Rozdział VIII
ALEX
Obecnie
– Pogodziliście się? – zagadnął Adam, kiedy zmierzaliśmy do autobusu, który miał nas zawieźć na trening.
– Nie wiem – odpowiedziałam. – Niby tak, ale irytuje mnie jego zachowanie – westchnęłam. – Cieszę się, że chociaż był ze mną szczery, potrzebowałam go – wyszeptałam.
– Zależy ci na nim? – podpytał.
– Zawsze mi na nim zależało, dobrze o tym wiesz, ale teraz jest jakoś inaczej. On odwalił ten dziwny numer z Igą, a ja wyszłam na kompletną idiotkę, czekając na niego, jak na jakieś zbawienie. Na razie mam ważniejsze sprawy na głowie, potem będę myśleć o swoich uczuciach. Myślisz, że zagram? – zapytałam z nadzieją, że odpowie mi twierdząco.
– Alex... – jęknął zrezygnowany i się zatrzymał. Zrobiłam to samo, a on przetarł twarz dłońmi. – Chciałbym ci powiedzieć, że tak, ale nie będę cię oszukiwać – westchnął, a ja poczułam, jak gorąco bucha w moją twarz, a potem rozlewa się po całym moim ciele. Zaczęłam brać głębokie oddechy, bo czułam, że jeszcze chwila i zemdleje. – Zrobię wszystko, żebyś stanęła na boisku w finale, rozumiesz? – powiedział. Podszedł do mnie i położył dłonie na moich ramionach, intensywnie mi się przyglądając. – Nie znam drugiej tak upartej osoby, jak ty, wiem, że też dasz z siebie wszystko, ale czasem nasze chęci nie wystarczają.
Zamknęłam oczy, bo ponownie czułam, jak zbierają mi się łzy pod powiekami. Dlaczego? Dlaczego musiało coś pójść nie tak? Czym sobie na to zasłużyłam? Zawsze dążyłam do moich marzeń ciężką i rzetelną pracą, a teraz?
– Dam – odpowiedziałam ledwo słyszalnie.
– Nie płacz – wyszeptał. Otworzyłam oczy i widziałam jego przygnębienie. Wiedziałam też, że zrobi wszystko, żeby mi pomóc, za co już byłam mu dozgonnie wdzięczna. – Ej, młoda... – Mocno mnie przytulił, dodając otuchy, więc też go objęłam i tak staliśmy chwilę w ciszy, rozumiejąc się bez słów. On był pewien, że ja dam z siebie wszystko, a ja byłam przekonana, że on mnie nie zostawi z tym samej. – Pani kapitan się nigdy nie poddaje, pamiętasz? – powiedział do mojego ucha, a ja się uśmiechnęłam na dźwięk tych słów i spojrzałam na niego, wycierając kąciki oczu od tych słonych kropelek.
Tym zdaniem nawiązał do słów mojego dziadka, który zawsze nam to powtarzał. Nieważne czy grały dziewczyny, czy trenował chłopaków, czy po prostu był obecny na jakimś meczu, zawsze nas motywował i dopingował, a to są słowa, które zna każde pokolenie, mające z nim styczność.
– Masz rację. – Wzięłam głębszy wdech i pociągnęłam nosem. – Idziemy, trzeba wygrać półfinały. Muszę zdopingować moje dziewczyny, bo beze mnie ani rusz – mówiłam to i ruszyłam przed siebie, lekko kulejąc, a za sobą słyszałam jego śmiech.
– No i tak trzymać, wiedziałem, że jestem chodzącą motywacją. – Szturchnął mnie, objął ramieniem, pocałował w głowę i szliśmy dalej. – Na zewnątrz czeka spory tłum dziennikarzy i kibiców, jesteś gotowa?
Przytaknęłam i wyszliśmy przed hotel. Faktycznie było sporo ludzi, którzy na mój widok zaczęli machać i wykrzykiwać moje imię. Widziałam, że moje koleżanki z drużyny robią sobie zdjęcia i rozdają autografy.
– Alex, Alex! Co z twoim kolanem? – krzyknął ktoś z dziennikarzy i zaczęli podkładać mi mikrofon.
– Powiesz nam coś przed dzisiejszą konferencją? – zapytał inny. Podeszłam do jednego z nich i nagle zleciała się masa fotoreporterów, przekrzykując się w pytaniach.
– Więcej powiemy na konferencji, ale mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko, żeby zagrać dalej. Nasi lekarze i fizjoterapeuci robią, co mogą, żeby doprowadzić mnie do stanu używalności. – Zaśmiałam się, chociaż w środku cała się trzęsłam. – Dziękuję wszystkim za wyrazy wsparcia i uznania, na pewno nie poddamy się tak łatwo i będziemy walczyć do końca! – Uśmiechnęłam się i odeszłam.
Dalej rzucali jakimiś hasłami, ale już nie słuchałam. Podeszłam do kilku osób, aby podpisać się na koszulkach i zrobić kilka fotek.
– Po wieczornej konferencji, będzie możliwość zrobienia sobie zdjęć oraz rozdania autografów, teraz musimy już jechać – powiedział stanowczo mój trener, który pojawił się za plecami i odeszłam z nim w stronę autobusu. – Bardzo dobrze zrobiłaś – oznajmił spokojnie i poklepał mnie po ramieniu.
Kiwnęłam tylko głową i wsiadłam do pojazdu. Zajęłam miejsce obok Kamy i założyłam słuchawki. Musiałam się wyciszyć, bo w środku dygotałam z irytacji i bezsilności. Za oknem przewijał się las, jezioro, a także zarys górskich szczytów. Nie mogłam się na niczym skupić, bo w głowie miałam jedną myśl: NIE ZAGRAM!
Chociażbym chciała się jej pozbyć, ona wciąż wracała, jak cholerna mantra. Czułam się osłabiona, niewyspana i potwornie zmęczona. W nocy nie zmrużyłam oka, nawet na chwilę. Po pierwsze ból kolana nie pozwalał o sobie zapomnieć, a po drugie Dave, nie chciał wyjść mi z głowy.
Przez całe życie byliśmy nierozłączni, a teraz poczułam się jak taka stara, zużyta, szmacianka lalka, rzucona w kąt, na rzecz nowej, pięknie wyglądającej, prosto z pudełka. Mimo że Dave nie był nigdy moim facetem, to czułam się zdradzona.
Gdy przekroczyłam dzisiaj próg restauracji i usłyszałam, że on nadal jest z Igą, to zrobiło mi się niedobrze. Znowu mnie oszukał, chociaż obiecał, że mnie nigdy więcej nie zrani. Nie miałam ochoty go w tamtym momencie już nigdy więcej widzieć. Jednak kiedy zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach, wszystko przestało mieć znaczenie. Zawsze tak było.
Był moim lekiem na całe zło tego świata. Jego obecność sprawiała, że spoglądałam na różne problemy z innej perspektywy. Zawsze razem znajdowaliśmy wyjście z sytuacji i pomagał mi samą swoją obecnością. A teraz, nie wiedziałam co myśleć.
– Alex – usłyszałam głos Kamy i ocknęłam się z transu, przyglądając się jej pytająco. – Wszystko dobrze między tobą i Dave'em?
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Ciężko stwierdzić. Wczoraj obiecał, mi przecież, że mnie nie zrani, a dzisiaj się dowiaduję, że on jeszcze jest z Igą. W dodatku to Friends With Benefits – westchnęłam.
– Co?! – Zszokowana Kama przyglądała mi się uważnie, z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. – To, z którym Ziemskim masz taki układ? – zapytała i szturchnęła mnie łokciem.
– Ja?! – zapytałam ogłupiała. – O co ty mnie posądzasz? – Zaśmiałam się. – Z żadnym z braci Ziemskich, nie mam żadnego układu. – Pokręciłam głową z niedowierzaniem. – Ta cała Iga, wychodząc od Dave'a, szła sobie prosto w ramiona swojego kumpla.
– Żartujesz?! Ona go zdradza? – Kama wybałuszyła oczy. – Ma takiego przystojnego faceta i przyprawia mu rogi? A to mała cwaniara...
– A ty mnie, biedną, Bogu ducha winną, osobę, oskarżasz o takie niemoralne rzeczy z moimi przyjaciółmi. Jak możesz? – mówiłam z poważną miną, chwytając się teatralnie za serce.
– Cóż. Obaj na ciebie lecą, więc mogłabyś skorzystać. – Wzruszyła ramionami.
– Z Dave'em to skomplikowana sytuacja, więc nie mam zamiaru się w nic pakować. Co do Adama, to ostatnio dziwnie się zachowuje. Boję się, że jakaś laska go skrzywdziła. – Podzieliłam się moimi obawami z przyjaciółką. Nie powiedziałam wprost, że podejrzewam, że chodzi o nią, bo musiałam najpierw wybadać teren.
– Nie zauważyłam nic podejrzanego – powiedziała. – Może pogadaj z nim o tym. Znacie się całe życie, przed kim ma się otworzyć, jak nie przed tobą.
– Mam taki zamiar. Chciałam wczoraj go podpytać, ale wpadłaś jak huragan i się chłopak wystraszył.
– Pff. To raczej wy, byliście w dość dwuznacznej pozycji. – Poruszała wymownie brwiami.
– Pozycja była jednoznaczna. Zakładał mi tejpy. Ja nie wiem, co ty sobie uroiłaś – westchnęłam.
– Skoro tak mówisz. – Kama wzruszyła ramionami, posyłając mi przebiegły uśmieszek.
Wzięłam głęboki wdech, bo już nie chciało mi się tego komentować i po prostu położyłam głowę na jej ramieniu.
– Co jeśli dostaniemy się do finału, a ja nie będę mogła zagrać? – zapytałam cicho.
– Nie myśl tak – odpowiedziała i położyła swoją głowę na mojej. – Wiem, że jest ci ciężko, wiem, że starasz się zrobić wszystko, żeby wyjść na boisko i wiem, że Adam też robi co w jego mocy. Jednak na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Jeśli nie uda ci się wystąpić w ostatnim meczu, to nie znaczy, że jesteś niepotrzebna i gorsza. Nikt nas tak nie motywuje do walki, jak ty. Pamiętaj, że twoje zdrowie jest ważniejsze.
– Tak, wiem – wyszeptałam.
– Alex, nie załamuj się, potrzebujemy cię, wiesz o tym. Bez twojego zaangażowania i energii, szybciej się poddamy...
– Nie dam się wam poddać, oszalałaś? Wygramy to, choćbym miała siedzieć na ławce w meczu finałowym, nie dam odebrać nam tytułu Mistrzyń Europy – oznajmiłam pewnie. – Wiedziałam, że ustawisz mnie do pionu.
– Do usług, polecam się na resztę życia. – Zaśmiała się Kama.
– Idziemy dziewczyny! – krzyknął trener, a to oznaczało, że podróż dobiegła końca.
Rozgrzewkę zrobiłam wraz z dziewczynami, ale pod czujnym okiem fizjoterapeutów, a potem siedziałam na boisku na bocznej linii i obserwowałam ich trening. Wszystko bolało mnie środku z niemocy. Powinnam stać na tej płycie, podawać piłkę, ćwiczyć kombinacje i strzelać gole, ale nie, moje kolano musiało odezwać się w najmniej oczekiwanym momencie.
– One cię potrzebują – usłyszałam po swojej prawej stronie głos Adama.
– A ja ich, to wzajemna relacja, która daje nam siłę i napędza do dalszej walki – odpowiedziałam.
– Pięknie powiedziane. Ciekawe z kim nam przyjdzie grać w półfinale, nadal obstawiasz, że Dania? Rozumiem, że wszyscy oglądamy dzisiaj ten mecz?
– Dania, a finał Norweżki, nie zmieniłam zdania. Nie zamierzam tego odpuścić! Trzeba dobrze znać, swojego przeciwnika. – Spojrzałam na niego. W jego błękitnym, niczym bezchmurne niebo, spojrzeniu, można było dostrzec iskierki radości. – Co się tak cieszysz?
– Ja? Skądże. – Szeroko się uśmiechnął. – Zawsze musisz być perfekcyjnie przygotowana i poznać rywala.
– Oczywiście, to się nigdy nie zmieni, inaczej nie byłybyśmy Mistrzyniami Europy – odpowiedziałam i wstałam z podłogi, bo dziewczyny zaczęły rozgrywać mecz między sobą.
– Tak trzymaj, idę na fajkę – oznajmił i z jedną ręką w kieszeni swoich czarnych dresów, wyszedł z hali.
Dziewczyny rozpoczęły starcie. Gdy ja nie byłam środkową obrotową, to na moje miejsce wchodziła Julia, która stresowała się powierzoną jej aktualnie funkcją. Jeśli miała wyjść w pierwszym składzie i grać tak jak teraz, to błagałam, żeby moje kolano było zdrowe. To naprawdę był istny koszmar. Trener ciągle krzyczał jej jakieś wskazówki, ale jakby nie docierało.
Była zdenerwowana, gubiła piłkę, oddawała złe podania. Serce mi krwawiło, kiedy to oglądałam, ale rozumiałam ją. Była główną rozgrywającą, prowadziła akcję, musiała być twarda. Minęło pierwsze piętnaście minut, a ja stałam zirytowana i nawet nie miałam siły się odezwać. Gdy po raz kolejny akcja nie poszła, ręce mi opadły.
– Trenerze, czas – powiedziałam, stając obok pana Jacka. Ten tylko spojrzał na mnie i kiwnął głową na potwierdzenie. Gwizdek.
– Julia, spójrz na mnie – powiedziałam do niej stanowczo. Położyłam ręce na jej ramionach, a ona zwróciła na mnie swoje zbolałe spojrzenie. – Nie wkładaj sobie do głowy, jakichś głupot. Jesteś świetną zawodniczką, inaczej nie zostałabyś powołana! Nie myśl, że od ciebie wszystko zależy, bo tak nie jest. To jest drużyna, gramy zespołowo. Przestań się stresować, to jest trening. Jeśli ty na treningu robisz takie błędy, to na meczu kompletnie nam zejdziesz na zawał. Pamiętaj, nie poddawaj się, przeanalizuj podanie, pomyśl nad akcją. Tylko proszę, przestań narzucać sobie presję, przez to, że ja nie gram. Jesteś tak samo świetna, jak my wszystkie i uwierz w to, teraz! Zero stresu w głowie, Jula. Pokaż to, co potrafisz, a wszyscy wiemy, że umiesz pięknie grać – poklepałam ją po ramionach, a ona kiwnęła głową, chociaż miałam wrażenie, że jest bliska płaczu.
Pobiegły na boisko, a ja obserwowałam każdy ruch, nie interesowało mnie nic innego, skupiałam się na grze. Chodziłam po linii bocznej, jak trener, co jakiś czas coś krzycząc, jakbym była w jakimś transie. Początkowo szło opornie, ale po kilku minutach, w końcu ta gra wyglądała obiecująco. Widać było, że środkowa obrotowa wiedziała, co robi, poczuła ten mecz i przestała myśleć o presji. Do końca pierwszej połowy zostało kilka sekund.
– Jula, z dziewiątki!! – krzyknęłam, co sił w płucach, a dziewczyna zrobiła kozła, wyskok i strzeliła piękną bramkę. – Tak jest! Brawo! – Rozległ się gwizdek i dziewczyny zeszły na dziesięciominutową przerwę.
– Jak tak będziesz dopingować i motywować, to ja tam nie będę potrzebny. – Zaśmiał się trener, spoglądając w moją stronę, na co posłałam mu tylko delikatny uśmiech.
Dawał dziewczynom wskazówki, co muszą poprawić, a co poszło dobrze. Ja słuchałam tak samo uważnie, jak one, mimo że nie brałam fizycznie udziału w tym treningu. Rozpoczęła się druga połowa. Wszystkie wzięły sobie do serca rady trenera i wyglądało to znacznie lepiej. Ja oczywiście nie zmieniłam swojej pozycji i przeżywałam z nimi każde dotknięcie piłki.
– Do Kamy! Podaj do Kamy! – krzyczałam. – Nosz kur...! – Złapałam się za głowę. Mógłby być piękny gol, ale piłka została przechwycona.
Grały dalej, a ja w skupieniu śledziłam ich ruchy, od czasu do czasu coś podpowiadając. Po ostatnim gwizdku, zamiast podbiec do trenera, wszystkie rzuciły się na mnie.
– Musisz do nas krzyczeć w trakcie meczu. – Zaśmiała się Kama.
– Dziękuję, naprawdę mi to pomogło. – Jula przytuliła mnie mocno.
– Dobra, już dobra, bo ją zaraz zgnieciecie. – Trener kręcił głową i podszedł do nas z szerokim uśmiechem na twarzy. – Grajcie tak, jak w drugiej połowie, a wygraną mamy w kieszeni – skwitował. – Rozciąganie i wracamy!
Adam poprowadził ostatnią część treningu, weszłyśmy z dziewczynami do szatni, żeby się przebrać i wróciliśmy do hotelu. Tam czekał na nas obiad, a potem o godzinie siedemnastej trzydzieści miała odbyć się konferencja prasowa. Następnie godzinę później, mieliśmy zamiar oglądać mecz naszych rywalek, na ogromnym telewizorze w hotelowej sali.
Odpowiadanie na pytania podczas konferencji prasowej nie było łatwe, gdyż co drugie dotyczyło mojego stanu zdrowia oraz dalszej gry. Dodatkowo pytali o skład drużyny na półfinał, a także o nasze przypuszczenia dotyczące przyszłych rywalek. Na koniec była jeszcze chwila czasu na zdjęcia i ewentualne autografy.
Mecz Szwecja – Dania dostarczył niesamowitych emocji. Do końca nie było wiadomo, z kim zagramy w półfinałach, bo walka była bardzo zacięta. Ostatecznie, ku naszemu zdziwieniu, wygrały Szwedki. Uwaga, uwaga, jedną bramką w ostatniej sekundzie! W trakcie i po meczu każdy mówił jakieś swoje przemyślenia, a podczas jutrzejszego treningu, planowaliśmy wdrożyć je w życie.
Dochodziła godzina dwudziesta, a ja padłam na łóżko. Nieprzespana nocka dawała się we znaki. Korzystając z tego, że Kama jeszcze nie wróciła do pokoju, wzięłam gorący prysznic, ubrałam koszulkę z krótkim rękawem, sięgającą mi do pępka, na której widniał napis I love Handball i luźne, krótkie spodenki. Wyszłam z łazienki, marząc o tym, żeby odpłynąć w krainę snu.
– Adam mnie zaczepił i prosił, żebyś do niego podeszła na chwilę – powiedziała Kamila.
– Po co? – zapytałam zdziwiona.
– Nie wiem, nic więcej nie mówił.
– Marzenia o szybkim położeniu się spać, poszły w zapomnienie. To idę – westchnęłam.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się w lewy korytarz, który świecił pustkami. Zapukałam w odpowiednie drzwi. Odczekałam chwilę, ale nikt nie otwierał. Spróbowałam ponownie. W końcu drzwi się uchyliły, a on stanął przede mną w samym ręczniku, przewieszonym na biodrach. Z włosów kapały mu kropelki wody, a we mnie uderzyło dziwne gorąco. Przełknęłam głośno ślinę. Zawsze uważałam, że bracia Ziemscy są zdecydowanie nieziemscy.
Obaj obłędnie przystojni. W tych spojrzeniach można było całkowicie się zatracić. Zakochać się w błękicie bezchmurnego nieba u Adama i intensywnym odcieniu mlecznej czekolady u Dave. Wpatrywaliśmy się tak chwilę w siebie.
– Dobra wchodzę, bo zaraz zleci się pół kadry, żeby sobie na ciebie popatrzeć. – Zaśmiałam się i weszłam do pokoju, a on zamknął drzwi i przyglądał mi się uważnie, jakby zastanawiał się, co ja tu w ogóle robię. – Myślałam, że chciałeś pogadać, ale widzę, że przeszkodziłam ci w prysznicu.
– Chciałem właśnie pytać, co ty tu robisz? – zmarszczył czoło.
Nie mogłam się skupić, gdy stał przede mną prawie nagi. Jakieś dziwne fale gorąca przechodziły przez moje ciało. Suchość w ustach i dziwne uczucie w podbrzuszu, zdecydowanie nie pomagały. W końcu jednak stwierdziłam, że za długo się na niego gapię i się odezwałam.
– No przecież, Kama mówiła, że... – urwałam w pół zdania, bo uświadomiłam sobie, że ona mnie najzwyczajniej w świecie wkopała. – Zabije ją – westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi.
– Lepiej jej nie zabijaj, bo nie będzie miał zaraz kto grać. – Zaśmiał się Adam. – Mówisz, że Kama cię przysłała, a może po prostu chciałaś sobie na mnie popatrzeć? – Poruszał wymownie brwiami i założył ręce na piersi. Błagałam w myślach, żeby ten ręcznik mu nie spadł, bo bym się chyba zapadła pod ziemię.
– Dzięki, Adaś, ale widzę cię dostatecznie często, żeby w nocy od ciebie odpocząć. – Spojrzałam na niego rozbawiona.
– Na pewno nie w takim wydaniu. – Śmiał się. – Mogę pozbyć się ręcznika i jak na Adama przystało, pokazać ci się w całej okazałości, w końcu imię zobowiązuje. – Jego jedna ręka powędrowała do ręcznika.
– Proszę cię, nie rób mi tego, oszczędź. Nie chcę mieć w nocy koszmarów. – Zamknęłam oczy.
– No wiesz – obruszył się. – Twoja jakość snu zdecydowanie by się poprawiła.
Nie wiem dlaczego, ale wszystko się we mnie gotowało. Miałam wrażenie, że na twarzy jestem cała czerwona z zażenowania.
– Ubierz się, idę zabić moją współlokatorkę. – Odwróciłam się w stronę drzwi, ale w ostatnim momencie chwycił mnie za nadgarstek.
– Możemy też utrzeć Kamie nosa – zaproponował, z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
– Zaintrygowałeś mnie, kontynuuj – odpowiedziałam i oparłam się o ścianę, stając z założonymi na piersiach rękami.
– Zawsze możemy chwilę odczekać i wrócisz do pokoju z szerokim uśmiechem na twarzy, mówiąc, że było ci nieziemsko – oznajmił, a ja wybuchłam śmiechem. Adam oparł się jedną ręką o ścianę, stając niebezpiecznie blisko mnie. Poczułam intensywny zapach żelu pod prysznic. Piżmo, kardamon i jakieś cytrusy. Miałam wrażenie, że zaczyna mi się kręcić od tego w głowie, a po całym ciele przeszedł mnie dziwny prąd. – Co? Uważasz, że by tak nie było? – zapytał tuż przy moim uchu.
– Adaś, nie ze mną te numery – odpowiedziałam, chociaż w środku dosłownie płonęłam. – Ona dzisiaj mnie zapytała, z którym Ziemskim sypiam po przyjacielsku, rozumiesz? – Adam przyglądał mi się uważnie, jakby chciał wyczytać coś z mojej twarzy. – Nie szukam przygód, chcę czegoś stałego, a patrzysz na mnie, jakbyś chciał mi to co najmniej zaproponować. – Zaśmiałam się, próbując zażartować, a on odchrząknął i odsunął się ode mnie. – Co jest? – zapytałam prosto z mostu.
– Nic, myślę jak tu wkręcić Kamę – odpowiedział z uśmiechem i gdybym go nie znała, powiedziałabym, że mówi prawdę, ale znałam go całe życie i wiedziałam, że ściemnia.
– Pomyślałeś to? – zapytałam i czekałam na reakcje.
– Ale co? – próbował udawać ze śmiechem, że nie wie, o co chodzi.
– Bądź ze mną szczery, przecież ja widzę, że coś cię gryzie, a za wszelką ceną starasz się to zatuszować. – Podeszłam do niego i dotknęłam jego klatki, a on cały się spiął i wciągnął głośno powietrze.
– Daj spokój Alex, mówiłem, że to nie jest dobry czas na takie rozmowy. – Odwrócił się do mnie tyłem.
– A kiedy będzie? Powiedz, co się dzieje? Ktoś cię zranił?
– Nie, po prostu nie chcę o tym gadać – powiedział stanowczo.
– Chodzi o Kamę? – Nie dawałam za wygraną, a on milczał. – To ona ci się podoba, prawda? Chcesz jej teraz utrzeć nosa tym naszym spiskiem – mówiłam, a on się nie odwracał. – Z tego, co wiem, to raczej nie ma szans, żeby przestała być z moim bratem.
– Nie Alex, nie chodzi już o Kamę – wyszeptał.
– Ubierz się, poczekam, bo czuję, że to nie jest rozmowa na dwie minuty – stwierdziłam.
Adam stał w tej samej pozycji i nawet nie drgnął. Po chwili w końcu wszedł do łazienki, a ja usiadłam na jego łóżku. Było przykryte czarną narzutą, na której leżały dwie poduszki, tego samego koloru. Oparłam się plecami o jedną z nich, wyprostowałam moją chorą nogę i czekałam. Nie chodzi już o Kamę. Odtwarzałam w głowie jego słowa, czyli miałam rację, że moja przyjaciółka zajmowała jego myśli. Z drżącym sercem czekałam, co usłyszę.
Wrócił ubrany w czarne bokserki, zlustrował moją postać siedzącą na łóżku, aż mi się gorąco zrobiło pod wpływem tego spojrzenia. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, bo nigdy tak na niego nie reagowałam. Zawsze był dla mnie jak starszy brat. Usiadł obok, odchylił głowę do tyłu, zamykając oczy, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
– Jestem wybredny, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Wiesz ile dziewczyn, przewinęło się przez moje życie, ale chciałbym się ustatkować. Bądźmy szczerzy, żadna kobieta, z którą byłem, nie akceptowała mojej pracy. Znaczy inaczej, akceptowała, ale według nich ja tylko masuje seksowne laski i zaraz potem, jak w jakimś pornolu, bzykamy się na kozetce. – Skrzywił się. – Mało która rozumie, ile wysiłku wkładam w to, żeby te wszystkie osoby, które do mnie przychodzą, wyszły ze swoich dolegliwości, a te, co rozumieją, są zajęte. Nie jest łatwo kogoś znaleźć, pracując od rana do późnego wieczora, bo sama wiesz, że jak nie siedzę w swoim gabinecie, to wyjeżdżam z kadrą, a czasem jeszcze pomagam w KS Wroclavia.
– Doskonale wiem, o czym mówisz – powiedziałam cicho, a on się uśmiechnął.
– No właśnie, całe dnie masz treningi, jakieś wyjazdy, zgrupowania, jeśli nie rozgrywki w lidze norweskiej, to mistrzostwa i tak wkoło. Nie będę ukrywać, że Kama jest piękną kobietą, szaloną, spontaniczną, bezpośrednią, stworzoną dla mnie, bo doskonale rozumie moją pracę. Byłem nią zauroczony długi czas, ale ona nie brała mnie nigdy na poważnie, zawsze podobał się jej Mati. Nie walczyłem, nie miałem zamiaru wpychać się tam, gdzie mnie nie chcą. To naprawdę skończony temat. Jestem trochę zdołowany, kiedy widzę te szczęśliwe pary, bo wiem, że ja nie mogę mieć tej, na której punkcie oszalałem już dawno i mimo tych wszystkich zauroczeń po drodze, ona ciągle jest w mojej głowie. Jednak wiedząc, że jej serce należy do innego, nie będę próbował, bo to nie ma sensu. Kiedyś kogoś znajdę.
Miałam łzy w oczach. Splotłam nasze dłonie, tak jak on zrobił to w samolocie. Chciałam dodać mu otuchy, wesprzeć go. Położyłam głowę na jego ramieniu.
– Wiem, jak to jest – wyszeptałam. – Dave jest nadal z Igą, mimo że ona go zdradza. Mówi, że mu na mnie zależy, że mnie nie zrani, a robi to na każdym kroku. Czuję się bezpiecznie w jego ramionach, ale to nie jest to, co było kiedyś, gdy ufałam mu bezgranicznie. Jak można chcieć wzbudzić w kimś zazdrość w ten sposób? Jak mógł w ogóle chcieć wzbudzić we mnie zazdrość?
– Bał się, że może cię stracić – stwierdził. – Pewnie chwytał się wszystkiego. Dobrze wiesz, że lubi sobie utrudniać życie więc, zamiast zapytać cię wprost, co z tym Marcinem, to wolał iść na okrętkę. Przy okazji, znalazł sobie laskę do łóżka.
– Czy naprawdę wasze życie kręci się tylko wokół seksu? – zadałam to pytanie, a Adam wybuchł śmiechem. Zerknęłam na niego i pod wpływem iskierek w jego błękitnym spojrzeniu, moje ciało przeszedł dreszcz.
– A ty nie lubisz seksu? – zapytał, unosząc brew.
– To pytanie nie jest do mnie. – Śmiałam się. – Ja już nie pamiętam, jak to się robi, daj spokój. – Machnęłam ręką. Prawda była taka, że mój ostatni stosunek był z Marcinem, ponad trzy lata temu.
– Nie wierzę... – Złapał się teatralnie za klatkę piersiową, a na twarzy zagościło udawane przerażenie. – Nie mów, że u twego boku nie zagościł, jakiś przystojny Norweg. W końcu podobają się wam wikingowie.
– Rozczaruję cię, w mojej głowie nieustannie jest pewien, upierdliwy do granic możliwości, czarnowłosy kretyn. Nie lubię niezobowiązujących przygód.
– A jeśli ten kretyn znowu cię zrani, to będziesz tak do końca życia nieszczęśliwa? – zapytał poważnie.
– Do trzech razy sztuka, jak to się mówi, no nie? – powiedziałam smutno.
– Taa – Skrzywił się.
– Staram się o tym nie myśleć, chcę wyleczyć kolano, zagrać w finale, zakończyć karierę w lidze norweskiej i wrócić do Wrocławia. Nie mam w głowie przygód, ty za to masz do tego inne podejście.
– Trochę tak, wychodzę z założenia, że jeśli dziewczyna ma ochotę na coś niezobowiązującego, to korzystam. Jednak od razu ustalamy granice. Owszem chciałbym się ustatkować, tak jak wspominałem, ale nie ukrywajmy, że każdy potrzebuje jakichś intymnych relacji, bo w końcu wybuchniesz z tego nakładu emocji.
– Testosteron ci buzuje. – Zaczęłam się śmiać. – Musisz poszukać chętnej, myślę, że wolne zawodniczki przybiegną, jak na skrzydłach. – Patrzyłam na niego wyzywająco.
– Mówisz? Kurde, muszę spróbować. To nie głupi pomysł. – Śmiał się ze mną. – Ej, ale ty też jesteś wolna i sama przybiegłaś do mnie, w dodatku widziałaś mnie w samym ręczniku. – Przekręcił się na bok. – Czyli to oznacza, że albo Kama miała rację i przechodzimy na poziom przyjaciół z korzyściami. – W tym momencie górował nade mną, opierając się rękoma o poduszki po dwóch stronach mojej głowy. – Albo po prostu możemy tak niezobowiązująco. – Uniósł brew.
Jego oczy, mimo że wciąż się do mnie śmiały, pociemniały z pożądania. Ja cała w środku płonęłam. Kompletnie nie wiedziałam, co dzieje się w tym momencie z moim ciałem, gdyż nigdy tak na niego nie reagowałam. Musiałam się ogarnąć.
– Aż żal nie skorzystać. – Zaśmiałam się i pogłaskałam go po policzku. Wpatrywałam się jeszcze chwilę w jego oczy i musiałam to przerwać, bo nagle zaczęło mnie do niego jakoś dziwnie przyciągać. – Wiesz, że tak nie potrafię – wyszeptałam.
– Wiem. – Pocałował mnie w nos i wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Nie uszło mojej uwadze, że jegomość w jego bokserkach się obudził. – No co... – Wzruszył ramionami. – Dobrze wiesz, jak działasz na facetów – oznajmił spokojnym tonem, jakby to było coś najnormalniejszego w świecie.
– Ja działam na facetów? – Parsknęłam śmiechem. – Adaś, ty idź już lepiej spać, ja też pójdę, informując wcześniej moją drogą przyjaciółkę, że świetnie się z tobą bawiłam. Ostatnie pytanie, znam tę dziewczynę, która tak długo tkwi w twoim sercu? – zapytałam jeszcze na odchodne, zanim wstałam z łóżka.
– Nie dajesz za wygraną, co? – Adam pokręcił głową. – Kiedyś ci powiem, o kogo chodzi, ale muszę się na to psychicznie przygotować, dobranoc. – Uśmiechnął się.
– Dobranoc – odpowiedziałam i wykaraskałam się z łóżka. Przystanęłam na chwilę przy drzwiach, odwracając się w jego stronę, z cwaniackim uśmiechem na twarzy. – Mam ci kogoś zawołać na noc?
– Spadaj już stąd, młoda. – Śmiał się i rzucił we mnie poduszką.
Posłałam mu buziaka w powietrzu i wyszłam. Oparłam się o drzwi i wzięłam kilka głębokich wdechów. Byłam już pewna, że chodzi mu o mnie. To było po prostu niemożliwe. Wróciłam do pokoju, a Kama czekała jak na szpilkach.
– Co tak długo? Gdzieś ty była?! – krzyknęła, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju.
– No u Adama, przecież mnie wołał – powiedziałam najnaturalniej, jak się dało i usiadłam na swoim łóżku, a ona patrzyła na mnie zdezorientowana
– Nie wołał cię, przecież ja to wymyśliłam! – Nie odezwałam się, tylko patrzyłam na nią uważnie. – Czekaj, czekaj, ja już wiem! Ty naprawdę tam zostałaś... – Oczy się jej zaświeciły z podekscytowania. – Jezu, opowiadaj, jak było? Jaki jest?
– Było ciekawie, otworzył mi drzwi w samym ręczniku. – Udawałam, że moje paznokcie są bardzo interesujące, nie mogłam na nią spojrzeć, bo pękłabym ze śmiechu.
– Co, ty pierdolisz? – W momencie znalazła się obok mnie i usiadła na łóżku, trzymając poduszkę w rękach. – Przecież on jest, jak jakieś chodzące bóstwo, do którego nie ma dostępu żadna z nas.
– No serio, otworzył mi w samym ręczniku, przyszpilił do ściany, a potem wylądowaliśmy na łóżku. – Wzruszyłam ramionami, a moja przyjaciółka złapała za moją głowę i odwróciła ją w swoją stronę, patrząc na mnie nieodgadnionym wyrem twarzy.
– Wiedziałam, że masz z nim układ! Ja to jednak jestem genialna, a przecież tak tylko z głupoty palnęłam tym tekstem. Usidliłaś największe ciacho! – krzyczała w moją twarz. – Ja już się zastanawiałam, co z nim nie tak, że na żadną z nas nie leci, w sensie na żadną z zawodniczek. A tu proszę, on czekał na ciebie! – Potrząsała moimi ramionami.
– Kama, uspokój się. – Zaczęłam się śmiać z reakcji mojej przyjaciółki.
– Nie mogę! Mów mi, jaki jest? Znaczy to, że przystojny to wiem. – Machnęła ręką. – Ale wiesz, no wykrztuś coś!
– Idę spać, dobranoc. – Pocałowałam ją w czoło i chciałam się położyć do łóżka, ale ona ponownie zaczęła mną potrząsać.
– Nie dam ci zasnąć, dopóki mi nie powiesz.
– Kama, ogarnij się. – Popukałam ją w czoło. – Naprawdę myślisz, że byłabym w stanie coś takiego zrobić? Ja rozumiem, że od braku seksu może mi się mózg lansować, ale bez przesady. – Pokręciłam głową, a ona po prostu mi się przyglądała.
– Masz w głowie Dave'a i tylko jego, dlaczego? Adam to lepsza wersja braci nieziemskich – jęknęła załamana.
– Serce nie sługa – odpowiedziałam cicho. – Idę spać, dobranoc. – Położyłam się i odwróciłam do niej plecami, a ona położyła się obok i mnie przytuliła.
– Och, Alex... – wyszeptała.
W mojej głowie panował chaos, ogromna ilość emocji, których wcześniej nie doświadczyłam. Jak to możliwe, że nie zauważyłam, że Adam patrzy na mnie jakoś inaczej? Zawsze się droczyliśmy, wygłupialiśmy, ale był dla mnie jak Mati, jak starszy brat. On też traktował mnie jak młodszą siostrę. Znaczy, tak mi się wydawało. Nie powinnam teraz o tym myśleć. Kolano. To mój priorytet! Może jednak chodzi mu o kogoś innego, a ja niepotrzebnie się nakręcam...
***
Kochani, tym razem AI pomogło mi stworzyć Alex i Kamę :D (to naprawdę najlepsza, z miliona wersji, które mi stworzyło xd)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro