Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Model

Bycie łyżwiarzem wiąże się z tym, że nawet jak masz wakacje to nie masz wakacji.
No chyba, że to się po prostu nazywa dorosłość. Bo jeśli tak to Viktor stanowczo nie lubił być dorosły.
Gdy kończył się sezon, mógł co prawda mniej trenować i nawet gdzieś wyjechać, ale tak czy siak miał mnóstwo obowiązków.
Za dużo jak na siwą głowę, dotkniętą sklerozą, amnezją i jeszcze pewnie demencją.
Wszyscy wiedzą już, że Viktor Nikiforov czasem zapomina o różnych sprawach, prawda?

Prawda?

Bo jak nie to teraz jest dobry moment: Viktor Nikiforov często zapominał.

A tego dnia Yuuri miał się o tym boleśnie przekonać.

***
Viktor od kilku dni jeździł to tu to tam. Wywiady, kontrakty, reklamy... wszystko to przynosiło sporo pieniędzy za które mógł kupić swojemu skarbowi sporo fajnych rzeczy.
Choć Katsuki oczywiście jak to on, zawsze był po prostu dobry. Nie lubił być tak obdarowywany.
No, ale cóż.
U Viktor wszystko musiało być drogie. Nawet wazelina do ust. I nie tylko ust.

Także zupełnie zapomniał, że umówił się ze studentami z ASP,  że podczas kręcenia programu w Polsce znajdzie trochę czasu i zapozuje im na zajęciach.
Jakimś cudem przypomniał sobie o tym dzień wcześniej podczas zwiedzania z Yuurim Starówki.
Nagle oprzytomniał i wykonał kilka telefonów, no ale cóż. Za późno.

Grafik naprawdę miał napięty i istniało tylko jedno wyjście.

Podczas gdy Yuuri rozpakowywał obie walizki, jednocześnie parząc im zupki chińskie, zmęczony Rosjanin leżał na łóżku w apartamencie. Obserwując idealne wręcz kształty narzeczonego wpadł na genialny pomysł.

- Yuuuuuuri, co myślisz o zostanie modelem dla malarzy? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Biedny Japończyk jeszcze nie wiedział, że nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie, bo wszystko jest już załatwione.

Brunet zmarszczył brwii - Jestem łyżwiarzem figurowym, nie modelem. Poza tym...czy taki model nie musi być przystojny?

Viktor wciągnął szybko powietrze. Chciał zapewnić Yuuriego, że jest piękny, zachwycający, idealny wręcz...ale powiedział tylko:

- Niekoniecznie. Studenci malują różne osoby. Nawet stare i brzydkie.

Brawo, Nikiforov.

- Oh, okej. W takim razie może być. - zgodził się Katuski - Choć będzie to dla mnie nieco krępujące.

I tak oto we wtorek o godzinie trzynastej dwadzieścia jeden, Yuri Katsuki przybył do pracowni malarskiej z miną jak na ścięcie.
Viktor przez ten czas udzielał wywiadów i reklamował jakieś gacie ocieplające dupę.
Naprawdę nie miał godności ani skrupułów.

- O rany! Jest taki słodki. - zapiszczały studentki widząc nieśmiałego Azjatę.

A potem...potem po prostu pod okiem profesora, rozebrały go i położyły na podeście okrytym prześcieradłami.
Tak. Viktor mógł wspomnieć, że zgodził się na malowanie jakichś...aktów.
Bo o ile Rosjanin nie miał problemu z machaniem gołym dupskiem, tak Yuuri miał jeszcze w sobie odrobinę godności.

Postanowił przybrać niby atrakcyjną pozę, ale tak naprawdę okryć się prześcieradłem. Nikomu to chyba nie przeszkadzało, bo wszyscy zabrali się do pracy robiąc szkice malarskie.
Po dwudziestu minutach, ci bardziej precyzyjni byli w połowie, a ci co mieli ekspresyjny styl już zaczynali mieszać kolory.
Profesor chodził od stanowiska do stanowiska powtarzając "za bardzo łopatologicznie", albo "za mało szczegółów". Rzucił kilka uwag co do cieniowania jakiegoś chłopaka, który zaczął rozmazywać sylwetkę Yuuriego palcem...
Cóż.

To wszystko było tak nudne!

Po jakimś czasie na sali słuchać było tylko miarowe skrobanie węgla i ołówków, odgłosy temperowania kredek czy pociągnięcia pędzla.
Najciekawszym zdarzeniem było to, że jedna dziewczyna o czarnych włosach upuściła swoje suche pastele, które się połamały.

Nuda.
Minęła pierwsza godzina.
Yuuri nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, że malowanie jest takie czaso-i-energio-chłonne.
Niektórzy podchodzili do niego bliżej, aby podpatrzeć szczegóły, inni nerwowo przygryzali ołówek. Byli też tacy co w zupełnym skupieniu i ciszy tworzyli dzieła.

A Katsuki wprost umierał z nudy. Nawet przestało mu przeszkadzać, że inni na niego patrzą.

Wrażenie, że był w łóżku, cisza i dość ciepła temperatura stanowczo nie pomogły.
Profesor wyszedł, studenci dalej malowali, cieniowali a Yuuri...
A Yuuri w pewnym momencie poczuł, że jest naprawdę zmęczony po wczorajszym zwiedzaniu.

***

Viktor pędził przez warszawskie chodniki, plując sobie w brodę za to, że się spóźnił.
Biedny, Yuuri! Ledwo sobie w Rosji radził a co dopiero w Polsce...
Pewnie czeka tam na niego, zapłakany...

Nikiforov wreszcie się zatrzymał, dysząc.
Zatrzymał przechodzącą, czarnowłosą CHYBA studentkę.
Wyglądała na studentkę.

- Hej, może...wiesz gdzie jest Yuuri Katsuki? - zagaił, mając nadzieję że wie ona kim jest Katsuki i że nie wyjdzie przy niej na idiotę.

O mój Boże mówi do mnie Viktor Nikiforov?! Yuuri? To ten słodki Japończyk, tak! To pana chłopak? Ale super!!! - pomyślała.
Ale powiedziała: Jasne, proszę za mną.

Kobieta zaprowadziła go do sali pełnej sztalug malarskich, płócien i stołów do szkicowania.
Podłoga była pokryta folią a ściany pochalapane farbą.
Zdezorientowany Rosjanin zauważył, że wszyscy się już zbierają. Aż tak się spóźnił?
No i nie widział nigdzie Yuuriego.

Przy podejście zgromadziło się sporo osób, niektórzy nawet robili sobie selfie.
I wtedy Viktor zrozumiał dlaczego.

Jego złoto najsmaczniej sobie spało, przykryte prześcieradłem. Musiał zasnąć przy pozowaniu...
Piękny, nagi o mlecznej skórze przy tym świetle wyglądał jak najprawdziwszy, śpiący anioł.

- Awww... - wyrwało się Nikiforovi, choć to trochę nieprofesjonalne.

- Zasnął sobie. Przynajmniej się nie ruszał przy pozowaniu. Jeśli chcesz, możemy pójść na taras, gdzie schną prace. - zaproponowała czarnowłosa dziewczyna.

- Z chęcią! - podchwycił pomysł Viktor i...i okazało się, że był to tragiczny pomysł.
Bo gdy wyszedł na tak zwany "taras" okazał się po prostu innym pomieszczeniem, gdzie zewsząd, dosłownie ZEWSZĄD patrzyły na siwego biedaka obrazy pełne Yuuriego.

Delikatny, prawie że płynący w białej pościeli Yuuri namalowany akwarelami. Mało szczegółowy, ale jaki piękny!

Bardzo eksperesyjny szkic Yuuriego, który wygina się w łuk najprawdopodobniej od silnych doznań.

Yuuri, prawie taki jak w rzeczywistości śpiący słodko. Akryl.

Pastel przedstawiający Yuuriego w ciepłych tonach.

Dokładny, świetnie wycieniowany szkic, patrzący na niego wielkimi, skośnymi oczyma.

- Przepadłem. - mruknął Viktor, czując jak powoli traci kontrolę nad ciałem i umysłem.

***

- Naprawdę nie mogę uwierzyć, że zasnąłem. Co za wstyd! - Katsuki powtarzał tę formułkę już od godziny.

- A ja nie widzę w tym nic złego. Byłeś zmęczony a artyści i tak sobie poradzili. - Viktor od godziny odpowiadał mu tak samo, gładząc uspokajająco po ramieniu.
Yuuri coś jeszcze burknął, po czym głęboko westchnął.

Wyciągał klucze do apartamentu z kieszeni, z zamiarem pójścia spać gdy tylko wejdzie do sypialni.
Jednak coś go zaskoczyło.
Przystanął w pół kroku, rozdziawił usta i spojrzał spód byka na już kajającego się narzeczonego.

- Viktor... wytłumacz mi to, proszę. - wskazał ręką na przedpokój, zawalony szkicami i płótnami (na których widniał on sam) przedpokój.

- Cóż... były ładne... I nie były wcale takie drogie, nie zapłaciłem więcej niż dziesięć tysięcy... - zaczął się potulnie tłumaczyć.

- Dziesięć tysięcy?! Ty chyba naprawdę nie masz na co wydawać pieniędzy. - skomentował Yuuri. - Teraz całe życie będę pamiętać to upokorzenie.

- Wolałbym, żebyś zapamiętał na całe życie, że jesteś piękny, Yuuri. - powiedział nagle Viktor, stanowczym głosem.

A Katsuki zamilkł, oblał się rumieńcem i delikatnie pocałował Nikiforova.

- Dziękuję... - szepnął.

Witam, witam i o zdrowie pytam, pierożki!

Od jakiegoś czasu stawiam na pisanie ka podstawie własnych doświadczeń i żeby było realistycznie. Nie wiem czy sobie radzę, ale cóż. Sytuacja z życia wzięta propo zasypiającego modela.
No, prawie...
No i nie jestem studentem ASP... JESZCZE.

Jak się podobało? Viktor otoczony podobiznami nagiego Yuuriego... straszne.
Ciekawe co się tam będzie działo:')

Całuję Was mocno, do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro