Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Mona padła na kolana pociągając nosem. Raphaela nigdzie nie było widać. Stało się jasne, że odszedł. Dziewczyna zauważyła obok siebie sai żółwia. Wzięła sztylet do ręki zwieszając głowę. Gapiła się w dół z szokiem. Po chwili dobiegli do niej Donatello i Karai.

-Mona, co się stało? - spytał Donnie.

Salamandrianka nie zareagowała. Miwa podeszła do niej kucając obok. Potrząsnęła nią żeby oprzytomniała.

-Mona, co ci jest? - dociekała.- Mona!

Zauważyła sai w ręku przyjaciółki. Wzięła je.

-Gdzie Raph? - dopytywała.

Y'Gythgba nie odpowiedziała.

-Mona, no! - krzyknęła.

-Karai, ona nic ci nie powie - wtrącił Donnie. - Jest w szoku.

-Odszedł - szepnęła Mona.

-Co? - nie zrozumiała Karai.

-Odszedł - powtórzyła głośniej.

Donnie zabrał sai. Zatoczył się do tyłu.

-Nie, to... - zaczął.

-Chodźmy stąd - rzuciła Miwa.

Cichym krokiem doszła Arisa. Widząc zrozpaczonych przyjaciół a także sztylet zrozumiała. Karai widząc ją posłała jej wściekłe spojrzenie przez szklące łzami oczy. Ari pociągnęła nosem spuszczając głowę i wzdychając ciężko. Donatello poprowadził zszokowaną Lisę do pałacu. Miwa natomiast podeszła do księżniczki mówiąc :

-Zadowolona jesteś?

-Nie chciałam by tak wyszło.

-Ale wyszło. Gdybyś wcześniej powiedziała, że widziałaś Ninjarę, Raph byłby tutaj.

Poszła za bratem i przyjaciółką potrącając ramię Arisy.

Tymczasem April z Mikey 'm dalej biegli przez korytarze. Jadalnia była po drugiej stronie zamku dlatego przejście do ogrodu zajmowało tyle czasu. Byli już w holu gdy nagle usłyszeli jakieś szmery.

-April, zaczekaj! - zawołał Michelangelo. - Słyszysz to?

Dziewczyna stanęła nasłuchując dźwięku. Ale nie przypomniał już szmerów tylko jakby stukanie pazurów. Nagle obok nich coś przebiegło. Coś rudego. A potem z drugiej strony coś białego. Przyjaciele wyjęli broń biorąc głębokie wdechy.

-To na pewno Alopex i Ninjara - rzuciła April.

Odwróciła się sprawdzając czy nie ma ich za nią. Lisice zwietrzyły okazję atakując z zaskoczenia.

-April, uwaga! - zawołał Mikey.

Dziewczyna odwróciła się krzycząc głośno. Zamachnęła Tessenem ocierając o katane Ninjary. Alopex naskoczyła na Mikey'go z kama. Żółw odparował atak kusarigamą. Jego przyjaciółka wymieniła swoje ostrze z ostrzem rude lisicy. Wróg odkopnął ją z całej siły. Michelangelo pociągnął Alopex za ogon a ta uderzyła go w głowę trzonem broni. Mutant szybko oprzytomniał raniąc lisicę w ramię.

Tymczasem Donnie i Karai biegli najszybciej jak mogli po tym, jak usłyszeli odgłosy walki.

-Obyśmy zdążyli - martwił się Donatello.

-Spokojnie - odparła siostra. - Na pewno zdążymy.

A April wraz z Mikey 'm przegrywali. Lisice były za szybkie i za silne. Wycisnęły z nich całą energię. Ninjara zraniła rudowłosą między żebrami bardzo blisko serca. Michelangelo natomiast został poturbowany przez Alopex. Oboje padli nieprzytomni. Ruda lisica jednak nie zamierzała przestać. Podeszła do April podnosząc wysoko katanę. Biała lisica nie rozumiała postępowania towarzyszki.

-Ninjara, zaczekaj - mówiła. - Miałyśmy ich tylko nastraszyć. Nie zabijać.

-A co za różnica teraz czy później - odparła. - Poza tym kolejna śmierć nastraszy ich bardziej. Może w końcu się stąd wyniosą.

-Masz rację - rzekła Alopex. - Rób co trzeba.

Ninjara uniosła miecz wyżej. Na szczęście Donniem i Karai udało się dotrzeć na czas.

-Zostaw ją! - krzyknął żółw.

Podbiegł do niej oddychając boleśnie kijem. Klęknął obok ukochanej mówiąc :

-April, wszystko dobrze? Obudź się!

Dziewczyna słysząc to otworzyła oczy, ale przez ranę w żebrach ciężko oddychała ledwo trzymając przy życiu.

-Donnie... Proszę... Pomóż mi... - wykrztusiła.

-Spokojnie, będzie dobrze - odrzekł.

Jednak widząc jej ranę nie był już tego tak pewny mnie mógł dać po sobie poznać, że jest przerażony jej obrażeniem. Wziął ją na ręce idąc do pokoju. Karai natomiast ledwo ledwo podniosła Mikey'go. Żółw przy pomocy siostry przeszedł kilka kroków. Po chwili zauważyła ich Mona, która non stop była w szoku.

-Michelangelo? - wymamrotała.

-Lisice go zaatakowały - odparła kunoichi. - Pomożesz mi?

Mona podeszła bez emocji i przełożyła rękę Mikey'go przez siebie.

Tymczasem Donnie położył April na łóżku. Obejrzał dokładnie całą ranę i jeszcze bardziej się przeraził. Zabandażował obrażanie pociągając nosem. Ręce trzęsły mu się cały czas. Po chwili do pomieszczenia weszły Karai z Moną niosąc Mikey'go. Położyły go na łóżku obok. Donatello popatrzył na brata mówiąc :

-Nic mu nie będzie. Parę siniaków i zadrapań. Musi tylko odpocząć.

-A ty co się tak trzęsiesz? - spytała Karai. - Coś nie tak z nią?

Żółw przełknął ślinę kiwając głową.

-Ninjara zraniła ją tak głęboko, że trafiła w płuca - tłumaczył. - Nie mogę nic z tym zrobić. Jeżeli rana sama się nie zagoi to...

-Nie waż się tak nawet myśleć - przerwała mu siostra. - Jeśli jest szansa to trzeba mieć nadzieję.

-Tak - dodała Mona patrząc w podłogę. - Szkoda, że ja nie mogę jej już mieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro