7. Walka na śmierć i życie cz.2
*Mark*
Wszyscy zajęli swoje miejsca. Kate cały czas patrzyła przed siebie swoimi czerwonymi oczami. Widziałem, że coś ją gryzie, więc podszedłem do niej i położyłwm swoją dłoń na jej ramieniu
Ja- Denerwujesz się?
Kate- Nie... Denerwuje się, że zniszczą wszystkie kolumny i wszystkie moce znikną
Ja- Nie przejmuj się! Damy radę i powstrzymamy Raven oraz jej córkę przed przejęciem władzy
Trixi- Mark! Kate! Chodźcie bo nas złapią!
Zack- Właśnie! Nie po to tutaj przyszliśmy, żebyście zepsuli wszystko swoją rozmową
Kate- Już idziemy!
Bez słowa ruszyliśmy w stronę kanałów. Było ciemno więc Trixi dała nam laterki. Nie wiem skond je miała. Pewnie wyczarowała swoją mocą
*Talia*
Rozmawiałam sobie z Fioną oraz Danielem. Byli w tej samej celi co ja i na dodatek nie mogli użyć swoich mocy. Nie wiem dlaczego
Ja- Myślicie że Mark nas ocali?
Fiona- Tak napewno nas ocali. Nie zostawiłby swojej siostry i przyjaciół w potrzebie
Daniel uderzył pięścią o ściane
Daniel- Gdyby miał ochotę nas uratować to by tu już dawno przyszedł
Fiona wstała i zmierzała w stronę chłopaka
Fiona- Nie mów tak Daniel
Daniel- Będę tak mówił! Mój ojciec nie żyje! Zamknęli mnie w jakimś więzieniu! A na dodatek nic nie mogę z tym zrobić!
Daniel jeszcze raz uderzył pięścią o ściane. Kątem oka zauważyłam nieprzytomnych strażników i lewitujące klucze. Chciałam krzyknąć ale bałam się, że zaraz coś się stanie.
Po chwili drzwi do naszej celi się otworzyły, a w nich stanęła 3 osób. Jedna dziewczyna - która była wcześniej niewidzialna - i dwójka chłopaków.
Dziewczyna- Chodźcie
Fiona- Możemy wam zaufać?
Dziewczyna- Musicie nam zaufać.
Chłopak1- Mark powiedział że mamy znaleść jego dwójkę przyjaciół oraz siostre
Fiona- A nie mówiłam Daniel, że nam pomoże?
Fiona spojrzała na Daniela chytrym uśmieszkiem, ale on to zignorował. Ja w tym czasie podeszłam do dziewczyny
Ja- Mark? Gdzie on jest?!
Dziewczyna- Mogę ci powiedzieć, że jest w zamku, a gdzie to już nie za bardzo wiem
Chłopak2- Katrin oni przecież idą spotkać się z Raven i jej córką w sali tronowej
Katrin&Chłopak1- Carlos!
Carlos- Ups... Czyli mieliśmy nie mówić?
Katrin- Jack?
Chłopak podszedł do tego drugiego, wziął głęboki oddech i zaczął mówić
Jack- Posłuchaj Carlos... RACZEJ, ŻE MIAŁEŚ NIE MÓWIĆ!!!
Wszyscy- Nie krzycz tak!
Katrin- Lepiej będzie jak już pójdziemy, bo za chwile strażnicy mogą się obudzić
Wszyscy się zgodzili i wyszliśmy z lochów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro