Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Starania

***Wojtek***


Jakie jest najgorsze uczucie na świecie? Jedni powiedzą, że ból związany z nadepnięciem na klocki lego, drudzy, że to, które towarzyszy nam, kiedy słyszymy, że umarł ktoś z naszych bliskich, a jeszcze inny, że najgorszym uczuciem w życiu jest świadomość, że wszyscy na ciebie patrzą na przykład podczas zabierania głosu na jakichś imprezach  czy apelach. W skrócie, dla każdego jest to coś zupełnie innego. A co jest najgorsze dla mnie? Chyba to, że nie do końca wiem, jak postępować z własną córką. I wydaje mi się, że nie tylko ja nie wiem, jak do niej w tym momencie dotrzeć. To znaczy...ostatnimi czasy, a dokładniej od dnia, w którym Amelia otrzymała propozycję pracy w Łodzi, ciężko nam się z Dianą dogadać. Ma takie dni, kiedy zachowuje się jak zawsze: jest uśmiechnięta, przychodzi z nami porozmawiać, opowiada coś, śmieję się i tak dalej, ale miewa też takie(i z ogromnym smutkiem muszę stwierdzić, że momentów z tej drugiej kategorii ma niestety więcej), kiedy jest wręcz odwrotnie: krzyczy, płacze i na każdą naszą propozycję reaguje złością. Powoli kończą nam się pomysły na to, jak z nią rozmawiać. Sprawdziliśmy już chyba każdą metodę, jaka nam przychodziła do głowy. Były groźby, płacz, czasem nawet krzyk, z którym i ja, i Amelka czujemy się okropnie, bo do tej pory unikaliśmy tej metody(o ile tak to w ogóle można nazywać), jak ognia. Zastanawiamy się, czy nie zabrać jej do psychologa, który i jej, i nam podpowiedziałby jak sobie z tą sytuacją poradzić. Ale i tak, świadomość, że nie wie się, w jaki sposób  pomóc swojemu dziecku, jest cholernie dobijająca.


***


Sobota to w sumie jedyny dzień w ciągu tygodnia, który możemy spędzić we trójkę. Zwykle poranki wyglądają wtedy tak, że Diana wpada do naszej sypialni, żeby nas obudzić. Tym razem nic takiego się nie dzieje, mimo tego, że dochodzi jedenasta.


- Mam ją obudzić?- pytam Amelię pół żartem, pół serio, odrywając ją od codziennego przeglądania Internetu. 


- Proszę bardzo - odpowiada mi skinieniem głowy.


Najpierw pukam do drzwi jej pokoju. Cisza. Otwieram drzwi.


- Dzień dobry, śpiąca królewno -rzucam, a ona podnosi się na ułamek sekundy i widząc mnie znowu się kładzie. - No przecież widzę, że nie śpisz. Wstawaj, bo ci śniadanie wystygnie.


- Nie chcę jeść. 


- Ale musisz. 


- Ale nie chcę- obstaje przy swoim.


- To może zadam ci inne pytanie. Co chciałabyś dzisiaj robić?


- Nic.


- Dianka, proszę...powiesz, o co chodzi?- nalegam, przesiadając się z wózka na jej łóżko.- Chcemy ci z mamą pomóc. Ale nie będziemy mogli, dopóki nam nie powiesz, co się takiego dzieje. Chodzi o to, że za jakiś czas mieszkalibyśmy w innym mieście, tak?


Kiwa głową, a mi udaje się zobaczyć jej oczy. Pełne łez, na widok których mnie też zaczyna zbierać się na płacz. 


- Czego się najbardziej boisz?


- Właśnie tego, że to inne miasto. Nie Wrocław. 


- Ale w Łodzi też będzie fajnie! Pamiętasz, jak ci babcia opowiedziała o takim panu, który napisał wiersz o Warszawie?


- Tak.


- A wiesz, że ma w Łodzi swoją ławkę?. Jest tam jego pomnik i jak kiedyś pójdziemy na spacer, to będziesz sobie mogła z nim zrobić zdjęcie i powiedzieć babci, że masz zdjęcie z Tuwimem. 


Udaje mi się ją rozweselić. Lubię ją taką widzieć. Jest bardzo wrażliwa, więc łatwo wpędzić ją w zakłopotanie czy smutek. Dlatego każdy jej uśmiech jest dla nas na wagę złota.


***


- Co tam czytasz?- zagaduję Amelię późnym wieczorem.


- Te twoje ,,Kolory zła". Chcę sprawdzić, co ta seria w sobie takiego ma, że pierwszą część połknąłeś praktycznie na raz. 


- I co, dowiedziałaś się już?


- Nadal na to czekam, ale faktem jest, że czyta się nieźle. 


- Myślałem, że nie przepadasz za kryminałami. 


- Bo nie przepadam. Ale martwię się o Dianę i potrzebuję zająć czymś głowę. 


- Nie martw się. 


- Jak mam się nie martwić, skoro to przeze mnie...


- Posłuchaj mnie teraz- proszę ją, odkładając książkę na bok.- To nie przez ciebie. Jest po prostu wrażliwa. Porozmawiamy z nią trochę, opowiemy o Łodzi w superlatywach i jakoś to będzie.


- Jakoś to będzie...- powtarza.- Naszemu dziecku nie chce się praktycznie codziennie wstawać z łóżka, a ty mi, kurwa, mówisz,  że jakoś to będzie? Błagam cię...


- Słuchaj...


- Żebyś wiedział, że posłucham. Dawaj, mów, co wymyśliłeś!- mówi, z jeszcze mocno wyczuwalną frustracją


- Wiem, że teraz nie jest za łatwo.


- Cóż za eufemizm.


- Ale damy radę. Nie takie rzeczy w życiu musieliśmy robić. Będzie w porządku.


- Żeby to było takie proste...



Hej!

Już jestem!

A razem ze mną nowy rozdział:)

Macie dla naszych bohaterów jakieś słowo wsparcia?

Myślę, że bardzo im się przyda:)

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.

PS. Czy jest ktoś chętny na poznanie jutro( choć w sumie to już dziś) nowych bohaterów z zupełnie nowej historii?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro