22.
Zostały ostatnie dwa skoki. Dwa skoki, które dzieliły Polaków do sięgnięcia po kolejne zwycięstwo drużynowe w tym sezonie. Stałam razem z Ewą blisko stanowiska liderów i co jakiś czas śmiałyśmy się z fanek, które z całej siły próbowały zwrócić na siebie uwagę skoczków.
-Jeszcze tylko Kuba i Kamil, a mają naprawdę ogromną przewagę nad Norwegami! - Żona Stocha uśmiechnęła się do mnie szeroko co chętnie odwzjameniłam.
-Nie mówcie nic zbyt pochopnie dziewczyny, wiatr sie zmienia, warunki robią się coraz bardziej niebezpieczne. - Piotrek wychylił się w naszą stronę przez co z łatwością mogłyśmy zobaczyć jego zmęczoną twarz. Wykonali dziś z Dawidem kawał świetnej roboty i nikt nie mógł im niczego zarzucić.
-Może dziś będą mieli akurat dobre warunki. - Wyszeptałam z niepewnym uśmiechem próbując dodać nam wszystkim otuchy. Co chwilę zerkałam w kierunku skoczni, aby upewnić się, że to jeszcze nie kolej Kuby. Nie wiem dlaczego im bliżej było do jego skoku tym bardziej się stresowałam. Co prawda od początku sezonu martwiłam się o niego, jednak teraz był to całkowicie inny poziom strachu.
-No patrząc na to jakie warunki Kamil dostaje od samego początku sezonu nie był bym takim optymistą. - Tym razem Dawid zabrał głos przez co cicho się zaśmiałam, a Ewa przewróciła teatralnie oczami. Na trybunach panowało coraz większe zamieszanie jednak głośna muzyka i dźwięki wuwuzeli skutecznie wszystko zagłuszały. Rozglądałam się przez chwilę, a kiedy speaker wypowiedział imię Kuby od razu przeniosłam mój wzrok na rozbieg skoczni. Zacisnęłam mocno moje dłonie i przymknęłam oczy próbując powstrzymać dygotanie mojego ciała. Zauważyłam Wolnego, który najpierw powoli wszedł na belkę i w tym samym momencie bez zastanowienia zaczął gwałtownie jechać w dół. Spojrzałam na moment na chłopaków, aby zobaczyć na ich twarzach, że tak powinno być jednak zamiast tego ujrzałam na nich zdziwienie i przerażenie.
-To nie skończy się dobrze. - Głos Piotrka dudnił w moich uszach, a kiedy ponownie spojrzałam na Kubę akurat wybijał się z progu. Widziałam, że od razu próbował korygować pozycje w locie i wtedy stało się coś przez co moje serce zatrzymało się na moment. Jego lewa narta wypięła się, a on zaczął w szybkim tempie lecieć na ziemię. Nie minęła nawet sekunda, kiedy uderzył swoim ciałem o bule i bezwładnie zaczął zjeżdżać ze skoczni. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Nie wiele myśląc zaczęłam się przedzierać przez tłum kibiców, aby jak najszybciej znaleźć się przy Kubie. Moje serce biło jak oszalałe, a po policzkach z każdą sekundą spływało coraz więcej łez. Podbiegłam do bandy w tym samym czasie co służby medyczne i kiedy miałam wbiec na lód poczułam kogoś mocny uścisk na ramionach.
-Puść mnie Dawid! Puszczaj! - Wykrzyknęłam próbując się wyrwać z rąk blondyna, który jedynie mocniej mnie do siebie przytulił.
-Nie możesz tam wbiec Madzia, oni mu pomogą, a ty nawet jakbyś bardzo chciała nie będziesz w stanie teraz racjonalnie myśleć! - Po jego słowach upadłam na kolana i zaczęłam głośno płakać. Z tego miejsca mogłam zobaczyć jego bezwładne ciało leżące na zeskoku. Nie podnosił się, nie otwierał swoich cudownych oczu, wyglądał jakby nawet nie oddychał co przerażało mnie do granic możliwości. Na skoczni panowała absolutna cisza. Mogłam usłyszeć mój własny płacz i nierówne bicie serca. Kilka minut później przetransportowali Kubę na noszach do karetki i zanim zdążyłam tam pobiec odejchali na sygnale. Wyrwałam się z uścisku blondyna i tak szybko jak potrafiłam zaczęłam podążać w kierunku wyjścia ze skoczni. Nie miałam pojęcia gdzie go wzięli, nie wiedziałam gdzie iść i co mam robić. Krztusiłam się własnymi łzami i ani na moment nie potrafiłam się uspokoić.
-Wstawaj Madzia! Jedziemy do szpitala. - Marta, która nagle znalazła się obok mnie pomogła podnieść mi się z ziemi po czym bez słowa popchnęła mnie w stronę swojego auta. Szłam przed nią jak na ścięcie. Chciałam tam już być, móc go zobaczyć, dotknąć, upewnić się, że nic się mu nie stało. Chciałam po prostu być przy nim
-Ja zostanę jeszcze tutaj, upewnię się, że rzeczy Kuby trafią do nas i jak tylko wszyscy się zbiorą jedziemy do was. - Ewa mocno mnie objęła, a ja sprawnie się odsunęłam i szybko wsiadłam do auta.
***
Siedziałam na tym cholernym plastikowym krześle już drugą godzinę i nadal nic nie wiedziałam o stanie Kuby. Trzymałam twarz ukrytą w dłoniach i po prostu czekałam na najgorsze. Czułam na sobie wzrok Marty jednak nie miałam odwagi jej na to odpowiedzieć. Między nami panowała absolutna cisza, której żadna z nas nie miała odwagi przerwać od kiedy tu przyjechałyśmy. Co prawda na początku dziewczyna próbowała podjąć jakiś temat jednak ja nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle w głowie widziałam jego upadek. Przetwarzałam go sekunda po sekundzie jak najgorszy koszmar, z którego nie mogłam się obudzić.
-Powinnaś jechać do reszty i świętować z nimi trzecie miejsce. - Wyszeptałam nagle przypominając sobie słowa brunetki, które powiedziała mi zaraz po naszym przyjeździe.
-Nie zostawię cię samej, kochana! Poza tym uwierz mi, że reszta nie świętuje, nikt nie może dojść do siebie po tym co się stało i już tu jadą. - Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem I bez słowa zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt na ścianie. Nie minęło dużo czasux kiedy na korytarzu pojawili się skoczkowie razem z Ewą. Wszyscy mieli tak samo przerażone miny. Wszyscy byli tak samo dobici, a ja nie znajdywałam żadnych słów, które mogły by to zmienić.
-Nie martw się Madzia, Kuba to twardy zawodnik. - Piotrek zajął miejsce tuż obok mnie i pogłaskał mnie dłonią po plecach. Chciałam wierzyć w jego słowa, ale w tym momencie wydawało mi się to nie możliwe. Spojrzałam na niego załzawionymi oczami i już miałam coś powiedzieć, kiedy na korytarzu pojawił się lekarz z niemrawą miną. Poderwałam się na równe nogi przez co na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami jednak nie zwracałam teraz na to uwagi.
-Pani jest narzeczoną? - Doktor spojrzał na mnie badawczym wzrokiem na co niepewnie kiwnęłam głową.
-Przepraszam, że nie przychodziliśmy szybciej, jednak chcieliśmy natychmiast przeprowadzić kluczowe badania. - Dodał po chwili uśmiechając się pocieszająco.
-Czy już wiadomo co z nim? - Dawid spojrzał na starszego mężczyznę, który tylko skarcił go wzrokiem i ponownie spojrzał na mnie.
-Pan Jakub ma złamane 3 pary żeber, dodatkowo jego prawa ręka jest złamana w kilku miejscach, w lewym kolanie puściły wszystkie więzadła, do tego dochodzi rozległy uraz głowy, który mamy nadzieję, nie będzie niczym poważnym. Gdy go tutaj przywieźli jego stan był krytyczny, ale powoli wszystko się normuje, niestety nadal nie odzyskał przytomności. - Doktor poklepał mnie po ramieniu, a ja mocno wypuściłam z ust powietrze.
-Czy Kubą będzie mógł jeszcze kiedyś wrócić do skoków? - Spytałam po chwili poprawiając materiał mojej bluzy. Niemalże od razu zauważyłam, że to pytanie zaciekawiło każdego.
-Jest zdecydowanie za wcześnie na takie diagnozy, narazie nie mamy nawet pewności, czy chłopak wybudzi się ze śpiączki, dlatego proszę cierpliwe czekać. - Szwajcar już miał odchodzić jednak zatrzymałam go ruchem dłoni.
-Czy mogłabym do niego wejść?
-Dzisiaj to nie możliwe, ale proszę się uzbroić w cierpliwość, pani narzeczony jest w naprawdę świetnych rękach.
Rozdział na dobry wieczór ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro