20.
-Jejku no mów, Madzia! Jesteście razem? - Ewą spoglądała na mnie z uśmiechem na co tylko cicho się zaśmiałam po czym pokiwałam twierdząco głową. Głośny pisk blondynki rozniósł się po całym mieszkaniu na co aż zatkałam uszy dłońmi.
-Błagam nie piszcz bo zaraz przyjdzie moja sąsiadka i uwierz mi, że obie będziemy mieć przewalone. - Blondynka na moje słowa pokiwała głową na znak, że mnie rozumie i szeroko się uśmiechnęła.
-Jezu w końcu się odważył Kubuś, już myślałyśmy, że nigdy cię o to nie zapyta. - Żona Kamila przytuliła mnie mocno co chętnie odwzajemniłam.
-Ja też się ciesze, nawet nie masz pojęcia jak bardzo! Nigdy nie sądziłam, że będziemy parą, a teraz minął już prawie miesiąc od kiedy jesteśmy razem. - Odpowiedziałam radośnie. Odsunęłam się od blondynki po czym z szafki wyjełam dwa kubki i postanowiłam zaparzyć nam kawę, o którą dziewczyna prosiła mnie już chwilę temu.
-Jestem tylko w szoku, że tak długo nikomu nic nie mowiliście, w sensie fani rozumiem, ale nawet nam! - Ewa usiadła na krzesełku i wbiła we mnie swoje intensywne spojrzenie. Przez chwilę się nad tym zastanowiłam, a później odwróciłam się twarzą do dziewczyny, opierając się przy tym dłońmi o blat.
-Tak szczerze to przeze mnie, jakos nie chciałam nikomu o tym mówić bo się bałam, ale wiem, że związku ze sportowcem nie da się długo ukrywać. - Westchnęłam wbijając wzrok w widok za oknem. Wielkimi krokami szły święta przez co całe ulice były pięknie oświetlone lampkami. Całości największego klimatu jednak dodawał delikatnie pruszący śnieg, który mienił się w ostatnich promieniach słońca.
-Wiesz, kiedy ja zaczęłam spotykać się z Kamilem też się tego bałam, Marta również przez to przechodziła z Dawidem, myślę, że każda z nas potrzebuje trochę czasu, żeby przywyknąć do tej nowej sytuacji. - Dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech co chętnie odwzjameniłam. Znajome pstryknięcie poinformowało mnie o tym, że woda właśnie się zagotowała. Wlałam wrzątkek do kubków i od razu po całym pomieszczeniu rozniósł się piękny zapach kawy. W radiu po raz miliony leciał ten sam świąteczny kawałek jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałam all i want for christmas i gdybym mogła pewnie słuchałabym jej w kółko. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a później głośne smeichh chłopaków na co tylko pokręciłam z niedowierzaniem głową. Dosłownie kilka sekund później do kuchni wpadł Kuba z Kamilem oraz Marta i Dawid.
-Mama cię nie uczyła, że jak wchodzi się do kogoś domu to wypadałoby zapukać? A co jakbym chodziła nago? - Spojrzałam rozbawiona na Wolnego, który podszedł do mnie i lekko się uśmiechnął.
-Uczyła, żeby pukać do kogoś, ale żebym do własnego mieszkania miał pukać, bez przesady młoda damo. - Brunet kompletnie zignorował drugą część mojej wypowiedzi szczerząc się przy tym od ucha do ucha. W tym samym momencie wyjął z mojej dłoni kubek z kawą i wziął dużego łyka napoju.
-Ale to moje mieszkanie. - Odpowiedziałam nie kryjąc swojego zaskoczenia.
-Ale ty jesteś moja wiec wszystko się zgadza. - Kuba spojrzał na mnie radośnie po czym puścił mi oczko, a wszyscy obecni na jego słowa zaczęli się śmiać. Przewróciłam oczami, a później sama zaczęłam się śmiać.
-Skoro wszystko się zgadza, to dorzucaj się do czynszu biedaku. - Tym razem to ja puściłam oczko do bruneta i z cichym śmiechem podeszłam do Marty, którą mocno objęłam na powitanie.
-Co wy tu robicie? - Spytałam zaskoczona, całkowicie zmieniając temat, spoglądając przy tym na twarze moich przyjaciół.
-Wpadliśmy zabrać was na lodowisko. - Kamil uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam jak krew odpływa mi z twarzy.
-Ale jest już późno i w ogóle, nie wiem czy jest jakieś otwarte. - Zaczęłam niepewnie, silac się przy tym na radosny ton. Nigdy w życiu nie miałam łyżew na nogach, a oni chcą jechać na lodowisko pełne obcych ludzi.
-Skarbie jest szesnasta, uwierz mi, że wszystkie są pootwierane, dlatego zbieraj się i jedziemy! - Marta poruszała w zabawny sposób brwiami przez co głośno przełknęłam ślinę, wszyscy jednak byli zbyt pochłonieci tematem, aby zwrócić na mnie uwagę. Wszyscy poza.
-Hej, co jest? - Kuba przyciągnął mnie do siebie i od razu uniósł mój podbródek do góry, tak abym patrzyła mu prosto w oczy.
-Źle się czujesz? Nie chcesz nigdzie jechać? - Spytał dużo ciszej, wprost do mojego ucha przez co poczułam jak moim ciałem wstrząsa dreszcz.
-Nie to nie o to chodzi, po prostu ja...
-Okej już wiemy wszystko, idziemy! - Kamil pociągnął swoją żonę za rękę, a za nimi zaczęli wychodzić wszyscy.
-Wy nie idziecie? - Marta spojrzała na mnie zaskocoznym wzrokiem przez co natychmiastowo kiwnęłam głową w przecząco sposób.
-Już idziemy, minuta. - Wolny posłał jej uśmiech, który odwzjameniła i w ten sposób zostaliśmy kompletnie sami w pomieszczeniu.
-Co chciałaś powiedzieć? - Kuba ułożył swoją dłoń na moim policzku i delikatnie go pogłaskała dodając mi otuchy.
-Chodzi o to, że ja tak jakby... I właściwie to, bo ja nigdy nie jeździłam na łyżwach. - Westchnęłam w końcu. Przez chwilę panowała kompletna cisza, którą przerwał cichy śmiech chłopaka.
-Nie przejmuj się Madzia, będe tam przy tobie cały czas. - Brunet pochylił się nade mną i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Wspięłam się na palce pogłębiając przy tym pieszczotę na co usłyszałam cichy pomruk.
-Musimy iść, bo później się od ciebie nie odkleje, a wracając do twojego pytania, gdybyś była naga, a ich by nie było na pewno wykorzystał bym taką sytuację.
***
Przez całą drogę na lodowisko powtarzałam Kubie na uche, że nie umiem jeździć i czy byłaby możliwość, abym jednak z nimi nie wchodziła na lód jednak brunet tylko się śmiał i wracał do rozmów z chłopakami. Oparłam głowę o jego ramię i cicho wypuściłam z siebie powietrze.
-Nie stresuj się, Madzia, będziemy tam razem z tobą więc nic ci się nie stanie. - Ewa posłała mi szeroki, który chętnie odwzajemniłam po czym przymknęłam powieki i po prostu spokojnie oddychałam.
Piętnaście minut później miałam już na nogach łyżwy, a serce biło mi tak szybko jakby miało wyskoczyć z mojej piersi. Siedziałam w szatni na ławce i zastanawiałam się jak ja mam w tym dojść chociaż do barierek. O Boże, na co ja się zgodziłam! Przecież ja tam umrę, wywale się i zgine, a na następny dzień będą o tym pisać we wszystkich gazetach.
Bez paniki tchórzu! Nie zginiesz i nie będą o tym pisać, będzie tam z tobą Kuba i Ewa i...
-Madzia no chodź. - Marta chwyciła mocno moją rękę i z głośnym śmiechem opuściła szatnie. Co chwilę wykręcała mi się kostka i gdyby nie dziewczyna, która trzymała mnie za rękę wywaliłabym się już na wykładzinie przed lodowiskiem. Widziałam, że wszyscy już jeżdżą świetnie się przy tym bawiąc przez co jeszcze bardziej zaciskała się gula w moim gardle.
-Będzie dobrze, zobacz, że to wcale nie jest takie trudne. - Blondynka na potwierdzenie swoich słów puściła mnie i odjechała kawałek w stronę Dawida i Kamila. Nie bądź tchórzem Magda!
Z mocno bijącym sercem weszłam na lód i kiedy chciałam zrobić krok do przodu poczułam jak podjeżdża mi jedna noga. Próbowałam zachować równowagę jednak nawet na suchej powierzchni mam z tym problemy więc po prostu zamknęłam oczy i zaczęłam się przygotowywać na upadek z twardym podłożem. Nic takiego jednak się nie stało. Zamiast tego poczułam kogoś dłonie na mojej tali.
-Nie ma mnie pięć minut przy tobie, a ty już gdzieś lecisz. - Kuba zaśmiał mi się wprost do ucha na po przekręciłam teatralne oczami. W głębi serca jednak bardzo się cieszyłam, że jest tak blisko mnie, czułam sie teraz dużo bezpieczniej.
-Zaufaj mi kochanie, to wcale nie jest takie trudne. - Szept bruneta spowodował, że się uspokoiłam i uśmiechnęłam. Wolny chwycił mocno moje ręce i powoli zaczął jechać do tyłu, czułam dziwne uczucie wewnątrz siebie, które nie pozwoliło mi się w pełni wyluzować. Z każdą sekundą ogarniała mnie coraz większa panika, w pewnym momencie po prostu wyrwałam swoje dłonie i od razu poleciałam do tyłu. Auć.
-Nic ci się nie stało? Boże Magda, miałaś mi zaufać, nie pozwolę, żeby coś ci się stało. - Skoczek pomógł mi się podnieść z ziemi i od razu ułożył swoje dłonie na mojej tali. Przez następną godzinę uczyłam się jeździć z Kubą co parę razy skończyło się dla nas nie przyjemnym upadkiem. Raz nawet udało mi się wlecieć w całą ekipę przez co wszyscy leżeliśmy na ziemi długą chwilę.
-Okej ostatni raz bo już mam dosyć, jestem bardziej wyobijany niż podczas upadku na skoczni, uda ci się. - Chłopak podał mi swoją rękę, którą z radością chwyciłam i zaczęłam ostrożnie sunąć do przodu. W pewnym momencie poczułam się pewniej dlatego puściłam jego dłoń i zaczęłam szaleć po lodowisku. W ostatnich kilka minutach byłam nawet w stanie jeździć na środku, a nie przy barierkach.
-Mam nadzieję, że nie potukłaś się bardzo. - Ewa roześmiała się głośno, kiedy chwilę później wsiadaliśmy do auta.
-Nawet nie. - Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Zapięłam pasy i od razu złączyłam moje dłonie z Kubą, który lekko się uśmiechnął po czym oparł głowę o szybę.
-Nawet nie, bo cały czas lądowała na Kubie. - Po słowach Kamila wszyscy się zaśmiali, a ja się zarumieniłam.
-Ważne, że się dobrze bawiła i nic się jej nie stało, reszta mnie nie obchodzi. - Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie i lekko ucałował moje czoło po czym ponownie oparł głowę o szybę i zamknął oczy ze zmęczenia.
Witam!! Już dziś turniej czterech skoczni ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro