8. Spojrzenie w twoich oczach mówi mi "nie"
Gdy tylko Cecilia odeszła na bezpieczną odległość, argumentując to potrzebą skorzystania z toalety, Nathaniel spojrzał na Eddiego jednocześnie poważnie i z politowaniem.
Nie spotkał jej dziś po raz pierwszy – poznał ją wcześniej podczas wywiadu, który z nimi przeprowadziła i który okazał się być powodem, dla którego zatrzymała Eddiego po ich koncercie na festiwalu. Wywiad odbył się półtorej miesiąca temu, więc Nathaniel nie tyle, że dobrze jej nie pamiętał, to tak naprawdę wówczas nie miał okazji poznać jej dobrze i nawet nie czuł takiej potrzeby, bo Eddie upierał się, że to tylko znajoma. Teraz było inaczej – chodził z nią od miesiąca i dopiero wczoraj łaskawie postanowił go o tym poinformować. Nathaniel był zły na Eddiego za ukrywanie tego faktu, ale ostatecznie zgodził się na spotkanie z Cecilią. Zrobił to z prostego powodu: martwił się o Eddiego. Martwił się, bo przez ten miesiąc nie zauważył, aby zachowywał się jak ktoś zakochany. Częściej był smutny, zestresowany – dotąd Nathaniel zwalał winę na studia i na to, że jednak wciąż nie zarabiali jako zespół, a Eddiemu ciężko było znaleźć inną pracę, mimo że próbował.
Przyszło im żyć w okropnych czasach – AIDS, rosnące pozerstwo i do tego kryzys bezrobocia u młodych. Nathaniel był coraz bardziej zdesperowany. Wciąż nie znalazł w sobie odwagi, aby pójść na test po wyznaniu Matta. Kilka razy próbował i dotarł nawet do kliniki, ale ostatecznie z niej uciekał. Wolał żyć w nieświadomości niż wiedzieć, że umiera. Mimo to czasem zachowywał się jakby umierał. Zachowywał się tak naciskając na chłopaków, aby wkładali w zespół więcej serca, bo chciał mieć pewność, że wydadzą płytę nim odejdzie. Tylko tego chciał – zostawić po sobie jakiś trwalszy ślad. No może nie tylko... Chciał też, żeby Eddie był szczęśliwy i niestety wątpił, aby to szczęście było przy Cecilii. Nie po obserwacjach z ostatnich tygodni i nie po tym spotkaniu.
— No co? — spytał Eddie, a Nathaniel pokręcił głową, naprawdę nie wiedząc jak ma mu powiedzieć, że ten związek nie ma sensu.
— Nie podoba mi się — stwierdził.
Eddie uśmiechnął się lekko i początkowo Nathaniel uznał, że wziął to za żart, albo postanowił się tym nie przejmować, ale szybko okazało się, że Eddie po prostu źle go zrozumiał.
— Uznam to za plus — odparł, a Nathaniel zmarszczył brwi.
— Czemu? —zapytał widocznie zdezorientowany. Eddie uznał, że ma zły gust czy coś podobnego?
— Bo nie będziesz próbował jej pode...
— Eddie — przerwał mu stanowczo, mając ochotę na niego krzyczeć. Ostatecznie jego ton brzmiał bardziej litościwie niż gniewnie. — Nie chodzi o to. Gdyby nie była twoją dziewczyną, pewnie zaciągnąłbym ją do łóżka, ale nie o to chodzi. Nie podoba mi się jako osoba na coś dłuższego. Skrzywdzi cię.
Nagle Eddie wydał się zainteresowany spostrzeżeniami przyjaciela.
— Skąd wiesz?
Nathaniel nachylił się nad stołem i przyciszył ton, aby nikt inny nie usłyszał.
— Bo Matt był taki sam. Nie widziałem tego wtedy, widzę to z perspektywy czasu. Ona cię zrani...
— Niby w czym ci go przypomina? — przerwał mu. Nie znał Matta – widział go raz w życiu, gdy tamten z krwawiącym nosem opuszczał teren festiwalu. Nathaniel też nie był zbyt rozmowny na ten temat. I tak sporo mu powiedział, ale Eddie był pewien, że wciąż nie wie o wielu rzeczach.
— Boże, naprawdę jesteś ślepy — jęknął i przetarł twarz dłońmi.
Eddie zmarszczył brwi i pokręcił głową.
— Nie rozumiem.
— Obczajała faceta, który poszedł do toalety chwilę przed nią. Nie poszła za potrzebą, a raczej poszła, ale nie taką jak sądzisz.
Eddie spojrzał na Nathaniela niedowierzająco. Miał ochotę mu przywalić jak śmiał coś takiego sugerować? To nie tak, że Eddie uważał Cecilię za tą jedyną – wiedział, że raczej nią nie jest, ale nie był też idiotą. A przynajmniej był pewien, że nie daje robić z siebie idioty.
— Sugerujesz, że mnie zdradza?
— W tym momencie, tak — potwierdził.
Eddie zaśmiał się cicho.
— Ona jest dziewicą.
Nathaniel odchylił głowę do tyłu. Eddie nie mógł być aż taki naiwny i głupi.
— Jesteś pewien, że jest? Bo na moje oko, przyczepiła się do ciebie dla pieniędzy...
— Których nie mam — wtrącił Eddie, może trochę zbyt ostro.
— Ale być może będziesz miał pieniądze i to spore, a ona o tym wie. Jeśli skończymy z niczym to cię zostawi.
Nathaniel naprawdę nie chciał uświadamiać mu tego wszystkiego, ale aktualnie nie widział innej możliwości. Był pewien, że Cecilia zrani Eddiego – to było po tej dziewczynie po prostu widać.
— Myślę, że przesadzasz — powiedział Eddie, starając się brzmieć łagodnie, aby uspokoić sytuację.
— Ma to samo spojrzenie co Matt. Nie ufam jej.
Eddie pokręcił głową i uśmiechnął się ironicznie.
— Nie ufasz jej, bo woli Culture Club od Wham!.
Nathaniel spojrzał na niego spode łba. Owszem, to nie pomogło w tym, aby polubił Cecilię – fani tych dwóch zespołów byli ze sobą skłóceni, bo fani Culture Club traktowali fanów Wham! jako ludzi o gorszym guście muzycznym, ale to nie był powód, dla którego ją skreślił – prędzej mógłby to nazwać gwoździem do trumny.
— To, że jesteśmy wrogami na muzycznej wojnie nie jest powodem, dla którego odradzałbym ci związek z nią — stwierdził, a Eddie miał ochotę wybuchnąć śmiechem przez sposób, w jaki Nathaniel to powiedział. Powstrzymał się jednak i po prostu się uśmiechnął. Zaprosił tu Nathaniela nie po to, żeby ocenił Cecilię, a żeby lepiej ją poznał. Nie podobało mu się, że przyjaciel potraktował to spotkanie inaczej, ale nie chciał się o to kłócić.
— Mam inne zdanie na ten temat.
— Mam uwierzyć, że przez miesiąc nie chcieliście iść do łóżka? — spytał, nie potrafiąc w to uwierzyć. To tak nie działało. Może w latach trzydziestych jeszcze tak było, ale teraz seks przedmałżeński stawał się normą.
— Oboje nigdy tego nie robiliśmy, ja chcę czekać do ślubu...
— Jesteś pieprzoną dziewicą? — przerwał mu z wyraźnym niedowierzaniem w głosie.
Jakim cudem Eddie nigdy żadnej nie miał? Przecież to nie miało sensu. Był przystojny, był porządny. Często, gdy razem wychodzili dziewczyny się za nim oglądały. Nigdy nie wykorzystał okazji?
— Co w tym dziwnego? — spytał Eddie, jakby nie rozumiał reakcji Nathaniela na to wyznanie.
— Z twoim wyglądem? Wszystko.
Eddie ukrył twarz w dłoniach. Co miał mu powiedzieć? Że się boi? Że nie chce się spieszyć, bo wie, że to może wszystko popsuć? Cecilia była jego ostatnią deską ratunku. Powtarzała mu, że jest gotowa, ale czekała na niego, a przynajmniej tak mówiła. To Eddie nie był gotowy, bo zdawał sobie sprawę, że jeśli spróbuje seksu i wtedy dotrze do niego, że chce czegoś innego, będzie skończony. Nie chciał łamać serca rodzicom, a nie chciał też ich okłamywać odnośnie tego, kim jest. Dlatego nie tyle, że chciał, ale wręcz czuł, że musi umawiać się z Cecilią i w przyszłość zostać jej mężem, o ile wcześniej nie znajdzie innej.
Musiał stłumić myśli o Nathanielu.
Odkąd dowiedział się o orientacji współlokatora, często myślał o tym, jakby to było z mężczyzną, jakby to było z Nathanielem. Początkowo zwalał to na ciekawość. Gdy jednak ta wizja coraz częściej pojawiała się w jego snach, a on podniecał się na myśl o tym, zaczął rozumieć, że za ciekawością może się kryć coś więcej. Coś, co panicznie go przerażało. Dlatego uczepił się Cecilii i po wywiadzie, biorąc pod uwagę sympatyczne popołudnie, które razem spędzili, zaprosił ją na randkę. Nie zrobił tego dlatego, że czuł, że jest tą jedyną, a dlatego, że rozpaczliwie tego potrzebował. Rozpaczliwie potrzebował dziewczyny, bo czuł, że inaczej zrobiłby coś głupiego.
— Eddie, poważnie — Nathaniel zmienił ton głosu na taki, w którym Eddie usłyszał troskę. Coś, czego naprawdę nie chciał u niego słyszeć. Miał mętlik w głowie, a ten ton głosu nie pomagał. — Matt był moim jedynym poważnym związkiem. Po tym co mi zrobił nie jestem w stanie na nikogo się otworzyć. Nie potrafię być z jedną osobą, nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie. Płakałem przez niego, cierpiałem tak bardzo, że nie potrafię tego opisać. Nie chcę, żebyś przechodził przez to samo z Cecilią.
— A ja nie chce, żebym cierpiał przez ciebie — wypalił i równie szybko jak powiedział te słowa, zamarł.
Nathaniel przez moment patrzył na niego zdezorientowany. To w oczach Eddiego w tym momencie? To nie były przeprosiny, które wskazywałyby na to, że żałuje tych słów, bo mógł go nimi urazić. To była czysta panika, jakby zrozumiał, że robiąc analogię do związku Nathaniela z Mattem, zdradził coś, czego wyjawić nie miał zamiaru. Jemu nie chodziło o to, że Nathaniel rani go jako przyjaciela, sugerując, że Cecilia nie jest dla niego właściwa – za tym kryło się coś innego. Coś, co Nathaniel zrozumiał, przez co na moment zamarło mu serce. Nie chciał w to wierzyć. Nie chciał dawać sobie nadziei.
Owszem, gdyby Eddie okazał się nie być heteroseksualny, dla Nathaniela mogłoby to być zbawienne – poszedłby na ten test. Zrobiłby to dla niego. Gdyby nie był zarażony, mogłoby być cudownie, ale co jeśli dowiedzieliby się, że umiera? Nie miałby serca trzymać Eddiego przy sobie. Odpychałby go. Raniłby ich obu.
Poza tym Eddie był zakazany – postanowił to sobie jeszcze zanim go poznał. Żadnych mężczyzn. Eddie był inny niż Matt, ale co to zmieniało? Wciąż był mężczyzną. W związku mógł być inny niż jako przyjaciel. Matt też na początku był inny – wszystko zmieniło się po ich pierwszym razie. To, co mieli teraz, było bezpiecznym rozwiązaniem, z którego Nathaniel nie chciał rezygnować.
Przez moment patrzyli na siebie w ciszy, aż Nathaniel wziął głęboki oddech.
— Ranię cię teraz czy powiedziałeś to czysto hipotetycznie?
Eddie pokręcił głową.
— Nie ranisz. Nie teraz. Nie wracajmy do tego, proszę. Nie chciałem tego powiedzieć...
— Ale powiedziałeś — przerwał mu. — Jeśli jest coś, czego mi nie mówisz, chcę wiedzieć.
Nie wiedział, co chciał osiągnąć tą prośbą. Spojrzeli sobie w oczy. Nathaniel próbował wyczytać coś z oczu Eddiego, ale dostrzegł w nich jedynie chaos sprzecznych emocji i nie był w stanie niczego się po tym domyślić.
Czy przez moment miał nadzieję? Może i miał. Odpychał myśl o tym, że z Eddiem mogłoby połączyć go coś więcej, ale nie zmieniało to faktu, że tego chciał. Wiedział, że to nie byłoby właściwe. Prawdopodobnie byłoby błędem, ale nigdy nie okłamał sam siebie mówiąc czy nawet myśląc, że Eddie mu się nie podoba. Podobał mu się, pociągał go. Ale jeśli Eddie miał podobne myśli, po prostu musiał to wiedzieć. Jeśli nie miał tych myśli, też chciał to wiedzieć. Nie musieli być razem, mógł trzymać swoje fantazje w głowie, jak do tej pory, ale mógł mu przecież pomóc.
Eddie długo zbierał się do odpowiedzi, aż w końcu zdobył się na to, aby odpowiedzieć, patrząc przy tym Nathanielowi w oczy.
— Niczego takiego nie ma — powiedział, starając się brzmieć pewnie.
Nathaniel dostrzegł jednak to drobne zawahanie – uciekł wzrokiem, nie dał rady do końca patrzeć mu w oczy. Eddie nie powiedział prawdy – skłamał.
Zirytowało go to i pewnie kontynuowałby dyskusję, ryzykując kłótnię, gdyby nie to, że w tym momencie Cecilia do nich wróciła. Nie chciał wyciągać tego przy niej. Była dziennikarką. Wywiad, który z nimi przeprowadziła wciąż się nie ukazał, ale to nie oznaczało, że szybko nie ukazałaby się informacja o orientacji seksualnej w najlepszym wypadku jedynie Nathaniela. Byliby skończeni, mogliby przestać marzyć o wspólnej karierze. Dlatego Nathaniel odpuścił. Musiał odreagować i znał na to dobry sposób.
Zbyt często chodził do tego baru, aby nie wiedzieć, o której godzinie zmienia się obsługa. Spojrzał na zegarek, aby się upewnić i gdy okazało się, że ma rację, dopił do końca swoje piwo, które czekało na niego nietknięte od dobrych paru minut, po czym spojrzał na dwójkę jego towarzyszy.
— Chcecie coś jeszcze? — spytał.
Eddie i Cecilia spojrzeli po sobie, po czym oboje pokręcili głową.
Nathaniel nawiązał więc kontakt wzrokowy z jedną z kelnerek. Doskonale wiedział, z którą, bo przez ostatnie dwa lata potrafił perfekcyjnie odczytać, gdy komuś się spodobał.
Dziewczyna podeszła do nich, a Nathaniel uśmiechnął się do niej lekko.
— Poprosimy rachunek — poprosił, a dziewczyna przytaknęła i podeszła do lady, gdzie notowali zamówienia na konkretny stolik, by wystawić rachunek. Gdy do nich wróciła, Nathaniel bez zawahania podał jej banknot o trochę większym nominale niż wartość rachunku. — Bez reszty — poinformował ją. — Kończysz teraz? — spytał trochę ciszej, jakby chciał zapytać o to dyskretnie.
Dziewczyna przytaknęła i nachyliła mu się do ucha.
— Możesz poczekać przy tylnym wejściu — poinformowała go, a Nathaniel przytaknął, uśmiechając się tryumfalnie.
Gdy tylko odeszła, poczuł na sobie oskarżający go wzrok przyjaciela, który doskonale zrozumiał, co właśnie się stało.
— Poważnie? — spytał Eddie. — Chociaż przez jeden wieczór nie potrafisz nad sobą zapanować?
— Panuję nad sobą — powiedział stanowczo. — I w przeciwieństwie do ciebie, nie mam przed tobą tajemnic — stwierdził, dając Eddiemu do zrozumienia, że wiedział o jego kłamstwie. — Miłego wieczoru, gołąbeczki — dodał, wstając od stolika. — Miło było poznać — zakończył, zwracając się do Cecilii, starając się zabrzmieć neutralnie, co mu się udało.
Eddie niczego już nie odpowiedział. Patrzył za przyjacielem i przez ten krótki moment naprawdę nienawidził swojego życia.
W Londynie nie miał tak naprawdę niczego. Owszem, studiował i jakoś radził sobie na uczelni, ale to tyle. Nie miał pracy. Miał zespół, ale poza tym jednym większym koncertem, który załatwił im Patrick, nie szło im zbyt dobrze. Poza tym mijał termin, po którym mógł odejść, według jego początkowej umowy z Nathanielem. Nathanielem, który wydawał się być w tym całym londyńskim chaosie jego jedyną prawdziwą podporą. Podporą, którą być może dzisiaj stracił przez parę słów za dużo.
A/N
Wracam po tygodniowej przerwie! Chciałabym powiedzieć, że to ostatnia przerwa, ale prawdopodobnie będzie jeszcze 2-dniowa przerwa w dniach 11-12 czerwca. W każdym razie nie przewiduję już dłuższej przerwy (tak, wiem, tydzień jako "dłuższa przerwa" brzmi na Wattpadzie trochę abstrakcyjnie).
Następny rozdział pojawi się dziś lub jutro – zależy od tempa mojego pisania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro