Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Było gorące, słoneczne lato. W mieście nie dawało się wytrzymać. W kanałach także sytuacja nie wydawała się lepsza. Wszyscy mieli dosyć takiego upały i hałasu.

-Ja już dłużej nie wytrzymam!-narzekał Mikey.- Gorąco!

-Pierwszy raz w życiu się z tobą zgadzam-poparł brata Raph.

-Nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak wysoką temperaturą-dodała mona zaskoczona upałem.

-Wiecie, ja mam taki pomysł-wyrwał Mikey.

-Tak, a jaki?-spytała Karai.

-Pojedźmy na kilka dni do North Champion-zaproponował.- Tam jest cisza i spokój.

-Hmm.... Szum liści, śpiew ptaków, opalanie na trawie-rozmarzyła się renet.- Ja się pisze!

-Musimy tylko zapytać April, czy możemy-wtrącił Donnie.

-Co możecie?-spytała dziewczyna wchodząc do kryjówki.

-Co byś powiedziała na kilkudniowy wypad do twojego domku na wsi?-zapytał Leo.

-Świetny pomysł!-wykrzyknęła z uśmiechem.

-To na co jeszcze czekamy?!-rzucił najmłodszy.- Ruszajmy w drogę!

Przyjaciele zabrali najpotrzebniejsze rzeczy, popakowali je do toreb po czym pobiegli do Imprezowozu. Wsiedli zapinając pasy.

-Wiecie, jak teraz się nad tym zastanowić to skoro Casey pojechał na obóz, więc dlaczego my też nie możemy korzystać z wakacji?-pomyślała April.

-Właśnie-poparł ją Donnie.

Leo siadł za kierownicą i odpalił silnik. Przyjaciele ruszyli z piskiem opon. Po trzech godzinach jazdy dotarli na miejsce. Wszyscy wybiegli z auta biorąc głębokie wdechy.

-Ja tu zostaje-powiedziała Renet.

Dziewczyny zaśmiały się głośno pomagając chłopakom wyjąć bagaże. Weszli do domu rozglądając dokładnie.

-Nic się nie zmieniło-stwierdził.

-No może poza tymi tonami klanu-dodał Donnie.

-Weźmiemy się za porządki później-rzekła April.- Najpierw rozpakujmy walizy a potem ktoś pojedzie po zakupy.

-Ja z Karai to zrobimy-wtrącił Leo.

-Okay-przytaknęła rudowłosa.

Każdy poszedł do własnego pokoju i poukładał rzeczy na swoje miejsce. Następnie Leonardo wraz z Karai pojechali do sklepu Bernie 'go. Wchodząc do środka[[Click to Continue > by TermCoach|[[Click to Continue > by TermCoach| od razu]]]] usłyszeli męski głos:

-Witaj, Leonardo.

-Część Bernie-odpowiedział Leo.- Jak się miewasz?

-Dobrze,[[Click to Continue > by TermCoach|[[Click to Continue > by TermCoach| dziękuję]]]]. A co wy tu robicie?

-Przyjechaliśmy na kilka dni by odpocząć.

Pogadali jeszcze chwilę aż w końcu dołączyła do nich Karai ze skrzynką jedzenia.

-To chyba wszystko-powiedziała.

Leo zajrzał do środka i dodał:

-Nie, nie wszystko.

Dziewczyna zdziwiła się. Zaczęła zastanawiać się czego mogła zapomnieć. Żółw poszedł natomiast do półek po czym wrócił z ulubionym przez dziewczynę słodyczami.

-Cukierki lodowe?-spytała zaskoczona.-Leo, skąd wiedziałeś?

-Stąd, że cały czas je zajadasz-odparł z uśmiechem.

Dziewczyna pocałowała go w policzek a on zabrał zakupy do samochodu. Gdy wrócili okazało się, że już wszyscy zaaklimatyzowali się w domku. Renet leżała opalając się na słońcu, Raph z Moną siedzieli na huśtawce, Mikey dokarmiał kury a Donnie pracował z Doktor Gdakosławą w szopie. April natomiast siedziała na werandzie. Leo zabrał zakupy do domu a Karai siadła obok rudowłosej.

-Wszystko okay?-spytała.

-Tak, dlaczego pytasz?-odparła nieco zdziwiona.

-Bo masz taką smutną minę-wyjaśniła.

-Choć, coś ci pokażę-rzekła nastolatka.

Miwa poszła za przyjaciółką. Szesnastolatka otworzyła drzwi w podłodze i zeszła na dół. Czarnowłosa podążyła za nią. Po chwili stanęła jak wryta.

-Czy to...-nie dokończyła.

-Tak-potwierdziła April.- To statek Krangów.

Weszła z Karai do środka. Pokazała jej kapsułę mówiąc:

-Tu niegdyś Krangowie przetrzymywali moją matkę... a raczej jej klona. Obrzydliwego potwora. Gdy wy pojechaliście do sklepu, ja zeszłam tutaj i wszystko wróciło.

-Tęsknisz za nią. Wiem jak to jest-podniosła ją na duchu.

-Co wy tutaj robicie?-spytał Leo wchodząc do środka.

-Nic-odparła dziewczyna.- April opowiadała mi o swojej matce.

-Aha-zrozumiał żółw.- Idziemy sprzątać?

-Jasne-wyrwała rudowłosa.

Przyjaciele wyszli z piwnicy a na górze czekała na nich reszta ze szczotkami, mapami i wiadrami pełnymi wody.

-To może chłopaki ogarną tutaj a ja z dziewczynami uprzątniemy strych?-zaproponowała szesnastolatka.

-Okay-odpowiedział Raph.

Jak postanowili tak też zrobili. Dziewczyny wchodząc na strych mało się nie udusiły.

-Powietrza!-zawołała Renet.

April rzuciła się do otwierania wszystkich okien.

-Teraz lepiej?-zapytała.

-Zdecydowanie-odetchnęła Pani Czasu.

Weszły. Stało tam mnóstwo rzeczy, żeby nie powiedzieć rupieci. Wszystkie skryte pod plandekami. Przyjaciółki zaczęły je zrzucać odnajdując mnóstwo starych mebli i przedmiotów. Szafy, kredensy, półki oraz zdjęcia. Ale Renet odkryła inny mebel.

-Dziewczyny, popatrzcie!-zawołała.

Podeszła do znaleziska.

-No co?- nie rozumiała Y'Gythgba.- Łóżeczko.

-Ale nie byle jakie, prawda April?-Rene skierowała wzrok na przyjaciółkę.

-Tak-przyznała.- To moje łóżeczko. Pamiętam je dokładnie.

Nagle Karai zauważył coś jeszcze leżącego w kołysce. Był to mały, pluszowy żółwik.

-Och, jaki słodki- rozczuliła się Pani Czasu.

-Podobny do Rapha-zachichotała Miwa.

-A może do Leonardo-obśmiała Lisa.

-Ha, ha ha-Karai sarkastycznie zarechotała.

-To Żużu- przerwała im April.- Przepadł wiele lat temu.

-Nie ruszając się z miejsca poznamy całą twoją historie-stwierdziła czarnowłosa.

-No całej może nie, ale na pewno większość- sprostowała przyjaciółka.

Po chwili coś zaświeciło jej w oczy. Podeszła do rzeczy zrzucając z niej plandekę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro