Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

08.

Kiedy się przebudziłam wieczorem z ulgą stwierdziłam, że czuje się znacznie lepiej. Ostrożnie podniosłam się z wygodnego mebla i powolnym krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia z sypialni. W mieszkaniu panował pół mrok przez co musiałam bardzo wytężyć wzrok, aby po drodze na nic nie wpaść. Kilka chwil później stanęłam w kuchni i od razu postawiłam wodę na herbatę. Z szafki wyjęłam największy kubek jaki miałam, wrzuciłam do niego saszetkę ulubionej, malinowej herbaty, a później oparłam się o blat i z cichym westchnieniem spojrzałam za okno. Uwielbiałam obserwować panoramę Wrocławia z mojego mieszkania, zwłaszcza nocą, kiedy na zewnątrz panowała absolutna cisza, a światło z lamp oświetlało każdą uliczkę czyniąc ją jeszcze piękniejszą. Dźwięk przychodzące go powiadomienia wyrwał mnie z chwilowego letargu, odepchnęłam się dłońmi od blatu i ruszyłam do salonu, w którym zostawiłam urządzenie. Pochyliłam się nad kanapą i chwyciłam telefon w obie dłonie. Z przerażeniem zauważyłam, że mam nieodczytaną wiadomość od zarządu uczelni. Tak szybko jak umiałam kliknęłam w ikonkę wiadomości i z mocno bijacym sercem przeleciałam tekst wzrokiem.

Od: Uczelnia
Pani Magdaleno nie znalazłam w pańskiej teczce badań lekarskich, a muszą być złożone do dzisiaj, najpóźniej do godziny dwudziestej.

Przerażona spojrzałam na zegarek i kiedy zauważyłam, że nie ma jeszcze dziewiętnastej odetchnęłam z ulgą. Wbiegłam do pomieszczenia, w którym trzymałam jeszcze nie rozpakowane pudełka, zapaliłam światło i natychmiast zaczęłam przeszukiwać wszystkie papiery. Z każdą minutą czułam coraz większe przerażenie ponieważ nigdzie nie mogłam ich znaleźć. W głowie cały czas próbowałam przypomnieć sobie gdzie mogłam je wsadzić. Byłam też okropne zaskoczona ponieważ kilkanaście razy sprawdzałam całą teczkę i gdyby ktoś sie mnie o to zapytał dwadzieścia minut temu śmiało powiedziałabym, że moje badania były właśnie tam.

Kiedy pół godziny nadal nie miałam nic postanowiłam pójść na uczelnie i wyjaśnić całą sprawę. Przebrałam się w bordową bluzę i czarne leginsy, na stopy wsunęłam moje ukochane vansy po czym chwyciłam klucze do domu oraz telefon i tak szybko jak mogłam wybiegłam z mieszkania.

-Jezus Maria! - Usłyszałam krzyk pani Heleny, kiedy przez przypadek wpadłam na nią na klatce schodowej.

- Przepraszam. - Wyszeptałam zestresowana schylając się po torebkę, która wypadła kobiecie z rąk. Z delikatnym uśmiechem oddałam jej rzeczy i kiedy miałam ruszyć dalej usłyszałam ciepły, kobiecy głos.

-Gdzie się tak spieszysz kochanieńka, jak kocha to poczeka.- Na jej słowa parsknęłam śmiechem i pokręciłam niedowierzająco głową. 

-Myślę, że niestety nie poczeka. - Odpowiedziałam cicho licząc na to, że mnie nie usłyszy i będę mogła biec dalej.

-W takim razie leć, a jak będziesz miała z nim jakieś problemy to wyślij go do mnie, ja go nauczę.- Staruszka pomachała mi na odchodne i szybkim krokiem ruszyła po schodach. Zaśmiałam się cicho, a później ile sił w nogach zaczęłam biec w stronę uniwersytetu modląc się w myślach, o to, żeby nie było za późno

***

Dziesięć minut przed ósmą dobiegłam do gmachu mojej uczelni. Z impetem wpadłam w drzwi, które pod wpływem mocnego uderzenia się otworzyły. Płuca niemiłosiernie mnie paliły i ledwo mogłam złapać oddech, ale to się teraz nie liczyło. Miałam po prostu nadzieję, że jeszcze kogoś zastanę w tym sekretariacie. Odrobinę przed drzwiami zwolniłam kroku, poprawiłam dłonią włosy, które opadły mi na czoło i z mocno bijącym sercem nacisnęłam na klamkę.

-Dobry wieczór, ja przyszłam w sprawię moich badań, ja naprawdę nie wiem jak to się stało, myślałam, że dałam je do teczki i 

-Usiądź Madziu i odetchnij chwilkę, przeszukałam jeszcze raz twoją teczkę i okazało się, że ktoś przez przypadek wsadził twoje dokumenty w złe miejsce. - Kobieta siedząca przy komputerze posłała mi radosny uśmiech, a ja potrzebowałam chwili, aby zrozumieć co ona właściwie powiedziała. 

-To znaczy, że biegłam tutaj sześć kilometrów po nic! - Spytałam po chwili, a kiedy blondynka kiwnęła głową opadłam bez siły na krzesło. To jest chyba jakiś nieśmieszny żart! 

Potarłam twarz dłońmi, a później po cichu opuściłam pomieszczenie bez żadnego słowa. Nie mogłam zdecydować czy bardziej jestem wściekła czy może odczuwam nieopisaną ulgę. Jednego natomiast byłam pewna, było późno, żaden autobus już nie jeździł, a ja musiałam wrócić do mieszkania na nogach. 

Wyszłam przed budynek i powoli zaczęłam kierować się w stronę ogromnego parku. Nie lubiłam tamtędy przechodzić, ale była to zdecydowanie krótsza droga. Chłodny wiatr rozwiewał moje włosy i powodował, że co jakiś czas moim ciałem wstrząsał dreszcz. Przyśpieszyłam kroku próbując się nie przejmować tym, że jest mi coraz zimniej. W tej chwili żałowałam, że nie wzięłam ze sobą słuchawek ponieważ nie mogłam sobie nawet posłuchać muzyki. W pewnym momencie poczułam jak ktoś się ze mną zderza, a ponieważ totalnie się tego nie spodziewałam z głośnym hukiem upadłam na ziemię.

-Magda? Co ty tutaj robisz? - Głos Kuby spowodował, że przestałam pocierać obolałe miejsce i uniosłam wzrok do góry.

-Leże na ziemi, mają tu cholernie wygodną trawę. - Warknęłam cicho zanim zdążyłam ugryźć się w język, na moje szczęście chłopak roześmiał się głośno i pomógł mi się podnieść. Otrzepałam się z kurzu, poprawiłam po raz kolejny swoje włosy i odwróciłam się w stronę skoczka, na którego twarzy widniał szeroki uśmiech. Jak to jest możliwe, że on jest zawsze radosny? Przez chwilę panowała między nami cisza, którą przerywał tylko przyśpieszony oddech skoczka. 

-Co powiesz na spacer? - Spytał cicho drapiąc się przy tym dłonią po karku. Przez sekundę miałam ochotę odmówić, ale kiedy spojrzałam w jego piękne, zielone oczy wiedziałam, że mi się to nie uda. 

-Bardzo chętnie.

Jezuuu pisanie rozdziałów tylu w ciągu dnia to jest jakiś kosmos, no nic liczę, że się wam spodoba i do zobaczenia jutro <3
Jeszcze jedno, stary rozdział ósmy został usunięty dlatego postanowiłam go troche zmienić i opublikować jako pierwsza część maratonuuu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro