20|DESZCZ
To jedno słowo wystarczyło. Wystarczyło, by umysł przestał działać normalnie. Jak w amoku Horror dostał się do auta i patrzył na własne dłonie. Nawet nie wiedział ile czasu zajęło im na dotarcie na miejsce. Policjanci natychmiast do nich podeszli, jednak Horror nie zdołał nic usłyszeć. Zamiast tego patrzył na zapłakaną matkę Dust'a, która spojrzała mu w oczy z daleka. Jej wzrok powiedział mu wszystko. Już wiedział.
- Co się stało? - Lust starała się brzmieć na opanowaną, jednak łzy spływały po jej policzkach.
- Pana Jeremy'iego znalazła doktor Emily niecałą godzinę temu. Naprawdę mi przykro, ale pan Jeremy już nie żył... - blondynka cofnęła się o krok. Po jej policzkach spływały łzy, a dłoń złapała nadgarstek Horror'a.
Ten, jednak jakby w transie wyrwał rękę i nim Lust zdążyła zareagować zaczął biec w stronę miasta. Ciemne chmury zaczęły płakać opadając kroplami na biegnącego przez chodnik bruneta. W zaledwie chwilę dookoła ludzie pochowali się po domach, a kałuże tworzyły tor przeszkód, w którym Horror przegrał przewracając się wprost do jednej z nich. Patrząc na swoje odbicie w tafli wody dostrzegł wymieszane z łzami krople wody na swojej twarzy. Kiedy zaczął płakać? Sam nie był pewien. Podnosząc się kontynuował bieg. Z kolan i dłoni spływała mu krew, jednak w tej chwili nie bolało go nic bardziej niż serce. Wspomnienia uderzały w niego, a potrzeba poczucia ciepła rosła z każdą sekundą. Wbiegając na odpowiednią ulicę już z daleka go dostrzegł. Stojącego pośrodku ogrodu. Zapatrzonego w ciemne chmury nad nim. W momencie, gdy ich wzrok spotkał się ze sobą Horror nie zdołał już biec. Łzy nie były hamowane przez nic. Kolana nie zdołały go dalej nieść. Upadł na chodnik, a szatyn powolnym krokiem ruszył w jego stronę. Zimne krople deszczu opadały na ich twarze, a w momencie, gdy stali zaledwie dwa metry od siebie Horror wyszeptał to jedno znaczące dla nich obu słowo.
- Przepraszam...
Właśnie w tym momencie nim reszta jego ciała opadła na ziemię ciepłe ramiona objęły go.
- Jestem przy tobie... - te słowa sprawiły, że z gardła bruneta wydobył się krzyk uwalniający wszystkie jego trzymane do tej pory emocje.
- Przepraszam! Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam! - powtarzał te słowa jak modlitwę. Wtulał się w ciało Dust'a i krzyczał chcąc, by ból w sercu w końcu od niego odszedł.
- Horror... wejdźmy do domu... - powiedział cicho szatyn i biorąc przyjaciela pod ramię oboje weszli do budynku - A teraz powiedz co się stało, że marnujesz swoje łzy? - oboje weszli do pokoju Dust'a, a Horror nie spuszczał wzroku z podłogi - Horror? - zbliżając się szatyn ujął jego podbródek i podniósł ku górze, by ten spojrzał mu w oczy - Co się dzieje? - kolejna fala łez zaczęła spływać po policzkach bruneta - Nie płacz... - starając się zetrzeć szpetne łzy wzrok Dust'a stał się niepewny. W momencie, jednak, gdy Horror objął go i posadził na swoich kolanach, by móc się w niego wtulić, jego policzki zaczerwieniły się. Oboje odczuwali swoje ciepło mimo, że dalej byli mokrzy przez deszcz.
- Dz-dziadek... - zaciskając dłonie na plecach szatyna Horror zaszlochał - O-on.. - nie zdołał tego powiedzieć. Nie był w stanie.
- Rozumiem... Nie żyje..? - brunet skinął głową, a Dust palcami zaczął gładzić włosy przyjaciela - Przykro mi... - wyszeptał.
- Nie zostawiaj mnie... B-błagam... - drżąc wtulał się, a szatyn ostrożnie złożył pocałunek na jego czole czym sprawił, że Horror podniósł wzrok, a ich spojrzenia skrzyżowały się.
- Jeśli nie chcesz zostać sam... Musisz mnie całkowicie słuchać... Rozumiesz? - ten skinął głową - Dobrze... - wtedy wzrok Dust'a spoczął na ustach bruneta. Sam nie był pewny czemu, ale chciał ich skosztować ponownie. I zrobił to. Delektował się smakiem ust Horror'a z dodatkiem słonych łez. Był tym zafascynowany, a jednocześnie tak stęskniony, że nie potrafił się od niego oderwać nawet, gdy brakło im tchu.
- D-dust... - szatyn obserwował wzrok Horror'a. Mimo posiadania tylko jednej gałki ocznej Dust widział w nim tą samą osobę co przez ostatnie lata. Ten sam pozbawiony celu wzrok. Te błagające o miłość spojrzenie.
- Pragnę cię Horror... pragnę cię tak jak niczego i nikogo innego... - gładząc jego policzki ścierał z nich łzy - Jesteś dla mnie najważniejszy... - napierając na niego sprawił, że Horror runął plecami na materac łóżka - Ważniejszy niż tlen... rozumiesz? Pragnę widzieć twój uśmiech, twoje łzy, twoje ciało. Chce widzieć cię codziennie po kres mych dni. Jesteś powodem dla którego chce żyć - składał mokre pocałunki na szczęce bruneta - Jedynym powodem... - podniósł się - Idę się umyć... - powiedział nagle i zbliżył do szafy wyjmując potrzebne mu ubrania.
- D-dust... - skupiony na przyjacielu Horror obserwował każdy jego ruch.
- Możemy być chorzy przez ten deszcz - rzucając bruneta ciuchami zbliżył się do niego - A teraz chodź pod prysznic Horror... - mówiąc to złapał jego nadgarstek i pociągnął za sobą w stronę łazienki.
***
Z racji, że ostatni rozdział był krótki to oto jeszcze jeden :>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro