Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Jean - Charles powoli otwierał oczy, jednakże utrzymanie powiek w normalnym położeniu, okazało się graniczyć z cudem. Ostre, białe światło, raziło go w oczy. Mężczyzna zwymyślał w duchu wynalazcę tak zwanych jarzeniówek za nie przemyślane oddziaływanie jego dzieła na zmęczenie zwykłych obywateli.
Jean uświadomił sobie, iż nie rozpoznaje otoczenia, w którym się znajdował. Wszystko wokół było obce i zupełnie inne niż miejsce, zwane przez niego domem. No i to ogromne pragnienie! Czuł się, jakby pokonał dużą odległość bez ani jednego łyka chłodnego napoju w palącym słońcu Afryki.
– Wody... – wyszeptał, ledwo poruszając wargami.
A może tylko mu się zdawało, że mówi? Już nic nie wiedział. Może ktoś wreszcie ruszy tyłek i zainteresuje się faktem, że Jean odzyskał świadomość i oczekuje wyjaśnień co do miejsca i okoliczności, które sprowadziły go do    "tu" i " teraz"?
– Doktorze! Nasz pacjent się obudził! – podniesiony żeński głos i stukot klapek o podłogę doprowadzał Jeana - Charlesa do szału, albowiem brzmiał w jego uszach jak huk startującego odrzutowca.
– Już idę – głos doktora brzmiał nieco ciszej niż koleżanki po fachu, albo i pielęgniarki, nieważne, byle tylko...
– Ciszej, na litość boską...– poprosił chory.
– Panie Delacroix? – doktor najpierw zbadał mu puls.
Jean skrzywił się, a tymczasem lekarz poprosił pielęgniarkę, by zostawiła ich dwóch samych. Obiecał, że ją wezwie o ile będą tego wymagać okoliczności. Musiał przekazać pacjentowi, jak słyszał od innych w jego branży, lekarza z powołania, iż Jean już nigdy nie będzie mógł wykonywać swego zawodu. Jak on to przyjmie? W końcu to nicprzyjemnego, ale przecież istnieje tyle innych rzeczy, które Jean - Charles Delacroix mógłby wykonywać pomimo swego kalectwa. Trzeba też dyskretnie dowiedzieć się od niego, kim jest tajemnicza Salem, której imię bredził Jean w gorączce. Żona? Czy siostra, którą koniecznie trzeba powiadomić o stanie chorego?
– Wspominał pan o kobiecie imieniem Salem... – zaczął ostrożnie lekarz, zwracając się do Jeana. – Wolał ją pan często, odkąd znalazł się u nas. To ktoś ważny dla pana?
- Salem? To...– Jean zawahał się, nim udzielił odpowiedzi. – Jest dla mnie ważna, ale nigdy jej nie powiedziałem, ile dla mnie znaczy. A teraz jest już pewnie za późno, jest daleko ode mnie... Xavier... Mój synek..? Co z nim? Dlaczego go tu nie ma? A mojego ojca to pan też nie widział tutaj?
Teraz to doktor musiał dwa razy się zastanowić, co powiedzieć Jeanowi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro