Rozdział XXI
ALEX
Otworzyłam oczy. Było ciemno. Kolano rwało niemiłosiernie, potwornie kręciło mi się w głowie i chciało mi się siku. Moja poduszka była jakaś niestabilna. Zaraz, zaraz, czy ona oddycha?!
Powoli spojrzałam w górę. Adam. Miał taką spojoną twarz, na której błąkał się delikatny uśmiech. Mogłabym się tak w niego wpatrywać cały czas, ale niestety mój pęcherz na to nie pozwalał.
Usiadłam na łóżku, a świat zawirował podwójnie. Boże, Adam! Co on tu robił?! Musiało być ze mną naprawdę źle. Mam nadzieję, że się nie wygłupiłam. Poza tym wciąż czułam, że jestem pijana. Rozglądałam się po pokoju w poszukiwaniu moich kul, ale nigdzie ich nie było. Nie ma opcji, że dotrę bez nich do łazienki...
– Adaś – wyszeptałam i delikatnie go szturchnęłam. Uśmiechnął się, ale niestety się nie obudził. – Adaś – powtórzyłam trochę głośniej.
Otworzył oczy, przetarł twarz dłońmi i spojrzał na mnie lekko zszokowany, jakby zapomniał, gdzie jest.
– Alex? Coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
– Nie budziłabym cię, ale potrzebuję do łazienki, a nie wiem, gdzie są moje kule – powiedziałam ochrypłym głosem.
– Zostały w ogrodzie – odpowiedział. – Zaniosę cię do toalety. Jesteś strasznie blada. Będziesz wymiotować?
Po chwili byłam już na jego rękach. Szczerze mówiąc, nie kontaktowałam jeszcze za bardzo. Karuzela w mojej głowie przyspieszała, a kolano bolało coraz bardziej.
– Chyba nie będę, ale nie jestem pewna. Muszę siku – oznajmiłam cicho.
Adam zostawił mnie w łazience i zniknął za drzwiami. Udało mi się usiąść na toalecie. Zamknęłam oczy, ale było gorzej, zrobiło mi się niedobrze. Jak można się doprowadzić do takiego stanu? Żałosna idiotka.
Wstałam. Przytrzymałam się zlewu. Umyłam ręce i twarz. Byłam przerażająco blada. Ból był okropny, a ja nawet nie mogłam wziąć nic przeciwbólowego. Mdłości narastały.
– Alex, wszystko dobrze? Mogę wejść?
Nie byłam mu jednak w stanie odpowiedzieć, gdyż zawartość mojego żołądka wylądowała właśnie w zlewie. Zdążyłam tylko puścić wodę. Koszmar. Obraz miałam zalany przez łzy. Zawroty głowy nie pomagały, ledwo stałam na nogach, a kolejna dawka alkoholu ujrzała światło dzienne.
– Oddychaj głęboko – usłyszałam po prawej stronie.
Nie byłam w stanie posłuchać, bo moja twarz, ponownie, miała bliskie spotkanie ze zlewem. Zdecydowanie po całym tym przedstawieniu, Adam nie będzie chciał mieć ze mną do czynienia. Poczucie zażenowania wzrastało, a to oznaczało, że nie będę umiała spojrzeć mu w oczy. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Żołądek się uspokoił.
– Lepiej? – zapytał zatroskany. – Chodź, pomogę ci się przebrać w piżamę, bo ta sukienka, nie jest najlepszym strojem.
– Daj spokój. Idź do domu. Bardziej nie mogłam się przed tobą zbłaźnić... – Skrzywiłam się i nałożyłam pastę, na szczoteczkę do zębów.
– Alex – westchnął. – Czy ty możesz chociaż raz mnie posłuchać? Umyj zęby, a potem pogadamy – powiedział stanowczo i wyszedł.
No świetnie. Brawo, Alex. Ty tu sobie planujesz, którego faceta wybrać, a jeden właśnie odszedł w zapomnienie. Chyba jeszcze nigdy, nie czułam się tak żałośnie, jak teraz. Kiedy płukałam usta, wrócił. Wziął mnie na ręce, tak po prostu i położył na łóżko.
– Adam...
– Posłuchaj mnie teraz uważnie – zaczął, a ja postanowiłam, że jednak dam mu szansę się wypowiedzieć, chociaż nie wiem, czy kontaktowałam tak do końca. – Najpierw powiesz, gdzie masz jakąś piżamę, potem pomogę ci ją założyć, grzecznie położysz się do łóżka i dam ci zimny kompres na kark. – Spojrzał na mnie uważnie, chyba musiałam mieć na twarzy jakiś grymas bólu, bo z nogą było coraz gorzej. – Boli cię kolano?
– Tak.
– I dlaczego nic nie mówisz? – jęknął z bezsilności. – Rwanie?
– Tak.
– Dobrze, gdzie piżama?
– W szafie, po prawej stronie. Krótkie spodenki i koszulka na ramiączkach – odpowiadałam prawie szeptem. W głowie kręciło mi się coraz bardziej. – Adam, niedobrze mi... – zdążyłam powiedzieć i zamknęłam oczy.
– Oddychaj głęboko i spokojnie. Wdech. – Wykonałam polecenie i poczułam zimny kompres na karku. – I wydech. – Powtórzyłam kilka razy. – Napij się wody – powiedział i podał mi szklankę.
To było zbawienie. Usta miałam spierzchnięte, a gardło przypominało Saharę.
– Dzięki, już mi lepiej – powiedziałam.
Założył mi spodenki i pomógł wstać, więc je podciągnęłam. Ściągnęłam sukienkę przez głowę i ubrałam koszulkę, którą mi podał. Położyłam się na poduszce i zamknęłam oczy.
– Zrobię ci delikatny masaż nogi, może złagodzi trochę rwanie. Niestety, nie możesz wziąć nic przeciwbólowego, bo jesteś jeszcze pijana... – powiedział rozbawiony.
– Skąd ty niby wiesz, że jestem jeszcze pijana? – zapytałam.
– Bo się przy mnie przebrałaś. – Zaczął się śmiać, a po chwili poczułam, jak odpina mi ortezę, a jego palce naciskają delikatnie na moje udo, tuż nad kolanem.
– No i niby, co w tym takiego dziwnego? – Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi.
– Pewnie nic, gdyby nie fakt, że nie miałaś nic pod sukienką – oznajmił i śmiał się pod nosem.
Otworzyłam gwałtownie oczy. No świetnie, wręcz wspaniale! Właśnie paradowałam przed nim z gołymi cyckami! Mój poziom poniżenia się, osiągnął właśnie apogeum.
– Chcę zasnąć i się nie obudzić – jęknęłam zażenowana. Wzięłam do ręki drugą poduszkę i walnęłam w nią głową. Adam zaczął się głośno śmiać. – Co ci tak wesoło? Jestem pijana, nie wiem, co mówię, co robię... Boże, Adam, czy ja gadałam wcześniej jakieś głupoty? – Odłożyłam poduszkę na bok, a on wciąż uśmiechał się pod nosem. Rozmasowywał mi teraz łydkę.
– Kazałaś mi przestać palić, bo uznałaś, że to moja jedyna wada – mówił rozbawiony.
– No to akurat prawda. Coś jeszcze gadałam?
– Nic takiego – odpowiedział.
– Skoro nie chcesz mi powiedzieć, to musiałam zrobić z siebie totalną kretynkę. Świetnie – westchnęłam i zamknęłam oczy. Noga nie rwała już tak mocno i zrobiło mi się błogo, chociaż karuzela w głowie nie ustawała, miałam wrażenie, że odpływam. – Mam nadzieję, że jak się obudzę, to wszystko okaże się tylko snem. Adama tu nie będzie, a mi się to wszystko przyśniło. Gdyby to wydarzyło się naprawdę, jego noga by już tutaj nigdy nie postała, a ja bym sobie tego nie darowała. Gdyby to się wydarzyło tak na serio, to zwiałby stąd w popłochu. Alex, jak można osiągnąć takie dno człowieczeństwa w kilka godzin?
– Dobra, filozofie, przesuń się. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Adama. Spojrzałam na niego pytająco. – Nie patrz tak, tylko się przesuń. Jest druga w nocy, to jest czas kiedy ludzie śpią, wiesz?
Przesunęłam się i wpatrywałam się w niego zaskoczona. Ułożył się wygodnie na plecach i zwrócił głowę w moją stronę.
– Czy ja to wszystko mówiłam na głos? – zapytałam. Rozbawiony do granic możliwości Adam, kiwnął głową na potwierdzenie. – Teraz to już kompletnie mam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Proponuję, żebyś przestała dramatyzować. – Szeroko się uśmiechnął.
– Przyniosłeś mnie na górę z ogrodu, wnioskuję to po tym, że moje kule śpią dzisiaj pod gołym niebem. Zasnęłam ci na brzuchu. Nie pamiętam kompletnie, co ci gadałam. Widzisz mnie w opłakanym stanie, musiałeś mnie zanieść do łazienki, rzygałam do zlewu, zrobiłam ci striptiz, a ty ubrałeś mnie w piżamę, wymasowałeś kolano, żeby przestało boleć i jeszcze zamierzasz tutaj spać. Dlaczego ty nie uciekasz? Przecież nie da się gorzej skompromitować, sięgnęłam dzisiaj dna... – westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi. Miałam ochotę wyć z bezsilności, bo facet, na którym mi zależało, właśnie widział mnie w najgorszym możliwym stanie.
– Ponownie proponuję, żebyś przestała dramatyzować. Przytul się, będzie ci cieplej, bo alkohol zaczyna z ciebie schodzić i trzęsiesz się, jak galaretka. – Uśmiechnął się, a ja się rozpłynęłam.
Nie wiem, czy byłam jeszcze pijana, czy już nie, ale jego spokój, ciepło i ten uśmiech spowodowały, że przykryłam się kołdrą i wtuliłam w umięśniony tors.
Był taki ciepły, a moje dłonie przeobraziły się w kostki lodu. Włożyłam mu ręce pod koszulkę, na co się spiął i wciągnął głośno powietrze. Otulił mnie ramionami i głaskał po plecach. Czułam, jak się rozgrzewam. Było mi bezpiecznie i cudownie. Pachniał grejpfrutem, imbirem i czymś jeszcze, ale stwierdziłam, że zapytam go o to rano, bo czułam, jak odpływam.
– Dobranoc, Adaś. Ładnie pachniesz, jest mi ciepło i chcę, żebyś tu został...
***
Obudził mnie potworny ból głowy i z ledwością otworzyłam oczy, a słońce za oknem nie pomagało. Zamknęłam je z powrotem. Nigdy więcej, nie tknę alkoholu! Szybko sprawdziłam ręką łóżko. Było puste. Uf! Ulżyło mi. To był tylko sen. Spróbowałam jeszcze raz otworzyć oczy. Udało się, ale przeszywający ból głowy nie pomagał.
Odkryłam kołdrę. Byłam w piżamie. Na pewno któraś z dziewczyn pomogła mi się ubrać. Kule stały w tym samym miejscu, co zawsze, więc tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że Adama tutaj nie było.
Przetarłam twarz dłońmi. Spojrzałam na puste miejsce po prawej stronie i przejechałam palcami po pościeli. Pachniało tu nim. Boże, jest ze mną gorzej, niż myślałam. W zasadzie to jednak mi nie ulżyło. Chciałabym, żeby tu był. Chciałabym, przytulić się do niego tak jak w tym śnie. Nie wiem, dlaczego, ale łzy zaczęły zbierać się pod powiekami. Chyba potrzebowałam kogoś obok. Dobra, nie będę się oszukiwać, nie kogoś, tylko...
– Adam? – wychrypiałam, bo w moich drzwiach, stanął nie kto inny, tylko facet z moich snów, we własnej osobie. W jednej ręce trzymał butelkę wody, a w drugiej, szklankę z jakimś płynem i opakowanie aspiryny.
– No dzień dobry. – Zaśmiał się. – Jak się czujesz?
– Co ty tu robisz? Głowa mnie boli i mam suche gardło – wyszeptałam. Boże, to jednak nie był sen?!
– Przyniosłem ci coś na kaca – oznajmił rozbawiony. – Śniadanie będzie później, jak już dojdziesz do siebie.
Zawartość szklanki wypiłam duszkiem, okazało się, że to elektrolity, a potem, woda otuliła moje zaschnięte gardło, gdy łykałam aspirynę.
– Od razu lepiej – powiedziałam, po czym przeszywający ból, przeszedł przez moją głowę. – Czy mogę cię o coś zapytać?
– Słucham?
Usiadł na jednym z moich foteli, znajdujących się przy oknie. Kiedy na niego spojrzałam, od razu uruchomił się mój światłowstręt. Adam spuścił rolety i od razu zrobiło się przyjemniej.
– Czy my ze sobą spaliśmy? – Schowałam twarz w dłoniach. Rozszerzyłam delikatnie palce, żeby zobaczyć jego reakcję.
– Tak, spaliśmy – potwierdził, a ja przełknęłam głośno ślinę. Nie wierzę! Alex, ty żałosna desperatko... – Byłem twoim kaloryferem. – Śmiał się.
– Czyli, my, nic, no wiesz...
– Nie wykorzystałbym cię, szczególnie w takim stanie. – Uniósł brew.
– Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, przepraszam – jęknęłam zażenowana. – Po prostu, próbuję sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, a mam tylko przebłyski...
– A co pamiętasz? – zapytał zaciekawiony.
– Niewiele... – Ponownie schowałam twarz w dłoniach i zamknęłam oczy. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale przed oczami migały mi jakieś pojedyncze sceny. – Bardzo się zbłaźniłam?
– Tylko trochę – odpowiedział i szeroko się uśmiechnął, a ja załamałam się jeszcze bardziej.
– Przepraszam cię za wszystko, Adaś. Nie powinnam tykać tego alkoholu – westchnęłam.
– Cześć, stara! – krzyknęła Aga i wparowała do pokoju, rzucając się na łóżko.
– A możesz trochę ciszej? – poprosiłam. – Bo moja głowa z lekka nie ogarnia...
– Heeej – Kama przeciągle ziewnęła i też położyła się na moim łóżku.
– Nie będę wam przeszkadzał – oznajmił Adam, a ja nie chciałam, żeby sobie poszedł.
– Zostań, proszę – wyszeptałam i spojrzałam na niego błagalnie.
– Musisz zostać, bo chcę wiedzieć, co się działo, jak ją tu przyniosłeś – stwierdziła Aga. Jak to mnie przyniósł?!
– To, co się działo, pozostanie moją słodką tajemnicą. – Zaśmiał się i wstał z fotela, a ja po prostu obserwowałam każdy jego ruch. – Nie martw się, młoda, zaraz wrócę, pójdę zrobić jakieś śniadanie, bo zgłodniałem. – Puścił mi oczko i wyszedł.
– Spałaś z nim?! – Kama, potrząsnęła moimi ramionami.
– Spałam, ale nie tak, jak myślicie...
– A jak? – Aga się skrzywiła.
– Niewiele pamiętam, ale chyba po prostu przytuliłam się do niego i zasnęłam. Zresztą, zapytałam go, czy się przespaliśmy, ale powiedział, że nie wykorzystałby mnie...
– Och, to akurat cudowne...– powiedziała Kama.
– Cudowne?! – oburzyła się Aga. – On ją powinien porządnie przelecieć, żeby wybić jej te wszystkie głupoty z głowy!
– Aga, błagam, skończ! – upomniałam przyjaciółkę.
– No, co? Miałaś w łóżku boskiego faceta i nic z tym nie zrobiłaś! Dziewczyno, ogarnij się! – Aga popukała mnie w czoło, a moją głowę ponownie przeszył ból.
– Daj jej spokój – wtrąciła Kama. – Moim zdaniem, to szacun dla Adama, bo umówmy się, niejeden facet z przyjemnością skorzystałby z okazji. Zresztą, może ona woli Dave'a? – Spojrzała na mnie.
– W tym momencie, mam ochotę zapaść się pod ziemię – powiedziałam, bo uświadomiłam sobie, że Adam był przy mnie, jak wymiotowałam i w dodatku rozbierałam się przy nim! Padłam na łóżko i zamknęłam oczy, chcąc wymazać te sceny z głowy. – Adam tu już nie przyjdzie, po tym, co odwaliłam w nocy, to cud, że on tu jeszcze przed chwilą był. Na bank nie poszedł zrobić śniadania, tylko się ulotnił...
– Co odwaliłaś? – westchnęła zirytowana Aga.
– Rzygałam i zrobiłam mu żenujący striptiz...
Kamie opadła szczęka, a Aga wybuchła niekontrolowanym śmiechem. No świetne wsparcie, naprawdę.
– Co zrobiłaś? – zapytała szeptem Kamila.
– Pamiętam, że pomógł mi założyć spodenki od piżamy, a ja ściągnęłam sukienkę i założyłam tę oto koszulkę. Pewnie nie byłoby tak źle, gdyby nie fakt, że jak widzicie, nie mam stanika!!
Aga nie przestawała się śmiać i zaczęła się turlać po łóżku.
– Jak ty tak podrywasz facetów, to śmiem wątpić w powodzenie jakiegokolwiek twojego związku – powiedziała na jednym oddechu, wytarła łzy, po to, żeby za chwilę znowu zacząć rechotać.
– Dzięki za wsparcie – westchnęłam i schowałam twarz w poduszce. – Jeszcze wczoraj zastanawiałam się nad tym, z którym Ziemskim chciałbym być, a dzisiaj się zastanawiam, czy ja w ogóle nadaję się do stworzenia związku...
– Ja też poważnie się nad tym zastanawiam – stwierdziła Agnieszka, a ja rzuciłam w nią poduszką i zaczęłam się śmiać sama z siebie.
– Nie mogło być tak źle, skoro jednak został... – Kama próbowała mnie pocieszyć.
– Nie oszukujmy się, spierdzieliłam po całości... – jęknęłam zawiedziona. – A wiecie, co jest najgorsze?
– Że do Adama ciągnie cię bardziej, niż do Dave'a – dokończyła za mnie Aga i posłała mi wymowny uśmieszek.
– Też to tak widzę – potwierdziła Kama.
– Świetnie, tylko ja potrafię stracić faceta, zanim go jeszcze w ogóle miałam... – Ponownie walnęłam się poduszką w twarz.
– Zapraszam na śniadanie. – Głowa Adama wyjrzała zza drzwi. – Alex, pomóc ci?
– Nie...
– Tak! Koniecznie musisz jej pomóc. – Moje przyjaciółki, przekrzyknęły mnie w tym momencie i w sekundę podniosły się z łóżka, przechodząc obok rozbawionego Adama.
Wszedł do pokoju, a ja poczułam się niezwykle zakłopotana. Nie wiem, co jeszcze odwaliłam, ani co mu nagadałam, ale nigdy nie czułam się tak skrępowana.
– Przestań analizować – powiedział i usiadł obok. – Nie zrobiłaś nic niestosownego...
– Kłamiesz – westchnęłam. – Zwróciłam zawartość swojego żołądka, a potem świeciłam gołymi cyckami. Powiedz mi szczerze, co ty tu właściwie jeszcze robisz? Powinieneś uciec jak najdalej stąd...
– Już ci mówiłem, że dramatyzujesz. – Śmiał się. – Lepiej wstań i coś zjedz, gwarantuję, że poczujesz się lepiej.
– Jak się czujesz ze świadomością, że poznałeś najgorszą wersję mnie?
– Wspaniale. – Uśmiechnął się szeroko. – Wstawaj, idziemy na śniadanie, bo kiszki mi już marsza grają...
***
Zdjęcie w tle - Pinterest
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro