Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG

Gemma siedziała w kącie baru, próbując skupić się na swoim notesie. Powietrze było ciężkie od zapachu alkoholu i słodkich, zbyt mocnych drinków, a w tle grała muzyka, która była bardziej bębnieniem w głowie niż melodią. Idealne miejsce, żeby zobaczyć ludzi – ich twarze, gesty, emocje. Przynajmniej w teorii.

Ostatnie tygodnie spędziła na próbach pisania o czymś, co miało znaczenie. O czymś prawdziwym. Ale każda scena, każdy dialog, każda postać wydawały się płaskie, puste. Jakby pisała o czymś, czego nie rozumiała. Dlatego była tutaj. Żeby obserwować. Może inni ludzie pokażą jej to, czego sama nie mogła poczuć.

Notes leżał przed nią, otwarty na pustej stronie. Czekał na słowa, których nie była w stanie zapisać. Patrzyła na grupę ludzi przy barze – dziewczyna o farbowanych włosach i za dużej kurtce śmiała się z czegoś, co powiedział jej kolega. Starszy mężczyzna obok nerwowo stukał w szklankę, jakby nie wiedział, czy chce zamówić kolejną.

Gemma zapisała kilka słów. „Nerwowość". „Udawany śmiech". Ale to nie było to. Te emocje były na powierzchni, za płytkie, zbyt banalne. Przekreśliła zdanie, zaciskając długopis w dłoni.

Coś jej przeszkadzało.

Nie mogła tego nazwać. To było jak cichy szum w tle, który nagle zaczyna drażnić uszy. Czuła na sobie czyjś wzrok. Początkowo starała się go ignorować – w końcu to bar, tutaj ludzie patrzą na siebie. Ale to było inne. Intensywne. Niemal namacalne.

Gemma spróbowała zignorować to uczucie. Zamiast tego znów spojrzała na ludzi. Starszy mężczyzna przy barze w końcu zamówił drinka. Dziewczyna w kurtce nachyliła się do swojego towarzysza, ich ramiona niemal się stykały. Ale Gemma nie mogła się skupić.

Odwróciła lekko głowę, jakby przypadkiem rozglądała się po sali. Nie miała zamiaru nikogo szukać, chciała tylko potwierdzić swoje przypuszczenia. Kątem oka zauważyła mężczyznę przy sąsiednim stoliku. Siedział spokojnie, z drinkiem w dłoni, ale jego wzrok... był skierowany na nią.

Zamrugała i szybko wróciła spojrzeniem do notesu. Próbowała udawać, że tego nie widzi. To przecież nic wielkiego. Ludzie patrzą. To naturalne.

Ale on wciąż patrzył. Czuła to.

Przygryzła wargę, próbując skupić się na swoich zapiskach. . Nie mogła myśleć.

Zerknęła znowu. Tym razem szybciej. Ale on też zdążył spojrzeć. Ich oczy spotkały się na sekundę – może mniej – ale wystarczyło, by Gemma poczuła, jak coś w niej drga. Szybko odwróciła wzrok.

Gemma nie mogła przestać. Było coś dziwnego w sposobie, w jaki on na nią patrzył. Nie było w tym nachalności. To nie było spojrzenie faceta szukającego zaczepki. Było w tym coś innego – spokój, pewność siebie, coś, co jednocześnie ją irytowało i intrygowało.

Spróbowała zerknąć znowu. Tym razem zrobiła to wolniej, ostrożniej, jakby chciała go przyłapać na patrzeniu. Ale zanim zdążyła się upewnić, jego wzrok już był na niej. Jakby wiedział, że go obserwuje.

Znowu szybko odwróciła wzrok, czując, jak policzki zaczynają ją palić.

Dlaczego nie mogła się skupić? Dlaczego to było takie trudne? Westchnęła i wzięła łyk swojego drinka, próbując odgonić rosnącą frustrację. Oparła głowę na dłoni, ukrywając twarz, ale mimo to czuła na sobie jego wzrok. To było nie do zniesienia.

Gemma skupiła wzrok na swoim notesie, próbując sprawiać wrażenie, że jest zupełnie pochłonięta pisaniem. W rzeczywistości widziała tylko puste linie. Słowa, które próbowała wykrzesać z siebie, wymykały się, jakby w tej przestrzeni nie miały prawa istnieć.

Usłyszała ruch. Nie była pewna, czy to odgłos przesuwanego krzesła, czy po prostu złudzenie wywołane jej wyostrzonymi zmysłami, ale kiedy uniosła wzrok, stał przed nią.

– Co piszesz? – zapytał, wskazując notes ruchem brody. Jego głos był spokojny, niski, jakby dopiero co wrócił z dalekiego spaceru, podczas gdy ona miała wrażenie, że właśnie skończyła bieg maratoński.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, usiadł naprzeciwko niej. Zrobił to powoli, jakby sprawdzając, czy nie wyrzuci go zaraz za to, że bez pozwolenia wkracza na jej terytorium. Ale coś w jego ruchach zdradzało, że i tak by tego nie zrobiła.

Spojrzała na niego z ukosa, z długopisem zawieszonym w dłoni. Nie wyglądał na kogoś, kto pasowałby do tego miejsca – jego ciemny garnitur, starannie ułożone włosy, a nawet szklanka w dłoni zdawały się z innego świata. I to właśnie ją irytowało.

– Tak – odpowiedziała w końcu, nie odrywając długopisu od notesu. – Próbuję napisać scenariusz.

– O czym? – zapytał, jakby naprawdę go to obchodziło. Ale w jego głosie wyczuła nutę czegoś... czegoś, co sprawiło, że poczuła się jakby jej odpowiedź była testem, a on siedział po drugiej stronie komisji egzaminacyjnej.

Przewróciła oczami, zanim zdążyła to powstrzymać.

Gemma spojrzała na niego z lekkim grymasem, jakby jego pytanie było irytujące, a może nawet bezczelne. Nie była pewna, co dokładnie sprawiło, że jego obecność tak mocno na nią działała, ale coś w nim ją drażniło – może ta zbyt pewna postawa, a może fakt, że wyglądał na kogoś, kto zawsze wie, co robi.

– O emocjach – odpowiedziała w końcu, starając się, by jej ton zabrzmiał neutralnie, choć z trudem powstrzymała przewrócenie oczami.

Przyglądał się jej przez chwilę, a potem parsknął cicho. Krótkie, urwane prychnięcie, jakby jej odpowiedź była jakimś żartem.

– Emocjach? – zapytał, unosząc brew. – To właściwie nic nie znaczy.

Gemma zacisnęła dłoń na długopisie. Czuła, jak napięcie narasta w jej ciele. To był ten typ rozmowy, w którym czuła się zmuszona do obrony swoich racji, jakby jej słowa same w sobie nie wystarczyły.

– To znaczy bardzo wiele – odparła, prostując się na krześle. – Emocje są... wszystkim. Bez nich nie ma historii, nie ma bohaterów, nie ma po co pisać.

– Ciekawe – odpowiedział spokojnie, nachylając się nieco bliżej, jakby chciał jej rzucić wyzwanie. – A co, jeśli emocje można zobaczyć? Jeśli to, co czujesz, nie jest wcale takie istotne, jak to, co widzisz?

Zmarszczyła brwi, a on, nie czekając na jej reakcję, podniósł swoją szklankę i zrobił niewielki łyk, jakby przedłużając napięcie. Potem, bez słowa, wstał ze swojego miejsca i... przesiadł się obok niej.

Gemma wstrzymała oddech, gdy poczuła jego obecność jeszcze bliżej. Był teraz tak blisko, że niemal czuła ciepło jego ramienia. Zanim zdążyła coś powiedzieć, nachylił się i spojrzał na jej notes.

– Pozwól, że coś ci pokażę – powiedział, wyciągając dłoń. Nie czekając na pozwolenie, przejął od niej długopis i zaczął rysować na pustej stronie.

– Co ty robisz? – zapytała, ale jej głos zabrzmiał słabo, bo czuła, jak jego ramię delikatnie ociera się o jej, gdy kreślił coś na papierze.

– Pokażę ci, jak wygląda emocja – powiedział spokojnie. – Spójrz na ludzi w barze. Patrz, jak światło na nich pada.

Jego długopis poruszał się po notesie, rysując zarys postaci. Wskazał na parę przy barze.

– Zobacz ich. Jeśli światło pada od góry, wydają się... mali, jakby coś ich przytłaczało. – Dodał cień na szkicu, który rysował. – Ale jeśli światło zmienisz na ciepłe, od dołu, wydają się bliżsi, bardziej ludzcy. – Dorysował coś jeszcze, a potem spojrzał na nią. – Emocje można zobaczyć. Nie trzeba ich czuć.

Gemma spojrzała na jego rysunek, a potem na niego. Czuła, jak narasta w niej frustracja. W jego głosie było coś tak pewnego siebie, że niemal czuła potrzebę, by to podważyć.

– O nie – zaczęła, potrząsając głową. – Nie próbuj mi wmówić, że emocje to tylko światło i cień. To takie... typowe. Typowe dla kogoś, kto uwielbia kino techniczne. Pewnie jesteś fanem Nolana, co?

Podniósł głowę i rozejrzał się po barze.

– Tu jest wszystko, czego potrzebujesz – powiedział, odrzucając długopis na stół. – Po prostu nie umiesz patrzeć.

Jej brwi uniosły się.

– Nie umiem patrzeć? – powtórzyła chłodno, krzyżując ramiona.

– Nie na to, co ważne – odpowiedział spokojnie. – Weźmy tego faceta tam – wskazał na mężczyznę w rogu, siedzącego samotnie przy barze. – Wydaje się zgaszony, prawda? Ale to światło go zdradza. – Jego głos był cichy, ale pełen pasji. – Zauważ, jak cienie padają na jego twarz. To nie jest smutek, to napięcie. Widać to w liniach jego szczęki, w sposobie, w jaki nerwowo bawi się szklanką.

Gemma odwróciła głowę, próbując dostrzec to, o czym mówił. Wydawało się, że jego głos maluje obraz na nowo, dając jej coś, czego wcześniej nie zauważyła. Ale zanim zdążyła coś powiedzieć, nachylił się jeszcze bliżej.

– A tamta para? – kontynuował, wskazując na dwóch ludzi pochylonych nad stolikiem. – Światło pada z góry, mocne, prawie teatralne. Tworzy napięcie, prawda? Jakby każdy ich gest miał być ostatnim.

Czuła ciepło jego ramienia, które niemal ocierało się o jej, gdy rysował coś na jej kartkach. Linie, cienie, proste notatki, które miały pokazać jej, co naprawdę widzi. Czuła jego bliskość, jego energię, jego oddech, który wydawał się rytmicznie współgrać z jej.

– Światło buduje emocje – dodał, patrząc na nią z półuśmiechem. – Jeśli chcesz pisać o emocjach, musisz najpierw je zobaczyć.

Przez chwilę miała wrażenie, że wpatruje się w nią z taką samą intensywnością, z jaką wcześniej patrzył na ludzi w barze. Jakby teraz to ona była pod jego mikroskopem. Zacisnęła usta, próbując coś powiedzieć, ale jego spojrzenie ją unieruchomiło.

– Nie odpowiedziałeś mi – obróciła się w jego kierunku, wyzywająco. – Jesteś fanem Nolana?

Potraktowała jego brak odpowiedzi jako odpowiedź.

– Typowe męskie kino – odparła bez wahania, przechylając głowę na bok. – Jego bohaterowie są emocjonalnie pustymi schematami. Kobiety? Ledwo istnieją, a jeśli już, to tylko po to, żeby coś pchnąć fabułę. O emocjach to on nie ma pojęcia.

– Bo ty pewnie jesteś fanką Grety Gerwig? – rzucił z lekką kpiną. – Albo Villeneuve'a, jeśli chcesz uchodzić za ambitniejszą.

W pierwszym odruchu chciała go wyśmiać, że był to dla niego pijedynek na 'barben' czy 'haimer', ale postanowiła tego nie robić.

– A co w tym złego? – odparowała szybko. – Przynajmniej ich postacie czują. Przynajmniej próbują pokazać coś więcej niż facetów w garniturach ratujących świat, bo ich żona zginęła w pierwszych pięciu minutach filmu.

– Emocje w filmie to technika – przerwał jej, nachylając się bliżej. Jego głos stał się głębszy, bardziej stanowczy. – Technika jest podstawą. Bez niej wszystko się rozpada. Możesz pisać najpiękniejsze emocje, ale jeśli nie wiesz, jak je uchwycić na ekranie, nic z tego nie będzie.

– Technika? – rzuciła, jej głos był pełen sarkazmu. – Techniki można się nauczyć. Ale czuć... tego nie da się wytrenować. Nie możesz udawać, że emocje są prostym równaniem światła i cienia.

Gemma, chcąc ugryźć się w język, aby nie obrazić go słowem, uniosła szklankę do ust i upiła łyk drinka. Alkohol palił gardło, ale jednocześnie dawał jej coś, na czym mogła się skupić. Jego wzrok jednak nie odpuszczał. Patrzył na nią z czymś, co mogło być zarówno wyzwaniem, jak i ciekawością. A potem się odezwał.

– Technika jest wszystkim – zaczął, jego głos był spokojny, niemal wykalkulowany. – Weźmy chociażby to – wskazał delikatnym ruchem na jej usta. – Twoja szminka. Zauważyłaś, że się rozmazała?

Gemma automatycznie uniosła dłoń do ust, ale on ją powstrzymał, delikatnie dotykając jej nadgarstka. Poczuła ciepło jego dłoni, ciepło, które wydawało się bardziej intymne, niż powinno być.

– Zostaw – powiedział cicho. – To jest perfekcyjna scena. Pomyśl o tym. Kamera łapie detal – zbliżenie na usta. Widzisz delikatne zarysowanie koloru, smugę, która nie jest idealna, ale przez to właśnie... prawdziwa.

Gemma zmarszczyła brwi, czując, jak jego słowa zaczynają ją irytować. Chciała coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale on mówił dalej, jakby sam już widział całą scenę.

– Potem zbliżenie na dłoń. Powolny ruch. Kciuk, który ściera ten rozmazany fragment. Nie chodzi o to, co się dzieje, ale jak to wygląda. Światło pada pod odpowiednim kątem, wydobywa ciepło skóry, kontrastuje z czerwienią szminki. To jest technika. To jest to, co tworzy emocje.

Gemma patrzyła na niego, nie wiedząc, czy bardziej ją fascynował, czy doprowadzał do szału. Jego palce przesunęły się delikatnie, niemal badawczo, po jej policzku, w stronę ust. Czuła, jak jej oddech przyspiesza, choć starała się to zignorować.

– I wtedy kamera łapie to, co najważniejsze – kontynuował, pochylając się jeszcze bliżej. – Nie twoją reakcję, nie emocje na twojej twarzy. To byłoby zbyt oczywiste, zbyt... proste. Najważniejszy jest ruch kamery. To, jak podąża za moją dłonią, jak rejestruje każdy milimetr skóry, każdy detal. – Jego kciuk delikatnie dotknął krawędzi jej dolnej wargi. – Kamera zbliża się coraz bardziej. Twoje oczy? Nawet ich nie widzimy. Jesteś tylko punktem w kadrze. Tylko twoje usta. Tylko to, co jest najbardziej namacalne.

Gemma zadrżała, ale nie odezwała się. Czuła, jak jego kciuk przesuwa się leniwie, niemal badawczo, po jej wargach, ścierając resztki szminki. Każdy jego ruch był powolny, jakby chciał coś sprawdzić, coś uchwycić, coś zrozumieć.

– Kamera nie pyta o twoje emocje – dodał cicho. – Nie interesuje jej, co czujesz. Kamera widzi tylko to, co jest przed nią. Światło. Fakturę. Ruch. To one opowiadają historię.

Jego głos był niski, niemal hipnotyczny, a Gemma poczuła, jak jej ciało napina się w odpowiedzi na jego słowa. Czuła ciepło jego oddechu, czuła, jak jego dłoń przy jej ustach działa na nią w sposób, którego nie potrafiła wyjaśnić.

– Technika jest wszystkim – powiedział, a jego głos nabrał nieco ostrzejszego tonu. – Bez niej wszystko jest chaosem. Bez niej nie ma filmu. Nie ma sztuki. Tylko pustka.

Gemma chciała coś powiedzieć, rzucić mu jakąś ripostę, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Była świadoma każdego milimetra dzielącej ich przestrzeni. Jego dłoń, wciąż przy jej twarzy, była niemal jak punkt ciężkości, wokół którego wszystko kręciło się w zwolnionym tempie.

– A teraz wyobraź sobie – ciągnął, jego głos niemal szeptem – kamera przesuwa się wyżej, podąża za ruchem mojej dłoni. Uchwyca, jak ścieram resztki koloru, jak światło załamuje się na twojej skórze. Powoli. Z precyzją. Widz nie widzi całości. Widzi tylko to, co mu pokazujemy.

Jego kciuk zatrzymał się na środku jej wargi. Gemma czuła, jak oddech staje jej w gardle. Wszystko w niej krzyczało, żeby się cofnąć, żeby odzyskać kontrolę, ale nie mogła. Nie chciała.

– Czujesz przez to, co widzisz – zakończył. – Chodzi o to, co widzisz. O to, co widzisz teraz. Rozumiesz?

– A teraz – zaczął cicho, jego głos był niemal szmerem, jakby każda sylaba była starannie odmierzona – kamera schodzi niżej. Powoli. Śledzi ruch mojej dłoni. Nie widzi wszystkiego, tylko to, co jest najbliżej. Skupia się na detalach, na fakturze. – Jego palce zsunęły się z jej warg, a kciuk zatrzymał się na linii jej brody. Potem, równie powoli, jego dłoń opadła na jej kolano.

Gemma zadrżała. Czuła, jak jej serce przyspiesza, ale nie odezwała się. Jego dłoń była ciepła, pewna siebie, ale nie nachalna. Dotykał jej tak, jakby każde jego działanie było starannie zaplanowane.

– Kamera jest tuż nad moją dłonią – kontynuował, pochylając się bliżej. – Widzisz to? Nie pokazuje całości, nie zdradza, co dzieje się dalej. Widzisz tylko skórę. Rajstopy. Sposób, w jaki palce powoli przesuwają się po materiale, badając jego strukturę. – Jego głos był coraz cichszy, niemal intymny, jakby mówił te słowa tylko dla niej.

Jego dłoń przesunęła się wyżej, z kolana na udo, a Gemma poczuła, jak jej ciało reaguje instynktownie. Jej nogi, jakby same z siebie, rozchyliły się odrobinę, zapraszając go dalej, zanim zdążyła to sobie uświadomić.

– Kamera łapie tylko ruch – powiedział, jego palce badały cienki materiał rajstop, sunąc po nim z taką precyzją, że Gemma ledwo mogła oddychać. – Jak światło załamuje się na materiale, jak skóra napina się pod moim dotykiem. Wszystko inne... przestaje mieć znaczenie.

Gemma czuła, jak jej ciało napina się z każdym jego słowem. Nie miała siły go powstrzymać, nawet gdyby chciała. Jego dłoń przesuwała się coraz wyżej, a każdy jej mięsień zdawał się reagować na to, co robił.

– Nie chodzi o emocje – kontynuował, jego palce badały krawędź materiału, jakby testował, jak daleko może się posunąć. – Nie chodzi o ciebie ani o mnie. Chodzi o to, jak wszystko wygląda. O to, co widzisz. Co widzi widz. Nawet jeśli nie wie, na co patrzy.

Gemma chciała coś powiedzieć, rzucić mu ripostę, odwrócić uwagę od tego, co działo się z jej ciałem. Czuła ciepło jego dłoni, jego oddech na swojej szyi, sposób, w jaki każdy jego ruch był precyzyjny, a jednocześnie... chaotyczny.

Jego dłoń zatrzymała się, a Gemma poczuła, jak jej oddech przyspiesza, staje się płytki, niemal urywany. Jego palce nie poruszyły się ani o milimetr, a jednak miała wrażenie, że dotykają jej wszędzie. Czuła to ciepło, tę pewność, która zdawała się przesuwać granice jej własnego ciała.

Uniósł głowę, a ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy – ciemne, skupione – były wszystkim, co widziała. Cały świat zdawał się zniknąć, zostawiając tylko to napięcie między nimi. Jej serce waliło jak oszalałe, ale nie mogła oderwać wzroku. Jego oddech był ciężki, niemal zsynchronizowany z jej własnym, a czuła go tak blisko, jakby każdy jego wydech dotykał jej skóry.

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję, przycisnął swoje usta do jej. Nie było w tym precyzji, żadnej techniki – był tylko surowy impuls. Jego wargi zderzyły się z jej, twardo, gwałtownie, niemal desperacko. Gemma poczuła, jak jej całe ciało reaguje natychmiast – każda myśl, każda wątpliwość rozpłynęła się w tym jednym momencie.

Jego język przesunął się po jej ustach, aż wślizgnął się do środka, badając każdy zakamarek z taką zachłannością, że czuła, jak jej kolana miękną. Każdy ruch jego palców był powolny, niemal torturująco celowy, a jednocześnie tak intensywny, że czuła, jak jej ciało drży pod jego dotykiem.

Gemma jęknęła cicho, próbując stłumić dźwięk, ale jej usta były zbyt blisko jego, a każdy dźwięk stawał się ich wspólnym. Jego język pogłębił pocałunek, zderzając się z jej, a jego dłoń przesunęła się wyżej, bardziej pewna siebie, bardziej stanowcza. Czuła, jak palce muskają wewnętrzną stronę jej uda, badając każdy milimetr jej skóry przez materiał rajstop, który nagle wydawał się zbyt cienki, zbyt niewystarczający, by oddzielić ich od siebie.

Próbowała powstrzymać kolejne westchnienie, ale jej ciało ją zdradziło. Kolejny jęk wyrwał się z jej ust, wprost do jego. Czuła, jak jego druga dłoń przesuwa się na jej plecy, przyciągając ją bliżej, aż ich ciała niemal całkowicie się stykały. Jej własne dłonie zacisnęły się na jego ramionach, chwytając go z taką siłą, jakby był jedynym punktem, który trzymał ją na ziemi.

Jego palce przesuwały się jeszcze wyżej, a jej nogi, jakby same z siebie, rozchyliły się odrobinę więcej, zapraszając go dalej. Czuła jego dotyk tak intensywnie, że miała wrażenie, że każdy ruch jego dłoni zostawia ślad na jej ciele, jakby to było coś trwałego, coś, czego nie da się wymazać.

Jego usta oderwały się na moment od jej, ale tylko po to, by odnaleźć drogę na jej szyję. Pocałunki były gorące, wilgotne, a każdy z nich sprawiał, że jej ciało napinało się w odpowiedzi. Próbowała się powstrzymać, ale kolejne jęki wyrwały się z jej gardła, kiedy jego zęby lekko musnęły jej skórę.

To było za dużo.

Za intensywne.

Za prawdziwe.

Gemma gwałtownie odsunęła się, zrywając pocałunek. Jej oddech był szybki, a serce łomotało tak głośno, że miała wrażenie, że słyszy je cały bar. Spojrzała na niego – na jego rozszerzone źrenice, na lekko rozchylone usta, które wciąż czuła na swoich.

Bez słowa wstała, jej krzesło zaskrzypiało głośno, kiedy się odsunęła. Nie czekając na jego reakcję, odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia, czując, jak cały jej świat drży. Nie mogła zostać. 

A on... On wciąż siedział. Patrzył za nią. I nawet nie próbował jej powstrzymać.

*

prawdopodobieństwo, że całość tego  będzie w 3 osobie jest - żadne.

ale tak wyszło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro