Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41. Porwanie kobiety mafii.

Kiedy zaparkowałam pod blokiem wyszłam z auta i zamknęłam je. Poszłam do mieszkania. Już po wejściu Avery mnie przytuliła na powitanie. Nie obyło się bez pytań na temat policzka. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Moja przyjaciółka poszła do kuchni z której po chwili przyniosła dwa kubki kawy i miskę z makaronikami.

-Dobra kochana. Mów co tam u ciebie słychać i co ci się stało w policzek. Jeśli ten Mason ciebie znów uderzył chyba go wykastruje.- Powiedziała Avery pijąc kawę.

-Spokojnie Avery to nie on. Więc tak. W urodziny dostałam wielkiego misia od Iwa, syna Masona. Od Ariocha dostałam róże, Hunter podarował mi paczkę chrupek, a tygrys Tajgi dał mi pluszowego kotka.- Powiedziałam na co Avery prawie opluła się kawą.

-Że co? Nie gadaj. Serio macie tygrysa? Pokaż fotki plis.- Mówiła rozmarzona. Wyjęłam telefon i po wejściu w galerię pokazałam jej zdjęcia Tajgiego, Ariocha i Huntera.- Boziu wyobraziłam sobie ty idziesz, a te psiaki po twoich dwóch stronach jak ochroniarze. Ale tego tygryska bym wyściskała.- Powiedziała śmiejąc się.

-Wiem o tym. Mason nawet pamiętał o moich urodzinach, a dzień po nich... Spotkałam Davida. Na szczęście Achioch był obok i mi pomógł gdy był upierdliwy. Jednak... Rano pokłóciłam się z Masonem. Myślałam, że ma kochankę, a okazało się ona jego siostrą. Poza tym okłamał mnie, że jego brat umarł na raka, a w rzeczywistości się zabił na jego oczach. Jak byłam u małego to David mi nie dawał spokoju i prosił o spotkanie. Musiałam na nie iść. Zaraz po wejściu tutaj spotkałam jakiegoś faceta. Okazało się, że... To jest mój ojciec.- Powiedziałam robiąc przerwę by napić się kawy.

-Pierdzielisz. Twój ojciec. To ten sam typ co zostawił twoją mamę w ciąży?- Zapytała się w szoku Avery. Skinęłam głową.

-Tak ten sam. Jednak z tego co mówił miał jakieś problemy i musiał uciec by nas chronić. Przelewał kasę na mamy konto i wspólnie stworzyli mi konto na które wpłacał alimenty. W dodatku miał ludzi którzy mnie obserwowali i mu wszystko mówili. Nawet wie o Severusie.- Powiedziałam patrząc na nią. Miała wyraz twarzy pytający się mnie wprost czy mu wybaczyłam.- Tak wybaczyłam mu. Jednak mam nadzieję, że dotrzyma obietnicy i będzie obecny w naszym życiu.- Powiedziałam patrząc na nią.- Jednak po jego wyjściu przyszedł David. Zaczął się na mnie wydzierać, nazwał mnie suką po czym mnie uderzył. Jeszcze Iwo chyba coś do mnie czuje.- Dodałam biorąc makaronika i wzięłam gryza.

-Japierdole. Nie było mnie tyle czasu, a tyle się wydarzyło. David zachował się jak damski bokser, spotkałaś swojego ojca który huj czasu nie dawał o sobie znać, a dodatkowo twój pasierb czuje do ciebie mienię. Czemu mi nie mówiłaś i dopiero teraz mi mówisz?- Zapytała się Avery jedząc ciastko.

-Avery nie złość się na mnie. Po raz nie chciałam ci przeszkadzać. Po dwa miałam napiętą atmosferę z Masonem o te spotkanie. Po trzecie dowiadujesz się teraz kiedy z Masonem jest w porządku jednak życie mi się obróciło o 180 stopni. W dodatku okazuje się, że jego wróg okazuje się moim ojcem. Na samą myśl boje się, że go zabije.- Powiedziałam dając głowę na oparcie kanapy. Wpada mi do głowy pewien pomysł. Biorę telefon i piszę do Davida z prośbą by podał mi adres mojego ojca. Odpisał po chwili, że to w jakiejś niebezpiecznej okolicy. Jednak David stanowczo odradzał mi iść tam. Szczególnie sama. Nie miałam wyboru. Chciałam się spotkać z ojcem i go ostrzec.

-Evelyn może powinnam iść tam z tobą? Samej ciebie nie puszczę, a David nie pójdzie z tobą bo znów cie uderzy.- Powiedziała Avery.

-Avery poradzę sobie. Będę pod telefonem.- Powiedziałam po czym przytuliłam ją na uspokojenie. Następnie wstałam i poszłam do drzwi. Wyszłam z mieszkania, a następnie z budynku. Wsiadłam do auta i odjechałam. W pewnej chwili podczas jazdy auto się zatrzymało. Brak bęzyny. Kurwa. Wysiadłam z auta i zaczęłam iść do bagażnika. Jednak nagle zatrzymała się obok czarna furgonetka której wysiadło czworo ludzi. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć gdy mnie złapali. Wsadzili mnie na tyły, związali i zakleili usta. Na dodatek związali mi oczy. Już po chwili poczułam i usłyszałam jak z piskami opon odjeżdżamy. Wiedziałam jedno. Porwali mnie. Kto? Nie wiem. Ale strasznie się bałam, że to ktoś kto zna Masona lub mojego ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro