Rozdział 2
Następnego dnia wstałam z samego rana. Ubrałam się i zjadłam śniadanie. Moja mama zapytała się mnie, czy mam plany na początek wakacji, a ja powiedziałam jej ze tak i wróce za jakieś dwa tygodnie.
Wybiegłam z domu. Zakończenie roku szkolnego rozpoczęło się równo o ósmej. Akademia trwała godzinę, później wszyscy udali się do swoich sal wraz z wychowawcami. Świadectwo dałam Kamilowi, żeby po drodze do siebie do domu, zajrzał do mnie i mnie krył razem z Emilią. Sama nie wiedziałam co zamierzałam zrobić. Wszystko działo się tak szybko, a ja podjęłam pochopną decyzję
- No nareszcie! - Powiedziałam zniecierpliwiona, czekając na Cola już ponad dziesięć minut
- Byłem zajęty... - Westchnął brunet chwytając mnie za dłoń - Pamiętaj, że obiecałaś mi oddać kryształ
Kiwnęłam głową na zgodę. Szłam za nim. Ciekawiło mnie, co mógł wymyślić... To był jakiś żart Kamila? Albo Cole był seryjnym mordercą, który znalazł sobie we mnie swoją kolejną ofiarę? Tak czy inaczej, z tyłu głowy czułam że podjęłam fatalną decyzję, gdy stanęliśmy przed wejściem do lasu, gdzie stał ogromny statek... Zaraz! Co?! Czy to ja oszalałam i to wszystko jest tylko wytworem mojej wyobraźni?!
- Witaj na Perle Przeznaczenia! - Powitał mnie Cole, zaciągając mnie na pokład
Byłam w szoku. Uszczypnęłam się w ramie... Zabolało, a więc to nie był sen. Wolałam nawet nie brać pod uwagę opcji z wariatkowem. Wszystko wydawało się być bardzo realne
- Cole! Kto to jest?! - Wykrzyknął ze złości ktoś w oddali
Czyli nie byliśmy sami. Rozejrzałam się i zobaczyłam... Robota? Jak to możliwe?
- To jest.... No... No właśnie, jak masz na imię? - Powiedział Cole patrząc na mnie
- Aniela - Przedstawiłam się - A wy to kto? Bo jakoś nie chce wierzyć w to, że ninja istnieją naprawdę
Cole już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, gdy w pewnej chwili przybiegli inni, najwyraźniej mieszkańcy tego statku.
- Kto to jest? - Zapytał jakiś blondyn
- To jest Aniela - Powiedział czarnowłosy - Jest właścicielką tego kryształu i obiecała mi go dać, w zamian za spotkanie z Senseiem
- A wy to? - Powtórzyłam pytanie
- To jest Zane... Ten czerwony to Kai, blondyn Lloyd, a ten w niebieskiej piżamie to Jay - Przedstawił każdego Cole
- Ja ci dam piżame Cole! - Jay spiorunował go wzrokiem - Co ona tu robi?
- Już mówiłem - Czarnowłosy przewrócił oczami - Ona ma ten kryształ, króry jest nam potrzebny
- A to nie miał być diament? - Zapytał Lloyd podchodząc bliżej nas
Wyglądał na młodszego od całej reszty. Mógł być od nich młodszy o dwa może trzy lata, ale nie więcej.
- A no tak! - Cole uderzył się otwartą dłonią w czoło - Powiedz, że to nie kryształ a diament!
- Macie szczęście, bo jak się okazało, jest to diament
Chwyciłam zapięcia od naszyjnika z tyłu szyi i odpięłam je. Miałam zamiar, podać biżuterię Cole'owi, jednak usłyszałam jak ktoś gwałtownie otwiera drzwi, przez co uderzyły one o ścianę. Na pokład wyszedł jakiś staruszek z jakąś dziewczyną o czarnych włosach. Była ubrana w czerwone kimono.
- Kim jest ta dziewczyna? - Zapytał staruszek, podchodząc bliżej nas
Szedł o lasce, a mnie ciekawiło tylko to, jak on może bez jakiegokolwiek problemu iść i nie potykać się o swoją długą białą brodę. Na głowie nosił słomiany kapelusz, jaki noszą Japończycy w filmach dokumentalnych. Siwobrody podniósł wzrok i spojrzał na mnie swoim przeszywającym wzrokiem. Poczułam na plecach dreszcze, jakby jednym spojrzeniem już wiedział o mnie wszystko.
- Mistrzu Wu to jest Aniela - Przedstawił mnie Lloyd, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu
Zrobiłam krok w bok. Stanęłam bliżej Cola, co zdziwiło go tak samo jak blondyna.
- Zaraz... - Sensei przyjrzał mi się z uwagą - Wasza koleżanka wygląda zupełnie jak... jak Luna!
- Kim jest Luna? - Zapytałam z ciekawości zanim jeszcze pomyślałam, co było złym pomysłem
Staruszek w jednej chwili posmutniał, jakby wspomnienia z nią związane były przyjemne, jednak coś było w nich bolesnego.
- Luna jest... była mistrzynią diamentu - Powiedział Wu z nutką goryczy w głosie
- Mistrzynią diamentów? - Zapytali wszyscy chórem
Czy wszyscy tutaj powariowali? Byłam w ukrytej kamerze, a oni byli wynajętymi aktorami? W sumie przynajmniej miałam pewność, że te wakacje na długo zapamiętam.
- Tak. Mistrz diamentu potrafi zmienić wszystko w diament. Potrafi też wiele innych rzeczy, ale dokładnie nie wiem jakich - w tym momencie, zwrócił się do czarnowłosego - Cole... Wiedziałeś ze mistrz diamentu był spokrewniony z mistrzem ziemi?
- Czyli jeśli Aniela jest tym mistrzem diamentu to tak jakby, jest moją kuzynką?
Spojrzeliśmy na siebie. Chyba mu odpowiadała wizja posiadania kuzynki.
- Poczekajcie! - wtrącił - Aniela pójdziesz na chwile ze mną?
Pokiwałam głową na zgodę, pomimo swojej niepewności. Ruszyłam za siwowłosym, w stronę pomieszczenia, które chyba było sterownią.
***
Kiedy byliśmy na miejscu, Wu pytał mnie o różne rzeczy związane z moją rodziną jak i samą przeszłością. Powiedział mi, ze jestem potomkinią jakiejś mistrzyni diamentu, ze widzi to w moich oczach. Mówił wiele rzeczy, że bardzo się im przydam w ich misji jak i później w samym zespole. Nie mogłam w to uwierzyć.
Postanowiłam zadzwonić do domu i się zapytać czy zostałam adoptowana, albo czy w naszej rodzinie ktoś posiadał niezwykły dar. Nie chciałam wzbudzać podejrzeń, ale w końcu musiałam zapytać rodziców prosto z mostu o wszystko... Najwyżej uznaliby to za żart, lub że do już do końca zwariowałam. Okazało się, ze wszystko co mówił mi Wu było prawdą. Stałam na środku pokoju, z przyklejonym telefonem do ucha przez kilka minut, zanim postanowiłam wrócić do ninja.
- I czego się dowiedziałaś? - Zapytał Cole
- Okazuje się, ze mam w sobie geny byłej mistrzyni diamentu - Powiedziałam to z lekkim uśmiechem na twarzy, jednak w środku byłam załamana
- To znaczy ze... Ty i Cole jesteście rodziną? - Zapytał Jay
Spojrzałam na czarnowłosego, a ten przez cały ten czas patrzył na mnie. Wzruszyłam ramionami.
- Najwyraźniej - Powiedzieliśmy w tym samym momencie
Cole zbliżył się, żeby mnie objąć. Ostatkami sił łapałam powietrza, żeby mnie nie udusił
- Dobra może mnie puścisz? - Czułam, jak robiło mi się ciemni przed oczami
Cole od razy mnie posłuchał i puścił. Przez cały czas, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Podrapał się po karku, rumieniąc się.
- Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać... Przez tyle lat nie miałem pojęcia, ze mam kuzynkę.
- A co z tym diamentem? - Wtrącił się niebieski ninja
- A tak... - Zdjęłam naszyjnik z szyji i podałam go czarnowłosemu - Prosze bardzo
Czy mogłam nazywać go swoim kuzynem? W końcu nie znałam go, a on nie znał mnie.
- Ej mam pomysł - do rozmowy wtrąciła się ciemnowłosa dziewczyna, podchodząc do mnie - Tak w ogóle, to jestem Nya
Wystawiła ku mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Aniela, miło mi
- Jaki masz ten pomysł Nya? - Kai chyba był już zniecierpliwiony tym wszystkim
W sumie nie dziwiłam mu się. Jeszcze wczoraj miałam normalne życie, a dzisiaj dowiedziałam się że w moich żyłach płynęła krew jakiejś mistrzyni... To chyba była jakaś kiepska komedia.
- Może nauczycie Aniele walczyć? - Zaproponowała Nya, zwracając się do reszty ninja
- A moglibyście? - Zapytałam, nie ukrywając podekcytowania
- O ile będziesz chciała, to możemy pokazać Ci kilka trików - Powiedział Lloyd, podchodząc bliżej mnie z uśmiechem nie schodzącym z jego twarzy
- Chce, w końcu to nie może być takie trudne
- Pójdź się przebrać w jakiś strój treningowy... Nya ci pomoże, a ja w tym czasie wytłumacze wszystko ninja - Sensei Wu wyszedł ze sterowni i stanął między Zanem a Jayem
- Tak jest Mistrzu - Nya schyliła głowę ku niemu, jak tradycyjnie w kulturze azjatyckiej witało się ludzi
Poszłam za Nyą do jednej z kajut na dolnym pokładzie. Już, gdy byłyśmy w pokoju, podała mi z szafy różowy dres.
- Po twoich ubraniach widać, ze chyba lubisz różowy kolor - Zgadywałam, jednak myliłam się
Okazało się, że Nya uwielbiała czerwony i niebieski kolor, jednak strój ten należał wcześniej do Zane'a. Wcześniej był to nowy biały dres, jednak po dyżurze Jaya przy praniu, strój zmieszał się ze strojem Kaia. Stąd właśnie wziął się ten różowy kolor. Poszłam się przebrać i od razu potem pobiegłam na trening na pokładzie Perły Przeznaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro