|36|
Od rana wyszykowany już Taehyung, z niecierpliwością czekał na swojego przyjaciela, kiedy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. W mgnieniu oka wybiegł z pokoju, z radością je otwierając.
- Hej, Taeś... - Powiedział, lekko przytulając Taehyunga. Dzień dobry, pani Kim!
- Witaj Jungkookie. Jakie macie plany na dzisiaj, co chłopcy? - Spytała uśmiechnięta.
- Mógłbym porwać pani syna na spacer? Obiecuję, że wrócimy przed północą. - Zaśmiał się.
- Nie ma sprawy, skarbie. A więc na co czekacie? Taehyung, zanieś plecak Jungkooka do swojego pokoju i zmykajcie szybko, zanim ojciec wróci. Weź ze sobą klucze, ja w razie czego zostawię drzwi otwarte. Jutro z samego rana tata jedzie do pracy, a ja również mam całodniową zmianę, więc będziecie mieć cały dom dla siebie! Tylko nie rozrabiajcie mi tu za bardzo, jeśli wiecie, co mam na myśli...
- Mamoo~
--------------------
Odrazu po wyjściu, Jungkook złapał zaskoczonego Taehyunga za rękę, ciągnąc go w nieznanym mu kierunku.
- Jungkook... Gdzie my właściwie idziemy?
- Zobaczysz, to niespodzianka.
Po jakimś czasie znaleźli się w jakimś opuszczonym parku, który oświetlały jedynie trzy skromne latarenki.
- Pomyślałem sobie, że może tak jak ja, lubisz oglądać nocne, gwieździste niebo. - Uśmiechnął się, ciągnąc Taehyunga za rękę, dając mu przy tym znak, aby położyli się na trawie.
Tak też właśnie zrobili. Leżeli w ciszy, słysząc jedynie odgłosy żyjącego dookoła świata.
- Jest pięknie.
Nagle Jungkook odwrócił głowę w stronę czerwonowłosego, tym samym przenosząc wzrok na jego piękne, ciemne oczy.
- Wiesz... Od zawsze uważałem, że gwiazdy są piękne. Są dopełnieniem tego pięknego krajobrazu, to właśnie dzięki nim niebo nabiera sensu i staje się jeszcze piękniejsze niż zazwyczaj... Taehyung?
- Hm? - Powiedział, również przenosząc wzrok na swojego towarzysza.
- Ty jesteś taką moją gwiazdą... Jesteś moim gwieździstym niebem, dzięki któremu nabieram sensu, dzięki któremu wszystko dookoła staje się piękne i bez względu na to, co sobie teraz pomyślisz, chciałbym, żebyś wiedział... To o tobie mówiłem każdym razem opisując swoją miłość, to o tobie mówiłem, oznajmując, że ten ktoś praktycznie odrazu skradł moje serce i doprowadził mnie do szaleństwa... Do szaleństwa z miłości. Wiem, że słowa często rzucane są na wiatr, przez co często tracą na znaczeniu. Ale są słowa, które idealnie opisują to, co teraz czuję i jak ważny się dla mnie stałeś... Cholera, kocham cię. - Dokończył, powoli odwracając głowę w przeciwną stronę. Był z siebie dumny, że w końcu to powiedział, a jednocześnie coś mu podpowiadało, że nie powinien. Nie zauważył nawet zbierających się łez w kącikach oczu czerwonowłosego, ani tego, że przysunął się do niego bliżej. Mentalnie się już pogodził z tym, że Kim prawdopodobnie teraz od niego ucieknie, kiedy stało się coś, czego spodziewał się najmniej.
Poczuł jego dłonie na swoich policzkach, obracając twarz spowrotem w jego stronę. Potem były już tylko głębokie spojrzenia, szybkie bicie serc i złączone ze sobą wargi.
Oboje wkładali w ten pocałunek mnóstwo uczucia, czyniąc go najbardziej wyjątkowym ze wszystkich dotychczas. Co jakiś czas nabierali powietrza, aby znowu się ze sobą połączyć. Ich języki ocierały się o siebie przyjemnie, a wargi pulsowały.
W końcu jednak Taehyung oderwał się od jego ust, przenosząc je w stronę jego ucha, szepcząc przy tym jedne z najpiękniejszych słów.
- Też cię kocham, Jungkookie...Nawet nie wiesz, jak bardzo.
A Jungkook bez wahania, powtórzył jego ruch, wymawiając słowa na które równie mocno czekali.
- Proszę, bądź mój. Tylko mój. A obiecuję, że będę przy tobie na zawsze.
- Jestem twój. Calusieńki. - Odpowiedział, przytulając swojego przy– Nie, swojego chłopaka. Najlepszego, jakiego tylko mógłby sobie wymarzyć. W końcu z czystym sumieniem mógł nazwać Jungkooka swoim chłopakiem. I był z tego niesamowicie dumny.
*********************
CO MYŚLICIE O TYM ROZDZIALE?
CHOCIAŻ TROCHĘ MI WYSZEDŁ?
STARAŁAM SIĘ TAK BARDZO, ŻE AŻ SAMA SIĘ W TO WCZUŁAM. ONI SĄ DLA SIEBIE STWORZENI.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro