Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Damon gwizdał, cicho podśpiewując pod nosem. Śpiewał coś, czego nie potrafiłam uchwycić, jakby sama melodia była tylko pretekstem do tego, by zniknąć w tym momencie. W tym chaosie, który tworzył wokół nas, nie miałam już czasu myśleć, a co dopiero układać myśli w sensowne zdania.

Było to dziwne, ale i wyjątkowo kojące.

Kiedy zaproponował, żebym poszła z nim do akademika, żeby się przebrał, a potem złapiemy jakieś śniadanie, zgodziłam się bez namysłu. Cała ta chwila była tylko przedłużeniem czegoś, czego nie chciałam kończyć.

W drodze do jego pokoju, jego palce splótły się z moimi. Uścisk był mocny, jakby chciał, żebym poczuła, że nie ma wyjścia. Czułam jego obecność, nie mogłam się od niej uwolnić. Po prostu poddałam się temu.

Został na noc.

I kiedy się obudziłam, leżał na końcu łóżka, nie obejmując mnie. Zamiast tego jego ciało było daleko, ale i tak czułam się przytłoczona – obecnością, która nie potrzebowała bliskości, by wypełniać przestrzeń.

Poszliśmy na całość.

Ani razu podczas tej nocy nie zwrócił uwagi na piegi.

Ani razu.

Może wiedział, że ich nienawidzę?

To, co poczułam, było inne. To było... lepsze. Damon miał coś w sobie, czego nie potrafiłam zrozumieć. Słowa, które wypowiadał, nie miały sensu – a przynajmniej nie były zwykłymi słowami. W jego głosie było coś, co sprawiało, że nie potrafiłam przestać.

„Twoje biodra... dokładnie tak..." jego szept wciąż wybrzmiewał w moich uszach.

„Nie zamykaj oczu. Chcę cię widzieć." I kiedy zbliżył swoje usta do mojego ucha, poczułam, jak przenika mnie cały.

„Kurwa, Gemma..."

Z moich ust nie wyszło nic więcej niż  w kółko powtarzane:  „Nie przestawaj...".

„Nie przestanę."  

Zapewniał.

„Na pewno słyszą nas za ścianą."

„Głośniej. Chcę, żeby cię słyszeli."

Jego dotyk był nieprzewidywalny – ciągle zmieniający się, opanowany, ale zarazem gwałtowny. I choć nie zamykał ust, nie mógł przestać. Zawsze znajdował sposób, by mnie przejąć.

„Nie kończ... jeszcze nie teraz..."

Słowa nie miały już znaczenia. Chciałam go w sobie, we mnie, w tym, co było między nami. W tych momentach nie było nic poza tym, co tworzyliśmy. Każdy jego ruch sprawiał, że byłam coraz bardziej gotowa.

„Zostaw ślad. Chcę cię czuć... jeszcze rano."

Jego dłonie nie były delikatne. Były pewne siebie, jakby wszystko, czego dotknął, stawało się nieodwracalne. A kiedy zacisnął dłoń na moim ciele, wcale nie myślałam o tym, że mogłabym go zatrzymać.

„Czuję cię wszędzie...." To były słowa, których nie musiałam słyszeć. Czułam to na własnej skórze, jak jego dłonie zostawiają na mnie swoje ślady. Tak, to było jak pieczęć, której nie da się zmyć.

„Jesteś lepsza, niż mogłem sobie wyobrazić."

Mocno objął moją dłoń, jakby chciał, żebym poczuła, że jestem cała jego. A ja byłam. Każda cząstka mnie, która była w tym momencie, była dla niego. Jego słowa... nie były tylko słowami.

„Chcę cię czuć... cały dzień."

Jego ciało przycisnęło mnie do siebie. Czułam jego oddech na mojej szyi, jakby całe to spotkanie było tylko pretekstem do czegoś, czego nie mogłam opisać. I w tej chwili on był wszędzie – w każdym ruchu, każdym oddechu.

„Tak... tak... mocniej... więcej, Gem..."

"Zaciśnij się na mnie..... kurwaaaaaa, dokładnie tak"

Czułam, jak moje ciało poddaje się temu, co robił, jak chciał, jak wciąż mówił do mnie – nie było końca, nie było powrotu.

Damon znowu zaczął nucić, jakby nie potrafił przestać.Nucił bez ustanku. Czasem podśpiewywał coś, co brzmiało jak One Direction, czasem coś z Little Mix, innym razem Eminema. Jego głos był lekki, niemal radosny, ale w tym też coś było – coś, co sprawiało, że trudno było się oprzeć. I nie chodziło tylko o to, co śpiewał, ale o to, jak to robił. Zawsze z pewnością siebie, jakby nie istniały żadne granice.

A potem, nagle, jakbym sama stała się częścią tej piosenki, zaczęłam nucić pod nosem. Czułam to w sobie, te same melodie, które on wyśpiewywał, aż zorientowałam się, że robię to samo.

Złapałam się na tym, więc trzepnęłam go w ramię, próbując udawać, że nic się nie stało.

– Skąd ci się to wzięło? – zapytałam, unosząc brew, szukając w tym pytaniu jakiejś formy żartu, choć nie byłam pewna, czy naprawdę chciałam wiedzieć.

Damon spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, jakby wiedział, że nie mogę go dopaść.

– Mam starszą siostrę – odpowiedział bez wahania, jakby to wszystko wyjaśniało. – Więc kiedy dorastała, nie miałem wyboru, musiałem to wchłonąć.

Urwał nagle, ale w jego oczach błyszczało coś, czego nie potrafiłam nazwać.

Bezpieczeństwo.

Szczęście.

Wiedziałam, że czułam to przy nim, jakby nic nie mogło się wydarzyć. Nic nie mogło tego zniszczyć.

Nie zdążyłam zareagować, zanim poczułam jego dłoń na swoim policzku. Był blisko, jakby czas nie istniał. I zanim sięgnęłam po słowa, jego usta były na moich.

Pocałował mnie, słodko, delikatnie, ale z pełną pewnością, jakby to było naturalne, jakby wszystko prowadziło do tego momentu.

A potem, z uśmiechem na ustach, zanucił cicho piosenkę 1D:

– I should've kissed you...

Poczułam, jak moje serce zatrzymało się na moment, jakby coś w tej chwili w końcu miało sens. Próbowałam go odepchnąć, ale on tylko się roześmiał głośno. Chciałam się wydostać z tej chwili, ale wiedziałam, że on wciąż miał coś do powiedzenia.

Mocniej ścisnął moją dłoń, jakby chciał mnie przy sobie na zawsze.

W tej chwili pomyślałam, że może on naprawdę zasługiwał na kogoś, kto... nie byłby zniszczony

Kiedy dotarliśmy do jego pokoju, zauważyłam, że Alex już tam był, nadal pakując swoje rzeczy. Damon zdjął moją torbę z jego ramienia, nie pozwalając mi nawet jej ponieść. Jego sposób postępowania był zawsze zbyt opiekuńczy, jakby chciał, żeby wszystko było idealnie w jego rękach.

Alex spojrzał na nas jednym, wymownym spojrzeniem, które mówiło wszystko. Nawet nie musiał nic mówić. On wiedział.

W drodze, na zajęciach, cały czas trzymał mnie za rękę, zapłacił nawet za moje śniadanie! 

Był... idealny.

Weszliśmy do sali, a gdy usiadłam pomiędzy chłopakami, który prowadzili dyskusje na temat tego, że pomidor inaczej smakuje pokrojony w kostkę, a inaczej w plastry.

I wtedy, na próżno starając się nie zauważyć, Connor wszedł do sali. Jego głos był opanowany, ale wyraźnie słyszałam, jak wypowiadał jedno, krótkie słowo:

„Witajcie."

Te słowo sprawiło, że coś się w moim wnętrzu zatrzymało, jakby zrozumiał, że coś się zmieniło. W tym jednym momencie wiedziałam, że nie byłam już tylko Damonem.

Odruchowo potarłam szyję, przypominając sobie o tym, co zauważył Damon, ale od tego momentu nie zostałam nawet na chwilę sama, aby to sprawdzić.

To dalej tam było?

Pewnie zmieszane ze śladami, które pozwoliłam na sobie zostawić Damonowi.

Nagle przeszyło mnie spojrzenie Connora. Tym razem usiedliśmy bliżej, gdzieś w drugim rzędzie. Widziałam go lepiej, w tym jego garniturze, idealnie ułożonych kruczoczarnych włosach, z zerową emocją na twarz.

Poczuj coś.

NIe byłam pewna, czy mówiłam do niego, czy do siebie.

Dlaczego on nie czuje?

Co stracił?

Ta myśl przyszła znikąd.

Musiał coś, kogoś stracić, bo gdyby tak nie było to by czuł. Prawda? Ludzie nie są tacy bez powodu.

Obróciłam głowę w kierunku Damona, który spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. Chciałam zetrzeć mu ten uśmiech i nałożyć go na swoją twarz. Tak bardzo mi tego brakowało...

Damon niczego ode mnie nie oczekiwał z jakiegoś powodu sama moja obecność sprawiała, że się uśmiechał, ale on uśmiechał się przy każdym.

Co ja wyczyniałam?

Wtedy Connor zaczął mówić, dzisiejszy temat: 'Światło jako narracja'.

*

Myślę, że widać giga różnice pomiędzy Damonem, a Connorem. Damonem, który nawet opisując to, co jej robi opisuje emocje, gdy Connor opisywał ruchy, miejsca, a gdy już ją pocałował, to słowa nie padły żadne.

Wiem, że pewnie niektórzy powiedzą: CO ZA GÓWNO, JAK MOŻNA PISAĆ TRÓJKĄTY MIŁOSNE I SCENY SEKSU W 4 ROZDZIALE I TO NIE Z GŁÓWNYM BOHATEREM.

Ale trochę o tym jest ta historia, o próbach czucia, o różnicy w opowieści, o różnicy czucia.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro