|31|
Taehyung I Jungkook weszli do swojego domku. Po ściągnięciu butów, udali się dalej w poszukiwaniu łóżek. Nie znaleźli łóżek. Znaleźli jedno, małżeńskie łoże.
- Myślisz, że oni też takie mają? - Zaśmiał się Jungkook.
- Zgaduje, że tak. - Powiedział Tae. - Ale jak chcesz, mogę spać na podłodze...
- Nie! Nie, Taehyung. Już prędzej ja bym spał na tej podłodze. Ale nie mam nic przeciwko, abyśmy spali razem, w końcu to nie pierwszy raz, no nie?
- A więc śpimy razem. - Uśmiechnął się. - Dobra, ja idę wypakować rzeczy, jak chcesz tobie też mogę pomóc.
- Ahhhh, jakbyś był tak uprzejmy to z chęcią. Ja idę się najpierw trochę umyć.
Gdy Jungkook zniknął za drzwiami łazienki, Taehyung wziął się za walizki. Po rozpakowaniu swoich rzeczy, zabrał się za rzeczy Jungkooka. Pod koniec, sprawdzając, czy napewno wszystko wypakował, zajrzał do małej kieszonki w środku walizki, gdzie ujrzał paczkę miętowych papierosów. Akurat, gdy trzymał ją w rękach, drzwi się otworzyły, a z łazienki wyszedł Jungkook owinięty samym ręcznikiem.
- Nie wiedziałem, że palisz. - Odezwał się, patrząc na wyższego. - Nie powinieneś się truć, przecież to może tobie zaszkodzić, a gorzej, jak się uzależnisz...
- Parę razy tylko spróbowałem, naprawdę. - Próbował uspokoić Taehyunga. - Daje słowo, że to ostatnia paczka. A właściwie ostatnie dwa, bo chyba tylko tyle tam zostało...
- No już, nie denerwuj się tak. - Zaśmiał się Tae, podchodząc bliżej drugiego. - A więc bierz jednego i idziemy na taras.
- Co? - Spytał zdziwiony.
- Też chcę spróbować. A tobie oszczędze tego ostatniego papierosa i zamiast dwóch zostanie ci jeden. Ale potem cię przypilnuje i przysięgam, że jak się dowiem, że złamałeś obietnice, to będę bardzo zawiedziony, Jeon.
Jungkook nie wiedział, co wstąpiło w drugiego. Nie odzywając się więcej, chwycił jednego papierosa, po czym sięgnął po zapalniczkę i podążył za Taehyungiem na taras. Odpalił oba, po czym zaciągnął się mocno.
Po chwili usłyszał mocne kasłanie.
- Taehyung, nic ci nie jest?
- Uhh, Już w porządku. - Uśmiechnął się. - Nie rozumiem, jak ty możesz palić to świństwo. - zgasił papierosa o poręcz, po czym wyrzucił go do kosza.
- Pokazać ci sztuczkę?
- Co? Jaką sztuczkę?
Jungkook znowu się zaciągnął, po czym przysunął do siebie Kima. Zbliżył się do niego tak, że ich twarze dzieliły dosłownie milimetry, po czym wypuścił dym na jego usta.
A Taehyung marzył wtedy o tym, aby ich wargi znowu się złączyły. Przez jego ciało przeszedł lekki deszcz i nawet odpychający zapach tytoniu go nie zniesmaczył. Jednak nim zdążył coś powiedzieć, czarnowłosy go wyprzedził.
- Powinienem się chyba ubrać. - Zaśmiał się, odsuwając się od Taehyunga i wyrzucając wypalonego peta.
- Nie musisz, ładnie ci w tym ręczniku. - Taehyung także się zaśmiał, próbując zatuszować to, co powiedział. Ale cholera, ciało Jungkooka działało na niego niebywale. Czując dziwne mrowienie w podbrzuszu, wszedł spowrotem do domku, kierując się w stronę łazienki. Teraz to on potrzebował prysznica.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro