Rozdział 3. Udana partyjka.
Patrzyłam w szoku na złote żetony do gry. Nie wiem jak ten mężczyzna mógł sobie pozwolić na takie żetony. David również patrzył w wielkim szoku. Jeden z ochroniarzy mężczyzny odszedł, a ten co trzymał tace z żetonami stał spokojnie przyglądając się czarnowłosemu.
-Proszę bardzo szefie.- Powiedział ochroniarz. Mężczyzna był ubrany w szarą koszulkę oraz spodnie. Był chyba starszy od swojego szefa.
-Przepraszam ale... Chyba nie potrafię dzisiaj przynieść komukolwiek szczęście.- Powiedziałam niepewnie patrząc na nieznajomego.- Niech pan nie wyrzuca kasy przez mojego pecha.- Powiedziałam patrząc na obu mężczyzn. Wiedziałam, że mój chłopak się mi przygląda. Tak jak tym dwojgu mężczyzn. Jednak mężczyzna złożył dłonie jakby myślał. Lewą trzymał brodę, a prawą swój łokieć. Zaśmiał się lekko. Spojrzał na mnie z lekko przymrużonymi oczami.
-Pieniędzmi się nie martw. Nie są ona dla mnie żadnym problemem.- Odparł z uśmiechem. Uśmiechem który sprawił przyśpieszenie bicia mojego serca. Jednak to dało mi do myślenia. Do myślenia, że nie będzie łatwe olanie go i jego prośby. Westchnęłam cicho.
-Dobrze ale będę tylko jedną rundę.- Powiedziałam lekko stanowczo. Nie chciałam by ten facet tak napalał się wygraną przy mnie tak jak David. Mimo, że mówił, że kasa to dla niego żaden problem ja nie czułabym się dobrze. Szczególnie świadoma, że stracił jakąś wysoką kwotę pieniędzy. Mężczyzna podszedł do mnie. Chwycił moją dłoń i ucałował jej zewnętrzną część.
-Jestem ci bardzo wdzięczny.- Odparł po czym razem ze mną podszedł do stołu gdzie właśnie zaczynała się partyjka jakiejś gry. Jak to zrobił David niedawno tak samo i on zrobił. Postawił wszystkie żetony. Spojrzałam na mężczyznę który uśmiechał się zadowolony.
-Na pewno chcesz wszystko postawić? To przecież...- Nie dokończyłam wypowiedzi, ponieważ tak jak przeczuwałam. Mężczyzna mi przerwał.
-Jestem pewny w stu procentach. Poza tym mówiłem, że pieniądze nie są dla mnie problemem.- Powiedział ze spokojem w głosie. Przybliżył mi dłoń w której znajdowały się kości.- Dmuchnij i trzymaj kciuki na szczęście.- Powiedział mężczyzna ze spokojem. Dmuchnęłam modląc się w duchu żeby pieniądze nie poszły tak jak kasa Davida w błoto. Czułam na sobie wzrok osób przy stole. Wszyscy wyczekiwali numer który miał lada moment wypaść. Mężczyzna wykonał kilka ruchów dłonią tak jak przy grach planszowych. Następnie rzucił kośćmi. Wypadła cyfra na którą obstawił. Wygrał.- Tak jest!- Krzyknął szczęśliwy mężczyzna.
-Gratuluje wygranej.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę. Jednak ten spojrzał na mnie chwytając w swoje dłonie moje.
-Jest to nasza wspólna wygrana. Poza tym ty przyniosłaś mi szczęście. Nie wiadomo czy bym wygrał nie mając u boku ciebie.- Powiedział ze spokojem i uśmiechem na ustach. Widziałam w jego oczach pożądanie. Jego oczy wręcz płonęły gdy na mnie patrzył. Szczególnie gdy patrzył mi prosto w oczy. Zarumieniłam się momentalnie gdy się przyglądałam mu. Był tak przystojny i pociągający. Nie wiem czemu ale jednym spojrzeniem sprawia, że czuję się przy nim wspaniale.
-Cóż to chyba szczęście wygrać tyle pieniędzy w ten wieczór.- Powiedziałam patrząc na niego gdy ten puścił moje dłonie. Machnął lekko dłonią niedbale.
-To dla mnie same grosze. Jestem bardzo bogatą osobą pani...- Mężczyzna urwał. Kompletnie zapomniałam się mu przedstawić. I vice versa. Czułam się trochę głupio, że po tak udanej wygranej i kilku konwersacjach dopiero się sobie przedstawiamy.
-Wilson. Nazywam się Evelyn Wilson.- Powiedziałam lekko zakłopotana tym, że dopiero co się przedstawiamy.
-Cóż wygląda na to, że moja pasje są ekscytujące i bardzo kosztowne.- Odparł uśmiechając się ukazując przy tym idealne białe zęby. Dosłownie zaparło mi wdech w klatce piersiowej. Na serio musiał on być najseksowniejszym mężczyzną jakiego widziałam. Przyznam, że dziwiłam się sama sobie myśląc w ten sposób o mężczyźnie którego znam tak krótki czas. Dodatkowo mając chłopaka.- Wyświadczycie mi przysługę będąc moimi gośćmi przy stole? Weźcie to jako podziękowania za udaną wygraną.- Powiedział mężczyzna wskazując na stół niedaleko parkietu. Sama do końca nie jestem pewna czy iść czy nie. Spojrzałam na Davida. Najwidoczniej chciał znać moje zdanie w tej sytuacji. Jednak zanim zdążyłam coś powiedzieć mój chłopak wtrącił się.
-Najwidoczniej miałeś szczęście.- Odparł lekko nerwowo David. Chłopak chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia. Lecz głos nadal nieznajomego nas zatrzymał.
-Pozwoli pan. Niech pani Wilson powie co o tym myśli. Zechce może pani potowarzyszyć mi w loży jako mój gość? Jedynie ja i pani.- Powiedział mężczyzna. David mocniej ścisną moją dłoń. Lekko zabolało. Ale nie na tyle bym musiała wydawać odgłosy bólu. Propozycja wydawała się ciekawa. W końcu mogłam poznać kogoś nowego. Szczególnie w Las Vegas. Spojrzałam na niego.
-Wybacz na moment.- Odparłam po czym szybko odeszłam na kilka kroków z Davidem. Nie lubię kiedy jest on zazdrosny o innego mężczyznę.- David muszę iść z nim. Chce wiedzieć o czym chce rozmawiać.- Powiedziałam patrząc na swojego chłopaka.
-Kochanie nie widzisz z jakim typem masz do czynienia? Jak nic jest niebezpieczny. Albo co gorsza jeśli jest to gwałciciel który czai się na takie dziewczyny jak ty.- Powiedział David. Czułam w jego tonie głosu, że jest zazdrosny. Gdyby ten typ był faktycznie gwałcicielem to tu są kamery. Zarejestrowały by gdyby chciał mi coś dorzucić do drinka.
-Tylko dowiem się co on chce i wracamy do pokoju ok?- Zapytałam się patrząc na Davida. Chłopak westchną zrezygnowany wiedząc, że nie wygra ze mną w tej kwestii.
-Dobra ale uważaj na siebie.- Powiedział patrząc na mnie. Nie był zadowolony. Nie przejmował się kiedy ja odwalałam sceny zazdrości. Więc myślę, że mały rewanż nie zaszkodzi mu. Udałam się do jednego z ochroniarzy mężczyzny i poprosiłam aby zaprowadził mnie w stronę tej całej loży wypatrując się za szaro-niebieskookim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro