Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII. Witaj Newport

Newport, 1812

George całe dnie spędzał z pułkiem. W zasadzie tylko na noc pojawiał się w domu, by rano szybko z niego zniknąć. Mówił, że coś się dzieje, skoro przełożeni tak zaostrzają rygor.

Nieobecność męża oznaczała dla Beatrice samotność, czego z uwagi na swoją towarzyską naturę kobieta szczerze nienawidziła. Szczęśliwie nie była jedyna w swojej niedoli. Wiele żon odczuwało brak mężów. Panie często spotykały się na plotkach i drobnym poczęstunku, aby umilić sobie czas.

Pani Spencer przedpołudnie spędziła w kuchni. Dzisiaj towarzystwo zbierało się w jej domu, więc postanowiła upiec jej popisowe desery: szarlotkę oraz pudding chlebowy. Był to pierwszy raz, gdy miała gościć koleżanki u siebie.

Dom Spencerów sprawiał wrażenie prowizorycznego. George'owi udało się nająć jedynie tę chatkę, mimo majątku, jaki posiadał. Przysięgał, że gdy tylko trafi się coś lepszego, natychmiast się przeniosą. Beatrice jednak bardzo lubiła drewniany domek. Jej ulubionym pomieszczeniem był salon z okrągłym stołem, który właśnie elegancko nakryła, oraz podniszczoną sofą. Największą zaletą pokoju były przeszklone drzwi i duże okna zapewniające widok na ich uroczy ogródek, za którym rozciągało się morze. Pani Spencer czuła się w Newport szczęśliwa, nie przeszkadzało jej nawet niewygodne łóżko w sypialni, które swoim wyglądem przypominało bardziej prycz.

Beatrice ustawiła wypieki na przygotowanym stole i w nagrodę za swój trud postanowiła poczęstować się kawałkiem ciasta. Ostatnio straciła na wadze, więc mogła sobie pozwolić na taką przyjemność. Niedługo po skosztowaniu szarlotki poczuła ucisk w brzuchu. Wiedziała, co on oznacza. Chwyciła najbliżej leżącą miskę, aby mogła zwrócić treść żołądka.

Mdłości nie dawały kobiecie wytchnienia. W połączeniu z pewnymi skrywanymi faktami zaczynała martwić się swoim stanem. Nie mogła się jednak dłużej zastanawiać nad trapiącymi ją dolegliwościami, ponieważ usłyszała pukanie do drzwi i stłumione głosy koleżanek. Wytarła kąciki ust i pobiegła powitać kobiety.

Panie, gdy tylko zajęły miejsca, od razu rzuciły się na przygotowane dla nich pyszności.

‒ Wydaje się odrobinę surowe ‒ zawyrokowała Brittany Abbot. Rudowłosa piękność była żoną pułkownika i z tego powodu czuła się ważniejsza od reszty.

‒ Mi smakuje ‒ wtrąciła Lottie Marley, pochłaniając już kolejny kawałek. W przeciwieństwie do pani Abbot, nie była zbyt urodziwa, ale miała serdeczniejsze usposobienie, dzięki czemu to ją bardziej lubiła Beatrice.

‒ Są różne gusta. Brittany woli bardziej spieczone potrawy. ‒ Trixie świadomie nawiązała do spalonej pieczeni, którą w ubiegłym tygodniu podała im pani Abbot. 

Charlotte wybuchła śmiechem na wspomnienie tej kulinarnej porażki, ale szybko się opanowała, gdy Britt obrzuciła ją złowrogim spojrzeniem.

Wizyta kobiet przebiegała nad wyraz pomyślnie. Panie wesoło wymieniały się najnowszymi informacjami, co przerywały tylko po to, aby wysłuchać przechwałek dziećmi pani Abbot.

Sielską atmosferę przerwało pojawienie się George'a, który przemknął przez salon niczym huragan. Nie zatrzymując się ani razu, by złożyć uszanowania koleżankom żony, wybiegł do ogrodu. Za nim do mieszkania wpadł zaaferowany Albert. On jednak przystanął i skłonił się paniom. Lottie pisnęła z zachwytu na widok przystojnego oficera, nawet Brittany się zarumieniła. Beamount nie miał okazji zauważyć reakcji dam, bowiem szybko ruszył w pogoń za przyjacielem.

Gdy do niego dobiegł, zauważył, że oczy George'a są zaszklone.

‒ Nie mogę wrócić na front. Nie dam rady ‒ szlochał. ‒ Wysyłają nas tam na pewną śmierć, czuję to.

‒ Spróbuj porozmawiać z ojcem, może przestanie nalegać. ‒ Albert starał się pocieszyć Spencera.

‒ Tym razem umrę, a ja tak bardzo nie chcę zostawiać Beatrice i dziecka!

Dopiero gdy Trixie pojawiła się w ogrodzie, George otarł łzy i zachowywał się, jakby nic się nie stało. Nie chciał martwić żony.

‒ Nie musisz udawać, wszystko słyszałam. Poradzę sobie, najdroższy, jeżeli wyjedziesz. Nie powinieneś jednak ciągle spełniać życzeń ojca.

Spencer przyciągnął do siebie żonę i obejmował ją tak rozpaczliwie, jakby właśnie widzieli się po raz ostatni.

‒ Lottie i Brittany już poszły. Wejdźmy do środka. Położysz się ‒ zaproponowała. ‒ Albercie, skusisz się na ciasto?

Beamount w odpowiedzi pokręcił głową i wrócił do kwater. Nie chciał przeszkadzać małżeństwu.

Niepokojące dźwięki obudziły George'a. Sięgnął ręką na połowę łóżka, gdzie powinna spać jego żona, jednak kobiety tam nie było. Spencer otworzył jedno oko i zaspany spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta rano. Podejrzewał, że Beatrice męczą mdłości, które ostatnio coraz bardziej się nasilały.

Wkrótce pani Spencer wróciła do sypialni. Wyglądała na bardzo wymizerowaną. George spojrzał na żonę z czułością, pragnął ulżyć jej jakoś w cierpieniu, ale cóż mógł poradzić na ciążowe dolegliwości.

Beatrice usiadła na łóżku, ale ciągle nie układała się do snu. Wyglądała, jakby coś ją dręczyło.

‒ George. ‒ Trixie w końcu się przełamała, by zacząć rozmowę. Nie chciała go niepokoić, szczególnie po tak ciężkim dniu, ale sama już nie radziła sobie ze swoim strapieniem.

‒ Tak, słodziutka? ‒ odpowiedział jej ciągle zaspany mąż.

‒ Martwię się, że coś jest nie w porządku. ‒ Jej głos rzeczywiście zdradzał przerażenie, a ciało kobiety drżało.

George podniósł się na łokciach i złapał swoją żonę za rękę, oczekując wyjaśnień. Kobieta położyła jego dłoń na widocznym spod cienkiej koszuli wybrzuszeniu na boku, nieco poniżej żeber.

‒ Czujesz? ‒ George w istocie wyczuwał coś twardego.

‒ Oczywiście! To musi być nasze dziecko ‒ krzyknął rozentuzjazmowany.

‒ George, moja mama była tyle razy w ciąży i zapewniam cię, że nigdy to tak nie wyglądało. W dodatku ja ciągle krwawię! ‒ ostatnie wyznanie kosztowało Beatrice szczególnie wiele. Do tej pory nie przyznała się mężowi, że comiesięczne krwawienia nie ustały. Nie chciała go rozczarować.

‒ W pułku jest jeden lekarz. Rano po niego poślę. 

Kobieta zdobyła się na niezbyt szczery uśmiech, ponieważ w istocie czuła się fatalnie. Ułożyła się w ramionach męża, aby zażyć jeszcze kilku godzin snu.

Spencer początkowo nie przejął się zmartwieniami żony. Uważał, że histeryzuje, jak każda kobieta w błogosławionym stanie. Jednak im dłużej myślał o sprawie, tym bardziej się niepokoił. Ostatecznie nie zmrużył już tej nocy oka. Nie mógł doczekać się wizyty lekarza, aby ten potwierdził, że wszystko jest w porządku.

Albert podobnie jak każdego ranka przyszedł po George'a, aby wspólnie udać się do jednostki wojskowej. Nie sypiał zbyt dobrze, dlatego z chęcią odbywał takie spacery mimo wczesnej pory. Beamount zdziwił się, gdy nie zauważył przyjaciela czekającego na niego przed budynkiem i wesoło machającego w jego stronę. Zaniepokojony wszedł do środka, gdzie zauważył George'a, nerwowo przechadzającego się po korytarzu.

‒ Druhu, co się dzieje?

‒ Beatrice znów miała te okropne mdłości. Posłałem po Heydena, wiesz, tego chirurga z naszego pułku.

‒ Nie martw się, z pewnością wszystko dobrze z waszym dzieckiem.

‒ Myli się pan. ‒ Zza drzwi sypialni wyłonił się doktor w wojskowym mundurze.

‒ Jak to? ‒ zapytał zatroskany George. Słyszał o komplikacjach podczas ciąży, ale obawiał się, że posępna mina mężczyzny kryje coś więcej.

‒ Pańska żona nie oczekuje dziecka. Przykro mi. ‒ Głos doktora Heydena zdawał się niezwykle oschły. Mężczyzna jako chirurg wojskowy z pewnością nie miał doświadczenia w rozmowie z pacjentami. Był raczej przystosowany do zwierzęcych warunków panujących na froncie, gdzie nie było czasu na grzeczności.

‒ Straciła je? ‒ George zupełnie nie rozumiał, co lekarz próbował mu przekazać.

‒ Nie, pani Spencer nigdy nie była w ciąży. Jestem pewien, że ma guza na odźwierniku żołądka. Blokuje on ujście do dwunastnicy, stąd te nudności.

‒ Mój Boże! ‒ zawył Spencer, po czym schował twarz w dłoniach. Beamount zbliżył się do przyjaciela i położył rękę na jego ramieniu. ‒ Jak to się leczy?

Pełne nadziei spojrzenia obu panów skupiły się na Heydenie, który rozłożył tylko ręce. W oczach George'a pojawiły się łzy.

‒ Nie można tego wyciąć?

‒ Przykro mi, operacje żołądka nie są częstą praktyką. Czytałem kiedyś pracę naukową o Florianie Mathisie z Brandenburga, który jako pierwszy otworzył żołądek, aby usunąć połknięty nóż. Z tego samego powodu zabieg wykonali chirurdzy z Królewieckiego Wydziału Medycznego w 1635, ale przypadek pańskiej żony to zupełnie inna sprawa. Zresztą taki zabieg wiąże się z ogromnym bólem, nie sądzę, że chce pan skazać żonę na takie cierpienie.

George'owi w tym momencie było obojętne, że nie ma specyfiku, który złagodziłby ból podczas otwierania powłok ciała. Chciał, tylko żeby jego żona żyła.

‒ Doprawdy, nie słyszał pan nigdy, że wyleczono kogoś z taką przypadłością? ‒ Głos Spencera brzmiał niezwykle żałośnie. Pragnął za wszelką cenę uratować ukochaną.

‒ Dwa lata temu na uniwersytecie w Giessem Daniel Karl Theodor Merrem przedłożył pracę, w której dowiódł, na podstawie trzech operacji przeprowadzonych na psach, że da się stworzyć nowe połączenie między żołądkiem a dwunastnicą. Proszę jednak nie pokładać w tym zbyt dużej nadziei, to jedynie eksperymenty...

‒ Czy jest coś, co możemy zrobić dla pani Spencer? ‒ zapytał Albert, ponieważ George był już zalany łzami i nie mógł dalej rozmawiać z doktorem.

‒ Proszę podawać jej tylko płynne posiłki. Bardzo mi przykro, ale pójdę już. ‒ Doktor skłonił się i odszedł.

Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Spencer wpadł w objęcia Beamounta i załkał niczym małe dziecko.

‒ Musisz być dla niej dzielny, przyjacielu.

W kwestii Trixie już wszystko wiadomo, ostatnio jej dolegliwości budziły Wasze zainteresowanie ;) Spodziewaliście się takiej diagnozy?

BTW jakbyście byli ciekawi, nie zmyśliłam tej choroby, w XIX wieku lekarze potrafili go już rozpoznać i na serio można go było samemu sobie wyczuć. Mathis, Merrem i chirurdzy z Królewieckiego Wydziału Medycznego to też prawdziwe postacie.

PS 1 Pierwsza operacja wycięcia guza na odźwierniku żołądka połączona ze stworzeniem nowego połączenia miała miejsce dopiero w 1880. Dokonał tego Polak Ludwik Rydygier (może ktoś kojarzy?), ale wtedy ta operacja przedłużyła pacjentowi tylko trochę życie.

PS2 Bardzo lubię robić research. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu będę mogła wykorzystać wiedzę z książek o historii medycyny (polecam je!).

Pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro