Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Alya

Wychodząc od Marinette byłam naprawdę zmieszana. Co tam zaszło? Co jak co ale ona w szlafroku o tak późnej porze to naprawdę OGROMNA rzadkość. No i dlaczego nie chciała nas wpuścić?

Staliśmy właśnie przed drzwiami domu Adriena. Skoro Mari tak dziwnie się zachowywała to wolę nawet nie myśleć co on zrobi. Zapukałam i po chwili otworzyła nam jego mama.

- Dzień dobry, jest Adrien? - spytał Nino.

- Przykro mi ale Adrien nie wrócił na noc do domu - powiedziała zmartwiona.

- Jak to nie wrócił? Coś się stało? - spytałam.

Dobra to się robi coraz dziwniejsze. Najpierw Mari teraz Adrien.

- Nic się nie stało. Pewnie poszedł do tej swojej dziewczyny - warknęła.

- Pani wie kim ona jest? - zapytał mój chłopak.

- Chciałabym. Powiedział mi o tym przy Marinette. Ja nie rozumiem dlaczego on to robi. Ma przy sobie taki skarb, a spotyka się pewnie z jakąś lafiryndą - oburzyła się.

No i to jest kolejny dowód. Chyba każdy w Paryżu shippuje Marinette i Adriena.

- Niech pani się nie martwi. Zadbamy o to aby Adrien i Marinette byli razem - oznajmiłam pewna swoich słów.

- To wspaniale - pisnęła.

Pożegnaliśmy z panią Agreste i skierowaliśmy się w stronę parku.

- Jak myślisz ile nam to zajmie?

- Nie wiem ale mam nadzieję, że niedługo - mruknęłam.

Marinette

Dochodziła 14. Ja i Adrien nadal leżeliśmy na łóżku. No może po za czasem kiedy przygotowywaliśmy obiad.

- Muszę się w końcu ubrać - mruknęłam.

Próbowałam się podnieść ale jego silne ramiona trzymały mnie w tali.

- Zostały ci przecież 2 godziny.

- No a ale im szybciej się przebiorę tym lepiej.

Pocałowałam go w nos i wstałam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się o mało co nie przewróciłam. Wyglądałam fatalnie. Włosy w kompletnym nieładzie, zarumienione policzki, rozszerzone źrenice i lekko spuchnięte usta. Dobrze, że rodzice nie widzą mnie w takim stanie. Wzięłam szybki odświeżający prysznic, wysuszyłam włosy. Zrobiłam mocny makijaż i założyłam prosta białą koszulkę, która zawiązałam na diole i jasne jeansowe spodenki.

Wychodząc z łazienki zobaczyłam niezadowoloną minę Adriena. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że nie było mnie przez godzinę.

- Teraz rozumiem dlaczego chciałaś iść wcześniej - prychnął i wstał.

Podeszłam do niego i zarzuciłam ręce na jego szyję. Pocałowałam go.

***

Czekałam na dziewczyny w "naszym miejscu". Chciałam jak najszybciej skończyć trening i wrócić do Adriena. Nie sądziłam, że moje uczucia co do niego są tak silne. Kiedy nie ma go obok mnie czuję pustkę w sercu. Wystarczy mi jednak jego widok aby tę pustkę wypełnić.

Robiłam się naprawdę niecierpliwa. W końcu dziewczyny się pojawiły.

- No nareszcie - mruknęłam.

- Coś ty taka czerwona? - spytała Laura jako pierwsza.

- Gorąco mi - odpowiedziałam.

- Racja. Trzeba tu przewietrzyć - prychnęła Klara.

Razem z dziewczynami otworzyłyśmy kilka okien. W końcu jednak zaczęłyśmy trening. Zapoznałyśmy się z układem. Już po godzinie miałyśmy opanowane prawie wszystkie elementy.

- Przerwa - krzyknęłam.

Usiadłam na jednej z kanap i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam chichot dziewczyn.

- Coś się stało? - spytałam uchylając jedno oko.

- Kto ci to zrobił? - spytały razem.

Od razu zorientowałam się, że chodzi im o malinę.

- Ani słowa - warknęłam.

Zachichotały. Po chwili walnęła we mnie poduszka. Teraz to przekroczyły granicę.

Zanim się obejrzałam toczyłyśmy wojnę na poduszki. Dochodziła godzina 18. Postanowiłam odpuścić sobie dalszy trening.

- Na dziś koniec. Mam dość - mruknęłam.

Zamknęłyśmy wszystko i się pożegnałyśmy. Wsiadłam na motor i najszybciej odpaliłam silnik. Jechałam o wiele szybciej niż zwykle. Jednak nie obchodziło mnie to. Po kilku minutach zaparkowałam i schowałam motor.

Jak najszybciej udałam się do domu. Weszłam do środka i zdałam sobie sprawę, że ktoś jest w kuchni. To na pewno nie rodzice bo mają wrócić dopiero jutro. Weszłam niepewnie do kuchni i zobaczyłam Adriena. Przygotowywał kolację.

- Witaj księżniczko - uśmiechnął się zadziornie.

- Po pierwsze jak tu wszedłeś? Po drugie masz zamiar cały czas tak mnie nazywać?

- Mam zapasowe klucze. Tak mam zamiar tak cię nazywać - podszedł do mnie i pocałował w policzek.

Po zjedzonej kolacji, która była naprawdę pyszna poszliśmy do mojego pokoju. Kiedy się tam znaleźliśmy przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Z każdą chwilą traciliśmy nad sobą kontrolę. W końcu Adrien podniósł mnie i położył na łóżku. Jedną ręką gładził mój brzuch a drugą nogę. Cały czas mnie całował. Zszedł pocałunkami na moją szyję. Wplotłam ręce w jego jedwabne włosy oddając się pieszczotom. Po chwili jednak usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału. Wiedziałam, że to moja bluzka. Zdarł ją ze mnie całkowicie i rzucił gdzieś na ziemię. Nie pozostałam mu dłużna. Chwyciłam za koniec jego koszulki i zaczęłam ją z niego ściągać.

- Adrien, bo ja nigdy tego... - zaczęłam ale nie dał mi skończy.

Pochylił się nade mną i pocałował w czoło.

- Ja też nie - wymruczał i zaczął znowu całować moje usta.

Jednak nie trwało to długo. Zaczął tworzyć szlak pocałunków na mojej szyi i biuście.

Coś mi mówi, że to będzie długa noc.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro