Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💞Miłość od pierwszego wejrzenia💕

Wszystko jest z twojej perspektywy i odbywa się wieczorem!

Leonardo

Późnym wieczorem szłam ulicą w stronę domu mojej najlepsze przyjaciółki,która zaprosiła mnie na swoje Pidżama party.Okolica w której znajdował się jej dom nie była zbyt przyjemna.Wiele razy usłyszeć można było o częstych rozbojach w tej okolicy ze strony gangu „Fioletowych Smoków"

Ja jednak bardzo chciałam tam iść.Była to moja pierwsza impreza tego typu na którą mnie zaproszono.Jednak kiedy szłam ciemnymi uliczkami Nowego Jorku zaczął ogarniać mnie niepokój i lęk przed czyhającym niebezpieczeństwem.

Mimo obaw,poruszałam się równym krokiem nie zważając na panujący wokoło mnie mrok.

Nagle usłyszałam kroki czyiś stup za tobą.Szybko odwróciłam się aby sprawdzić kto za mnąą idzie,ale tam nikogo nie było.Poczułam paraliźujący strach na moim ciele.

-A ty tu czego szukasz?!-odezwał się męski głos z mroku.Mężczyzna w nim mocno złapał mnie za ramię.Zauważyłam wtedy że ma on wytatuowanego fioletowego smoka.

Dobrze wiedziałam co to oznacza

-Zostaw mnie!-próbowałam się uwolnić,ale on mocno mnie trzymał a z ciemnych zakamarków wyszli jeszcze dwaj faceci z tymi samymi fioletowymi tatuażami na ciele.

-No proszę,prosze,kogóż my tu mamy?-przyglądał mi się uważnie jeden z nich

-Mamusia ci nie mówiła że po zmroku nie wolno wychodzić z domu-dodał kolejny

-Słuchaj uważnie panienko,to jest nasza dzielnica a wejście na nią trochę kosztuje-oznajmił facet który trzymał moje ramię

-A-ale ja nie mam pieniędzy-wyjąkałaś zestresowana kiedy jeden z nich pokazał nuż

-Nie nie szkodzi,twoi rodzice na pewno nieźle zapłacą aby ciebie odzyskać,a pomoże nam w tym twój telefon-powiedział chłopak przystawiając mi nuż do gardła i sięgając do mojej kieszeni od spodni w których był telefon

-ZOSTAWCIE JĄ!-usłuszałam czyjś głos z ciemności,jakby to był mój anioł stróż przyszedł mnie ocalić

-Nie wtrącaj się,to nasza sprawa!-odpowiedział mu mężczyzna trzymający nuż

Tajemnicza postać,niespodziewanie wyszła z cienia.Okazało się że nie był to człowiek ale wielki zmutowany żółw w niebieskiej bandanie i katanami w rękach.

Z początku się trochę przestraszyła kiedy na niego spojrzałeś,ale po chwili dotarło do mnie że on chce mi pomóc i nie mam powodów do obaw...Chyba.

-O!..nasz bohater się pojawił,a gdzie twoja drużyna co?-cała trójka zaczęła się z niego śmiać,ale on się tym nawet nie przejął,wyglądał na opanowanego i bardzo silnego,widząc jego budowę.

-Powiem ostatni raz,zostawcie ją,powtarzać się nie będe-dodał ostro mutant

-A jak nie to co?-spytał bezczelnie jeden z moich napastników

-Nie chcesz wiedzieć-powiedział spokojnie żółw,wyciągając przy tym swoje katany

Cała trójka skupiła swój wzrok na moim wybawcy.Dostrzegłam szansę na ucieczkę.Mocno nadepnęła na nogę gościowi który mnie trzymał,a drugiemu który trzymał nuż przydzwoniłam z całej siły w krocze moją nogą.

Obaj faceci jękneli z bólu,a ten drugi nawet upadł na ziemię jęcząc jak baba.Ostatni z nich wyją pistolet i przyłożył mi go do głowy.Poczułam zimny luft od broni która lada moment mogła mnie raz a dobrze przegnać z tym światem.

-Jeśli chcesz żeby dziewczyna przeżyła,rzuć swoją broń!-zarządał napastnik

Niebieskooki trochę się wąchała,ale kiedy popatrzył mi prosto w oczy zrobił to co zarządzał od niego przestępca.

-Dobry żółwik-oznajmił z uśmiechem facet,kierując swoją broń w głowę mutanta

Popatrzyłam jeszcze raz w jego wielki niebieskie oczy i wtedy coś we mnie pękło.Cały strach i niepokój odszedł w niepamięć.Poczułam przypływ nieskończonej odwagi i siły.

Wyrwałam się z rąk mężczyzny i przywaliłam mu prawym sierpowym w nos.Nieogarniałam jak mogło się to stać przecież ja się nigdy z nikim nie biłam.

-Niezły cios, mała!-oznajmił mutant z uśmiechem na twarzy

-A tak wogle to wszystko ok?

-Ja widać!-odpowiedziałam mu z podobnym uśmiechem-I dzięki za pomoc,bez ciebie nie dałabym sobie rady

-To przyjemność pomagać damom w opałach-ukłonił się elegancko a na moich polikach pojawiły się rumieńce-Nazywam się Leonardo,dla przyjaciół Leo

-A ja nazywam się (t/y)-przedstawiłam się spokojnie

-Piękne imie-powiedział z delikatnym uśmiechem i rumieńcami na twarzy

-Dzięki-zarumieniłam się jeszcze bardziej

-Co taka sympatyczna dziewczyna jak ty tu robi?

-Szłam do przyjaciółki na nocowanie

-Na mnie już czas,muszę wrócić do moich obowiązków-oznajmił Leonardo wkładając spowrotem swoje katany na miejsce-Uważaj na siebie

-Na pewno będę

-Gdyby ktoś znowu cię zaczepiał,krzycz najgłośniej jak się da,a ja przyjdę z pomocą-powiedział z czułością w głosie-Nie chciałbym aby takiej pięknej dziewczynie jak ty coś się stało

Na jego słowa poczułam się jak w siódmym niebie.Jeszcze żaden obcy facet nie nazwał mnie piękną.Aż poczułam motyle w brzuchu.

Leo szybko i zwinnie wdrapał się na czubek budynku i do mnie pomachał na pożegnanie.Miałam nadzieję że jeszcze kiedyś go spotkam💕

Raphael

Po kłótni z rodzicami bez celowo przemieszczałam się po ulicach Nowego Jorku.Po pół godzinie znudziły mi się takie nudne spacery i postanowiłam wejść na jeden z budynków.

Zobaczyłam podświetloną panoramę miasta która w nocy wyglądała przepięknie.

Usiadłam na krawężniku i oglądałam ulice Manhatanu z góry.

Nagle wyczułam że ktoś za mną stoi(nie to że mam super moce tylko dobrą intuicję)

Wzięłam do ręki leżący obok mnie kawałek metalu i szybko się odwróciłam.Za mną stał wojownik ninja z kataną w dłoniach.Walnełam go najmocniej jak tylko potrafiłam w głowe.Wojownik upadł na ziemię i dopiero wtedy zauważyłam że to maszyna.

Na początku trudno było mi w to uwierzyć,ale kiedy zauważyłam że jego oczy zaczynają migać na kolor czerwony zaczęłam się trochę bać.

Nim się zorientowałam byłam otoczona przez inne roboty ninja,które wyglądały owiele groźniej niź ich martwy kolega.Na pewno chcieli by się teraz zemścić.Wiedziałam od początku że nie AM najmniejszych szans z tyloma przeciwnikami.Roboty zaczęły się do mnie zniżać.

Zaczynałma się już modlić o szybką i bezbolesną śmierć,gdy z nienacka ktoś przeciął na pół dwa roboty.Za nimi stał dobrze umięśniony,zmutowany żółw w czerwonej bandanie.Szybko rozprawił się z resztą robotów ninja.

+z małym wsparciem z mojej strony😊

Po skończonej walce,żółw podszedł do mnie bliżej i przeskanował mnie swoimi zielonymi oczami,które z bliska wydawały się jeszcze większe i piękniejsze.

-Jesteś cała?-spytał z powagą

-Tak!-odpowiedziałam

-Nawet nieźle walczysz...jak na człowieka-na lepszy komplement już chyba nie mogę liczyć-A tak wogle nazywam się Raphael,ale możesz mi mówić Raph

-A ja (t/y)

-Powiedział,co robiłaś o tej porze kompletnie sama na dachu budynku?

-Bo ja wiem,może szukałam odrobiny samotności-wzruszyłam ramionami

-W tym mieście trudno o to,uwierz mi

-Mówisz tak jakbyś miał tak samo

-Tiaa-podrapał się po karku a następnie usiedliśmy(RAZEM)na krawędzi budynka patrząc na oświetloną panoramę miasta w nocy

-To powiesz mi co w końcu co tak naprawdę tu robiłaś?-spytał dociekliwie.Nie mogłam się powstrzymać żeby mu nie powiedzieć,a kiedy spojrzałam w jego oczy niespodziewanie uległam. W nim było coś niezwykłego,charyzmatycznego,innego,coś dzięki czemu w jego towarzystwie czułam się bezpiecznie.

-Problemy że starszymi,ale nie chce o tym gadać,to skomplikowane

-Nie tylko ty jedna się z nimi nie dogadujesz-oznajmił z delikatnym uśmiechem

-A co tobie też się nie układa z rodzicami?-spytałam złośliwie

-Tak szczerze to ze wszystkimi,z ojcem,braćmi nawet z kotem!-dodał zielonooki-Nikt mnie nie rozumie-spuścił głowę w dół.Wyglądał nawet uroczo kiedy był smutny

-Ja cie rozumiem-położyła swoją rękę na jego.Odwrucił się w moją stronę i popatrzył mi głęboko w oczy ze zdziwieniem

Na moich policzkach odruchowo pojawiły się rumieńce i uśmiech podobnie jak u niego.

Poczułam jak on kładzie swoją drugą ręke na mojej a nasze twarze zaczęły się ku sobie zbliżać.Czułam że zaraz serce mi wyleci z piersi a w moim brzuchu pojawiły się motyle.

-Dzięki że tu jesteś-powiedział łagodnym głosem i uśmiechem na twarzy

-To ja dziękuje za ratunek

-Mógłbym cię ratować w nieskończoność-oznajmił żółw,a zaraz po tym oboje usłyszeliśmy odgłos pikania wśród jednego z powalonych robotów

-Lepiej żebyś się z tąd zabierała i to czym prędzej,bo zaraz zrobi się tu nieprzyjemnie-powiedział Raphael szykując już swoje Sai

-Martwisz się o mnie?-sytałam z przymrużonymi oczami i podniesioną jedną brwią

-Wolałbym cię spotkać jeszcze żywą-odpowiedział humorystycznie

-Może się jeszcze kiedyś spotkamy-zanuciłam pod nosem

-Na pewno-odparł zielonooki

-Tylko w innych okolicznościach

-Walka z robotami ninja i ratowanie dam z opresji jest według mnie bardzo przyjemne

-...Dziwny jesteś-zaśmiałam się cichutko i odeszłam w stronę domu

Miałam nadzieję że jeszcze kiedyś się zobaczymy 💕

Donatello

Po skończonych zajęciach chciałam jak najszybciej wrócić do domu.Więc pędziłam jak tylko mogłam.Niestety przez mój pośpiech,z kieszeni wypadł mi telefon przez co do teraz nie działa

*****

Kiedy byłam przy drzwiach pociągnęłam za klamkę,ale drzwi były zamknięte.Zaczełam przeszukiwać moją torbę,czy przypadkiem nie miałam ze sobą klucza.

Niestety nie miałam😒

Zamiast klucza miałam dziś ogromnego pecha bo rodzice mieli wrócić dopiero późnym wieczorem i nikt nie mógł mi otworzyć.

Usiadłam zrezygnowana na progu i czekałam na cud.

Po ok.pietnastu minutach postanowiłam zrobić sobie krótki spacerek po okolicy.Otrzepałam się więc z brudów i ruszyłam przed siebie.

Po drodze moją uwagę skupiła grupka tak samo wyglądających mężczyzn w garniturach.Zaciekawiona zaczęłam ich śledzić z nudów.

Razem z nimi dotarłam do jakiś starych magazynów w których byli kolejni faceci też tak samo wyglądający.Troche mnie to zmroziła,ale trzymałam się dzielnie i obserwowałam całe zajście.

Mój mózg mówił mi żebym jaką najszybciej się z tamtąd zabierała,ale intuicja podpowiadał żebym została.

Nagle z białej furgonetki wysiadły jakieś niebieskie roboty z różowymi mózgami w środku.Podeszłam bliżej i schowałam się za tą furgonetką.Ta sprawa śmierdziała mi coraz bardziej.

Zobaczyłam że te roboty wymieniają się z facetami w garniturach jakąś zielonkawą mazią,niestety nic nie słyszałam.Prubowałam podejść trochę bliżej,ale niestety,mój pech chciał żebym potknęła się o jakąś puszkę która w jednej chwili zdradziła moją pozycję i tak też się stało.

Wszyscy odwrucił się w moją stronę,a ja stałam jak słup soli z wielkimi oczami.

-Krang zaraz złapie intruza który zakłócił sprawy należące do kranga-powiedział jeden z robotów-Intruz musi zatem zostać zdisentegrowany

Roboty i faceci w czerni(😁XD)zaczeli strzelać do mnie z laserów,a ja zastygłem ze strachu

Kiedy pociski nadleciały,ktoś albo coś odepchnął mnie na bok.Nie zdążyłam się dokładnie przyjrzeć temu czemuś,ale odrazu wiedziałam że to nie może być człowiek.Jedyne co zobaczyłam to kolor czerwony,fioletowy i zielony.

Tajemnicza postać spowrotem wróciła do mroku,a ja schowałam się za ścianą.

Widziałam że coś wciąga po kolei tych facetów i robotów do mroku a wyrzuca z niego tylko ich mechaniczne głowy i uciekające na mackach mózgi.

Gdy wszystkie roboty zostały powalone wyszłam z mojej kryjówki,rozglądałam się we wszystkie strony,ale mistrzów nie mogłam znaleść tej postaci.

-WIEM ŻE TU JESTEŚ,POKAŻ SIĘ!!!-krzyknełam to tego czegoś

Usłyszałam że ktoś jest za mną.Odwruciłam się a w pół mroku stała ta osoba.

-Nie bój się mnie-oznajmiłam łagodnie

-Ja się ciebie nie boje-odezwał się męski głos

-To dlaczego nie chcesz wyjść?-spytałam zaciekawiona

-Bo wtedy ty będziesz się bać-powiedział

Zobaczyła wystające z mroku czerwone oczy i długi kim zakończony ostrzem.Troche się przestraszyłam,ale mimo to podeszłam do tej osoby,jednak ona cofnęła się w tył.

-Albo się mi pokażesz,albo zacznę krzyczeć na całe gardło-zagroziłam z powagą

Postać przewróciła oczami i wyszła z cienia.

Zobaczyłam wtedy że moim wybawcą jest wielki,zmutowany żółw w fioletowej bandanie i błagalną miną👇

-Wiedziałem że to zły pomysł-szepną żółw

-Ale dlaczego?-zdziwiłam się na jego słowa

-Jestem mutantem,wszyscy ludzie na mój widok przeważnie krzyczą i myślą że jestem potworem-oznajmił smutno

-Ja nie jestem ci "wszyscy"-dodałam z uśmiechem

-T-ty się mnie nie boisz?-zdziwił się mutant

-Uratowałeś mi życie-oznajmiłam łagodnie-Jak mogłabym się bać kogoś kto ryzykował własne by ocalić moje

-Łoł,tego się nie spodziewałem!-rzekł skołowany,ale szczęśliwy mutant

-Mam na imię (t/y),a ty?

-A ja Donatello,w skrycie Doni-przedstawił się machonooki

-Miło mi cię poznać-rzekłam z wyciągniętą ręką na powitanie

Donatello trochę się zarumienił i uśmiechną szeroko👇

-Przyjemność po mojej stronie-oznajmił zarumieniony Doni podając mi ręke

Na moich policzkach też pojawiły się rumieńce,a w moim żałądku poczułam przyjemne ciepełko.

-Może ciebie odprowadzę,jest dosyć późno-zaproponował Doni

-Pewnie i tak bym czekała na rodziców z dwie godziny zanim bym weszła do domu-westchnełam ciężko

-A co się stało?-spytał troskliwie

-Zapomniałam wsiąść klucza do domu,a moi rodzice wracają dzisiaj później z pracy niż zwykle

-Nie możesz do nich zadzwonić?

-Chciałabym,ale mój telefon nie działa

-Moge go zobaczyć?-spytał żółw wyciągając rękę.Podałam mu swój telefon a on po dwóch minutach go odpalił

-Jak ci się to udało?-dopytywałam z niedowierzaniem patrząc na swój telefon

-Znam się na technologi i innych tego typu sprawach-rzekł machonooki-I dodałem co też mój numer,jeśli nie masz nic przeciwko?

-Teraz pozostaje mi tylko jedno-rzekłam-Musze ci dać mój numer

Żółw rozpromieniła na moje słowa i szeroko się do mnie uśmiechną,a następnie podał mi swój telefon.Szybko wstukałam na nim mój numer i oddałam jego telefon.

-Dzięki-dodał mutant

-Mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy-zanuciłam pod nosem

-Ale miałem cię jeszcze odprowadzić,nie pamiętasz?-powiedział machonooki

-A naprawdę chcesz?-spytałam dla pewności

-Mógłbym jeszcze popracować nad twoim zamkiem od drzwi jeśli nie masz nic przeciwko-rzekł łagodnie

-Wystarczy mi twoja obecność-odparłam z mocnymi rumieńcami

Doni wziął mnie pod rękę i odprowadził mnie do domu.Po drodze rozmawialiśmy na przeróżne tematy których było bardzo sporo.Niewiarygodne ile nas że sobą łączy.Przy nim zachowywałam się jakbym znała go wiele lat,jak on mnie.

Kiedy dotarliśmy do mojego domu,zobaczyłam samochód moich rodziców.

Ocho,już wrócili,trzeba szykować się na niezły sajgon

-Dalej już nie mogę z tobą iść-oznajmił Doni-Ktoś mógłby mnie zobaczyć,a tego bym nie chciał

-Rozumiem-rzekłam ze smutkiem

-Ej,nie żegnamy się na zawsze-powiedział spokojnie żółw i mocno mnie przytulił-Na pewno się kiedyś spotkamy

Chciałam pozostać w jego ramionach na wieczność.Przy nim czułam się bezpieczna,kochana,wyjątkowa i najszczęśliwszą na świecie.Poczułam że w moim brzuchu pojawiły się motyle.Ten moment był najlepszą rzeczą jaka mnie dziś spotkała,a zarazem jedyną.

-Muszę już iść-oznajmił Doni uwalniając mnie że swojego objęcia-Trzymaj się ciepło

To był ostatni raz kiedy go dzisiaj widziałam.

Mam nadzieję że się zobaczymy już wkrótce 💕

💚💚💚💚💚


No nareszcie to napisałam😰

Sorki że nie zrobiłam Mikiego ale weny i czasu mi na niego zabrakło

Możecie mnie za to hejtować ile wlezie😔

No i teraz prześpieszam z tymi rozdziałami.Prawdopodobnie kolejna część pojawi się już jutro,albo po jutrze(Morze)Zobaczymy😊

Jeśli rozdział się podobał nie zapomnij zostawić gwiazdki i komentarza,bo mnie to bardzo motywuje🌟🌟🌟

A tymczasem do nexta🙋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro