Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Madellin

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego nieufnie.

- Mate? Co to niby jest to mate?- po chwili jednak machnęłam ręką.- Zresztą nie ważne, muszę natychmiast udać się w dalszą drogę. Ruszyłam w jego stronę i nacisnęłam klamkę nie bacząc na niego. On jednak złapał mnie za rękę i delikatnie odciągnął.

- Nie możesz odejść. Muszę ci wszystko wytłumaczyć.- załamałam ręce.

- A jak już mi wytłumaczysz będę mogła odejść?

- Najpierw mnie wysłuchaj.- westchnęłam ciężko i usiadłam na fotelu, on usiadł niedaleko mnie.- To może wydać ci się niemożliwe i ciężkie do przyjęcia jednak muszę ci o tym powiedzieć. Jestem wilkołakiem.- powiedział czekając na moją reakcje.

- Czym?

- Wilkołakiem. To ja byłem tym szarym wilkiem.- jak na potwierdzenie tych słów podciągnął rękaw koszuli a ja otworzyłam usta ze zdziwienia. Miał ranę na ramieniu.

- To jeszcze o niczym nie świadczy.- zaprzeczyłam. Nie chciałam przyjąć do wiadomości czegoś tak absurdalnego.

- Pokaże ci coś, tylko nie krzycz.- spojrzałam na niego kpiąco. Po chwili jednak mój uśmiech zgasł. Przed mną stała bestia z lasu. Krzyknęłam i wskoczyłam na łóżko. Złapałam pierwsze co stało na nocnym stoliku, a był to świecznik. Uniosłam go w górę.

- Nie podchodź!-krzyknęłam przestraszona. Nagle wielki potwór przemienił się znów w człowieka. - Co to było?!

- Uspokój się proszę. Chciałem ci wytłumaczyć. Potrafię przemieniać się w wilka.

- Jest was więcej?- spytałam przerażona.

- Cała wataha. - odparł.- Jesteś moją mate. To znaczy przeznaczoną, drugą połówką, wybranką z którą połączył mnie księżyc.-powiedział i patrzył się na mnie zachwycony.- Moi medycy cię opatrzyli. Naprawdę nie chciałem żeby coś ci się stało... ja... jestem Alfą. Jestem najwyżej w hierarchii. -odparł-  Na prawdę nie musisz się mnie obawiać. 

- Ja...- mówiłam po woli cofając się.- Myślę że najwyższy czas bym udała się do Nuages ​​Venteux.- gdy tylko wypowiedziałam te słowa warknął przez co podskoczyłam.

- Nigdzie nie pójdziesz. - po chwili ciszy która między nami zapadła znów się odezwał.- Proszę wybaczyć mi moje maniery, pani pozwoli że się przedstawię markiz Aleksander O' Connor.- skłonił się przy tym wytwornie.- Czy mogę poznać panienki imię?

- Madellin.- powiedziałam cicho wciąż wystraszona.

- Madellin- powtórzył miękko.- Piękne imię, zresztą jego właścicielka również. Czy teraz powiesz mi dlaczego wybrałaś się w taką podróż.

- Jechałam do narzeczonego-odparłam z dumnie podniesioną głową. Zauważyłam że jego oczy zrobiły się czerwone.

- Do kogo?!


Wiem dawno nie publikowałam rozdziału. Nie bijcie proszę :D Mam nadzieję że rozdział się spodobał. Postaram się jak najszybciej napisać następny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro