Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten, w którym ważne jest z kim, a nie gdzie

Elizabeth

—Wellinger, wstawaj!—krzyknęłam w ostatni czwartek przed Bożym narodzeniem, które w tym roku w czwartek właśnie wypadało—Zaraz spóźnisz się na busa i Horngacher cię zabije, pamiętasz, co mówił Stoch na temat spóźniania się?—powiedziałam złowrogo, a na dźwięk nazwiska szkoleniowca Andreas momentalnie się rozbudził, wyskoczył spod kołdry i zaczął przetrząsać szafę w poszukiwaniu spodni—Już, już, uspokój się. Przecież w tym tygodniu macie wolne.—zaśmiałam się, za co zarobiłam spojrzenie z serii "już mnie nie kochasz, czy co?"

—Tak się nie robi!—stwierdził robiąc minę zbitego pieska i rzucając się na łóżko

—No przepraszam, ale mam dzisiaj do późna dzień w robocie, a ciebie wieczorami nie ma, więc chciałam się chociaż przywitać. Wiem, że jest sezon i jesteś wypompowany, ale ja też potrzebuję twojej uwagi, a nie tylko narty.—powiedziałam z lekkim wyrzutem w głosie, a następnie opuściłam sypialnię, gotowa do wyjścia

Złapałam zrobioną pół godziny wcześniej kanapkę, wrzuciłam ją do torebki i wyszłam na klatkę. Obcasy średniowysokich butów postukiwały o schodki, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy nie robiłam mu wyrzutów bez powodu. Faktem jest, że odkąd zaczął się sezon nie poświęcał mi aż tak dużo uwagi, jak zawsze, ale nie miałam prawa mówić mu z tego powodu kazań, że"mnie zaniedbuje". Miał swoją pracę, dużo bardziej wymagającą niż moja, która wymagała od niego wielu wyrzeczeń, a ja powinnam być dla niego wsparciem, a nie zaborczą laską. Na to skojarzenie aż się wzdrygnęłam, bo przypomniało mi się, jak kiedyś Andreas opisywał mi swój związek z Carlą.

—Agrh.—Głośno westchnęłam dając upust nagromadzonej we mnie frustracji i mimo że dochodziłam już do przystanku tramwajowego zawróciłam w kierunku bloku, który przed chwilą opuściłam

Nie pokonałam jeszcze nawet połowy drogi z powrotem, kiedy zobaczyłam biegnącego w moim kierunku Andreasa, oczywiście bez kurtki ani czapki.

—Zwariowałeś?! Zaraz będziesz chory!—krzyknęłam na niego i natychmiast nałożyłam na jego głowę moją czapkę, a w okół szyi owinęłam szalik

—Nie dawaj mi tej czapki, lepiej sama ją załóż.—Próbował się opierać, ale nie dałam za wygraną i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku naszej klatki—A z resztą nieważne.—mruknął pod nosem—Przepraszam.—powiedział, kiedy tylko znaleźliśmy się w środku, osłonięci przed wiatrem i śniegiem—Ostatnio rzeczywiście cię zaniedbuję, a zamiast tego latam ze Staphanem po sklepach i kupuję z nim prezenty. Tak rzadko spędzamy razem czas w zimie, a ja nawet mając wolne nie umiem poświęcić ci go wystarczająco dużo. Naprawdę przepraszam.—przytulił mnie, a ja pokręciłam głową

—To ja przepraszam. Ostatnio mam trochę więcej na głowie w pracy, a na dodatek posprzeczałyśmy się z Elizą i niestety byłeś w złym miejscu o złym czasie i to na tobie się wyładowałam. Wiem, że masz teraz mnóstwo roboty i chcę żebyś osiągnął jak najlepsze rezultaty, wiec jeśli czujesz potrzebę wyskoczyć ze Stephanem do sklepu, czy na piwo, nie widzę przeszkód. Pod warunkiem, że żadnego striptizu.—zaśmiałam się i przeczesałam jego nieułożone jeszcze włosy

—Kijem bym go nie tknął, jeszcze by mnie czymś zaraził, albo co.—uśmiechnął się—Żartuję, nikt poza tobą mnie nie pociąga, nie masz się o co martwić, Liz. Co powiesz na to, żeby dzisiaj gdzieś wyskoczyć wieczorem, kiedy już wrócisz, co?—zaproponował

—Chyba wolałabym zostać w domu, jeśli nie masz żadnych szczególnych planów. No i muszę już lecieć, bo jeszcze chwila spóźnienia i w ogóle nie wrócę.—zaśmiałam się

—Nic, czego nie dałoby się przesunąć.—uśmiechnął się tak, jak to tylko on potrafi—Jeśli poczekasz na mnie minutkę, to cię podrzucę.—zaproponował i już pędził na górę, prawdopodobnie po to, żeby wziąć kluczyki i się ubrać

—Zadzwoń, jak skończysz, to po ciebie wpadnę!—poinformował mnie, kiedy wysiadałam z Audi przed budynkiem firmy mojego ojca, więc pokazałam dwa uniesione kciuki symbolizujące, że zrozumiałam i weszłam do środka

Zapowiadał się długi dzień.

Andreas

Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, ale miałem świadomość, że w pełni na nią zasłużyłem. Byłem w domu od poniedziałku i nie spędziłem z Liz ani jednego wieczoru, bo ciągle wychodziłem gdzieś z Leyhe. A to na piwo, a to do sklepu kupować mu koszulki, a wczoraj nawet poszliśmy po bożonarodzeniowe prezenty! Tak przynajmniej wmawiałem Stein, ponieważ w rzeczywistości wszystkie nasze wypady miały jeden cel: wybrać pierścionek.

Kiedy powiedziałem o moim pomyśle Stephanowi stwierdziłem, że zdurniałem, ale przyjaciel poparł go z całych sił. Miałem nawet wrażenie, że napalił się na potencjalne zaręczyny jeszcze bardziej niż ja, więc kiedy udało mu się przekonać mnie, że historia z Carlą się nie powtórzy, bo Liz to Liz, jak szalony ciągał mnie po jubilerach. I wczoraj w końcu znalazłem "to". Pierścionek idealny. I mimo że decyzja niby już była podjęta, nie byłem pewien, czy powinienem się z nią spieszyć, w końcu znamy się dopiero półtora roku.

Kiedy jednak z własnej woli zaczęła się wracać, bo miała wyrzuty sumienia i jeszcze bez zastanowienia oddała mi czapkę i szalik, co w dalszym ciągu uważam za bardzo głupie, poczułem, że to nie będzie za szybko. A nawet jeśli, to przecież zawsze może powiedzieć nie, prawda?

Z takim nastawieniem zająłem się więc przygotowaniem tego specjalnego wieczoru. Chciałem, żeby było to coś wyjątkowego, ale wiedziałem, że Elizabeth naprawdę nie znosi, kiedy bawię się w chłopaka z taniego romansidła, więc stanąłem przed nie lada problemem. Gdyby moja ukochana była normalną kobietą zrobiłbym typowo restauracyjne danie, ale ona była wyjątkowa, dlatego postawiłem na domową pizzę - w końcu w małżeństwie chodzi o to, żeby być ze sobą na co dzień, a nie tylko od święta w restauracji. Do tego znalazłem kilka tandetnych filmów, z których jeden był jakimś łzawym romansidłem, inny filmem akcji, a trzeci typowym odmóżdżaczem. Byłem przygotowany.

Nie znaczyło to jednak, że nie zamierzałem być romantyczny, co to to nie. Oprócz pierścionka przygotowałem jej jeszcze ślicznie napisaną kartkę z kilkoma tekstami, które mogły okazać się przydatne podczas moich wyjazdów.

Stresować zacząłem się dopiero po odebraniu telefonu od Liz, około osiemnastej. W mieszkaniu byliśmy już czterdzieści minut później, a ona, zachwycona pomysłem wieczoru z filmami i niezdrowym żarciem rozpoczęła objadanie się pizzą. Ja niestety, w sezonie zimowym, nie mogłem sobie na to pozwolić i tylko z zazdrością wypisaną na twarzy zajadałem się swoją sałatkę z rybą.

—Liz, tak w sumie, to mam sprawę.—stwierdziłem w końcu kiedy wybrany przeze mnie wyciskacz łez się zakończył

—Dawaj.—wymamrotała gryząc kolejny kawałek ciasta z dodatkami

—W sumie ten pomysł chodził mi już po głowie od dawna. Oboje jesteśmy już w wieku, gdzie zaczyna się na poważnie myśleć o powiększeniu czy w ogóle stworzeniu rodziny, a ja czuję, że to ty jesteś tą jedyną.—klęknąłem przed nią na kolano, na co ona, z wrażenia, aż upuściła kawałek pizzy—Uważaj, bo się pobrudzisz.—złapałem lecące jedzenie, odłożyłem na talerz i kontynuowałem—Na początku chciałem zrobić to w jakiejś porządnej restauracji, przy świecach i w ogóle, ale tak sobie pomyślałem, że przecież w związku chodzi nie tylko o to, żeby być ze sobą na pokaz, ale tak jak teraz - w domu, w dresach i przy filmie oraz fast foodzie. Dlatego właśnie teraz pytam cię, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?—spytałem patrząc jej głęboko w oczy, które widocznie zaszkliły się

Pilnując, bym nie poleciał prosto na talerz z sosem, rzuciła się na mnie i pocałowała chyba z całych sił. Leżeliśmy tak chwilę, po czym kobieta spojrzała na mnie wzrokiem pełnym udawanego wyrzutu.

—No i co ja teraz zrobię z tym prezentem na naszą pierwszą rocznicę? Będę musiała dać go komuś innemu...—powiedziała prowokacyjnie

—Bardzo chętnie potraktuję to jako prezent na rocznicę naszego pierwszego pocałunku, więc nie musisz się martwić. A okazji nigdy nie brakuje.—puściłem jej oczko wsuwając na palec pasujący do jej ulubionych kolczyków złoty pierścionek

—Przyznaj się, popsułam ci dzisiejsze plany chęcią spędzenia wieczoru w domu?—spytała leżąc z głową na mojej klatce piersiowej kiedy już wykończeni powoli zasypialiśmy

—Może troszkę.—przyznałem—Ale najważniejsze z kim, a nie gdzie

_____________________________

Skrzywdzono wczoraj tylu zawodników, że brak słów... cieszy chyba tylko P9 Simiego

Jakieś protipy jak przetrwać załamanie motywacji w sprawie szkoły?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro