#6 Pierre POV
«Just when you think it can't get any worse, it can.
And just when you think it can't get any better, it can»
~Nicholas Sparks
Wyszedłem z domu, postanawiając dać dziewczynom trochę prywatności. Czułem się jak zwycięzca. Lucy zasługiwała na to, by być szczęśliwa, a Alice znam od bardzo dawna i wiem, że jej nie skrzywdzi.
Wieczór powoli zamieniał się w noc, słońce zaszło i zrobiło się wyraźnie chłodniej, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Szedłem przed siebie, nie mogąc się doczekać spotkania z Yukim. Od kilku tygodni planowaliśmy, że wyjdziemy gdzieś razem, ale ciągle brakowało nam czasu i możliwości. Dopiero dzisiaj się udało. W ten piękny, zimowy wieczór, niemal tydzień po tym, jak zakończyłem swój udział w Formule 1 w zespole Alpha Tauri.
Szybciutko przedostałem się pod kino, gdzie Yuki już na mnie czekał. Jak zwykle wyglądał świetnie. Zanim podszedłem bliżej, rozejrzałem się wokół, czy nikt nas nie widzi. Paranoja? Może, ale musieliśmy uważać, wciąż jeszcze żaden z nas nie był gotowy na coming out, chcieliśmy z tym poczekać aż nasze pozycje w Formule 1 umocnią się na tyle, że to nam już nie zaszkodzi, a na razie się na to nie zapowiadało. Musiałem szczerze przyznać sam przed sobą, że męczyło mnie to już. Bywały chwile, kiedy słuchałem naszych szefów, naszych mechaników, specjalistów od PR i miałem ochotę powiedzieć im, żeby się odpieprzyli, bo to moje życie i to ja powinienem podejmować decyzje dotyczące tego, jak się ono potoczy.
Yuki nie miał żadnych oporów przed publicznym okazywaniem sobie uczuć. Być może był nieco za młody, żeby wszystko zrozumieć. Zaczęliśmy się spotykać, kiedy on miał zaledwie dwadzieścia jeden lat, a ja dwadzieścia pięć. Początkowo nasz team był tym zachwycony. Nazywali nas „bromansem", chociaż dla żadnego z nas nie było to zbyt komfortowe, ponieważ braćmi nie czuliśmy się w ogóle.
Ledwie nasze usta się zetknęły, zapomniałem o całym świecie. Nic nie mogłem na to poradzić, że tak na mnie działał. I doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak na mnie działa, czasem to wykorzystując. Wiedział, że nie potrafię mu zbyt długo się opierać ani odmawiać. Na początku naszej znajomości próbowałem powstrzymać go przed zakradnięciem się do mojego domu, ale i to mi nie wyszło. Yuki potrafi być bardzo uparty, jak czegoś chce.
Gdy odsunęliśmy się od siebie, z radością splotłem palce naszych dłoni, czując, jak przez moje ciało przebiega przyjemny dreszczyk. Najchętniej zabrałbym go do domu, ale obiecałem Alice, że ten wieczór dziewczyny będą miały tylko dla siebie.
„Tam dom mój, gdzie serce moje" – Brzmiał cytat, a moje serce było zawsze przy Yukim. Ludzie twierdzili, że jest arogancki, że nie ma szacunku do innych, że jest samolubny, ale wiedziałem, że się mylą. Nie znali go tak, jak ja go znałem. Widzieli tylko to, co chciał i mógł im pokazać. Gdyby znali prawdę, nie odważyliby się wygłaszać takich bzdur.
– Jaki film obejrzymy? – Spytał, gdy przekroczyliśmy próg gmachu kina. Wewnątrz panowała typowa dla takich miejsc atmosfera przesycona zapachem popcornu i coli.
– Zdaje się, że niedawno wszedł na ekrany nowy film z Harrym Stylesem. – Przypomniałem sobie słowa Lucy, która była wielką fanką tego aktora, który okazał się także być wokalistą. To od niej dowiedziałem się o tym, że Harry zaczynał swoją karierę w zespole muzycznym o nazwie One Direction, gdzie występował razem z czwórką innych chłopaków w jego wieku i że miał wtedy ledwie szesnaście lat. Pierwszy raz pojawili się jako zespół w xFactorze, w którym na koniec zajęli trzecie miejsce, chociaż wiele osób spodziewało się, że wygrają.
Ciągle miałem przed oczami rozpromienioną twarz brunetki, gdy mi o tym opowiadała. Była taka podekscytowana, że może się podzielić posiadanymi informacjami z kimś, kto jeszcze nic na ten temat nie wie. Nie miałem odwagi przyznać się do tego, że znam jednego z członków tego zespołu osobiście. A potem była ta nieszczęsna Met Gala, na której wszystko się wydało, również to, że wiem o świecie przemysłu muzycznego znacznie więcej, niż chciałem to pokazać.
Kupiliśmy bilety u młodej kasjerki, która wyglądała tak młodo, że wydawało mi się, iż dopiero co skończyła szkołę i od razu przyszła tu do pracy. Przeszliśmy do wyznaczonej sali i zajęliśmy przypisane nam miejsca. Oprócz nas nie było tam zbyt wielu osób. Może dlatego, że był to wtorek, a więc prawie środek tygodnia, a więc czas, który młodzież spędza na nauce, a starsi w pracy. Tylko my mieliśmy ten dzień wolny. Zanim zaczął się film, zdążyłem policzyć wszystkich. Razem ze mną i Yukim było nas dwadzieścioro troje. Na sali o pojemności około 160 widzów... Mało.
Oparłem głowę na ramieniu Yukiego i zapatrzyłem się w ekran przed nami.
Tego właśnie mi brakowało. Spokojnego wieczoru w towarzystwie kogoś, kogo kocham. Nie mogło być lepiej.
W Yukim zakochałem się praktycznie od razu, chociaż nie od razu sobie to uświadomiłem. A on robił wszystko, żeby zdobyć moje serce: prawił mi komplementy, motywował mnie, zostawiał urocze liściki tam, gdzie miał pewność, że nikt poza mną tego nie znajdzie, flirtował ze mną, wymyślał dziesiątki powodów, aby spędzić ze mną jeszcze więcej czasu. Lewis ostrzegał mnie, żebym nie ufał mu za bardzo, ale nie przejmowałem się takim gadaniem. Lewis prawie nie znał Tsunody, widywał go tylko w padoku i na konferencjach prasowych, gdzie zwykle obaj odnosili się do siebie bardzo chłodno, co jednak było zrozumiałe. Hamilton był wielkim mistrzem i poniekąd legendą nawet dla nas, a Yuki miał w sobie coś z hazardzisty, który potrafiłby postawić wszystko na jedną kartę, żeby tylko wygrać z każdym, w tym z kimś tak ważnym jak Brytyjczyk.
Film, który oglądaliśmy, znudził mnie prawie od razu. Mimo to zapamiętałem tytuł. „Don't Worry Darling". Odpłynąłem w krainę rozmyślań o wszystkim, co istotne i co mniej ważne. Myślałem o Yukim, o naszej przyszłości i o obietnicy złożonej Anthoine'owi. Musiałem też zatroszczyć się o dobrą przyszłość dla Lucy. Jest zabawna i miła, ludzie się do niej garną, lecz bywa też bardzo nieporadna. Myśli, że potrafi kłamać, ale to nieprawda. Z każdym dniem boję się coraz bardziej, że złamię jej serce, a nie chcę tego. To ona pojawiła się tu i mnie uratowała, to dzięki niej nie musiałem więcej czasu spędzać z Kate. Dlatego zgodziłem się na jej spotkanie z Alice. Chyba za łatwo się na wszystko zgadzam, Yuki i Lucy potrafią sprawić, że zrobię dla nich cokolwiek, o co mnie poproszą.
Yuki nie był zachwycony, kiedy się dowiedział, że owszem, zerwałem umowę z Kate, ale na jej miejsce przyszedł ktoś nowy. Dostrzegałem, że do Lucy też odnosi się z chłodnym dystansem, ale próbowałem przekonać samego siebie, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze zdąży się do niej przekonać. Tylko że dzisiaj mija już rok i 3 miesiące od czasu, kiedy ta zabawna Polka przyjechała do Włoch nie wiedząc jeszcze, jaki los ją tu czeka.
– Nie oglądasz! A miałeś oglądać ze mną! – Powiedział głośnym szeptem z wyraźnie słyszalnym wyrzutem.
– Przepraszam kochanie. Po prostu nie podoba mi się ten film.
– Sam go wybrałeś.
– Tak, wiem, ale nie wydaje mi się, żeby to był jakiś wielki hit. Nawet pomimo obecności Stylesa. Sam Harry nie udźwignie na barkach całego filmu.
– To może pójdziemy gdzieś?
– Jasne, gdzie tylko zechcesz. – Uśmiechnąłem się.
– To może chodźmy do ciebie?
– Nie, do mnie nie możemy. Przyszła Alice i obiecałem jej, że zostawię dziś dom wolny dla niej i Lucy, wiesz, taka randka w domu.
– To nie możesz im powiedzieć, żeby sobie gdzieś poszły? Ta cała Alice na pewno gdzieś mieszka, to niech zaprosi Louisę do siebie.
– Lucy nie Louisę. – Poprawiłem go, nagle zdając sobie sprawę, że powiedział to specjalnie, że w rzeczywistości nawet nie obchodziło go jej imię. Może mógłbym to zrozumieć, w końcu uważał, że to, co jest między mną i Lucy to tylko fikcja związana z naszą pracą, nie traktował tego poważnie. Poczułem ukłucie żalu w sercu na samą myśl o tym, że to, co jest ważne dla mnie, wcale nie jest ważne dla Yukiego. Chyba jednak coś nas dzieli. Dla mnie ważne jest wszystko, co dotyczy jego, moich braci czy Lucy. Obchodzą mnie losy moich przyjaciół, uważam, że przyjaźń i miłość na tym właśnie polegają, żeby się o siebie wzajemnie troszczyć, żeby dawać sobie wzajemnie poczucie, że możemy na siebie liczyć. Ja wiem, że mogę liczyć na Charlesa, na Alexa, Antonio, Lucy, Alice, na moją całą rodzinę, co nie znaczy wcale, że dzielę się z nimi wszystkimi moimi sekretami. Są sprawy, o których nikt nie powinien wiedzieć i które jedynie zapisuję w swoich dziennikach z myślą o tym, że kiedyś w przyszłości mogą się na coś przydać.
Pomyślałem o Charlesie. Ostatnio ciągle gdzieś się plątał po mojej głowie. Przypomniałem sobie rozmowę z Lewisem na jego temat. Już nawet nie pamiętałem, co ją sprowokowało. Pamiętam za to strumienie deszczu spływające po szybie w którą się zapatrzyłem.
– A tak właściwie to czemu zerwaliście z Charlesem? Była z was piękna para. – Hamilton był mistrzem zadawania trudnych pytań. Trzymał w dłoni kubek chyba z kawą i wyglądał na całkowicie odprężonego i dość zadowolonego z życia. Trudno mu się dziwić, gdybym ja tyle razy został mistrzem świata i wygrał tyle wyścigów co on, pewnie też już niczym bym się nie przejmował.
Zastanowiłem się nad tym obserwując krople spływające po przeźroczystej tafli szkła, zanim udzieliłem odpowiedzi.
– Właściwie to sam tego nie wiem. Zdaje się, że po prostu zdecydowaliśmy, że to nie było to.
– I nadal się przyjaźnicie?
– Oczywiście. Byliśmy bardzo młodzi. Teraz na wiele spraw patrzymy inaczej.
– Jesteś pewien, że to, co jest między wami, to tylko przyjaźń?
– Tak, a co innego miałoby być? Czy ty coś sugerujesz? – Zmarszczyłem brwi, skubiąc palcami dolną wargę. Siedzieliśmy obok siebie na sofie u niego w pokoju, dokąd on sam nas zaprowadził. Zaoferował mi drinka, ale odmówiłem. Następnego dnia czekały nas kwalifikacje, a meteorolodzy przewidywali znów niewielkie opady, co potencjalnie mogło utrudnić stojące przed nami zadanie.
– Ja tego nie wiem, ale uważam, że powinieneś szczerze porozmawiać z Charlesem. Na pewno jest milion razy lepszy od Yukiego.
– Ach! Więc o to ci chodzi! Nic z tego! Kocham Yukiego i nie rozumiem, dlaczego wszyscy staracie się nas rozdzielić. Czemu nie możecie się cieszyć moim szczęściem?
– Możemy, Pierre, możemy, tylko chcemy uchronić cię przed bolesnym rozczarowaniem. Jesteś zakochany, więc nie dostrzegasz pewnych rzeczy, pewnych szczegółów, które dla nas są bardzo wyraźne. Jak będziesz miał tyle lat co ja, to zrozumiesz, jak trudno jest znaleźć kogoś uczciwego.
Migawka z tamtej rozmowy wystarczyła, bym spojrzał na Yukiego inaczej, bardziej podejrzliwie. Po naszej wizycie w kinie w końcu poszliśmy do hotelu, w którym się zatrzymał. Później już dokładnie mu się przyglądałem i zacząłem analizować jego zachowanie, a to, co widziałem, coraz mniej mi się podobało. Mimo to przymykałem na to oczy, nie chciałem tego widzieć, byłem zaślepiony swoim uczuciem do niego. Podarowałbym mu gwiazdkę z nieba, gdyby tylko mnie o to poprosił. Przypomniałem sobie też, jak doszło do tego, że to Yuki pozostał w Formule 1, mimo że teoretycznie to ja miałem lepsze wyniki. Niestety były one niezbyt satysfakcjonujące dla naszego szefa i dla sponsorów. Nie wierzyli we mnie, a ja to czułem. Na początku, jeszcze w 2020 roku wszystko było w porządku, pomagali mi, dawali mi szansę, żebym się wykazał, żebym udowodnił, na co mnie stać.
I wtedy nadszedł ten jeden dzień, który zmienił wszystko.
Nie.
Nie chcę o tym myśleć, na pewno nie teraz.
Wszystko, co mówiłem w prasie, było przekręcane w wymówkę dla mojej formy i nikt tak naprawdę nie trzymał się mnie. Samochód nie był idealny, a ja robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby co tydzień się poprawiać i uczyć, ale jak... Oto, co powiem na ten temat: To był dla mnie trudny czas w Alpha Tauri, ponieważ nie czułem, że jestem naprawdę wspierany i traktowany tak samo, jak inni. A dla mnie... to jest coś, czego po prostu nie mogę zaakceptować. Każdego dnia pracowałem nad swoim tyłem, starając się uzyskać wyniki dla zespołu, ale nie dano mi wszystkich narzędzi potrzebnych do odniesienia sukcesu. Próbowałem proponować rozwiązania, ale mój głos nie był słyszany, albo potrzeba było tygodni, aby zobaczyć zmiany.
Dlatego, kiedy szefowie Alpha Tauri wezwali mnie do siebie, domyślałem się, co będą chcieli zrobić. Były jedynie trzy możliwości.
Możliwość A: wyrzucą Yukiego, a zostawią mnie i dołączy do nas Sebastian Vettel, dla którego to miał być ostatni sezon w Formule 1
Możliwość B: Wyrzucą mnie i zostawią Yukiego i dołączy Seb
Możliwość C: obu nas wywalą, a Seb i tak dołączy do zespołu.
To na Sebastianie zależało im najbardziej. Przeczuwałem to już wcześniej. Poprzedniego wieczoru rozmawiałem z Yukim. Musiałem dokonać wyboru. Nie mogłem stracić też Yukiego, po prostu nie mogłem. Pytałem sam siebie, czy w ten sposób nie łamię obietnicy danej Anthoine'owi, lecz wmawiałem sobie, że nie.
– Na pewno nie dadzą mi tego kontraktu. Nie wiem, co zrobię, naprawdę nie wiem! Tak bardzo chciałbym dostać jeszcze jedną szansę! Przecież wiesz, jak ciężko na to pracowałem! Pierre, kochanie, proszę cię, zrób coś! Oni nie mogą mnie odesłać do domu z niczym! – Chlipał mi w ramię, a ja głaskałem go po plecach, rozważając kolejny raz decyzję, której nie chciałem nigdy podejmować.
– Nie odeślą cię, obiecuję. – Powiedziałem i zamierzałem dotrzymać danego mu słowa. Jego szczęście było dla mnie ważniejsze niż moje własne. Choć może byłem naiwny. Charles, gdy mu o tym powiedziałem, nazwał mnie durniem i stwierdził, że może faktycznie roczna przerwa dobrze mi zrobi, skoro myślę jak pięcioletnie dziecko. Te słowa mnie uraziły. Dotąd zawsze uważałem, że podejmuję bardzo dojrzałe, rozsądne decyzje. W swoich własnych oczach widziałem siebie samego jako bohatera, który dla człowieka, którego kocha, rezygnuje z czegoś, o co walczył przez całe swoje życie.
– Człowieku, przecież wszystko ciągle jest przed tobą. – Perswadował mi Leclerc mocno gestykulując. Był zdenerwowany i to przeze mnie. – Ciągle możesz zostać mistrzem świata, a ty oddajesz taką szansę walkowerem? Chyba nawet ty nie jesteś taki głupi.
– Nie jestem głupi, Yuki zasługuje na swoją szansę. Poza tym mechanicy są po jego stronie.
– Wiesz co? Żałuję, że się za tobą wstawiałem u nas. Nie jesteś jeszcze dość dojrzały, żeby walczyć o tytuł mistrzowski.
– Jestem! Udowodnię ci to! – Zagroziłem, wymachując ręką.
– Świetnie! W takim razie już się nie mogę doczekać. – Zakpił, po czym odwrócił się i odszedł w stronę swojego samochodu, który zaparkował na chodniku niedaleko. Nie chciał nawet ze mną rozmawiać. Wsiadł i odjechał, zanim zdążyłem mu coś jeszcze powiedzieć. Westchnąłem i również skierowałem się w drogę powrotną do domu. Byłem całkowicie zagubiony. A Leclerc nie pomagał. Myślałem, że będzie mnie wspierał, że pochwali moją decyzję i uzna ją za romantyczną i godną najlepszych powieści romantycznych wszechczasów.
Znowu o tym myślałem. Czy rezygnując z jazdy dla Alpha Tauri nie popełniłem największego w życiu błędu? Czy Yuki doceni to, co dla niego zrobiłem? Czy zrozumie, jak wiele mnie to kosztowało? Jego zachowanie sprawiało, że się coraz bardziej gubiłem.
Kiedy wszedłem do domu, Lucy już spała. Sam jej jeszcze rano powiedziałem, żeby na mnie nie czekała, ponieważ mam pewne plany i kilka spraw do załatwienia. Poszedłem prosto do kuchni po szklankę wody. Chciało mi się pić. Gdy sięgałem po butelkę do lodówki, ręce mi drżały, a głowa bolała. Każdy gwałtowny ruch był torturą.
Najciszej, jak potrafiłem, zakradłem się do własnego pokoju. Cały dom wydawał sie pogrążony w błogim śnie. Niestety cholerna czujka ruchu umieszczona przy kinkiecie tuż obok wejścia na korytarz wychwyciła mój ruch i spowodowała zapalenie się pobliskich niewielkich lampek. Bałem się, że odblask światła może zbudzić nasze psy, a kiedy one zaczną szczekać, obudzą Lucy, a wtedy zaczną się pytania, na które nie miałem najmniejszej ochoty odpowiadać.
Późno w nocy byłem zbyt zmęczony i śpiący, by dokonać jakichś większych notatek w moim dzienniku, więc napisałem tylko, że to był szalony dzień i że Charlesowi całkiem odbiło. Byłem na niego zły. I na Lewisa. W ogóle na wszystkich, którzy mieszali się w moje życie, dawali mi rady, których nie potrzebowałem i uważali, że wiedzą lepiej, co dla mnie jest dobre. To było istotnie wkurzające. Tylko Lucy nic nie mówiła na ten temat i za to ją ceniłem, chociaż chciałbym poznać jej opinię na ten temat.
Zaczynałem mieć wątpliwości, czy jeszcze chcę i potrafię się ścigać. Trenowałem tak samo ostro jak zawsze, dawałem z siebie wszystko, ale to i tak nie wystarczało.
Kiedy nadeszła końcówka mojego ostatniego sezonu, to Lucy, Lewis, Lando, Charles i Alex pomagali mi w odnalezieniu dobrej formy. Yuki powoli się ode mnie odsuwał, a ja jak głupi walczyłem o niego, chociaż coraz bardziej czułem, że to już nie ma sensu. Chyba było mi wstyd przyznać się, że się myliłem, że to Lewis i wszyscy wokół mieli rację.
Potem kolejne miesiące bardzo mi się dłużyły. Chciałem się ścigać, brakowało mi tego, brakowało mi rywalizacji, kolegów, nawet rozmów z dziennikarzami. Większość czasu starałem się spędzać poza domem, brałem udział we wszelkich możliwych akcjach charytatywnych, czasem jeździłem dla Williamsa jako kierowca testowy, na jeden weekend udało mi się nawet złapać okazję i wystartować w wyścigu, ale okazało się, że bolidy Williamsa wciąż jeszcze trochę odstawały od reszty i w efekcie ukończyłem cały wyścig na miejscu dziewiątym, co i tak powinienem uznać za sukces, w końcu zdobyłem jakieś punkty, co prawda tylko dwa, ale to zawsze coś. Pojawiłem się dzięki temu w klasyfikacji kierowców na osiemnastym miejscu. Lecz to było wszystko, czego mogłem oczekiwać.
W maju moje życie weszło w krytyczną fazę. Nie umiałem znaleźć sposobu, by poukładać swoje relacje z Yukim. Wciąż się spotykaliśmy, lecz niezbyt często, gdyż teraz to on miał mnóstwo zajęć, ja byłem jedynie kierowcą testowym, nie brałem czynnego udziału w żadnych wyścigach, co tylko jeszcze bardziej mnie dołowało. Chciałem zawalczyć o powrót do światowej czołówki, ale wciąż jeszcze tkwiłem w sekretnym związku z Yukim. Postanowiłem dać nam jeszcze jedną, ostatnią szansę. Poprosiłem Lucy, żeby mnie odprowadziła, ale wcześniej zadzwoniłem do Lando. Odebrał po dwóch sygnałach.
– No co tam, Pierre?
– Hej Lando. Słuchaj, jest sprawa.
– No? To dawaj, mów, o co chodzi. – Ponaglił mnie.
– Bo idę dzisiaj z Yukim na randkę, a Lucy znowu zostanie sama w domu. Nie chciałbyś wpaść?
– Pewnie, czemu nie? Jasne, przyjdę. A mogę z Charlesem i Alexem?
– A przychodź, z kim chcesz, to przecież też twój dom.
– Prawda! – Nie wiadomo dlaczego ucieszył się Norris. On jeden z całej grupy nigdy nic nie powiedział na temat Yukiego, ani nic złego, ani nic dobrego, po prostu nie odzywał się na jego temat, za co poniekąd byłem mu wdzięczny.
– Dzięki.
– Spoko. To o której masz tą randkę?
– O szesnastej.
– Super, w takim razie będę, tylko nie mów nic Lucy, zrobimy jej niespodziankę.
– Stokrotne dzięki. Mam u ciebie dług.
– Zapamiętam to sobie. To co? Do usłyszenia po randce?
– Tak, raczej tak. Na razie.
Pożegnałem się i rozłączyłem, a potem zabrałem się za szykowanie się na spotkanie z Yukim. Stresowałem się. Pierwszy raz od bardzo dawna tak mocno stresowałem się pójściem na randkę. Jednak przy Lucy udawałem, że wszystko jest w porządku, śmiałem się, opowiadałem dowcipy, omawiałem nasze plany na przyszłość, starałem się zrobić wszystko, żeby nie dostrzegła, że w środku powoli zamieniałem się we wrak człowieka.
A ona przy Alice rozkwitała. Z każdym dniem stawała się odważniejsza, piękniejsza i silniejsza. Zdobywała doświadczenie i potrzebne kontakty. Przestałem bać się o jej przyszłość. Już wiedziałem, że poradzi sobie sama lub z Alice. Tworzyły uroczą parę. Nie mogłem jej tego odebrać. Nawet kiedy czułem, że moje uczucie do Yukiego słabnie, kiedy zaczynałem dostrzegać jego wady, które mnie przerażały.
Wiedziałem, że pewnego dnia będę musiał zwrócić Lucy wolność. Coraz częściej się nad tym zastanawiałem i zdecydowałem, że porozmawiam z nią o tym przy najbliższej okazji. A póki co miałem przed sobą spotkanie z Yukim.
„Postaram się jeszcze ten jeden raz powalczyć o nas. Mówiono mi, że trzeba być silnym, że trzeba walczyć o to, czego się pragnie. Więc taki będę. Będę silny i waleczny. I będę honorowy. Jeśli się nie uda, zakończę to honorowo."
Uśmiechnąłem się, poprawiając kołnierzyk od koszuli i przeglądając się w wielkim lustrze nad szafką z umywalką w łazience. Użyłem odrobiny wody kolońskiej, której zapach Yuki tak bardzo lubił i wyszedłem, gasząc światło i zamykając drzwi. Wróciłem do swojego pokoju, gdzie spojrzałem na niewielki zegar z kukułką stojący na biurku. To Lucy go wypatrzyła w antykwariacie i kupiła, twierdząc, że będzie doskonale pasował do wystroju mojej sypialni. Zobaczyłem, że mam jeszcze trochę czasu.
Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po telefon, gdzie na tapecie miałem ustawione nasze wspólne zdjęcie z wycieczki do mojego ukochanego Paryża. Yuki na tej fotografii patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się. Sądziłem, że w jego spojrzeniu kryje się miłość, ale może się myliłem? Może po prostu udawał?
Dla odprężenia kliknąłem w ikonkę dającą dostęp do galerii zdjęć i filmików w moim telefonie i od razu zalała mnie fala dobrych wspomnień z ostatnich kilku lat. Pamiętam, jak spotkałem Yukiego zupełnie przypadkowo w Madrycie, kiedy tam pojechałem. Takie duże miasto, a my i tak się tam spotkaliśmy. To musiało być przeznaczenie.
Albo kiedy oficjalnie zabrałem Kate do Disneylandu, a tak naprawdę był tam z nami też Yuki oraz cała gromada naszych wspólnych przyjaciół.
Wszystkie nasze randki i romantyczne spacery uwiecznione koniecznie na zdjęciach.
Jego śmiech, jego uśmiech, jego głos, smak jego ust, dotyk jego ciała. Wszystko to w nim kochałem i to powodowało, że czułem, iż mogę mu dać nieskończenie wiele szans. Wydawało mi się, że jest najlepszą nagrodą za każde poświęcenie.
Szczery uśmiech powrócił na moją twarz.
Zawalczę o niego. Nie można się tak szybko poddawać, kiedy przychodzą trudności. Jestem urodzonym optymistą i nie pozwolę sobie tego przegrać, co to, to nie. Każda para chyba ma taki moment, kiedy jest trudnej i to właśnie wtedy trzeba się uprzeć i robić wszystko, żeby podtrzymać ten związek.
Godzinę później moje serce biło jak szalone, kiedy szedłem w kierunku miejsca, gdzie umówiłem się z Yukim. Musiałem zmusić się, żeby oddychać równo i spokojnie. Poziom stresu chyba dramatycznie wykroczył poza wszelką skalę. A mimo to, kiedy Lucy na mnie spojrzała, przywołałem niedbały uśmiech na twarz, starając się zrobić wszystko, aby nie dostrzegła niczego złego. Nie chciałem dodawać jej zmartwień. Życie ze mną u boku wcale nie było takie łatwe.
Lucy odprowadziła mnie aż do samego parku, gdzie z daleka dostrzegłem Yukiego. Życzyła mi powodzenia. Wydawało mi się, że się cieszy. Obaj z Yukim szliśmy w swoim kierunku, więc spotkaliśmy się w pół drogi. Objąłem go na powitanie i pocałowałem. Niczego więcej nie potrzebowałem do szczęścia, kiedy słyszałem, jak szeptał mi do ucha różne ciekawe propozycje na spędzenie najbliższych kilku lub nawet kilkunastu godzin.
– Nie wiem, czy cię w ogóle wypuszczę. Wiesz, byłbym głupkiem, gdybym pozbywał się takiego skarbu. – Stwierdził na koniec swojej wyliczanki.
– Uroczy jesteś. Ale chyba jednak będę musiał wrócić do domu.
– Po co? Zawsze możesz zostać ze mną na zawsze.
– Kusząca propozycja i chętnie bym ją przyjął, ale...
– A niech to szlag! Czy zawsze musi być jakieś „ale"? Nie możemy po prostu cieszyć się swoim towarzystwem i chociaż raz zrobić to, co chcemy a nie to, co nam każą?
Trafił w sedno, ale przecież ciągle robiliśmy to, co chcieliśmy. Coś mi się nie podobało w tej jego wypowiedzi.
– Yuki? O co ci chodzi?
– O co mi chodzi? O twoją „brodę", o Lucy. Mógłbyś już ją zwolnić. Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy się ujawnili i nie wiem, na co jeszcze czekasz. Przecież dla ciebie kariera w F1 już się zakończyła.
Dotknęło mnie to. A więc nie wierzył we mnie. A ja poświęciłem dla niego własne marzenia. Ależ byłem naiwny! Szkoda, że tak późno przejrzałem na oczy! To nie był pierwszy raz, kiedy mówił coś takiego. To nawet nie był pierwszy raz, kiedy mnie rozczarował, ani nawet pierwszy raz, kiedy udowodnił, że tak naprawdę nie obchodzi go to, co ja czuję, co czują inni ludzie wokół nas, kiedy pokazał, jak niewiele wszyscy dla niego znaczymy. Ja byłem dla niego tylko stopniem do pokonania w drodze na szczyt. Nie dbał o to, czy mnie zrani. Chciał tylko osiągnąć cel. I udało mu się. Sprawił, że bez walki oddałem mu coś, co znaczyło dla mnie tak wiele.
Byłem naiwny i głupi. Miałem zbyt miękkie serce. I dostałem za to nauczkę.
Zatrzymałem się, wyswabadzając się z jego objęć.
– Wiesz co Yuki? Myślę, że to najwyższy czas, aby nasze drogi się rozeszły. – Powiedziałem słowa, które siedziały mi w głowie już od jakiegoś czasu, a których nie chciałem wypowiadać, gdyż jak każdy zakochany szaleniec wciąż miałem nadzieję, że to jeszcze da się uratować. Tu nie było już co ratować.
– Co? Ty nie mówisz poważnie, co nie? Potrzebujesz mnie! Teraz to ja będę gwiazdą.
No i pokazał swoje prawdziwe oblicze. Czyli tylko to się dla niego liczyło. Chciał zostać gwiazdą. W sumie... Jakoś mnie to nie zaskoczyło. Poczułem się upokorzony i pokonany przez żółtodzioba. Nie tylko odebrał mi marzenia, za to nawet nie powinienem się złościć, sam zdecydowałem, poza tym, czy nie na tym polega nasz sport? Wszyscy walczymy ze sobą i wygrywa ten, kto jest lepszy, a Yuki według wielu był lepszy, miał większy potencjał.
– Powinienem był zauważyć to wcześniej. Za bardzo się różnimy. Rozstańmy się w przyjaźni.
– Zaraz! Gasly! Ty chyba nie chcesz mnie zostawić! Odbiło ci?!
– Dokładnie tego chcę. Wracaj do siebie i daj mi spokój.
– Pożałujesz tego! Zobaczysz, że tego pożałujesz! – Wykrzyknął. Skądś kojarzę te słowa. Ach! Czy nie tak samo odgrażała się Katerina, gdy ją zwolniłem? I co? I nie była w stanie nic zrobić. No, może poza próbą zepsucia nam Met Gali.
– Eek, chyba nie pożałuję. Żegnaj Yuki.
Nie czekałem na żadną odpowiedź z jego strony. Odwróciłem się i poszedłem przed siebie, gdzie mnie nogi poniosły. Nie zastanawiałem się zbytnio nad tym, dokąd idę. Potrzebowałem złapać oddech i pomyśleć, potrzebowałem spokojnego miejsca. Tak dotarłem do ogromnego i bardzo starego parku, który znacznie różnił się od tego, gdzie przyszedłem razem z Lucy. Nagle za nią zatęskniłem, za jej poczuciem humoru i optymizmem, za jej wiarą w to, że każdy problem da się rozwiązać. Ona pewnie pokazałaby Yukiemu środkowy palec i powiedziałaby: "Pocałuj mnie w tyłek, to nie moja wina, że jesteś dupkiem" i poszłaby w swoją stronę już planując, jak się zemścić w taki sposób, że byłoby to legalne i nikt nie miałby prawa mieć pretensji. Zanim ją poznałem, uwielbiała pisać różne opowiadania, a wyobraźni to mogłem jej pozazdrościć, była zdolna do wpadnięcia na każdy nawet najbardziej zwariowany pomysł i nie cofnęłaby się przed niczym.
Podszedłem do najbliższego sklepu, gdzie zakupiłem butelkę alkoholu, pudełko jakichś ciastek z kremem i paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Z tym zestawem wróciłem do parku, gdzie schowałem się, siadając na najbardziej oddalonej od wzroku przechodniów ławeczce. Wróciłbym do domu, lecz tam był Lando i pewnie Charles z Alexem, którzy obrzuciliby mnie gradem pytań, na które nie byłem gotowy udzielić odpowiedzi, a nie chciałem też ich okłamywać. Zasługiwali na to, żeby poznać prawdę, lecz jeszcze nie teraz.
Zrozumiałem, że Yuki mnie wykorzystał, żeby spełnić swoje marzenia i upokorzył. Złamał mi serce. Musiał być bardzo nieczuły. Przecież wiedział, że ścigam się nie tylko dla siebie, ale też dla mojego zmarłego przyjaciela. Robiłem to dla Anthoine. Obiecałem mu to i teraz dotarło do mnie, że go zawiodłem.
Tęskniłem za nim każdego dnia. Gdyby żył, pewnie nie pozwoliłby mi spotykać się z Yukim. Albo wymyśliłby jakiś podstęp, żeby tylko znacznie wcześniej ukazać mi to, jak dwulicowy jest Japończyk.
Odkorkowałem butelkę i pociągnąłem z niej spory łyk. Nie byłem fanem upijania się, lecz teraz chciałem tylko zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło, a alkohol z jakiegoś powodu wydawał mi się najlepszym sposobem na to. Nie dbałem już o to, że ktoś może mnie zauważyć i rozpoznać, że mogą być z tego problemy. Miałem to wszystko gdzieś. Liczył się tylko ból, którego nie potrafiłem uciszyć.
– KURWAAAAAAAAA! – Wrzasnąłem na całe gardło, powodując tym samym poderwanie się do lotu kilku czarnych ptaków, które spokojnie skubały trawę w pobliżu. Lub raczej coś, co było w tej trawie ukryte. Ktoś mógł mnie usłyszeć. I dobrze. Chciałem być usłyszany. Chciałem, żeby chociaż raz ludzie zobaczyli prawdziwego mnie, nie tego, kim byłem na potrzeby mojej kariery. Chciałem, żeby widzieli mnie, zwyczajnego mężczyznę, który potrafi okazywać uczucia, któremu wmówiono, że mężczyźni muszą być silni i twardzi, odporni na rany, a który wcale nie jest taki silny, twardy i odporny. Chciałem, żeby zobaczyli prawdziwego Pierre'a, który cierpi, który czuje się oszukany i zdradzony, który w ciągu roku zyskał i stracił wszystko.
Cierpiałem po śmierci Anthoine, lecz starałem się tego nie okazywać. Każdego dnia walczyłem sam ze sobą. Bywały momenty, że tylko dana mu obietnica sprawiała, że potrafiłem zebrać się w garść i pójść na trening, udzielić wywiadu, pokazać się z Kate lub Lucy, czasem tylko to trzymało mnie przy życiu.
Ale dzisiaj uświadomiłem sobie, że schrzaniłem na całej linii. Zawiodłem siebie, zawiodłem swoich rodziców, ale przede wszystkim rozczarowałem Anthoine.
Byłem wściekły na siebie. Stałem się kłębowiskiem negatywnych uczuć i sprzecznych ze sobą wzajemnie emocji.
– Zawsze możesz zacząć od nowa. – Wydawało mi się, że ktoś powiedział to do mnie, lecz nikogo nie było w pobliżu. Obejrzałem się w panice na wszystkie strony, lecz towarzyszyły mi tylko dźwięki nigdy nie zasypiającego miasta. Dostrzegłem kilku samotnych przechodniów, nastolatkę wyprowadzającą swojego psa nieokreślonej rasy, lecz nic poza tym i nikogo na tyle blisko, by tak wyraźnie usłyszeć jego głos.
– E tam, przesłyszało mi się. – Machnąłem lekceważąco ręką. Sięgnąłem dla odmiany po paczkę fajek, wyjąłem jedną, wsadziłem filtr w usta i zapaliłem. Bardzo dawno tego nie robiłem, ostatni raz chyba w dniu pogrzebu Toniego. Wszystko kręciło się wokół tamtych dni, zupełnie jakby moje życie nie tyle się wtedy skończyło, co po prostu zatrzymało. Mój psycholog twierdził, że nie potrafię się już ścigać, gdyż ciągle jeszcze nie poradziłem sobie z traumą po jego śmierci. A kiedy zapytałem, jak długo będzie to trwało i kiedy znów będę w stanie walczyć na torze, nie umiał udzielić jasnej odpowiedzi.
– Być może już nigdy. – Tak powiedział. To mnie nie pocieszało, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie zablokowało.
Moje życie jakoś toczyło się naprzód, nawet potrafiłem się nim cieszyć i być szczęśliwy. Nauczyłem się spychać myśli o przyjacielu na boczny tor, starałem się ciągle być zajęty, żeby nie mieć czasu na myślenie. A jednak jakaś część mnie wciąż tkwiła tam na torze w Spa głęboko w przeszłości. Czas płynął, wszystko się zmieniało, lecz ja co jakiś czas zamiast ruszyć naprzód, cofałem się do tyłu.
Gdy już wypaliłem papierosa do końca, zgasiłem go butem w trawie, sięgnąłem do kieszeni po telefon, który odblokowałem i znów poczułem ten sam nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, gdy mój wzrok padł na ekran. Natychmiast zabrałem się za zmianę tapety. Wybrałem jakąś losową fotografię wykonaną przeze mnie. Postanowiłem raz na zawsze pozbyć się zdjęć Tsunody. Dla niego i dla nas razem miałem dwa osobne foldery, przy których kliknąłem przycisk „Usuń".
– Nie mnie zawiodłeś, przyjacielu, nie mnie. Wracaj do domu, wracaj do Lucy, ona cię potrzebuje. – Znów ten głos dochodzący nie wiadomo, skąd, a tak do złudzenia przypominający ten należący do Anthoine'a.
– Kto tu jest?! Pokaż się i przestań robić sobie durne żarty! – Zażądałem. Nic się nie wydarzyło, więc pomyślałem, że zaczynam świrować. Natychmiast wstałem ze swojego miejsca i poszedłem naprzód zostawiając papierosy i alkohol na ławeczce. W maju noce wciąż jeszcze były chłodne, a więc i ja poczułem, jak przenika mnie chłód do szpiku kości, lecz nie miałem odwagi wrócić do domu. Bałem się pytań, bałem się oskarżycielskich spojrzeń moich przyjaciół, bałem się ich „A nie mówiłem?". Tak, dorosły mężczyzna też może się bać, ja często się bałem. Uważałem, że strach jest dobry, jest potrzebny. Lecz nie ten, który paraliżuje cię i sprawia, że podejmujesz złe decyzje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro