Rozdział I
Zszedłem rano na śniadanie. Usiadłem tam, gdzie zawsze obok Jurija. Miałem stamtąd idealną pozycję, aby obserwować Kamila. Był jakiś przygnębiony dzisiaj. Opierał się lewym łokciem o stół, podtrzymując brodę nadgarstkiem. W drugiej ręce trzymał łyżkę, którą mieszał zawartość talerza raz w jedną, raz w drugą stronę, nie zwracając uwagi, że wysypuje płatki z naczynia. Patrzył smętnie w jakiś nieokreślony punkt na ścianie, nie reagując na zaczepki kolegów z kadry, którzy co chwilę szturchali go w żebra, aby dołączył do rozmowy.
Nie zwracał na nich uwagi, pogrążony w swoim własnym świecie. Myślał pewnie o nim. O Severinie. Wyobrażał sobie pewnie, że nie dbając o opinie innych mogą nieprzypadkowo muskać swoje dłonie, aby w końcu połączyć je w uścisku i trzymając się za ręce przejść bez skrępowania po mieście, wymieniając się po drodze nieśmiałymi uśmiechami, które byłyby zwieńczone namiętnymi pocałunkami. To było tylko marzenie, które było niemożliwe do zrealizowania w najbliższym czasie i on musiał o tym wiedzieć.
Drzwi powoli się otworzyły. Stał w nich Severin. Mój przyjaciel. Promienie słoneczne odbijały się od jego blond włosów, tworząc złocistą aureolę jak u anioła. Niemiec był swojego rodzaju niebiańskim bytem. Uczciwy, prawdomówny, pomocny. Jego listę cnót można by mnożyć. Był jednak człowiekiem. Takim aniołem ze skazą. Jego wadami były duma i ambicja. Taki współczesny Achilles, który z własnej winy traci swojego kochanka.
Kamil od razu opromieniał, kiedy jego oczy spotkały się ze wzrokiem kochanka. Jego oczy zaczęły błyszczeć miłością.
W moim sercu zalągł się potwór zwany zazdrością. Nie mogłem ścierpieć, że Polak nie na mnie patrzy jak zakochany nastolatek, który przeżywa właśnie swoją pierwszą, młodzieńczą miłość. Ścisnąłem z całej siły kubek z gorącą herbatą, marząc, że jest to mój rywal, którego mogę zmieść z powierzchni ziemi, aby osiągnąć swój cel.Rywal, który był moim przyjacielem.
Uśmiechnął się do mnie, a jego uśmiech zbladł, kiedy go nie odwzajemniłem.
"Wybacz, Sevi. Muszę to zrobić. Muszę wbić ci nóż w plecy." — pomyślałem, patrząc jak podchodzi do Kamila i wymienia z nim kilka słów.
Nie mogłem na to patrzeć. Mdliło mnie na ten widok. Nie mogłem nic przełknąć. Trudno pójdę na trening o pustym żołądku. Wyszedłem, nie oglądając się za siebie. Musiałem odetchnąć świeżym, górskim powietrzem. Musiałem wymazać z pamięci ten widok. Severina i Kamila znajdujących się blisko siebie i pochylających się, aby zmniejszyć dzielący ich dystans.
Nogi same mnie niosły. Na tę ukwieconą łąkę, z której rozciągał się piękny widok na góry, gdzie górale wypasali owce. Na tę łąkę, gdzie Polak i Niemiec bez przeszkód mogli się cieszyć swoją bliskością. Patrzyłem na Tatry i musiałem przyznać rację Kazimierzowi Przerwie-Tetmajerowi. Polskie góry miały w sobie coś magicznego. Usiadłem pośród kwiatów, patrząc w bezchmurne niebo i słuchając śpiewu ptaków. Kontemplacja natury nie potrafiła ukoić mojego serca. Panował w nim gniew i zazdrość, a po głowie chodziły niepokojące myśli.
"Kamil. Wolałbym widzieć cię w objęciach śmierci niż w miłosnym uścisku kogoś innego" — zacząłem obawiać się tego do czego jestem zdolny.
Wstałem i zacząłem biec, do utraty tchu, do utraty sił, aż padłem nieprzytomny na trawę, a moje serce biło jak oszalałe i nie mogłem złapać oddechu. Musiałem pozbyć się tych dziwnych myśli. Tych złych i pokrętnych myśli. Nie mogłem przecież myśleć, że mogę zaszkodzić swojemu przyjacielowi, aby zdobyć serce mojego wybranka.
Prawda?
Nie oszukujmy się mogłem. I co gorsze myślałem. I nie mogłem pozbyć się tych myśli. Nie potrafiłem. Były takie kuszące i lęgły się w mojej głowie, mnożąc jak króliki. Nie dając mi spokoju. Podpowiadając, że mógłbym zepchnąć Severina ze schodów i nikt by nie podejrzewał, że za ten nieszczęśliwy odpowiadam ja. Kamil byłby wtedy wolny i mógłby znaleźć pocieszenie w moich ramionach.
— Stop!!! — krzyknąłem, a echo spotęgowało mój głos. Po moich policzkach spłynęły łzy. Nie mogłem rozważać zabicia mojego przyjaciela, który zawsze wspierał mnie w trudnych okresach. Nie mogłem. Nie powinienem, brzmiałoby bardziej adekwatnie.
"Może powinienem pisać pamiętnik?" — pomyślałem, wracając wyczerpany do hotelu i wspinając się po schodach do mojego pokoju.
Szukałem w szafce jakiś niezapisany zeszyt i piszący długopis. Położyłem się na łóżku i zacząłem kreślić kształtne litery, dobierając je uważnie w słowa.
Nazywam się Peter Prevc i zakochałem się w chłopaku mojego przyjaciela...
Zamknąłem zeszyt, pamiętnik z trzaskiem. To nie miało sensu. Rzuciłem oprawionym w czarną skórę zeszytem o ścianę, patrząc jak ześlizguje się z niej i opada na podłogę. Podniosłem zeszyt i schowałem na dnie walizki. Nikt nie miał prawa o nim wiedzieć. To była moja mała, mroczna tajemnica. Nikt nie miał prawa wiedzieć, o tym co czai się w zakamarkach mojego umysłu, a ja musiałem sobie z tym poradzić.
***
Rozległo się pukanie, które wybudziło mnie ze snu. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Ktoś nie poddawał się i nadal się dobijał.
— Peter, otwórz. Musimy porozmawiać — To Severin walił jak opętany w drzwi. Samobójca. Otworzyłem je.
— Czego chcesz? — zapytałem, marszcząc brwi i myśląc jakby tu się pozbyć się Niemca. Stop. Wyprosić za drzwi. Tak lepiej.
— Dziwnie się zachowujesz.
Brawo Sevi masz trochę szarych komórek.
Chciałem zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale zdążył się przecisnąć jak wąż do mojego pokoju. Westchnąłem. Uparty Niemiec.
— Skoro musisz ze mną rozmawiać — powiedziałem, cicho wzdychając i robiąc Niemcowi wolne miejsce na fotelu zawalonemu moimi ubraniami.
— Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko — objął mnie, gładząc moje plecy. I nie doczekawszy się z mojej strony żadnej odpowiedzi, wyszedł.
"Kurwa, Sevi jest moim najlepszym przyjacielem. A ja myślę jak się go pozbyć. Tak nie robią przyjaciele" — pomyślałem, kładąc się na łóżku i planując bezkrwawe działania mające na celu zdobycie serca Kamila. Do głowy przyszło mi tylko jedno wyjście. Musiałem zaangażować Fannemela, który był skrycie zakochany w Severinie i niepostrzeżenie rozbić związek między Polakiem, a Niemcem. Następnie sprawa była jasna pocieszyć ich w naszych ramionach.
"Tylko jak to zrobić?" — myślałem, patrząc w sufit i strzelając palcami.
W miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.
Zapisałem te słowa na pierwszej stronie pamiętnika, który ponownie schowałem na samo dno walizki, aby nie dostał się w niepowołane ręce.
Cdn.
I miało być love story. Może ja mam swoją własną definicję love story? Pewnie tak. W każdym razie mam nadzieję, że Wam się podoba. Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa i standardowy motyw. Ale wiecie ja to piszę, więc tak łatwo, prosto i przyjemnie to nie będzie. Naprawdę staram się ograniczyć liczbę ewentualnych śmierci do minimum.
Ps. Dziękuję za pozytywne komentarze pod prologiem. To dużo dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również jakieś się znajdą.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro