Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Madellin

Byłam jak sparaliżowana. Nie wykonałam żadnego ruchu.

Przesłyszałam się . Na pewno tak.

- Madellin, już powiedziałem że możesz wyjść z ukrycia.- przełknęłam ślinę. Nie sądziłam że pan Kanstral może sie zorientować że tutatj jestem. Z ociągnięciem podnosłam sie. Nie patrząc w jego stronę zaczęłam wygładzać sukienkę i zdejmować z niej liście. Obruciłam się w stronę okna lecz oczy nadal miałam wbite w ziemie.

- Rozumiem że wszystko słyszałaś. To może teraz my porozmawiamy?- spytał. Jednak ja się nie odzywałam. Z pewnością i tak bym nie wiedziała co mam powiedzieć. - Jak mniemam to nie jest zbyt komfortowe miejsce do prowadzenia konwersacji. Może zatem weszłabyś do pokoju?- ponownie nic nie odpowiedziałam, a także się nie poruszyłam. - W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak przyjść do ciebie.- szybko podniosłam głowę i spojrzałam się wprost w jego oczy .

- Nie, już idę panie Kanstral - oznajmiłam i biegiem zniknełam poza zasięg jego wzroku.

Kanstral

Patrzyłem jak ta mała dzierlatka znika za rogiem domu i uśmiechnąłem sie pod wąsem. Wiedziałem że była córką mojego sąsiada i wspólnika jednocześnie. Powinien nauczyć to dziewcze dobrych manier. Cóż to za maniera podsłuchiwać dorosłych. Moje rozmyślanie przerwała właśnie ona wchodząc do pokoju.

- Zamknij drzwi.- oznajmiłem nie patrząc na nią tylko siadając przy biórku. Po chwili wahania wykonała moje polecenie. Wskazałem ruchem ręki by usiadła po drugiej stronie biórka, czyli na przeciwko mnie. W tedy dopiero uważnie się jej przyjrzałem. Miała kręcone blond włosy które sięgały poza pas. Jasna cerę którą można by porównać do blasku ksieżyca i duże niebieskie oczy otoczone gęstmi, długimi rzęsami. Na policzkach było widać lekki rumieniec najpewniej spowodowany ruchem albo też skrępowaniem. Śliczne dziecko stwierdziłem.Nawe bardzo.

- Chce się dowiedziec ile słyszałaś.

- Wiem panie K. że interes podłupadł , a pan chce go zlikwidować. Oznacza to że moja rodzina straci majątek.- powiedziała coraz donośniejszym głosem wpatrując się we mnie ze złością.

- I uważasz że kto jest temu winien?

- A jak pan myśli? To pan nakłonił papę na ten interes!- rozsiadłem się wygodniej na krześle i oparłem dłonie na biórku łącząc je.

- Czy zmusiłem go tej współpracy? Czy mu jakoś zagroziłem? Zaszantarzowałe?- widząc że kręci głową uśmiechnąłęm się. Wyglądało na to że jednak zamiast uśmiechu wyszedł mi grymas. - Co teraz zamierzasz zrobić Madellin?

- Opowiem wszystko papie. Może da sie jeszcze jakoś to wszystko odkręcić.- Pokreciłem głowa z politowaniem . Nagle wpadł mi do główy pewien pomysł.

- Ile masz lat dziewczyno?

- Skończyłam w tym roku szesnaście.- odparła zła.- Nie wiem tylko co to wnosi do sprawy. - Spojrzałem na nią jeszcze raz i kiwnąłem z aprobatą głową.

- Mam pomysł który ocali nie tylko mnie przed bankróctwem ale też twoją rodzine.

Madelin

Patrzyłam na niego nie wierząc w to co słyszę. Spoglądałam na niego nieufnie.

- W takim razie co to za pomysł?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro