Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

miłość

Sześćdziesięcioletnia kobieta siedziała na swoim ulubionym fotelu, popijając ulubiona herbatę i czytając ulubioną książkę. Zanurzała się w opowiadanej w niej historii na nowo i wyobrażała sobie jak, by to było, gdyby to ona mogła być na miejscu jej bohaterów.

Książki. Ach teksiążki... towarzyszyły jej przez całe życie. Kochała je najmocniej na świecie  zaraz po Bogu, swoim zmarłym mężu, dzieciach i wnukach. To właśnie rodzina była jej najdroższa i stanowiła cały jej świat (a może nawet i wszechświat?) . Nic więcej nie potrzebowała – miłości najbliższych oraz każdy wieczór spędzony z książką i herbatą w dłoniach był dla niej zupełnie wystarczający. Za każde z takich wieczorów dziękowała Bogu, a On patrzył na nią z góry z lekkim, ale jakże ciepłym uśmiechem, oczyma pełnymi Miłości, których piękna nie da się opisać. Przy Jego boku stała Mateńka Najświętsza, która także patrzyła pogodnie na kobietę z niegdyś pięknymi, rudymi lokach – teraz zaś siwymi, ale równie zakręconymi włosami. Patrzył jeszcze Jezus;  Ten co życie swe oddał. A patrzył z takim spokojem i, pewnego rodzaju podziwem, którego nawet Duch Święty nie był w stanie wytłumaczyć. Nad nimi krążyli Aniołowie, którzy z radością śpiewali, a na samym przedzie jej mąż ukochany – Jasiu, który niespodziewanie przez Boga został jej zabrany. Lecz ona wiedziała, że gdy na ziemi człowiek już niepotrzebny – do Nieba Anioły na chmurze Niebiańskiej dobrą duszę prowadzą.

— Babciu, babciu! Opowiesz nam coś na dobranoc? 

Melancholię i rozmyślania kobiety przerwały prośby wnuczek.

— Oczywiście, moje kochane. O czym chcecie posłuchać tym razem?
— Opowiedz nam coś, czego jeszcze nie było! – odpowiedziały wyraźnie podekscytowane.
— Dobrze. Więc opowiem wam historię trochę inną od tamtych, które opowiadałam wam już wcześniej. Będzie to historia o dwójce nastolatków, którzy bardzo pragnęli doznać prawdziwej Miłości, aż w końcu odważyli się obdarzyć nią siebie nawzajem. Dziewczyna miała na imię Faustyna, a chłopak nosił imię Józef. Oboje mieszkali w małym miasteczku zwanym Sercowem. Ukochali je sobie mocno, a siebie jeszcze mocniej. Oboje mieli skrzywdzone dusze, które sobie nawzajem leczyli – Tu urwała, gdyż załamał jej się głos, a w oczach utkwiły łzy wzruszenia.

— I co się działo dalej babciu? – zapytała młodsza z  wnuczek, Marysia.

— Cóż, początkowo dziewczyna nienawidziła chłopaka. – Bała się, że zostanie skrzywdzona równie przez niego, lecz później, gdy poznała go bliżej – pokochała go całym swoim sercem i pielęgnowała tą Miłość jak największy skarb. A chłopak nie pozostawał jej dłużny – z dnia na dzień zadurzał się w niej coraz bardziej. Faustyna, była piękną dziewczyną. Muała śliczne rude włosy wpadające w odcień kasztanowych, oczy zielone  niczym trawa w Lecie i masę małych, uroczych piegów. Chłopak za to miał cudowne kruczoczarne, kręcone włosy i granatowe oczy, które skradły konstelację gwiazd z Nieba.

Tym razem kobieta nie była w stanie powstrzymać łez wzruszena. Ukradkiem zerknęła na swoje wnuczki, które już usnęły, po czym wstała i przykryła je kocem, a następnie po cichu wyszła. Gdy weszła do swojego pokoju, weszła na stopień i sięgneła po tajemnicze pudełko. Otworzyła jego kartonowe wieko, wzięła stary album ze zdjęciami i powróciła na swój fotel. Łzy lały jej się strumieniami, a ona tylko uśmiechała się do zdjęć, na których znajdowała się młoda kobieta z mężczyzną. Owa kobieta niezwykle przypominała dziewczynę z opowiadania –mężczyzna zresztą również był podobny do tego chłopaka.

— Och, najukochańszy! Ile ja bym dała, by znów znaleźć się w twoich objęciach i czule całować. By znów móc się z tobą kłócić, aby potem móc pójść i się pogodzić. Śmiać się z drobnostek i czerpać z życia garściami. Rozmawiać o poważnych sprawach i trwać przy tobie w czasie kryzysu. Teraz cię nie ma, a ja utraciłam swojegl najlepszego przyjaciela. Musisz mi wierzyć, że staram się radzić sobie z tym i uporać z żalem, ale to nie takie proste. Odeszłaś raptem rok temu, a ja nadal nie potrafię się pogodzić. Daj mi jakiś znak, że nadal tu ze mną jesteś. Że mnie nie opuściłeś.

Gdy zasnęła, Bóg zesłał jej sen. Piękny sen.
— Och moja najdroższa, nie lękaj się. Jeśli chcesz mogę przychodzić do ciebie co noc. Ja jestem przy
tobie, cały czas i słyszę cię. Czuję twój ból, ale nie martw się jeszcze będzie dobrze. Nadchodzi dla
ciebie radość.
— Och Jasieńku, ale ja nie mam sił. Nie umiem być bez ciebie szczęśliwa. Gdybyś tylko spytał się Boga,
czy nie wziąłby mnie do siebie...

— Och kochana Weroniko przecież wiesz, że masz dzieci i wnuczęta.

— Wiem, ale to nie jest ta sama miłość, jaką czuję do ciebie.  Po twojej śmierci moje serce pękło na miliony drobnych kawałeczków, ktorych nie jestem w stanie uzbierać. Gdy cię nie ma, ciągle walczę, żeby nie płakać, przy Marysi i Cecylii.

— Poczekaj do rana, a wnet się zobaczymy, kochanie.

Tego jednak Weronice nie było dane usłyszeć, gdyż
zapadła w głęboki sen, z którego nikt ani nic nie było w stanie jej wybudzić. Nawet okrzyk,
który wydała jej córka rano, gdy zobaczyła ją martwą. Nawet szlochy dziewczynek, które wolały
babcię.

Lecz ona była już ze swoim Jasieńkiem. Była już w niebie i wreszcie cieszyła się tak jak wtedy, kiedy była jeszcze młoda i nie miała żadnych zmartwień. Wreszcie mogła znów pokochać swojego
ukochanego tak jak niegdyś.

—————————♡—————————

Hi!
Na wstępie chcę podziękować Amicycjacja za skorygowanie tekstu! You are the best and I love you so much <33

Chcę też zaznaczyć, że to nie był mój początkowy zamysł i nie zamierzałam zabijać Wisi, sorry, but you are die Awarko :c, but I still love you and you're special place in my heart! ♡

I żeby nie było ostrzegałam was, że nie umiem w happy end, sorry not sorry!

To chyba tyle ode mnie...

Pamiętajcie! Dbajcie o siebie, pijcie dużo wody i odpoczywajcie kiedy tylko macie czas!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro