytał przyglądając się mi.- Co to za prezenty?- Zapytał się ponownie Mason pokazując na torby.

-Tak spokojnie jest w porządku. To są maskotki dla Severusa i Lili.- Powiedziałam patrząc na niego.

-Masz może czas byśmy porozmawiali?- Zapytał się mnie Mason.

-Tak mam Mason.- Odpowiedziałam idąc z nim do domu. Po wejściu poszliśmy do pokoju maluchów. Dałam im maskotki po czym poszliśmy do sypialni. Usiedliśmy koło siebie na łóżku.

-Wiesz muszę tobie coś bardzo ważnego powiedzieć Evelyn.- Mówi spokojnie mimo, że widzę doskonale w jego oczach, że to na prawdę coś pilnego. Dodatkowo w jego oczach zauważam strach którego nigdy nie pokazywał aż tak często.- Muszę iść Evelyn. Wyjeżdżam.- Powiedział poważnym tonem Mason.

-Czy przypadkiem nie wspominałeś, że wyjeżdżamy na wakacje wspólnie?- Zapytałam się nie wiedząc kompletnie o co chodzi. Wydawał się nieco zdenerwowany.

-Obiecałem ci Evelyn, że pojedziemy. Dotrzymam słowa.- Powiedział klękając przede mną na kolano.- Obiecaj mi jedno kochanie. Obiecuj mi, że cokolwiek by się nie stało to ochronisz Severusa i Lili własnym życiem.- Powiedział łapiąc mnie za ręce. Nie rozumiałam go. Co miał zamiar zrobić? Mimo, że Lili mieszka z nami od tygodnia to mocno się przywiązał jakby była jego córką.

-Mason? O co ci chodzi? Dlaczego tak mówisz? Przecież wiesz, że maluchy są dla mnie ważne i będę je chronić mimo wszystko. Mówisz to tak jakbyśmy się mieli nigdy więcej ni zobaczyć.- Powiedziałam czując łzy w oczach. Zaczęłam się bać.

-Evelyn. Jeśli się mi coś stanie... Musisz skoncentrować się na nich i na sobie. Przepraszam cie. Ale nie mogę ci powiedzieć dlaczego.- Powiedział odwracając głowę. Czuję jak łzy spływają mi po twarzy.

-Mason... Musisz mi do cholery powiedzieć. Jeśli mnie kochasz to mi powiedz.- Powiedziałam spuszczając głowę gdy łzy bardziej kapały mi z oczu. Mason dał dłoń na mój policzek i uniósł moją twarz. Zaczął wycierać łzy rękawem koszuli.

-Właśnie z powodu, że ciebie kocham bardziej niż siebie samego nie mogę i nie chcę ciebie narażać na niebezpieczeństwo. Wiem, że to ciebie boli. Mnie boli jeszcze bardziej myśl, że mogę cie stracić. Nie możesz się o niczym dowiedzieć i nie chce ciebie w to mieszać.- Powiedział na co ja się rozpłakałam. Rzuciłam się mu na szyję. Upadł na tyłek, a ja siedziałam na jego kolanach przytulona.- Proszę Evelyn. Nie utrudniaj mi tego momentu.- Powiedział biorąc moją twarz w dłonie. Zaczął ścierać moje łzy.- Nie martw się... Nie wyjeżdżam od razu.- Powiedział po czym mnie pocałował. Całował mnie długo i namiętnie. Spojrzał na mnie gdy przerwał pocałunek.

-Nie chcę byś wyjeżdżał.- Powiedziałam patrząc na niego. Mason pogładził mój policzek.

-Wiem kochanie ja też nie chce. Chodź do dzieci.- Powiedział wstając po chwili ze mną. Poszliśmy do dzieci u których spędziliśmy większość dnia. Zaraz po kolacji wróciliśmy do naszej sypialni. Przebrałam się i wróciłam do niego. Stał półnagi przy łóżku. Położyliśmy się koło siebie. Mason okrył nas kołdrą, a ja się w niego wtulam. Zasypiam z obawiamy o życie Masona. Nie chce go stracić. Nie mogę. Szczególnie Severus i Lili nie mogą go stracić. Jednak bolało mnie też to, że nie udało mi się Masonowi wyznać prawdy o Włochu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro