Nieśmiałość
Że Yuuri był nieśmiały, było jasne.
Bardzo jasne i przejrzyste.
A nawet ciemne.
Pewny siebie stawał się czasami, na przykład podczas wykonywania Erosa. Ale to było zupełnie inną sprawą.
Nie mógł przecież paradować po ulicy i domu w stroju Erosa.
Znaczy, Viktor często podkreślał, że jemu nie przeszkadzałoby nawet gdyby chodził nago.
Nago nie zamierzał chodzić.
Kojarzyło mu się to z jedną, dość oczywistą rzeczą.
Rzeczą, o której myślał często, w zasadzie bezustannie.
Jeszcze zanim poznał Viktora, jeszcze wtedy gdy Rosjanin był jego nieosiągalnym marzeniem, dziecięcym idolem.
Rzeczą, która nawet nie była rzeczą a i tak napawała go strachem.
Rzeczą tak intymną, że aż wstyd mówić, nawet wstyd myśleć.
Ale Yuuri nie mógł przestać myśleć.
Mówić się nie odważył.
Nazwa prosta, w wielu krajach o podobnej nazwie.
Oczywiste, że w związku w końcu następuje ta chwila, gdy trzeba przejść poziom wyżej.
Pocałunek.
Groza, którą budził w Yuurim była nieopisana.
Tak bardzo chciał tego a tak bardzo się bał.
Nie fair.
Ostatnio myślał, że mają to za sobą. Przecież Viktor pocałował go na Cup of China.
Z ulgą twierdził, że to nie było takie straszne, trochę go szczęka po uderzeniu bolała. W zasadzie trwało mniej niż sekundę.
Gdy zwierzył się ze wszystkiego Phichitowi, został praktycznie wyśmiany.
Oburzony tą reakcją spytał o co mu chodzi.
Taj pokręcił głową, po czym bez słowa sięgnął po telefon (jak zwykle znajdujący się w kieszeni, na wypadek gdyby musiał komuś zrobić zdjęcie na insta.) i wystukał na klawiaturze "Call me by your name, kiss scene".
- Patrz. - pokazał mu filmik, na którym dwójka ludzi z zapałem się całowała. Po chwili zabrał i znów podstawił pod nos, tym razem jakaś rudowłosa dziewczyna była całowana przez wysokiego faceta. Powtarzał zabieg do skutku. - Rozumiesz już? Jakieś wnioski?
- Tej rudej dziewczynie rozmazała się szminka. Nie będę się szminkował.
- A jakieś oprócz tego? - ciągnął Mulat tym swoim dziwnym tonem.
Japończyk westchnął głęboko i przewrócił oczami - Ta, wiem. Rozumiem.
- No właśnie.
I tak oto jego życie znów stało się pełne stresu i niepewności.
Bo skoro nie mieli prawdziwego pocałunku... to ich związek nadal jest na etapie trzymania się za rączki?
Chociaż, mieszkają razem.
Co o tym sądzić?
Jaki jest sens życia...
Z tymi wszystkimi czarnymi myślami, wrócił do domu, gdzie już czekał na niego Nikiforov, aktualnie szukający czegoś na laptopie.
W tej swojej niedbałej pozie, z dwoma nie pasującymi do siebie skarpetami i nieuczesaną szarą grzywką.
Taki idealny w swej niedoskonałości...
Piękny.
Chodzący Bóg, po prostu.
A raczej leżący.
- Cześć, Yuuri. Jak spotkanie z Phichitem? - zapytał pogodnie.
Szkoda, że Yuuri aktualnie nie był pogodny.
- W porządku. - mruknął smętnie. Coś za smętnie, przez co obudził się w Viktorze instynkt troskliwości.
- Ale czemu nie wyszło? - podniósł się,
odkładając laptop na bok.
Przecież jego Japończyk był najważniejszy.
- Nic...
- A jednak coś.
- A może nic?
- A może nie nic? - Łyżwiarz poklepał miejsce obok siebie, na tej niebieskiej kanapie. Yuuri westchnął i usiadł obok narzeczonego.
- Więc... oglądałeś kiedyś jakiś film, prawda? - zaczął.
Nikiforov prychnął głośno i uniósł brew. - przecież ostatnio oglądaliśmy razem ze trzy filmy.
- No właśnie. I no... - to było tak żenujące! Lepiej dusić to w sobie czy może... - No bo chodzi o to, że myślałem że się pocałowaliśmy, ale dowiedziałem się że to nie był prawdziwy pocałunek bo prawdziwy to jest taki, że... - wyrzucił to szybko, na jednym oddechu - że jak na filmach. - dokończył kulawo.
Brawo, Yuuri teraz Viktor pewnie pomyśli sobie niewiadomo co. A na pewno, że Katsuki jest niedojrzały.
- Boże, Yuuri! To była najsłodsza rzecz jaką w życiu usłyszałem. Tak dużo o tym myślałeś? Wiesz, że jest mi z tobą bardzo, bardzo dobrze?
- Wiem, kto by ci robił pranie. Ale nie jest tak, że czegoś ci brakuje?
- Yuuri, nic na siłę. Jeśli będziesz chciał się całować, to ja jestem zawsze
chętny. Z tobą, zawsze. - zapewnił Viktor, chcąc spowortem wrócić do pisania na laptopie.
- To może... teraz? - odwaga, która wypłynęła z Yuuriego przeraziła go samego. Nagła pewność siebie zdawała się brać z nikąd a potem do tego nikądu wracać.
I jak tu żyć?
- Teraz, teraz? - Nikiforov zainteresował się - Nie musisz niczego udowadniać, Yuu-
- Ale ja naprawdę chcę. Ale się boję. - to chyba się nie wyklucza, prawda?
Katsuki uważnie obserwował twarz Victora. Na początku wydawał się czymś zamyślony. Zaraz potem jednak uśmiechnął się ślicznie i zbliżył swoją twarz do tej Yuuriego.
- Na pewno? - zapytał, nie chcąc przekraczać niewidzialnych granic komfortu. To bardzo ważne, aby pytać o samopoczucie.
- Chyba tak.
- Całowanie się jest przyjemne, uwierz. - zapewnił z większym uśmiechem.
A Yuuri? A Yuuri oczywiście mu wierzył.
Bo komu miał wierzyć jak nie Victorowi.
Kochał go i wiedział, że Nikiforov nie zrobiłby nic co miałoby go skrzywdzić. Przynajmniej nie umyślnie...
Jego myślotok już się zaczął, dziwne koniugacje, słowa i obrazki zalewały jego umysł jak to zawsze, gdy pozwolił sobie na rozmyślanie.
A tu nagle stop.
Wszystkie myśli zatrzymały się w miejscu, serce przestało bić. Czas się zatrzymał, bo ciepłe usta Victora delikatnie dotknęły jego własnych.
Odsunął się na milimetr i znów trącił ustami wargi Japończyka. Przedziwne wręcz ciepło rozniosło się między ich ciałami, jakby przekazywane przez usta.
Serce znów zabiło, mocniej i szybciej a myśli połączyły się w jedno głośne "Jeszcze!".
Yuuri pozwolił sobie odetchnąć z ulgą i położyć dłonie na ramionach swojego mężczyzny, który swoje ręce także przeniósł na jego barki.
Siedzieli tak, w nieładzie, na przeciwko siebie na kanapie.
Wszystko przyszło jakoś tak naturalnie, ludzko.
Yuuri rozchylił różowe usteczka, delikatne jak płatki kwiatu wiśni.
Zasłonił powiekami i ciemnym lasem rzęs dwa bursztyny i westchnął, owiewając miłym podmuchem białą syberyjską skórę Victora.
Victora, który nie chciał zniszczyć tego cuda kwiatowej natury, więc nadal delikatnie pogłębił pocałunek, pozwalając sobie na coś więcej niż zwykłe muśnięcie. Nie pozwalał sobie na zbyt wiele, bo wcale nie musiał.
Tak delikatnie i powolutku, tak po Yuuri-Victorowemu. Tak też było dobrze, może nawet lepiej.
To nie był filmowy pocałunek, jak życzył sobie Katsuki.
To był całkiem odmienny pocałunek.
Na filmach jakaś piękna kobieta z rozwianymi włosami i sukienką byłaby całowana przez przystojnego mężczyznę w garniturze na tle pięknego krajobrazu.
Yuuri miał niemyte od wczoraj włosy, sportową bluzę i dres. Nie był całowany a całował się z mężczyzną, który przed chwilą podał coś na laptopie.
Całowali się na kanapie, na której leżała jakaś skarpetka. Kto wie czy brudna czy czysta.
Ale to była ich kanapa w ich domu.
To był ich pocałunek.
Najbardziej ichniejszy w całym świecie.
A może nawet wszechświecie.
Tego wieczoru, Yuuri dowiedział się jak bardzo to przyjemne. Dowiedział się, że nie ma się czego bać bo osoba którą cię kocha nie zrobi ci krzywdy.
A Viktor uśmiechnął się pod nosem, pijąc kakao w łóżku i oglądając z Yuurim jakiś zwykły serial.
- z tobą to tak wszystko inaczej. - zaśmiał się cicho, tuląc narzeczonego. - najpierw mi się oświadczył, potem się do mnie wprowadził a dopiero na koniec dał się pocałować.
- wcale nieprawda...- zaprzeczył Yuuri.
- prawda, prawda. A teraz ciii i oglądamy.
Japończyk mruknął coś na zgodę i mocniej oparł się na Victorze, poprawiając koc.
"Następny krok: pocałunek francuski" - Nikiforv odznaczył sobie w głowie (nie) zwykły z Yuurim i pomyślał o kolejnym etapie.
A potem zaśmiał się sam ze swojej głupoty.
Jakim etapie? Tu nie ma etapów. Tu jest tylko miłość.
Aż miłość...
Ah, jestem taka dumna z siebie bo to jest takie długie jak na mnie.
Jak się podobało?
To dla wszystkich, którym brakuje ciepła! Kocham Was, pierożki.
thekatherine97
MiszaPL
_zapomnij_o_mnie_
limonka-
Ecleette
Bluemiss_96
WielmoznaRivaille
Dziabara
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro