Najlepsza noc w moim życiu
***Wojtek***
Od października nie mogę pozbyć się przekonania,że jeśli porównać moje studia ze studiami Amelki, to ja przez te kilka godzin odpoczywam.Ona zasuwa jak mały parowozik w imię zasady mówiącej,że skoro Religa ponad trzydzieści lat temu przez prawie całą dobę ratował człowieka, przeszczepiając mu serce i nie narzekał, to ona da radę skończyć medycynę.Niby fajnie, bo się realizuje,ale ja po prostu nie mogę patrzeć, jak ona tak codziennie wraca do domu jak zombie i nawet nie da się z nią normalnie porozmawiać, bo jej odpowiedzią na każde pytanie jest ,,ja chcę spać".O obejrzeniu z nią jakiegokolwiek filmu też mogę pomarzyć, bo już po dwudziestu minutach zasypia z głową na moim ramieniu.Strasznie mnie to irytuje, bo nie mogę jej nawet przenieść do łóżka jak normalny człowiek. Choć nie powiem,że przeszkadza mi,że to robi.Wolałbym tylko,żeby działo się to w trochę innych okolicznościach...
***
Piątek to jeden z tych niewielu dni,w które wracamy do domu razem.To znaczy,ja po nią przyjeżdżam.Tak jest i dzisiaj.Widzę przez szybę,że się uśmiecha i szybkim krokiem idzie kierunku mojego auta.
-Cześć, piękna-mówię,całując ją w usta-Dokąd jedziemy?
-Tam,gdzie zawsze.Do naszego gniazdka inspirowanego iście luksusową komnatą pewnego małego czarodzieja-żartuje,zapinając pasy.
***
-Możemy pogadać?-pyta. Niby spokojnie,ale coś mi w jej tonie nie pasuje.
-O czym?
-O seksie-uściśla lekko zakłopotana,przenosząc ciężar ciała na lewą nogę.
-Robi się ciekawie, mów dalej.
-A może ty mi powiedz,czego byś ode mnie chciał?
-Wiesz...chciałbym po prostu ciebie,ale...
-Ale?
-To się nie uda.
-Tego ci nie sparaliżowało-zauważa przytomnie.
-Nie o to chodzi.
-To o co?
-Po prostu się nie da,rozumiesz?
-Nie musi udać się od razu,ale chciałabym spróbować.
-Po co ty to robisz? Bez sensu..
-Do cholery,robię to, bo cię kocham!
-Mówią,żeby nie marnować życia na kiepski seks.
-Próbujesz mnie wystraszyć, tak?
-Po prostu mówię,jak jest.
-Tyle że ty sam nie wiesz,jak jest.
-Wiem.
-Naprawdę? A robiłeś to po wypadku?
-Dobra, masz mnie. Od wypadku z nikim nie spałem. Zadowolona?
-Daruj sobie- mruczy.
-Przynajmniej wiesz,że cię nie zdradzam.
-Weź mi wyjaśnij,czego ty ode mnie chcesz. Zachowujesz się jak rozpieszczony dzieciak, a nie jak dorosły, inteligentny człowiek. Ogarnij się, kurwa.
-Jezu...
-Co znowu?
-To było najpiękniejsze ,,kurwa",jakie słyszałem w życiu.
-Przestań.
-Amelko...
-Czego chcesz?
-Kochasz mnie?
-W tym momencie cię nie znoszę,ale ogólnie tak. Kocham cię. Tylko w jedno nie mogę uwierzyć.
-W co?
-Że w ciągu półtora roku związku nie przyszło ci do głowy,żeby choć raz mnie zerżnąć.
-Tak właśnie jest.
-Kogo ty okłamujesz w tym momencie?
-Chyba mi nie powiesz,że tacy jak ja robią to normalnie?
-Robią. I doskonale o tym wiesz. Dzieci Hawkinga z powietrza się chyba nie wzięły, nieprawdaż?
-Niech mu ziemia lekką będzie.
-Wojtuś,proszę...
Zaraz,zaraz.Czy ona mnie właśnie błaga,żebym uprawiał z nią seks?
-Czy ty naprawdę nie możesz związać się z kimś, kto faktycznie będzie ci sprawiał przyjemność?
-Dobra,skończyłam. Jeśli chciałeś,żebym się wkurzyła na amen,gratulacje,udało się.
-No to masz pecha, bo nie lubię ,kiedy jesteś wkurzona.
-Cytując pewną świetną kobietę, kocham cię,ale cię nie lubię- mówiąc to, przywołuje na twarz ten swój seksowny uśmiech,dzięki któremu mogła robić ze mną wszystko, co tylko wymyśliła w swoim pięknym umyśle.
-I co teraz ze mną zrobisz?- pyta prowokacyjnie,siadając mi na kolanach.
***
-To takie upokarzające-rzucam.
-Co?
ze nawet teraz musi rozbierać mnie dziewczyna
-Jakoś ja nie mam z tym problemu-wzrusza ramionami z uśmiechem.
-Ty nie masz. Ze mną gorzej.
-A to dlaczego?
-Istoty ludzkie nie lubią zależności od innych-stwierdzam dyplomatycznie.
-Prawdziwy mężczyzna nie boi się prosić o pomoc.
-Sugerujesz mi coś?Dobra,jeżdżę na wózku,ale nadal jestem mężczyzną i...-tu urywam, kiedy Amelia zamyka mi usta pocałunkiem.
-Ciii. Nie gadaj tyle-szepcze uwodzicielsko, przerywając pocałunek na dosłownie kilka sekund.
***
Nie potrafię policzyć,ile malinek mam obecnie na szyi. Mimo że ubiegła noc była bez wątpienia najlepszą w moim życiu, wydaje mi się,że Amelka próbowała zadowolić bardziej mnie niż siebie. A tak chyba nie powinno być, prawda?Co do Amelki,to dziwię się,że jeszcze śpi,bo dzisiaj mieli nas odwiedzić Gabrysia z Michałem.Dwie godziny temu pisali,że są w drodze,a z Warszawy do Wrocławia jedzie się jakieś trzy i pół godziny,czyli zaraz będą.
-Kochanie...
-Człowieku,litości. Jest sobota,daj mi spać.
-Dałbym ci spać,gdyby nie to,że za jakąś godzinę będą u nas....
-JEZU,ZAPOMNIAŁAM!-wrzeszczy ,zrywając się na równe nogi.
-Spokojnie.
Nie reaguje.Zamiast tego zaczyna biegać po całym mieszkaniu niczym Usain Bolt. Po chwili jednak wraca i siada na łóżku zmęczona, jakby faktycznie przebiegła maraton z prędkością ponad czterdziestu kilometrów na godzinę.
-Co ci jest?
-W głowie mi się kręci.
-To ją sobie wsadź między kolana.
-Kochanie,studiuję medycynę. Wiem, co powinnam robić.
-Oho,kogoś tu dopadł syndrom studenta medycyny!
-Cicho!-śmieje się i rzuca we mnie poduszką.
-Bijesz niepełnosprawnego?I ty masz być lekarzem? Oni was tam piorą z empatii!
-A ciebie z komunikacji z ludźmi. Niedługo komputer zabierze mi cię totalnie....
***
Michał odjeżdża ze mną kilka metrów.Patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Stary mam pytanie-zaczyna nieśmiało, unikając mojego spojrzenia.-Wy z Amelią...No wiesz...
-Co my z Amelią?
-No czy ty z nią...ten,no...
-Do rzeczy,Michał.
-Spałeś z nią?-wyrzuca z siebie to pytanie,jakby pytał mnie o popełnienie zbrodni na miarę ludobójstwa w Rwandzie z dziewięćdziesiątego czwartego.
-Tak.
-Dawaj konkret.
--To był najlepszy seks w moim życiu.Wystarczy?
-To ty możesz?!Mówiłeś,że u większości na wózkach nie działa...
-Ale ja nie jestem w większości-uśmiecham się triumfalnie.
-Dobra,ale jak to wygląda?
-Normalnie.Myślałeś,że mnie przykuła do łóżka,czy co?
-Nie no,ale jak wy to robicie?
-Po prostu ona jest na górze. To wszystko.
-Serio?
-Przecież ci tłumaczę,deklu. Ty jesteś jakiś ułomny?
-Ty się lepiej zastanów, kto tu jest ułomny.
-Przejechał cię ktoś kiedyś wózkiem?
-Nie strasz, nie strasz...
-Nie no,ty się naprawdę prosisz,żebym ci pojechał po palcach.
-Grozisz mi?
-Na razie ostrzegam.
-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro