Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♥2♥

Nauczyciel zatrzymał dwójkę chłopaków, gdy ci przechadzali się po korytarzu szkoły.

- Zoldyck, Freecss, jest coś, o co muszę was poprosić - Zaczął - Jak dobrze wiecie, wolontariat szkolny obejmuje też zajmowanie się dzieciakami na świetlicy, a uczennica, która miała dzisiaj to zrobić jest chora. Mogę was prosić o zastępstwo? Tylko wy dzisiaj nic nie macie.

- Pewnie - Odpowiedzieli obaj i po zakończeniu zajęć od razu się tam udali.

Dzieciaki były... Jak burza. Aż ciężko było uwierzyć, że to nie przedszkolaki.

- Gon, co my tu powinniśmy robić? - Szepnął Killua - Pierwszy raz, kiedy jestem na świetlicy z wolontariatu...

- Hmm... Zintegrujemy się! - Krzyknął na tyle głośno, by każdy dzieciak się zainteresował - Sądzę, że się nie znamy, więc musimy się poznać! Ja jestem Gon, a ten białowłosy przystojniak to Killua. Teraz powiedzcie, jakie macie imiona.

Był pod wrażeniem. Dopiero co weszli do pomieszczenia pełnego rozkrzyczanych dzieciaków, a Gon w chwilę je uspokoił i czymś zainteresował. Nawet sam wyszedł z inicjatywą zabawy. Spokojnie poradziłby sobie w pojedynkę.

- Gon i Killua są momentami jak mama i tata - powiedziała dziewczynka, wyglądająca na pierwszą klasę. Parę osób jej przytaknęło.

Killua rumieniąc się lekko spojrzał na przyjaciela. Miał na twarzy ,, Uśmiech genialnego pomysłu"

- Ach tak? Więc które z nas to tatą? - Wszyscy wręcz wskazali na Gona. Chłopak roześmiał się - Killua, wygląda na to, że zostałeś moją żoną.

Białowłosy nie chciał dać Gonowi chcianego przez niego efektu. Postanowił pociągnąć to dalej.

- Ach tak? - Wystawił w jego kierunku rękę - Nie widzę na palcu pierścionka. Jak tak bez oświadczyn?

Gdy już myślał, że ma przyjaciela w garści, ten był o krok dalej, niż on. Obszukał kieszenie, po czym wyjął maleńką kulkę. Przyklęknął na prawe kolano, po czym otworzył typową automatową niespodziankę.

- Killua, zechcesz zostać moją żoną?

Rumieniąc się, kiwnął głową na tak. Nie widział, jak on to robi, ale jest w tym cholernie dobry.

                                                                                             ***

Nauczyciel przechodził od ściany do ściany, zaciekle tłumacząc genetykę. Był on bardzo surowy. Tylko idioci podejmują się rozmów na jego lekcjach.

- Killua - Szepnął Gon. Chłopak w odpowiedzi spojrzał na niego kątem oka, co nie umknęło przenikliwym brązowym oczom Freecsa. Uśmiechnął się - Kocham cię.

- Proszę pana, Gon mówi niestosowne rzeczy na lekcji - Powiedział Killua unosząc rękę w górę.

- Gon, zostajesz po zajęciach i sprzątasz salę za karę, zamiast dyżurnych - odpowiedział nauczyciel nie odrywając oczy od książki - Killua, pomagasz mu za kablowanie.

Zoldyck spojrzał na niego z niedowierzaniem w oczach, a na twarzy Gona pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Zaśmiał się łobuziarsko pod nosem.

***

Po lekcjach w ruch poszły szczoty.

– No to tak Gon, ja zamiatam tą część sali, a ty tamtą – Wyjaśniał, pokazując wszystko dokładnie palcem. Gdy obowiązki zostały już przydzielone, sprzątanie przeszło w większe obroty. Zamietli, pomyli, pomieszczenie aż błyszczało.

– Killua, jak ja cię uwielbiam!

***                                                                                  

Jest i drugi rozdział. Wiem, obiecałam, że będzie dwa razy dłuższy, ale naprawdę nic nie mogłam wymyślić, tak więc będą trzy rozdziały.

                                                                                                                           ~Aki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro