Zaskoczenie
***Wojtek***
Będąc szczerym,płeć mojego dziecka jest mi totalnie obojętna. Totalną bzdurą jest dla mnie stwierdzenie,że mężczyzną jest się w momencie,kiedy spłodzi się syna.Dla mnie na przykład nie byłoby problemem codzienne zaplatanie warkocza małej księżniczki albo zaciągnięcie się w wakacje do Disneylandu wyglądającego,jakby narzygał tam jednorożec.To fajnie,że będziemy mieć z Amelką kogoś, komu będziemy mogli pokazać świat, kim będziemy się mogli zaopiekować. To trochę surrealistyczne,że można bezgranicznie pokochać kogoś,kto wielkością przypomina gruszkę. Serio, nie spodziewałem się,że kiedykolwiek będę zdolny do tego typu uczuć względem kogoś tak małego.A jednak jestem. Boję się tylko o Amelię. Że jej serce tego wszystkiego nie wytrzyma i dojdzie do jakiejś tragedii.Ale ona przekonuje,że wszystko z nią w porządku.A jako studentka medycyny wie,co mówi,prawda?
***
Amelia wraca od lekarza.Stara się na mnie nie patrzeć.
-Co jest?-pytam.
-Zaraz powiem...
-Ale już wiesz,tak?
-Możliwe...-odpowiada półgębkiem,szeroko się uśmiechając.
-Wiesz. Widzę po oczach.
-Aż tak to widać?
-Tak. Powiedz mi,kochanie.
-Dobra,to...co się wydarzyło w dziewięćdziesiątym siódmym?
-Co?
-Zadałam pytanie.
-To zagadka?
Kiwa głową.
-No to...była powódź, urząd prezydenta pełnił Kwaśniewski i....
-A kto umarł?
-Co? Poproszę podpowiedź!
-Taka bardzo znana brytyjska księżna...tak zwana królowa ludzkich serc-podsuwa,z trudem powstrzymując śmiech.
-W sensie,że Diana Spencer?
-Tak.
-Ok,ale jak to się ma do...-myślę i nagle wszystko rozumiem.-O ja pierdolę,poważnie?!
-Bardzo poważnie-mówi i zalewa się łzami,nadal się jednak śmiejąc-Już myślałam,że nie ogarniesz.
-Ale na pewno?
-No tak!
-Cholera,wiedziałem.
-Nie jesteś zły?
-Dlaczego?Nie każdy ma tyle szczęścia,żeby żyć w towarzystwie samych pięknych kobiet.
-Boże,czemu ty jesteś aż tak uroczy?
-Staram się.
***
Dzwonimy do Michała i Gabi. Odbierają już po drugim sygnale.
-Siema,stary-witam się z nim,próbując zachowywać się naturalnie.
-Czy ty...płakałeś?-rzuca z niedowierzaniem.
-Gratulacje,zgadłeś-przyznaję.
-Coś nie tak?
-Wręcz przeciwnie. Możesz zbierać na zamek dla mojej księżniczki.
-Serio?!
-Serio.
-Gabi, zbieramy na pałac!-woła do partnerki
-To dziewczynka?! Dawać mi Amelię do telefonu!
-Kochanie,ktoś do ciebie-szepczę.
Bierze ode mnie telefon. Przez słuchawkę bardzo wyraźnie słychać piski jej podekscytowanej przyjaciółki.
-Boże,ale super! Będziemy jej kupować sukienki,robić kiteczki, no czad!
-Jezu,nie piszcz tak,bo mi uszy odpadną-Amelia wywraca oczami.
-Przepraszam. Ale się cieszę!Jak ona ma mieć na imię?
-Diana.
-Skąd wiedziałaś,ze to dziewczynka?
-Nie pytajcie mnie o to,bo ja sama tego nie wiem. Obudziłam się któregoś dnia z takim przeczuciem i się sprawdziło.Nie wiem, od czego to zależy.
-Intuicja?
-Bardzo prawdopodobne. Ale na pewno przyjedziecie nam pomóc?
-Luzik. Będę do dyspozycji.
-Dzięki.
-A na mamę nie możesz liczyć?
-Nie wiem,czy mogę. Na razie nie chciałabym jej dopuszczać do dziecka.Nie po tym, co powiedziała.
-To było dawno...
-Ale powiedziała to szczerze.Bałabym się zostawić z nią tak malutkie dziecko.Od razu sobie myślę,że mogłyby jej puścić nerwy i zrobiłaby coś złego.
-A Damian z młodym?
-Przyjadą.Ale dosłownie na chwilę.Patryk będzie wtedy przed egzaminami,więc nie będzie mógł sobie tak po prostu nie chodzić do szkoły.Nie powiem,przykro mi trochę.
***
-Możemy pogadać?-pyta mnie żona,przytulając się do mnie. W jej głosie słychać coś podobnego do smutku.
-Jasne.
-Wiesz...za jakieś trzy tygodnie będę robić małej echo serca i..boję się tego jak cholera.
-Dlaczego?
-Bo mogą u niej wykryć wadę serca-tłumaczy,zaczynając płakać.
-A jaka jest na to szansa?
-Duża. Nawet bardzo.
-No to ją wyleczymy-odpowiadam, siląc się na spokój.
-Tak po prostu? Mówisz,jakby tu chodziło o wyrwanie zęba albo wycięcie wyrostka,a nie o operację na otwartym sercu!To nie jest takie proste!
-Skarbie,nie denerwuj się...
-Nasze dziecko może być nawet śmiertelnie chore,a ty mi się każesz nie denerwować?! Na jakim świecie ty żyjesz?
-Faktycznie,głupi tekst.
-Dopiero to do ciebie doszło?
-Dobra,powiem coś innego...nieważne,co jej tam znajdą,nie będziesz z tym sama. Teraz lepiej?
-O wiele lepiej.
-Cieszę się.
-Powiedz mi szczerze,nie boisz się,że zwariujesz pod jednym dachem z samymi kobietami?-zmienia temat,lekko się uśmiechając.
-Mam dwie siostry. Skoro wytrzymałem z nimi dobrych kilkanaście lat,to nie powinno być najgorzej-deklaruję.
-Mam nadzieję...
Hej!
Wszystkim,który typowali Dianę ,gratuluję intuicji<3
A teraz szybkie ogłoszenie.
Jako że za dosłownie parę godzin wyjeżdżam,przez najbliższe trzy tygodnie nie pojawi się nic nowego.
Więc mam wielką nadzieję,że ten rozdział przypadł Wam do gustu:)
Do następnego!
P.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro