Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIII

ALEX

Nie mogłam zasnąć. W głowie kotłowało mi się milion myśli. Czy jemu naprawdę zależało tylko na tym, żeby się ze mną przespać? Nigdy taki nie był, a może to ja tego po prostu nie zauważyłam? Ludzie się przecież zmieniają. Ta pretensja w jego głosie spowodowała, że nagle wszystkie uczucia, którymi go darzyłam, niebezpiecznie się zachwiały.

Serio? Byłam tylko zabawką?

Zeszłam powoli na parter. Kolano znowu rwało. Otworzyłam drzwi tarasowe. Było chłodno i wilgotno. Dotarłam do pobliskiej skrzyni, w której trzymaliśmy poduszki i koce. Wyciągnęłam jeden z nich i wygodnie rozsiadłam się na ratanowej kanapie, szczelnie przykrywając.

Niebo było bezchmurne. Uwielbiałam gwiazdy. Za każdym razem, gdy się im przyglądałam, miałam nadzieję, że znajdę w nich odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania. Dzisiaj też mnie nie zawiodły.

Uznałam, że jedyne, na czym powinnam się teraz skupić, to zdrowie. Przegrałam moją wewnętrzną walkę. To ja, z tego całego trójkąta, który stworzyłam z Ziemskimi, cierpiałam.

Dave, zachował się jak skończony idiota, a Adam widział mnie w tak opłakanym stanie, że jest mi wstyd spojrzeć mu w oczy. Stałam się ostatnio zbyt wrażliwa. Nie jestem taka. Muszę wziąć się w garść. Jestem silna i niezależna. Wniosek jest jeden. Miłość nie jest dla mnie.

Znowu muszę podjąć walkę. Kolano. Ćwiczenia. Rehabilitacja. To jest priorytet. Tak, to jest jedyne, co powinno zaprzątać moją głowę. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciszą, którą, co jakiś czas przecinało cykanie świerszczy. Zasnęłam...

– Oszalałaś?! Chcesz być chora? – Obudził mnie krzyk Kamy. – Na dworze zimno, leje, a ty leżysz sobie pod cienkim kocykiem?! Nie czujesz, że na ciebie pada? Jesteś cała mokra!

Przebudziłam się. Mimo zadaszenia deszcz zacinał w moją stronę. Nie da się ukryć, że zarówno koc, jak i moje ubranie całkowicie przemokło. Ścierpłam. Zanim się poruszyłam, deszcz przybrał na sile. Kama pomogła mi się podnieść, ale, jak tylko mój brat zobaczył, że wyglądamy jak dwie zmokłe kury, wybiegł na zewnątrz, wziął mnie na ręce i posadził na kanapie w salonie. Moja przyjaciółka uratowała moje kule i położyła je obok.

– Odbiło ci?! – krzyknął wkurzony Mati.

– Nie miałam pojęcia, że będzie padać – broniłam się. Koszulka i spodenki przykleiły się do mojego ciała, tworząc drugą skórę.

– Co ty robiłaś w nocy na tarasie? – zapytał.

– Poszłam się przewietrzyć, po tym, jak Dave wyszedł, nie mogłam zasnąć... – wyszeptałam. Czułam, że zaczyna robić mi się coraz zimniej.

– Zostaw nas – oznajmiła Kama i położyła mu rękę na klatce. – Idź się ubrać, ja też zaraz będę gotowa. – Mój brat westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem. Po chwili wbiegł na górę.

– Chciał się ze mną przespać – powiedziałam najciszej, jak potrafiłam.

– Nie brzmisz, jakbyś chciała to z nim zrobić...

– Całowaliśmy się, ale chciałam przestać, więc się lekko odsunęłam, a on nie dawał za wygraną. Włożył mi ręce pod koszulkę, więc ponownie się odsunęłam, a on... – Zaśmiałam się pod nosem.

– A on, co? – Ponaglała mnie. Wydawało mi się, że ktoś pukał do drzwi.

– Był zirytowany i wkurzony, że nie chcę. Rozumiesz to? Poczułam się, jakby chciał mnie tylko zaliczyć i odhaczyć sobie kolejną w kolekcji! Potem stwierdził, że on poczeka, ile będzie trzeba. Kazałam mu wyjść – mówiłam i trzęsłam się jak galaretka, bo przemoczone ubrania stały się potwornie zimne.

– Zabiję go... – Usłyszałam za sobą przerażający szept. Gwałtownie się odwróciłam. Adam.

– Proszę, daj spokój, ja sobie z nim poradzę. – Próbowałam brzmieć przekonująco, ale moje szczękanie zębami nie pomagało.

– Dlaczego ty jesteś cała mokra? – zapytał zaniepokojony.

– Bo spała na dworze... – westchnęła Kama. – Chodź, pomogę ci się przebrać. – Spojrzała na mnie współczująco.

– Daj spokój – wtrącił Adam. – Sama jesteś przemoczona. Idź się przebrać i jedź z Matim. Ja się nią zajmę. – Kama nie wiedziała, co ma zrobić.

– Sama sobie poradzę – oznajmiłam stanowczo, wciąż dygocząc.

– Dobrze, zostawiam cię w jego rękach. Jeśli chodzi o Dave'a, nie rób żadnych głupot – skierowała te słowa do niego, na co przytaknął jej głową. Pobiegła na górę.

– Adam, dam sobie radę – powiedziałam i wstałam z kanapy, na której pozostał ogromny, mokry ślad.

– Uparta, jak zwykle – westchnął i bez pytania wziął mnie na ręce. Był taki ciepły...

– Nie możesz tak robić. Adaś, dość już masz ze mną problemów...

– Możesz przestać marudzić? Nie brzmisz przekonująco, jak się tak trzęsiesz. Czy ty widzisz, jak wyglądasz? To ubranie całkowicie do ciebie przylgnęło – westchnął.

– Widzisz, już drugi raz świecę przed tobą cyckami, tym razem prawie gołymi – próbowałam zażartować, ale chyba kiepsko mi poszło.

– Nie wierzę, że to powiedziałaś. – Głośno się zaśmiał. To był tak cudowny dźwięk, że poczułam przechodzący mnie dreszcz. Chyba że to jednak z zimna...

– Widzisz, potrafię cię rozśmieszyć, nie jest ze mną tak źle. – Uśmiechnęłam się.

– Zdejmij z siebie te przemoczone ubrania i wejdź pod ciepły prysznic, a ja przyniosę twoje kule – oznajmił Adam, stawiając mnie na podłodze w łazience i już chciał wyjść.

– Potrzebuję suche ubrania – powiedziałam nieśmiało. – Pierwsza szuflada to bielizna. W szafie na górnej półce mam dresy, a obok są koszulki.

Po chwili wszystkie rzeczy, o które prosiłam, znalazły się w moich przemarzniętych dłoniach. Uśmiechnął się do mnie i zamknął drzwi. Ściągnęłam z siebie wszystko i zabezpieczyłam opatrunek. Ciepły prysznic był zbawieniem.

Czysta, pachnąca i ubrana w ciepłe rzeczy, zeszłam na dół. Adam zrobił kawę i siedział na kanapie w salonie.

– Dziękuję i przepraszam – powiedziałam, kiedy znalazłam się obok. – Przebywanie w domu mi nie pomaga. Stałam się jakaś bardziej wrażliwa, emocjonalna, krucha, jakbym nie była sobą. Przecież ja taka nie jestem...

– Jesteś uparta, zawzięta, stanowcza, rozważna i twardo stąpająca po ziemi, ale są sytuacje w życiu, które ukazują nasze drugie oblicze – stwierdził i upił łyk kawy.

– Poznałeś każdą moją stronę – oznajmiłam i usiadłam obok niego.

– Bardzo to doceniam. – Uśmiechnął się ciepło. – Nie myśl o sobie źle. O każdego trzeba czasem zadbać, nawet jeśli jest bardzo silną kobietą.

– Daj spokój – westchnęłam. – Przepraszam, naprawdę. Nie powinieneś widzieć mnie w takim stanie. Jest mi głupio i dziwnie...

– Bo znowu świeciłaś przede mną cyckami? – Zaśmiał się i uniósł brew.

– Szczególnie dlatego. – Śmiałam się z nim. – Cóż. Mogę mieć tylko nadzieję, że ci się spodobały, bo inaczej, jeszcze bardziej, spaliłabym się ze wstydu. – Złapałam się teatralnie za serce.

Musiałam rozładować trochę atmosferę, bo naprawdę ostatnio byłam w jakimś psychicznym dołku. Odniosłam dziwne wrażenie, że sytuacja, do której doprowadził wczoraj Dave, skutecznie obudziła we mnie z powrotem, pewną siebie kobietę.

– Z pewnością zapamiętam ten widok, do końca życia. – Adam szeroko się uśmiechnął. – Dobrze słyszeć cię w formie. Oby tak dalej. Gotowa na ćwiczenia?

– Tak – powiedziałam pewnie. Nagle usłyszałam dźwięk SMS.

Dave: Kruszynko, przepraszam. Jestem idiotą. Nie tak to miało wyglądać. Rozumiem, że nie chcesz. Szanuję to. Poczekam, ile będzie trzeba. Obejrzymy dzisiaj High School Musical?

– No żart. – Zaczęłam się głośno śmiać.

– Co się stało? – zapytał zdezorientowany Adam.

– Twojemu bratu, wyostrzył się żarcik. Przeprosił mnie i powiedział, że poczeka, ile będzie trzeba. Szkoda, że nie zapytał  mnie o zdanie, czy ja w ogóle chcę się jeszcze w to wszystko pakować?! – prawie krzyknęłam zirytowana do granic możliwości.

Ja: Nie wiem, czy jest, na co czekać. Chciałabym pobyć sama.

Dave: Rozumiem. Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieję, że mi to wybaczysz, znowu...

Ja: Mam wrażenie, że ostatnio tylko to robię...

Dave: Zależy mi na tobie, bardzo.

Ja: Tylko znowu coś poszło nie tak...

Dave: Odpocznij. Przemyśl to, mam nadzieję, że dasz mi ostatnią szansę.

– Kur...! – usłyszałam nad uchem. – Ile on ma lat? – jęknął zirytowany Adam. Nawet, nie wiedziałam, że czyta naszą konwersację.

– Też się nad tym zastanawiam – westchnęłam i odłożyłam telefon. – To, co? Chyba czas wrócić do rzeczywistości i ogarnąć to moje kolano. – Adam wstał z kanapy, żebyśmy mogli zacząć rehabilitację. – Twoja koszulka jest cała mokra, przepraszam – jęknęłam. Kiedy siedział, nie było tego widać.

– Chcesz, żebym teraz ja, świecił gołymi cyckami? – Jego wymowne spojrzenie spowodowało gorąco w moim ciele.

– Tak, poczuję się wtedy znacznie lepiej – oznajmiłam i szeroko się uśmiechnęłam.

Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się tego, ale naprawdę ściągnął koszulkę i rozwiesił na oparciu kanapy. Gdy zobaczyłam to muskularne ciało, przełknęłam głośno ślinę. O rajuśku!

Wyglądał jak grecki Bóg. Był niesamowicie wyrzeźbiony. Miałam ochotę dotknąć każdego mięśnia na tym brzuchu, zbadać każdy jego kawałek. Moje podbrzusze przypomniało o sobie ze zdwojoną siłą. Starałam się nic po sobie nie pokazać, ale chyba mi się nie udało. Miałam wrażenie, jakbym zobaczyła go po raz pierwszy, a przecież tak nie było.

Widywałam go wielokrotnie bez koszulki, chociażby u nas na basenie, jednak wtedy w mojej głowie był tylko Dave. Przysłaniał mi cały świat. Nie liczył się żaden inny facet. Teraz patrzę na Adama inaczej, ale nie łudzę się, że cokolwiek będzie między nami, po tym, jak się przed nim skompromitowałam. No cóż, brawo Alex, świetna robota.

– Połóż się, zaczynamy... – oznajmił, a na twarzy pojawił się zawadiacki uśmieszek.

Trzeba patrzeć na pozytywy. Właśnie mogę bezkarnie podziwiać jego napinające się mięśnie. Cóż, to będzie bardzo przyjemna rehabilitacja...

***

Piątek. Była godzina siedemnasta, a Damian, Mariusz i Dave mieli pojawić się za dwie godziny. W ogrodzie mój brat wraz z Adamem, rozkładali zwijany ekran oraz projektor. Miałam lekkie obawy co do tego męskiego wieczoru, ale Adaś obiecał, że zachowa spokój. Ufam mu.

Kończyłyśmy z Kamą robić przekąski i zdziwił mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Moja przyjaciółka poszła otworzyć. Dave, z bukietem kwiatów. Różowe róże. Wyminął Kamę i podszedł do mnie.

– Alex, przepraszam. Wiem, mówię to po raz kolejny. Jestem beznadziejny. Naprawdę mi na tobie zależy, a nie wiem, co mam zrobić, żebyś mi całkowicie zaufała. Przegiąłem po całości, ale tak cholernie cię potrzebuję, że nie masz pojęcia. Tęsknię za twoim dotykiem, uśmiechem, za twoimi żartami i całą tobą! – Jego zbolałe spojrzenie, spowodowało, że moje serce powoli miękło. – Pani w kwiaciarni mi podpowiedziała, że różowe róże, będą idealne na przeprosiny – oznajmił i wręczył mi ogromny bukiet.

– Dave – westchnęłam. – Jesteś niemożliwy – jęknęłam sfrustrowana.

Z jednej strony wystarczyło jedno jego spojrzenie i przepadałam jak śliwka w kompot, a z drugiej znowu to samo, kolejne przeprosiny. Ile można?

– Wiem, ale nie umiem bez ciebie funkcjonować – wyszeptał, stojąc tuż obok. Górował nade mną, siedzącą pokracznie na tym wysokim krześle barowym.

– Musimy pogadać – powiedziałam pewnie, na co przytaknął. – Kama, podasz mi jakiś wazon?

– Daj mi te kwiaty, zajmę się nimi, a wy porozmawiajcie. Chyba wam to potrzebne...

Bacznie obserwowała każdy jego ruch, jakby mu nie ufała. Cóż się dziwić, każdy ma z tym problem, z wyjątkiem mnie. Pomógł mi wstać i ruszyliśmy do mojego pokoju. Chwilę zajęła mi przeprawa przez schody.

– Siadaj – powiedziałam, kiedy w końcu dotarłam na miejsce i ułożyłam wygodnie swój tyłek na łóżku. Usiadł obok. Identycznie jak kilka dni temu, podczas tej idiotycznej akcji.

– Jesteś dla mnie najważniejsza – zaczął. – Zawsze byłaś i będziesz. Naprawdę chciałem ci pokazać, że mi bardzo zależy. Staram się, abyś poczuła się tak, jak przed akcją z Igą. Nie wiem, co mi odwaliło te kilka dni temu. Za dużo testosteronu – westchnął.

– Dave, pozwól, że coś ci powiem. – Wzięłam głęboki wdech. – Do tej pory wychodziło ci świetnie. Czułam się jak kiedyś. Nasza dwójka, młodzi, gniewni, a świat stoi przed nami otworem. Znasz mnie. Jestem pewna siebie, stanowcza, silna i zawzięta. Nie daję sobie w kaszę dmuchać. Jednak przez tę całą sytuację z kolanem, zmiękłam. Po tym wypadzie do kawiarni Pottera miałam mętlik. Ta burza uczuć, która się we mnie kotłowała przez ostatni czas, przejęła nade mną władzę. Jestem strasznie pogubiona. Nigdy, nie czułam się tak niezdecydowana.

– Nadal jesteś silna, uparta, wiedząca czego chcesz, tylko po prostu przez chwilę pokazałaś swoją wrażliwą stronę. Obie wersje kocham. Przepraszam cię, za tę głupią akcję. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Nie chciałem wylać na tobie swojej frustracji. Bardzo mi zależy.

– Mi na tobie też, ale nie rozumiesz, że w mojej głowie rozgrywa się teraz walka uczuć? Ile razy mam ci jeszcze wybaczać? Ile razy mnie jeszcze zranisz? Wiesz, jak ja się poczułam? Jakbym miała być twoim kolejnym trofeum, które sobie odhaczysz w notatniku. Twoje spojrzenie i ten ton, bardzo mnie zabolały i dały do myślenia.

Badał każdy milimetr mojej twarzy, miałam wrażenie, że wstrzymał oddech, bo bał się, co usłyszy.

– To nie jest tak, że ja nie mam ochoty na seks – wykrztusiłam w końcu. – Ja się do tego na razie nie nadaję. Spójrz na mnie. Ledwo się ruszam, noga wiecznie w ortezie, nie mogę wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Nie jestem na to gotowa ani fizycznie, ani psychicznie. Za dużo się ostatnio wydarzyło. Skoro tak ci buzuje ten testosteron, to może niech ktoś ci pomoże go okiełznać?

– Nikt nie musi mi pomagać, poradzę sobie sam. – Posłał mi wymowny uśmieszek. – Poczekam na ciebie – wyszeptał i uroczo się uśmiechnął. Poczułam, jak motylki w moim podbrzuszu lekko drgnęły.

– To bardzo miłe z twojej strony, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to może być bardzo odległa sprawa? Jesteś pewien tej deklaracji? – Patrzyłam mu prosto w oczy. Nie wyczytałam w nich żadnego fałszu, wręcz przeciwnie, ta zadziorność i radość, spowodowały, że uwierzyłam.

– Obiecuję, Alex, poczekam – oznajmił pewnie, a ja po prostu posłałam mu delikatny uśmiech.

– Niedługo zacznie się mecz. Powinniśmy zejść do ogrodu. Mati rozstawił projektor.

– Dziękuję, że nigdy we mnie nie zwątpiłaś – powiedział na koniec.

– Obym tego nie żałowała.

Obawiałam się, że gdy pojawimy się na dole, to dojdzie do jakichś rękoczynów, ale na szczęście Adam, jak zawsze zachował klasę, a Dave był po prostu sobą.

Nie przepadałam za piłką nożną, więc siedziałam z nimi w ogrodzie, ale tak naprawdę nie śledziłam meczu, tylko przeglądałam rolki na Instagramie.

– Alex, na którą musisz być w Warszawie w poniedziałek? – zapytał Dave i dosiadł się do mnie. Akurat zakończyła się pierwsza połowa.

– Na ósmą – odpowiedziałam.

– Strasznie szybko. Może pojedziemy w niedzielę i prześpimy się u Adama w mieszkaniu? Nie będzie trzeba się tak szybko zrywać.

– Dave, ale nie musisz ze mną jechać. Mam już wszystko dogadane z Matim.

– Nie ma takiej opcji, obiecałem, więc dotrzymuję słowa. Czekaj, chwilę. Adam! – krzyknął w stronę swojego brata. – Chodź, na moment.

– Co się dzieje? – zapytał. Czułam z daleka, jaki jest spięty.

– Alex ma na ósmą rano być w szpitalu w poniedziałek. Pomyślałem, że pojadę z nią w niedzielę i byśmy się przespali u ciebie w mieszkaniu, co ty na to?

Zastanawiałam się, czy Dave naprawdę nie widzi tego, jaki Adam jest na niego wściekły, czy tylko udaje. Nie wiem, o co poszło między nimi, bo Adaś był na niego cięty, zanim dowiedział się o tej akcji ze mną.

– Ja mogę przecież z tobą pojechać – zwrócił się do mnie.

– Powtórzę po raz kolejny. Mati, stwierdził, że mnie zawiezie, nie mam zamiaru wam robić kłopotu.

– Żaden kłopot – zmówili się. Cholera jasna!

– Obiecałem jej to już dawno – zaczął zniesmaczony Dave. – Użyczysz to mieszkanie, czy nie? – Adam patrzył raz na mnie, raz na niego.

– Tak, jasne. W niedziele dam ci klucze. – Uśmiechnął się sztucznie i odszedł.

No to jest jakiś żart! Czy on się na mnie obraził? Za co? Co ja takiego zrobiłam? Co jest ze mną nie tak?

***

Weekend minął mi bardzo szybko. Adam był na mnie zły, za to, że jadę z Dave'em, ale nie powiedział mi tego wprost. Po prostu to czułam, a ja przecież nie zamierzałam tam z nim nic robić...

W niedzielę przed wyjazdem pojawił się na chwilę. Niby do Matiego. Jednak mój brat wraz z Kamą poszli na obiad do restauracji, o czym doskonale wiedział.

– Adaś, przestań udawać, że do niego przyjechałeś – westchnęłam. Siedziałam na kanapie i czekałam na Dave'a.

– Skąd wiesz, że udaję?

– Bo trąbili o tym obiedzie przez cały weekend. Musiałbyś być głuchy, żeby to do ciebie nie dotarło. A nie wydaje mi się, żebyś miał niedosłuch.

Milczał. Usiadł obok. Przetarł twarz dłońmi i wziął głęboki oddech.

– Na pewno nie chcesz, żebym pojechał tam z tobą? – zapytał, a jego wzrok wskazywał na to, że się o mnie martwi.

– Oczywiście, że bym chciała, ale twój brat jest bardzo wyrywny. Faktycznie obiecał, że pojedzie, więc nie będę robić afery. Nic mi się nie stanie. Umiem sobie z nim poradzić. Możesz też być pewien, że nie dojdzie między nami do niczego.

– Jesteś dorosła, nie musisz mi się tłumaczyć.

– Wiem, ale chciałam, żebyś to ode mnie usłyszał, bo widzę, że się o mnie martwisz, po tej całej akcji. Nie bądź na mnie zły za to, że z nim jadę. To tylko jeden dzień, a ja tak naprawdę powinnam mieć te szwy ściągnięte tutaj we Wrocławiu. Mój tata lubi robić mi pod górkę...

– Nie jestem zły – westchnął. – Jestem lekko zawiedziony, że to nie ja tam będę.

– Jesteś ze mną codziennie. – Dotknęłam jego dłoni, a on zaczął tworzyć kciukiem kółka na wierzchu mojej dłoni. To było bardzo przyjemne uczucie, które powoli rozlewało się po całym ciele. – Dziękuję, bo tak naprawdę, to tylko dzięki tobie, tak dobrze sobie radzę.

– Jesteś silna i nigdy w to nie wątp. – Uśmiechnął się uroczo, a ja poczułam motylki w podbrzuszu.

Cisza, która nastąpiła między nami, nie była niezręczna, wręcz przeciwnie, zrobiło się bardzo intymnie. To był ten moment, kiedy miałam ogromną ochotę go pocałować. Każda cząstka mnie, niesamowicie do niego ciągnęła.

Nie zrobiłam tego jednak, bo uznałam, że się zbłaźnię. Widział mnie w tylu niekomfortowych sytuacjach, że aż mi słabo, jak o tym pomyślę. Każdy normalny facet by uciekł.

– Jestem! – krzyknął Dave, po przekroczeniu progu. – Gotowa? – zapytał radośnie.

– Tak, gotowa. Torba stoi przy drzwiach. – odpowiedziałam. Wziął ją i wyszedł. Wstałam z kanapy.

– Dzwoń, gdyby się coś działo – powiedział Adam i stanął bardzo blisko mnie.

– O nic się nie martw, ale dobrze, jeśli cię to uspokoi, to zadzwonię, tyle że to jest prawie czterysta kilometrów, więc w razie czego, to jak chcesz mi pomóc? – Zaśmiałam się.

– Mam swoje sposoby. Powodzenia. – Pocałował mnie w policzek i oboje wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi na klucz. Adam wsiadł do swojego auta, a ja do samochodu Dave'a.

Jadąc tam, czułam, że wszystko idzie ku lepszemu. Ściągną mi szwy, a ja będę mogła w pełni skupić się na powrocie do sprawności. Odpłynęłam myślami, a może zasnęłam? Stałam na boisku. To jedyne miejsce, w którym czułam się sobą. W rękach trzymałam piłkę, czyli cały mój świat.

***

Zdjęcie w tle - Pinterest

A poniżej Alex, stworzona dzięki AI, tak mnie jakoś natchnęło... :D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro