Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

01.

-Bardzo Cię przepraszam, w ogóle nie patrzyłem jak idę. - Brunet uśmiechnął się delikatnie, a później wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą niepewnie chwyciłam. W momencie, kiedy nasze ręce się spotkały po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Zarumieniona spuściłam wzrok na czubki moich butów, jedną dłonią poprawiając niesforny kosmyk włosów, który opadł mi na czoło.

-Nic Ci się nie stało? Jesteś cała? - Wzięłam dwa głębokie wdechy po czym spojrzałam na chłopaka, na którego twarzy malowało się przerażenie.

-Nic mi się nie stało, poza tym to też moja wina mogłam bardziej uważać. - Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, co niemalże od razu odwzajemnił. Przez chwilę zapanowała między nami absolutna cisza, którą przerywał tylko przyspieszony oddech chłopaka.

-Jestes pewna, że nic Ci nie jest? Mogę Cię zawieźć do szpitala jeśli chcesz. - Jego przejęty głos spowodował, że moje serce zabiło odrobinę szybciej. Pokręciłam jednak natychmiast przecząco głową, a później powoli zaczęłam schodzić po schodach po walizkę, która przy upadku spadła na sam dół.

-Poczekaj przyniosę Ci ją, w końcu to moja wina. - Chłopak wyminął mnie z szerokim uśmiechem, po czym zbiegł na sam dół i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować z powrotem znalazł się przy mnie z torbą w jednej ręce.

-Mam nadzieję, że nie miałaś tam nic szklanego. - Wyszeptał stawiając przedmiot przede mną na ziemi. Zastanowiłam się chwilę i z ulgą stwierdziłam, że były tam tylko moje ciuchy i kilkanaście książek.

-Tak się składa, że akurat nie.

-Ja niestety muszę już iść bo bardzo się śpieszę, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - Chłopak posłał mi ostatni uśmiech i w oszałamiająco szybkim tempie wybiegł z budynku, a ja jeszcze dobre pięć minut stałam w tym samym miejscu i zastanawiałam się kim on właściwe był i dlaczego miałam wrażenie, że już go gdzieś widziałam.

***

Kończyłam rozpakowywać ostatnią torbę z moimi ubraniami, kiedy usłyszałam głośny hałas na korytarzu. Nie chciałam się wtrącać, dlatego w spokoju zaniosłam poskładane koszulki na półkę, a torbę schowałam na dno szafy. Jednak kiedy coś mocno walnęło w moje drzwi przestraszona pobiegłam do wejścia, które otworzyłam z rozmachem.

-I żebym Cię tu więcej nie widziała podły złodzieju torebek! - Starsza kobieta wymachiwała laską w powietrzu złowrogo spoglądając w stronę szybko oddalającego się chłopaka. Zaskoczona spojrzałam na nią nie do końca rozumiejąc, co tu się właściwie dzieje.

-O dzień dobry kochanie, przepraszam, że uderzyłam w twoje drzwi, ale zdenerwował mnie okrutnie ten szalony hultaj. - Kobieta uśmiechnęła się do mnie szczerze co mimowolnie odwzajemniłam.

-Mieszkasz tutaj od niedawna?

-W zasadzie od kilku godzin. - Odpowiedziałam cicho, nieśmiało na nią  spoglądając spod przymrużonych powiek.

-W takim razie miło Cię skarbie powitać, ja nazywam się Helena i mieszkam piętro wyżej, mieszkanie numer 35 gdybyś chciała wpaść. - Kobieta poprawiła swoją fryzurę, po czym zarzuciła torebkę na ramię i powoli zaczęła się schylać po siatki z zakupami. Dosłownie sekundę biłam się z myślami zanim wyszłam z mieszkania i sama chwyciłam jej reklamówki w obie dłonie.

-Chętnie pani pomogę. - Wyszeptałam widząc jej zdziwione spojrzenie, które natychmiast przerodziło się w szeroki uśmiech.

-Bardzo dobrze się składa bo akurat dzisiaj piekłam moje popisowe ciastka i robiłam pyszne kakao.

***

Razem z kobietą spędziłam kolejne trzy godziny rozmawiając z nią na przeróżne tematy. Helena okazała się wspaniałą kobietą i w wielu aspektach przypominała mi moją babcię. Dowiedziałam się wiele o jej rodzinie, pracy oraz młodości i śmiało mogłam powiedzieć, że była niezwykłą osobą. Siedziałam u niej w mieszkaniu na kanapie i piłam gąrace kakao wsłuchując się w kolejną opowieść, kiedy sobie o czymś przypomniałam.

- Czy ten chłopak naprawdę chciał ukraść pani torebkę? - Spytałam zmieniając temat na co ona zaczęła się głośno śmiać.

-Ależ gdzie tam kochanieńka, chciał mnie zatrzymać, żeby porozmawiać z moim portfelem. - Słysząc jej słowa sama się zaśmiałam, ale byłam też zła na siebie, że wtedy za nim nie pobiegłam.

-A mówiąc poważniej to były absztyfikant mojej wnuczki, który ma fiu bździu w głowie i szuka z nią kontaktu przeze mnie.

-Może powinna pani zgłosić to na policję? - Spytałam po chwili ciszy, ale kobieta od razu pokiwała przecząco głową.

-A czy te niebieskie pelikany mogą się mierzyć z moją laską sprawiedliwości? - Helen pomachała przedmiotem w górze, na co parsknęłam tylko śmiechem i nie powiedziałam już nic więcej. Dwadzieścia minut później stanęłam na nogi, pożegnałam się z kobietą i wróciłam do siebie do mieszkania. Szybko poukładałam ostatnie rzeczy na odpowiednie półki po czym zrobiłam sobie herbatę i położyłam się na sofie. Włączyłam telewizor, w którym akurat leciał jakiś film dla dzieci, nie mogłam się jednak na nim skupić bo cały czas myślałam o tym chłopaku,  który na mnie dzisiaj wpadł. Chciałam wiedzieć kim on był, zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że mogę go już nigdy nie spotkać. Nawet nie przypuszczałam wtedy jak bardzo się myliłam.

Miłej majówki skarby ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro