Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV


− Skaranie boskie z tym chłopakiem – Stöckl mruczał pod nosem. Był zdenerwowany. Szybko stawiał krok za krokiem, zmierzając do gniazda trenerskiego. Zatrzymał się, kiedy kątem oka zobaczył Severina rozmawiającego z Kamilem. 

– Freund, podejdź do mnie na chwilę – krzyknął w stronę Niemca.

− Witam trenerze.

− Wiesz może co się dzieje ostatnio z Fannemelem? – zapytał norweski trener, patrząc Niemcowi prosto w oczy.

− Nie – Severin pokręcił głową. Austriak zmrużył oczy i zmarszczył brwi, nie wierząc Niemcowi.

− To wytłumacz mi, czemu siedzi pijany w pokoju, trzymając twoje zdjęcie w rękach i płacze... I to nie pierwszy raz.

− Yyyy...

− Nie wiem jak to zrobisz, ale dla twojego dobra ta sytuacja nie powinna się powtórzyć. Nie daruję Ci tego. Zrozumiano – powiedział Austriak, wymijając Niemca i witając się z Wernerem Schusterem, z którym udał się na górę skoczni.

Z niedowierzaniem przysłuchiwałem się tej rozmowie. Musiałem skonfiskować Fenomenowi składzik z alkoholem. Dla jego dobra. Severin podszedł do Kamila i kontynuował z Polakiem przerwaną przez Stöckla rozmowę. Podszedłem bliżej dwójki skoczków, chowając się za jakimiś krzakami, aby niezauważony lepiej słyszeć ich wymianę zdań.

− Czego chciał Stöckl? – zapytał Kamil, siadając obok Niemca na trawie i obejmując go. – Fannemel? – kontynuował. Severin skinął i oparł głowę na piersi Polaka.

− To moja wina – powiedział drżącym głosem.

− To nie jest twoja wina – zaprzeczył Polak. – Przynajmniej nie do końca. To nasza... – Niemiec przerwał wypowiedź Polaka krótkim pocałunkiem.

− Moja. To przeze mnie on się upija... Trener Stöckl powiedział, że to nie pierwszy raz. – Severinowi łamał się głos, a po policzku słynęła mu jedna, samotna łza, którą zaraz otarł ręką.

− Cholera. Chyba ten nasz...− Kamil przerwał swoją wypowiedź, kiedy usłyszał szelest spowodowany przeze mnie. Nastąpiłem nogą na gałązkę.

− Cholera – zakląłem, zakrywając usta dłonią.

Kamil rozejrzał się po okolicy, ale na szczęście mnie nie zauważył.

− Sevi, chodź. Później porozmawiamy, bo mam wrażenie, że jesteśmy obserwowani. I nawet chyba wiem przez kogo... - powiedział Polak, a kąciki jego ust wykrzywiły się w uśmiechu. Spojrzał sugestywnie w krzaki, za którymi się ukryłem. Mógłbym przysiąc, że od samego początku wiedział, że przysłuchuje się rozmowie.

− Ok. – Niemiec wstał i udał się w stronę wołającego go Freitaga.

Polak jeszcze trochę posiedział, patrząc się w bezchmurne niebo. Bałem się wyjść z mojej kryjówki.Kamilowi w pewnym momencie znudziło się siedzenie, bo wstał i zamiast odejść zaczął się zbliżać w moją stronę.


− Cholera – zakląłem cicho.

− Niegrzeczny chłopiec – szepnął mi do ucha. Był rozbawiony. – Nieładnie podsłuchiwać czyjąś rozmowę – kontynuował, badając moją twarz swoimi, długimi, smukłymi ustami.

Moje serce zaczęło bić szybciej. Oddech przyśpieszył. „Boże jak on na mnie działa" – pomyślałem i to była moja ostatnia spójna myśl.

Musnął moje wargi swoimi i odszedł. Mogłem tylko przyłożyć palec do ust i zastanawiać się czy ten pocałunek wydarzył się naprawdę czy był tylko przyjemnym złudzeniem. 

Nagle usłyszałem jakiś krzyk. Poderwałem się i pobiegłem w stronę tego przeraźliwego dźwięku. Pod norweskim domkiem klęczał Fannemel, który z całej siły ściskał butelkę wódki, którą chcieli mu odebrać koledzy z kadry. Wył przeraźliwie i wrzeszczał ile sił w płucach.


− Złodzieje, mordercy, sataniści, świadkowie Jehowy!!!

− Fannemel, ogarnij się do jasnej cholery! – krzyknąłem.

Poskutkowało. Norweg przestał wrzeszczeć i płakać. Oddał grzecznie kolegom butelkę, chociaż zrobił to z miną nadąsanego dzieciaczka, któremu rodzice nie chcą kupić nowej zabawki.

− Idziemy – powiedziałem do niego. Niechętnie dołączył do mnie, patrząc na mnie nieufnie.

− Musimy porozmawiać – zwróciłem się do niego, łapiąc jego dłoń, aby nie uciekł.

„ To będzie trudna rozmowa" – pomyślałem, ciągnąc Norwega na najbliższą ławkę i widząc jak on unika mojego wzroku.

Cdn.

W sumie to dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz. Zwłaszcza komentarz, który jest na wagę złota. Jest też on pożywką dla mojej weny. Nie macie pojęcia jakie w komentarzach powstają teorie spiskowe. W każdym razie komentarze są wskazane. 

Pozdrawiam.

PS. Mam nadzieję, że nic nie zamotałam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro