Telefon
***Wojtek***
Czy da się zorganizować ślub i wesele w niecałe pół roku? Niby ciężko,chyba że za żonę bierze się pewną piękną,inteligentną i momentami wręcz niepokojąco zorganizowaną przyszłą kardiochirurg.Amelia po prostu kilka dni temu wpadła na pomysł,że nie warto odkładać tego na potem. Za parę lat ja zrobię magistrat,ona doktorat i habilitację. Z całą pewnością wybieranie sukni czy miliarda innych takich rzeczy będzie wtedy ostatnią rzeczą, na którą będziemy mieli wtedy czas,więc wczoraj pojechaliśmy do kościoła,który spodobał się mojej narzeczonej przy przeglądaniu Instagrama. Oficjalnie możemy już dzwonić po rodzinie i znajomych z informacją,żeby szykowali kreacje na trzeci dzień czerwca. A tego dzwonienia będzie na co najmniej...parę dni. Spora część rodziny i oczywiście ponad trzydzieści osób z liceum i uczelni.Swoją drogą, ciekawe,jak to będzie mieć na weselu sześć lekarek,z czego jedna będzie moją żoną. Na pewno bezpiecznie.
***
Jako że do ciotki od paru godzin nie możemy się dodzwonić,dzwonimy do Alki.Odbiera już po drugim sygnale.
-Cześć,masz gdzieś koło siebie mamę?-pytam, ledwo utrzymując w dłoni telefon.
-Jest w pracy.Ja mam home office.Stało się coś?
-Poniekąd...
-Co?
-Mam nadzieję,że macie w domu jakieś fajnie sukienki.Przydadzą się na...moje wesele-informuję ze łzami w oczach.
-TWOJE CO?!-wrzeszczy,z wrażenia jeszcze bardziej zaciągając brytyjskim akcentem.
-Wesele.Po waszemu wedding reception.
-Mam jechać na polskie wesele?Takie z tańcem na stole? It will be amazing!-piszczy.
-Mamy rozumieć,że przyjedziesz?-upewnia się Amelia,z trudem powstrzymując rozbawienie.
-Jeszcze pytasz?! Miałabym niby odpuścić całą noc zabawy z tak fajnymi ludźmi?Never ever!
***
Amelia wraca do domu i już od progu widzę,że dzisiejszy dzień nie należał do niej.Jest strasznie blada i trzęsą jej się ręce.
-Biotechnologia cię dojechała?-zadaję jej to pytanie,mając nadzieję,że jakoś ją to rozładuje.Że się wygada i będzie po problemie.
-To nie to.
-Zabrali was do prosektorium?
-Też nie.
-To co się stało?
-Nieważne-mówi, jednocześnie zalewając się łzami. Coś się stało i,wnioskując po jej zachowaniu, było to coś poważnego.
-A ja myślę,że jednak ważne.Powiedz mi kochanie.
-Matka do mnie dzwoniła.Możesz w moim imieniu opieprzyć szwagra za nietrzymanie języka za zębami.
-Co ma do tego Patryk?
-Wygadał jej wszystko!
-I to jest ten twój problem? Myślałem,że ktoś umarł.
-Jeżeli ktoś ma tu umrzeć,to będę za moment ja.
-Spokojnie...
-Co,,spokojnie"? Powiedziała,że o wszystkim wie i chciałaby się ze mną,a najlepiej z nami, spotkać
-Miałbym odbyć spotkanie z teściową, powiadasz?
-Dokładnie tak. Boję się. Boje się,ze ona w czerwcu przyjedzie i wszystko popsuje. Nie chcę jej tam, rozumiesz?
-Naprawdę myślisz,że z premedytacją psułaby ślub jedynej córki?
-Tu nie chodzi o premedytację. Jak ją znam, krew ją zaleje, kiedy zacznę tańczyć albo napiję się czegokolwiek z alkoholem. Ograniczałaby mnie i tak naprawdę wszystkich dookoła.Bo ileż można słuchać czyichś wiecznych narzekań na dosłownie wszystko, co ta osobę otacza? Popsułaby wszystkim nastroje i cały piękny dzień poszedłby się jebać. A ja tego nie chcę. Chcę poznać trochę nowych ludzi i bawić się z nimi do rana.Albo dopóki wszyscy nie zaliczą zjazdu pod stołem.Chcę się po prostu dobrze bawić-znów zaczyna płakać i przytula się do mnie, kładąc mi głowę na piersi. To świetne uczucie,wiedzieć,że ktoś dla ciebie ważny czuje się przy tobie bezpiecznie,nawet mimo,nazwijmy to, pewnych mankamentów.
-Wybrałaś sobie suknię?- zmieniam temat,żeby czymś ją zająć.
-Powiedzmy,że razem z moją zacną świadkową mamy pewien typ,ale to nic pewnego-uśmiecha się tajemniczo.
-Pokażesz mi zdjęcie?
-Ty zwariowałeś? Zobaczysz w czerwcu!
-Powiesz chociaż,jak wygląda?
-Jest...prosta,ale nie za prosta.
-Nie za wiele mi to mówi.
-A może tak zamiast wizualizować moją suknię, pomożesz mi wybrać zaproszenia?-podsuwa.
-Mogę pomóc.Ale że już?
-A kiedy ty je chciałeś rozsyłać? Tydzień przed?
-Nie no,tak z miesiąc...
Uderza się otwartą dłonią w czoło.
-Co się dzieje?
-Dobijasz mnie,Wojciech. To się dzieje.Takie rzeczy rozdaje się trzy miesiące przed!
-Za dużo się nie pomyliłem.
-Nie,absolutnie....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro